Autorką pytań i postawionych problemów jest Ivy7
Czy dzieci z in vitro mają duszę? /utworzony 2012-11-03/
Pytanie wydaje się wręcz absurdalne, ale jednak okazuje się, że odpowiedź wcale nie jest jednoznaczna dla niektórych księży. Chociaż nie, są księża, którzy mają jednoznaczną odpowiedź na pytanie – uważają, że dzieci z in vitro duszy nie mają. Właśnie przeczytałam wywiad z 22-letnią Karoliną, jedną z najstarszych Polek urodzonych dzięki tej metodzie. Trudno wprost uwierzyć, ale kiedy jej mama poszła do kościoła, aby ochrzcić swoje dziecko i wprost powiedziała księdzu, że się cieszy z narodzenia córki metodą in vitro, to usłyszała: "Ale wie pani, nie ma takiej możliwości, to jest dziecko bez duszy, ono nie ma prawa istnienia". A ja się pytam, kim jest ksiądz, że ma prawo osądzać, czy ktoś ma duszę czy jej nie ma?
Odp. Przeczytałam te informację z najwyższym zdumieniem. Jak żarliwy, a nawet fanatyczny katolik godzi swoje zasady wiary z grzechem śmiertelnym? Bo przecież ten katolik ciężko grzeszy. Oto ten mały człowiek, grzeszy pychą, gdyż chce być równy Bogu i chce decydować, które dziecko ma mieć duszę, a które nie. Oczywiście dziecku z In vitro odmawia duszy. Przypominam owemu katolikowi, że „człowiek to istota Boża”. Składa się z ciała i duszy. Wyłączną prerogatywą Boga jest dusza, boże tchnienie. Decydowanie przez człowieka o tym, kto ma duszę, czyli kto jest lub nie człowiekiem jest najwyższym objawem pychy. Mam zagadkę dla owego katolika, czy klon człowieka może mieć duszę? Dla ułatwienia dodam, że jest to pytanie retoryczne. Osobnym ciekawym problemem jest dyskusja o tym, kiedy człowiek otrzymuje duszę? Oczywiście żarliwi katolicy powiedzą, że natychmiast po poczęciu. Tylko czy zapłodniona komórka jajowa jest człowiekiem? Jeśli tak, to plemnik to pół człowieka. Przy tej okazji, chce powiedzieć tym katolikom, ze święty Tomasz z Akwinu twierdził, że duszę otrzymuje się od 40 do 60 dni po poczęciu. Niestety nie wiem skąd o tym wiedział? Przy tej okazji chcę omówić inny przypadek pychy katolika. Chodzi mi o kult świętych. Tutaj także katolik grzeszy pychą i stawia się w pozycji równego Bogu. Narzuca mu, kto ma być święty? Kto zasłużył na niebo, chwałę i modlitwę wiernych? Czy Bóg jest zobowiązany do respektowania decyzji człowieka? Czy za świętego musi uznać papieża mordującego wyznawców innej wiary? Czy za świętego musi uznać papieża, obrońcę księży pedofilów? Niestety muszę przyznać, ze katolicyzm pełen jest sprzeczności np. w Biblii są dwie wersje stworzenia kobiety i mężczyzny. Bóg jest nieskończenie miłosierny, a mimo to czeka nas sąd ostateczny. Chrystus umarł na krzyżu za nasze grzechy, a mimo tego rodzimy się z grzechem pierworodnym. Ale są to rozważania na inne czasy i temat.
Prawo teoretycznie istniejące... /utworzony 2012-11-07/
W Polsce prawo teoretycznie istniejące ma się całkiem dobrze. Teoretycznie, według prawa, kobieta może poprosić o aborcję w przypadku, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego, nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego, np. gwałtu. Skoro Polska przyjęła rozwiązania pozwalające w pewnych sytuacjach na aborcję, to nie może następnie ograniczać realizacji tego prawa – niestety, jak się okazuje, prawo swoje, a lekarze zasłaniający się klauzulą sumienia (w szpitalach państwowych!) potrafią działać wbrew prawu… taka typowo polska paranoja.
