S.F. WENDROWICZ - SIERPIEŃ 2019

(Prowadzi Dextron)

Piąty wywiad nowej edycji wywiadów odbył się z HajRezem aktywnym reżyserem i dubbingerem ze studia filmowego Wendrowicz.

DEXTRON: Cześć! Dzisiejszy wywiad będzie nietypowym bowiem rozmowa odbędzie się z całym studiem filmowym. Studiem aktywnym, znanym już z produkcji wszelakich filmów i eksperymentów, studiem zarazem wydającym się być częścią machinimy jak i SWM od zawsze. Tymczasem jednak owy twór funkcjonuje zaledwie 1,5 roku, zaś u nas przebywa dokładnie 13 miesięcy. Mowa oczywiście o S.F Wendrowicz i panu HajRezie, czyli wodzu jak i jedynym członku owej em hmm grupy. Zanim wyjaśnisz towarzysz to skomplikowane zjawisko z jednoosobowym studiem w studiu i odpowiesz na standardowe pytania o początki powiedz jak Twe samopoczucie po 1,5 rok w machinimie?


HAJREZ: No nie powiem, ale jestem pod wrażeniem aktywności większości osób. Gdy zaczynałem byłem święcie przekonany, że to maksymalnie wytrzymam pół roku. Gdyby nie, hehe, nawiązanie współpracy z wielmożnym SWM poprzez Larrego (A cię nawet tutaj wcisnę wariacie heheheheheheh), byłbym w srogiej dupie z projektami. Dobrze, że zapytałeś o działanie mojego, tak jakby, studia.

Niewielu wie, chociaż publikowałem to nawet na swojej stronie na wiki machinimy, że na początku zakładałem to studio z dodatkową osobą. Na jego prośbę, nigdy nie powiem kto to, ale razem stworzyliśmy pierwszy pełnometrażowy film. To był nasz debiut.

Mimo dużej ilości wyświetleń, nie zdobyliśmy za dużej rozpoznawalności. Z takim przekonaniem ostał się mój współpracownik.

Wtedy stwierdziłem.... Fuck It. Sam to poprowadzę. I tak, To nadal jest studio, które nazywam tak nawet swój pokój ze sprzętem do nagrań dźwięku i obrazu. Produkuję filmy i dubbing. Coś produktywnego, a ja się podpisuję swoim logiem. Czy nie wszystkie studia tak robią?

Oczywiście sam to wszystko ogarniam, ale wszyscy wiecie, że od czasu SWM mój kanał naprawdę się rozrósł. Czuję dumę, bo bez tego nie miałbym co oglądać na dużym ekranie.


Za jednym zamachem widzę poszły odpowiedzi hehe. Lecz zanim przejdziemy dalej, dopytać mi jeszcze trzeba o Twe studio, gdyż jest jednak nietypowym, iż nie rozwiązałeś go, a pozostawiłeś jednoosobowym. Zastanawiam się czy jest to takie jedynie nawiązanie do np. Farmy Angara Eziego, czy kryje się za tym co więcej? Mam tu na myśli czy planujesz w przyszłości rozszerzyć jeszcze S.F Wendrowicz i stworzyć powiedzmy coś na wzór 420 machinima studio? Przy okazji odpowiedz, jak powinienem się zwracać do Ciebie w dalsze części wywiadu - HajRez czy Wendrowicz?


Mój mi Hajrez. Powiem ci, że odpowiedź leży pomiędzy. Ezi tak działał, a jest dzisiaj znany jako jeden z największych. Ale S.F. Wendrowicz nie jest zamknięte na nowe osoby.

Gdybym mógł zjednoczyć kilka osób pod jednym szyldem projektu, istnieje duże prawdopodobieństwo stworzenia czegoś naprawdę imponującego. Pytanie jednak czy każdy zgadzałby się z moją wizją. Gdybym miał więcej wolnego, możliwe, że obrałbym taki kierunek rozwoju, ale z aktualną rozpoznawalnością nic bym nie wskórał.


No sprawa to dyskusyjna, ale pamiętaj, iż masz jeszcze studio, którego członkiem jest Twoje studio. Hmm, swoją drogą miejmy nadzieję, że w S.F Wendrowicz nie powstanie kolejne studio, bo zrobi nam się mała "Incepcja" hehe. Dobrze jednak, że o współpracy mowa, projektów wiele udowodniło korzyści ze współdziałania.

No okej, teraz pora na to zaskakująco oryginalne pytanie o początkach istnienia. Co - bądź kto - skłonił Cię by przypłynąć na owa wyspę youtubową i tańczyć wraz z nami przy ognisku zwanym machinimą? Czy myślałeś już wcześniej by zacząć tworzyć filmy czy była to raczej spontaniczna decyzja?

