Maria Fieldorf - Czarska

Gdy Pani Kazia odeszła na wieczną wartę, nie minął miesiąc, a spotkały się znowu razem…

Serce Polski będzie bić w nas – Maria Fieldorf – Czarska i Generał August Emil Fieldorf “Nil”

W niewielkim, skromnie urządzonym mieszkaniu, które jeszcze pamiętało naloty UB, mieszkała Pani Maria, córka Generała „Nila”. Nie był to jej dom rodzinny, bo Zło nie pozwalało Jej na wytchnienie, zmuszając to do opuszczenia Wilna, potem Brzeżan, Koloni Wileńskiej, następnie Łodzi, aż dotarła do Gdańska. Może gdyby się poddała, daliby Jej spokój. Niedoczekanie! Marii nie można było złamać, podobnie jak Jej Ojca. Była przecież córką szefa Kedywu! Sama jednak mówiła o sobie, że jest jedną z wielu, że w czasie Wojny Światowej wszyscy Polacy tak postępowali. Tak, ale gdy nastała okupacja sowiecka, stopniowo udawało się komunistom „nagiąć” wielu. Ona pozostała do końca niezłomna. Dlatego zawsze powtarzała: „Moją Ojczyzną jest Polska Podziemna”.

Od kiedy znałem Panią Marię, drzwi do Jej mieszkania były zawsze otwarte. I niemal za każdym razem, gdy Ją odwiedzałem, gościła ciekawe osoby, a rozmowy nigdy nie były błahe, powierzchowne, lecz skupione na sprawach najistotniejszych. Krótko mówiąc: Bóg, Honor, Ojczyzna. I rodzina. Tak, rodzina była dla niej niezwykle ważna. Pragnęła gorąco powrotu do Polski Zosi, córki jedynej siostry Krystyny, martwiła się o jej zdrowie, zawsze zatroskana o sprawy swoich bliskich.

Najczęściej można było u Pani Marii spotkać Panią Kazię Paradowską – łączniczkę AK z Wilna, więźniarkę Kaługi. Przyjaźniły się od dzieciństwa i choć koleje losu rozdzielały je czasem na wiele lat, to w końcu trafiły do Gdańska i zamieszkały w sąsiednich mieszkaniach, w tym samym bloku. Kazia umarła 26 dni przed Marią…

Po tym się poznaje prawdziwych przyjaciół, że są ze sobą na dobre i na złe. A na Panią Marię zawsze można było liczyć. Interesowała się szczerze sprawami każdego z nas, ciągle wsłuchana w drugiego człowieka, nie raz rozwiązywała nasze trudne historie życia codziennego, w zdrowiu i w chorobie. Gdy Pani Kazia mocno podupadła na zdrowiu, znajdowała pomoc i opiekę u przyjaciółki, i na odwrót. A muszę dodać, że duch polskości tego miejsca nie byłby chyba pełny bez cudownej osoby, jaką była Pani Kazia. ”Kazia z Wilna” – tak nazwał swój artykuł Piotr Szubarczyk opisując osobę, której nie da się ująć w słowach. Tak jak nikt i nic nie opisze takiej osoby, jaką była Pani Maria.

Gdy Pani Kazia odeszła na wieczną wartę, nie minął miesiąc, a spotkały się znowu razem…

Pani Maria – dumna i dobroduszna zarazem, wielka i schylona nad losem najsłabszych, nieustępliwa i zdecydowana. Powierzająca wszystkie ważne sprawy Bogu przez ręce Maryi. Tak, utożsamiała w sobie Polskość, to co w niej najlepsze, najszlachetniejsze.

Choć ten rok jest dla Polski i Polaków tak trudny, a szczególnie ciężkie są to chwile dla nas, którzy straciliśmy ukochaną i bliską osobą, to jednak niech to od nas wyjdzie głos nadziei. Musimy się starać i ciągle iść naprzód, podnosząc się nawet wtedy, gdy nadzieja wydaje się daleko. Bo przewodzi nam Generał „Nil” i jego hasło „Nil desperandum” – „nie rozpaczajcie”, „nie poddawajcie się”.