Odp. Tak masz rację, typowa polska paranoja. Praktyka pokazuje, że jedynym skutecznym wyjściem jest kierowanie spraw do Strasburga. Tylko przed tym Trybunałem Sprawiedliwości można skutecznie dochodzić swoich praw. Mam nadzieję, że kolejne sprawy wygrywane przez polskich obywateli i zasądzane kary nauczą polskie instytucje przestrzegania i egzekwowania prawa do aborcji w określonych sytuacjach. Piszę mam nadzieję, bo przykład z innego podwórka nic nie zmienił. Chodzi o kontrakt gazowy zawarty za czasów PIS i te 12 miliardów złotych wyciągnięte z kieszeni polskich odbiorców gazu niczego nie nauczyły. Nikomu nie spadł włos z głowy.
Czy polski katolicyzm to chrześcijaństwo? /utworzony 2012-05-01/
Pytanie dosyć przewrotne i na pierwszy rzut oka może wydawać się dziwne, ale – chrześcijanin to człowiek, który w swoim życiu powinien kierować się nauką Jezusa. I jak tak obserwuję pewną grupę polskich katolików, to aż kłuje w oczy ich hipokryzja. Ludzie klepią jakieś modlitwy, jakieś formułki o miłości bliźniego i nieprzyjaciół, przystępują do Komunii Świętej, a później wyzywają innych od „żydów”, „komuchów” czy „pedałów”, bluzgają, opluwają, a nawet biją. Modlą się różańcem, a potem tym samym różańcem wygrażają innym. Nie twierdzę, że wszyscy – nie generalizuję. Piszę tu o pewnej grupie polskich katolików, którzy, według mnie, nie są uczniami Jezusa i tym samym nie są chrześcijanami. Czy macie podobne odczucia?
Odp. Twoje spostrzeżenia w 100% są trafne. Polski katolik nie mają nic wspólnego z intelektualną zawartością kanonu wiary. To w 100% powierzchowne rytuały, czynności, gesty. Ciekawa jestem, czy gdyby jednym z rytuałów było salto w tył, czy to dziwiłoby polskiego katolika. Te wszystkie gesty, procesje, uroczystości, rzesze świętych zostały stworzone w XVIII/XIX wieku dla prostego i bezrefleksyjnego człowieka. Mamy XXI wiek, dokonano mnóstwa odkryć, w zasadniczy sposób zmieniający widzenie świata. W polskim katolicyzmie nic się nie zmieniło. Spójrzcie na kościoły zreformowane, potrafiły dostosować się do zmieniającego świata (np. kapłaństwo kobiet, związki partnerskie). Kraje, w których dominujące są religie protestanckie są po prostu nowocześniejsze, bogatsze i zwrócone na człowieka, otwarte na innych i ich światopoglądy.
Czy kapłaństwo kobiet jest możliwe? /utworzony 2012-07-06/
„Powstrzymywanie kobiet od dostępu do kapłaństwa nie da się utrzymać, ponieważ nie licuje z godnością kobiety. Nie daje się także uzasadnić Biblią” – twierdzi ks. Alfons Skowronek. Ciekawe i odważne stwierdzenie księdza katolickiego, od razu wywołało też oburzenie zarówno biskupów, jak i ludzi świeckich. Dlaczego? Po prostu nasze społeczeństwo jest bardzo paternalistyczne. Ciągle dziwi kobieta na stanowisku dyrektorskim, kobieta robiąca karierę, kobieta silna i niezależna. Kobiety – posłanki czy na stanowisku ministerialnym są obiektem niewybrednych żartów i kpiny. Mężczyzna może się zbłaźnić niewiedzą, ale to kobieta będzie szczególnie wytykana palcem, kiedy popełni jakikolwiek błąd. Dlatego też nie bardzo wierzę w to, że w Polsce w najbliższych latach podejmie się jakąś próbę merytorycznej dyskusji na temat kapłaństwa kobiet. Episkopat, na czele z niezbyt rozgarniętym biskupem Michalikiem, uzna to przecież za atak na Kościół i wartości chrześcijańskie. A ludzie dalej będą od tego skostniałego Kościoła odpływać…
Odp. Kapłaństwo kobiet jest możliwe, bo już istnieje np. w kościele anglikańskim. Problem w tym, czy kapłaństwo kobiet jest możliwe w katolicyzmie. Myślę, że w dalszej przyszłości jest to możliwe. Pod warunkiem całkowitej zmiany fundamentów myślowych hierarchów i wiernych. Uważam, że tego typu dyskryminacja jest całkowicie sprzeczna z zasadami wiary. Dziwne jest to, że nigdzie w Biblii nie znajdziemy wskazań sankcjonujących tego typu dyskryminacji. Kolejny raz przekonuje się, że Mojżesz oprócz 10 przykazań otrzymał jakies tablice z komentarzami do nich. Hierarchowie KK zawsze tak autorytarnie wypowiadają się na różne tematy, decydują o losach ludzi i ich postępowaniu, jakby mieli te tablice z komentarzami.
Związki partnerskie - czy tylko par homoseksualnych? /utworzony 2012-07-06/
W Polsce sprawa związków partnerskich stała się właśnie jednym z centralnych tematów debaty publicznej i jednocześnie jednym z głównych problemów spornych między zwolennikami a przeciwnikami takiego rozwiązania prawnego. Paradoksalnie, większość Polaków sądzi, że związki partnerskie dotyczą tylko i wyłącznie par homoseksualnych. I to błąd, gdyż jest to kwestia szersza i również obejmuje pary heteroseksualne. We Francji już ponad milion osób żyje w związkach partnerskich, z tego aż 94% to są pary heteroseksualne! Przeciwnicy lubią podkreślać, że małżeństwo to związek mężczyzny i kobiety i trudno z tym polemizować. To fakt i dlatego właśnie jest mowa o związku partnerskim, a nie małżeństwie. Połączeni aktem notarialnym (zgłoszonym do urzędu stanu cywilnego) partnerzy – ustanowiwszy wspólnotę majątkową – mogliby razem się opodatkować i po sobie dziedziczyć. Zyskaliby prawa do udziału w życiu partnera w rozmaitym sensie – począwszy od dostępu do informacji o stanie zdrowia czy możliwości przebywania z chorym partnerem w szpitalu, po odmowę składania zeznań, a skończywszy na organizacji pogrzebu. Takie małe rzeczy, a naprawdę ważne. Czy warto więc tak się oburzać na związki partnerskie?
Odp. Prawica usiłuje nam wmówić, że związek partnerski równa się związek homoseksualny. Co w kraju katolickim jak nasz natychmiast powinno wzbudzić odrazę i sprzeciw. Myslę, że jest to celowe manipulowanie lub nieznajomość problemu, brak szerszych horyzontów myślowych. Związek partnerski to przecież także związek kobiety i mężczyzny. Tylko nie usankcjonowany ślubem. Problem ten jak najszybciej powinien uregulowany przepisami. Chodzi przeciez o dziedziczenie, opiekę w czasie choroby, wspólne konto, możliwość załatwiania wielu spraw urzędowych. Oczywiście dotyczy to tez związków homoseksualnych. Jakie mamy prawo odsądzać tych ludzi od czci i wiary? Jakie mamy prawo zabraniać im opiekowania się sobą i uczestniczenia w smutkach i radościach ich wspólnego życia? Chodzi też o możliwość dziedziczenia. Przecież wspólnie dorabiali się majatków, inwestowali we wspólne mieszkanie. Po śmierci jednego z partnerów okazuje się, że drugi nie ma żadnych praw. Musi opuścić mieszkanie, bo własnie zmarły partner był członkiem spółdzielni mieszkaniowej. Jak najszybciej powinniśmy wprowadzić prawo cywilizujące ten obszar zycia społecznego.
Beztroskie prawo polskie... /utworzony 2012-08-15/
Przerażające jest to, że polskie prawo niejako zachęca do afer i przekrętów. Dlaczego tak sądzę? Pierwszy przykład to parabanki, które są prywatnymi firmami prowadzącymi działalność zbliżoną do banków. Ale po pierwsze nie podlegają żadnemu nadzorowi bankowemu, a po drugie nie muszą się nawet rejestrować! A przecież świadczą usługi wymagające od klientów pełnego zaufania. A kto może założyć biuro podróży? Każdy! Od września 2010 r. firmę turystyczną może założyć i prowadzić osoba, która uzyska wpis do rejestru organizatorów turystyki i pośredników turystycznych prowadzonego przez marszałka województwa. Wcześniej trzeba było mieć odpowiednie kwalifikacje, np. rok praktyki w obsłudze turystów i ukończone studia wyższe z zakresu turystyki i rekreacji, prawa, ekonomii lub zarządzania i marketingu. Obecnie nie ma takiego wymogu. W związku z tym, wiele firm turystycznych jest prowadzonych przez mało doświadczonych ludzi, którzy na dodatek mają niewielkie rezerwy finansowe. Czy w tej sytuacji można się dziwić, że tyle biur upada i to w środku sezonu turystycznego? Czy można się dziwić aferze Amber Gold?
Odp. To jest ta właśnie pazerność ludzka. Z jednej strony zdajemy sobie sprawę ile kosztuje wyjazd do sąsiedniego województwa, a łasimy się na podróż za 1000 zł do ciepłych krajów. Bo ktos ma taką ofertę. Nie zadajemy sobie trudu, aby sprawdzic, aby ruszyć głowa i poddać pod wątpliwość taką ofertę. Inni naiwni widzą tylko 15% zysku z lokaty w złoto, nie widzą niebezpieczeństwa takiej decyzji, nie sprawdzaja wiarygodności oferty. Pazerność przysłania im trzeźwy osąd. W jednym i drugim wypadku mamy do czynienia z naiwniakami, cwaniakami lub idiotami. Po co mam ubezpieczac swój dom? Przecież jak trąba powietrzna zerwie mi dach, to państwo da mi zasiłek na odbudowę. Po co mam się przejmować wiarygodnością biura podróży, skoro urząd marszałkowski sciągnie turystów do domu. Przy tej okazji można też zostać „gwiazda telewizyjną” i mieć swoje 5 minut. Zawsze można zapałac świętym oburzeniem jak potraktował nas hotelarz w Egipcie, a polskie władze nie robiły nic, aby mnie sciągnąc do kraju. Zawsze można pokazać zniszczona paprykę i zadać błazeńskie pytanie „panie premierze jak zyć”. Można też być pazernym i oszczędności życia utopić w piramidzie finansowej, a później przed kamerami zapłakać, ze czynsz nie opłacony i nie ma, za co wykupić leków. Musimy się zdecydować, czy zyjemy w wolnym kraju, mamy wolną wolę i podejmujemy decyzje, za które ponosimy odpowiedzialność. czy też, zwalniamy się z myslenia i oczekujemy, ze państwo i jego instytucje od początku do końca będą czuwać nad każdym aspektem naszego życia. Jeżeli wybieramy to drugie, to do czego była potrzebna transformacja ustrojowa? Tak mam zastrzeżenia, do niekompetentnych urzędników, którzy nie realizują swoich zadań. Chodzi o to, aby instytucje państwa wykonywały swoje obowiązki. Jak to możliwe, ze skazany, rejestruje w KRS kolejną firmę, jak to jest możliwe, że kolejny raz popełnia to samo przestępstwo, a wyrok w zawieszeni nie zostaje odwieszony?
Odpowiedź utworzone przez dolores75, 2012-08-21/
Zgadzam sie z wpisem HK - chcieliśmy wolności, to ją mamy. Ale nikt nas nie zwolnił z myślenia i analizowania (chociaż tego ostatnio nie uczą nawet w szkołach). Prawo powinno być jak najbardziej proste, aby nie dawać możliwości kombinowania - ale to ustawodawca dał sobie furtkę do kreatywności, a że inni też potrafią to wykorzystać dla siebie. Nie chce KNF, róznego rodzaju nadzoru z tytułu tego, czy tamtego, aby prowadzić działalność. Klienci powinni sprawdząc z usług jakich firm korzystaja, a nie później narzekać, że Państwo nie pomogło. Państwo to my, więc każdy musi pomóc sam sobie i będzie dobrze. Na przykładzie biur podróży - korzystajmy z usług takich, które są zarejestrowane w PIT - na to trzeba mieć kasę i lata działalności, kupujmy bezpośrednio u organizatora, nie pośredników - którzy sie namnożyli jak grzyby po deszczu. Biuro podrózy jak sama nazwa wskazuje organizuje podróż w róznych celach. jak będziemy sprawdzać co kupujemy, to nieuczciwi pośrednicy sami się wykruszą.
Odpowiedzialność.. trudne słowo... /utworzony 2012-09-24/
Mam wrażenie, że słowo „odpowiedzialność” wzbudza w coraz większej grupie ludzi strach, chęć ucieczki lub odrzucenia. Przykre, że zawodzą ci, którzy powinni dawać przykład, jak być odpowiedzialnym za swoje czyny, słowa i drugiego człowieka. Przykłady z ostatnich tygodni – pan Korwin - Mikke, który z uporem maniaka startuje w kolejnych wyborach prezydeckich czy sejmowych i jest osobą jak najbardziej publiczną, w skandaliczny sposób wypowiada się na temat osób niepełnosprawnych; biskup Dydycz bezmyślnie nawołuje do rozwiązania Sejmu; ksiądz i zarazem dyrektor gimnazjum salezjańskiego wymyśla dziwne i poniżające uczniów rytuały otrzęsinowe, po czym jeszcze tym się chwali na stronie internetowej szkoły. Czy żadnemu z tych panów nie zapaliła się czerwona lampka w głowie, zanim coś powiedzieli/zrobili? Czy naprawdę tak trudno pomyśleć o konsekwencjach, a więc odpowiedzialności za swoje słowa i czyny?
Odp. Przykre, ale żyjemy w czasach bezlitosnych. Nikt nie chce ponosić konsekwencji swoich działań. Najlepiej wychodzi nam zrzucanie winy na innych, oskarżanie i uzurpowanie sobie wszelakich praw. Ludzie już nawet nie rozmawiają ze sobą, nie argumentują. Zaczyna się od inwektyw, a kończy na pomówieniach i oskarżeniach bez głębszego zastanowienia. Sprawdźcie dowolny blog i już na pierwszym a najdalej na drugim ekranie dyskutanci wyzywają się od komuchów, pedałów, esbeków, etc. W dyskusjach obserwuje też następująca prawidłowość. Dyskutant A nie polemizuje z tezami dyskutanta B, posługując się argumentami. Dąży do tego, aby „przerobić” adwersarza na durnia, zdyskredytować go.
Sanepid, NIK - instytucje kontrolne czy bezwolne i powolne? /utworzony 2012-08-15/
Zastanawia mnie, dlaczego w Polsce instytucje odpowiedzialne za nadzór i kontrole najczęściej zaczynają intensywnie działać albo po jakiejś wielkiej aferze, albo po szumie medialnym. Przykłady z ostatnich tygodni. Od początku wakacji upadło już bodajże dziesięć biur podróży, a można się spodziewać kolejnych bankructw. Dopiero po kilku upadkach, Najwyższa Izba Kontroli zapowiedziała, że rozpocznie wkrótce kontrolę w Ministerstwie Sportu i Turystyki oraz we wszystkich urzędach marszałkowskich. Sprawdzi m.in. zasady przyznawania koncesji biurom turystycznym. Drugi przykład – dziennikarze odkryli przekręty oraz zwyczajne niechlujstwo czy brud w restauracjach i barach (szczególnie w kurortach nadmorskich), więc po serii artykułów i programów telewizyjnych, Sanepid dumnie ogłosił wzmożone kontrole punktów gastronomicznych, barów i restauracji. Trzeci przykład – dopiero afera z Amber Gold zmobilizowała Komisję Nadzoru Finansowego do działania. Na jesień jest zapowiedziana kampania informacyjna nt. parabanków. A ja się pytam – czy naprawdę NIK, Sanepid i KNF zrobiły wcześniej cokolwiek, aby do takich afer, przekrętów i spektakularnych bankructw nie doszło?
Odp. Dodałabym jeszcze Ministerstwo Sprawiedliwości, CBA, CBŚ, sądy, prokuratura, etc. Wniosek jest prosty. Nasze panstwo jako całość jest niewydolne. Nie stoi na straży bezpieczeństwa obywateli. Na te wszystkie instytucje, ich funkcjonowanie, wydawane sa szalone pieniądze z naszych podatków- a znaczących efektów brak. Wydaje się, że instytucje te funkcjonują same sobie, a obywatel im wręcz przeszkadza. Dowodem na mój osad sa nie tylko ostatnio znane afery. Gdzie były te wszystkie instytucje? Ale cóż począć, gdy minister sprawiedliwości zajmuje się zyciem poczętym, i regulacją zawodu taksówkarza, a skazywany wielokrotnie cwaniak nie podlega zadnym certyfikacjom i bez przeszkód prowadzi swój szemrany interes. gdzie były te wszystkie instytucje państwa? Co zrobiły dla ochrony obywatela? Nawet gdy ten obywatel okazał się naiwniakiem lub idiotą. Nie chodzi mi o to, by państwo wtrącało się, regulowało wszystkie aspekty zycia obywatela. Jeśli obywatel ten chce stracic swoje pieniadze, to jego sprawa.
Autorką pytań i postawionych problemów jest jceg8474
Czy istnieje książka, którą musiałeś albo chciałeś przeczytać , ale nigdy ci się to nie udało z różnych względów? /utworzony kwiecień 2013/
Nigdy nie przeczytałam "Pana Tadeusza", choć to epopeja narodowa (nie rozumiem dlaczego), ponieważ nie byłam w stanie przez nią przebrnąć. Nie mogłam zrozumieć dlaczego niby "Litwo ojczyzno moja". Kilka lat temu bardzo chciałam przeczytać Marcela Prousta " W poszukiwaniu straconego czasu". Niestety zasypiałam po przeczytaniu kilku stron. Prousta nadal chcę przeczytać, ale nie mam odwagi żeby zabrać się za to dzieło. Poza tym nigdy nie udało mi się przebrnąć przez Tolkiena i Sapkowskiego. A tak w ogóle to czytać kocham:)
Odp. Oczywiście i mam wiele takich książek, ale te pozycje nie zostawiły żadnych złudzeń:
1. “Przeminęło z wiatrem” – M. Mitchell- wybitnie nie w moim guście.
2. “Gringo wśród dzikich plemion” – W. Cejrowski. Niestety niechęć do tego człowieka i ta irytująca maniera również pojawiła się na kartach jego książek. Temu panu mówię dziękuję.
Dla równowagi :
"Mistrz i Małgorzata"- Michaił Bułhakow. Jak nie kochać tego dzieła już od pierwszych słów motta zaczerpniętego z Fausta J. W. Goethego: „... Więc kimże w końcu jesteś?
- Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro.”
„Imię róży”- Umberto Eco. Wciąż mnie zadziwia, porusza. Cudo dla mojej wrażliwości- połączenie średniowiecznego, mrocznego kryminału z teologią.
Sztuczki producentów, czyli towar psuje się, bo ma się zepsuć. Spotkałeś się z tym, że "coś" się psuje gdy kończy się gwarancja? /utworzony kwiecień 2013/
Towar musi się psuć, bo wtedy trzeba kupić nowy. Podam kilka przykładów. Znasz jakieś inne?
1. Drukarka psuje się po wydrukowaniu konkretnej liczby stron. Nie wiadomo dlaczego się zepsuła, nie ma jak ją naprawić, a gwarancja niedawno się skończyła.
2. Zatkał się kurzem wentylatorek w laptopie? Wystarczyłoby go oczyścić. Gdyby nie to, że jest tak wbudowany, że nie jest to możliwe.
3. W pralce i termie podgrzewającej wodę akurat po zakończeniu gwarancji psuje się grzałka. Masz do wyboru: kupić nową grzałkę albo dołożyć drugie tyle i kupić całkiem nową pralkę czy termę.
I tak właśnie jesteśmy nabijani w butelkę...kupujemy rzeczy, które można byłoby naprawić, ale producenci robią wszystko, żeby to uniemożliwić.
Odp. Przykro to powiedzieć, ale należy się z tym pogodzić. Sprzęt właśnie jest tak skonstruowany, aby się psuł po określonym czasie. W interesie producentów leży, aby kupować następne egzemplarze sprzętu a nie je naprawiać. Konsumpcja napędza produkcję. Niskie ceny sprzętu są tego efektem. Jednocześnie monolityczna budowa sprzętu obniża jego cenę i utrudnia lub nawet uniemożliwia jego naprawę. Sprzęt na prawdę dobrej jakości (markowej) nie psuje się. Mam np. pralkę Electrolux, telewizor Sony od kilkunastu lat. Używam tez od wielu lat laptopa Toshibę. Znalazłam kiedyś rachunki ile ten sprzęt mnie kosztował. Jednak służy mi do dzisiaj (odpukać, ha, ha).
Jakich nie lubisz kobiet? Jakie kobiety lubisz? /utworzony sierpień 2013/
Chociaż jestem kobietą, to denerwują mnie kobiety próżne, materialnie podchodzące do życia ( typu nic nie robię, tylko pachnę, a facet pracuje od świtu do nocy, żeby zarobić na "waciki"), głupiutkie lale typu ''Barbie", które nie mają nic do powiedzenia i o niczym oprócz o kolorze lakieru do paznokci nie można z nimi porozmawiać. Lubię i cenię kobiety inteligentne, z poczuciem humoru, zaradne i mądre.
Odp. Lubię siebie i chyba podświadomie wybieram znajomości z kobietami podobnymi do mnie. Tak, więc lubię, gdy kobieta jest pewna swoich możliwości, rozumie to, o czym mówi, potrafi uzasadnić swoje stanowisko, jest powściągliwa w wydawaniu ocen. Jednym słowem jest subtelna.Odwracam się od kobiet: pyszałkowatych; wtrącających się, gdy nie są o to proszone; kłótliwych; głośnych; wiecznie „paplających” o wszystkim i o niczym; przeklinających; pouczających, biadoląco- narzekających… Muszę jednak być tu sprawiedliwa, bo takich cech również nie lubię u panów.
"Trzeba było..." /utworzony irekra na 2011-07-02/
Często w sytuacji niepowodzeń rozpamiętujemy przeszłe sytuacje, myślimy co by było gdyby... Czy nie uważacie, że to strata czasu i pogrążanie się w złych uczuciach? Przecież nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem; stało się i się nie odstanie. Może macie jakieś sposoby na szybkie otrząśnięcie się po niepowodzeniu, nie rozstrząsaniu, a i skupieniu się na tym co "teraz"?
Odp. Kryzys, lub jak inni nazywają trudne momenty w życiu człowieka MOGĄ, ale nie muszą prowadzić do dezorganizacji życia psychicznego i społecznego człowieka. Twierdzę również, że kryzys może być etapem twórczego wyzwolenia, mobilizując wszystkie siły jesteśmy w stanie stworzyć nową jakość, wartość dodaną własnego rozwoju. Tak więc każdy kryzys, trudny moment w życiu człowieka może być początkiem wzlotów.
Wierzysz że ktoś nad tobą czuwa ? /utworzony ilka84 na 2011-09-26/
Ktoś bliski taki anioł stróż lub ktoś kto odszedł niedawno.Czujesz jego obecnośc czy mozliwe że sobie to wmawiamy?
Odp. Jest, to w tej chwili jedyna moja nadzieja, że każdy bardzo mocno kochajacy ma swojego Anioła Stróża. Kochałam i kocham swoja siostrę, której już nie ma fizycznie, ale wiem, że jest obok mnie (ja to czuję i odbieram wszystkimi zmysłami).