Nawiąż też - jeśli możesz - jeszcze raz do swej pierwszej machinimy, która miała prawie godzinę - co jest w końcu dość niespotykane zwłaszcza na początku twórczości.


Myślałem o tym już od naprawdę długiego czasu. Będąc w pełni szczery to chciałem już zacząć w wieku 13 lat. Próbowałem coś stworzyć małego, ale to były naprawdę żałosne sceny, kręcone dodatkowo na spontanie. Potem miałem długi epizod z Gothic Multiplayer, a dokładnie jednym z popularniejszych ówcześnie serwerów WITCHER RP. Grałem tam dość dłuższy czas. Miałem wtedy z 15/16 lat może. Tak się wkręciłem w wymyślony świat serwera, że zacząłem działać na forum oraz stworzyłem pierwsze filmowe trailery serwera. Mam je na innym koncie, aby nikt ich nie widział niepowołany hehe.

W każdym razie byłem potem skupiony życiem w technikum. Dopiero pod koniec do głowy wpadł mi znowu pomysł. Chcę iść na studia filmowe, więc najlepszym sposobem, aby się przygotować i jednocześnie coś robić zbierając pieniądze na uczelnie, to tworzenie jakichś filmów. Pomysł na pełnometrażowy film był ode mnie. Jeśli studio, to prawdziwy, pełnoprawny film. Nie jakieś pierdzidełko na 10 minut. Coś co ma spójny początek, rozwinięcie oraz koniec. Ale jak nagrać film tak długi za pomocą komórki z lepszą kamerą? Mój pomysł był kontrowersyjny, ale wyszedłem dobrą ręką ze scenariuszem łączącym machinimę oraz prawdziwy świat. To są pojedyncze gagi, służące tylko do rozśmieszenia i przeciągnięcia do filmu. Pozostałe 80% treści to czysty Gothic II NK na modach.

To było tworzone jeszcze przed SMM.

Efekt końcowy był niezły, ale nie byłem w pełni dumny z efektu końcowego. Postanowiłem wypuścić wersję moją, reżyserską, z usuniętymi niepotrzebnymi scenami oraz lepszymi efektami. Nie widzę, aby ten film przebił poprzednika, ale upamiętnia w pewien sposób rozpad w studiu.

Po tym wszystkim naszła mnie chęć stworzenia serialu upamiętniającego moje dziecinne lata spędzony przy kreskówkach. Tak powstał Water Circle G. Ten projekt nigdy by nie powstałby bez pomocy Szlachty.


Podsumować można, iż pomysł tkwił już od dawna gdzieś z tyłu głowy, ku chwale Innosa w końcu jednak ujrzał światło dzienne. Przejdźmy dalej, gdyż jak wspomniałeś pierwszy Twój film był komedią, następne jednak już niekoniecznie. Widać, że w swoich produkcjach nie trzymasz się właśnie jednej kategorii. Pojawiło się już wiele eksperymentalnych i oryginalnych tworów, a produkcja z Garrys moda świadczyć może, iż nie zamierzasz trzymać się tylko Gothica. Czy planujesz zatem trzymać się takiej różnorodności i nieprzewidywalności? Opowiedz o swych planach na przyszłość.


Staram się ewoluować, nie stać w miejscu i przede wszystkim próbować nowych rzeczy. Nie boję się ryzykować z nowymi silnikami czy też gatunkami. Na pewno też jakbym sam był widzem, nie chciałoby mi się oglądać ciągle tego samego. Nie powiedziałbym też, że unikam tych samych kierunków gatunkowych. Jak wspomniany przez ciebie film w Gmodzie w pewnym stopniu też był komedią. Tak samo pierwszy film na silniku GTA był dość humorystyczny na swój specyficzny sposób.

Staram się dodać w każdym swoim filmie coś dobrego, niewinnego i jednocześnie prostego.

W swoim filmie dokumentalnym można dostrzec moje próby dodania pewnej wizualnej symboliki. To był mój jak na razie najlepiej wykonany film w tym przedziale, ale w pełni się zastanawiam, czy warto tworzyć kolejne takie filmy. Może stałbym się inicjatorem nowego gatunku?

Gmod i GTA dają mi duże możliwości, jednak do nich potrzebuję nadal masy nauki.

Gothic jest bardziej... intuicyjny. Wszystkie czynności można zrobić na klawiaturze, bez używania myszki. W Gmodzie łączysz obie te rzeczy.

Chcę zachować pełną różnorodność. Nie chcę tworzyć ciągle tych samych i podobnych do siebie treści.

W każdym razie moją główną uwagę przejął mój długo wyczekiwany projekt. Silent Mile powstanie na klasycznym silniku Gothica. Odchodzę od DX11, aby spróbować stworzyć dobry film bez użycia jakichś

uber-superdoczepionych efektów specjalnych. To będzie dość... osobliwy film. Tutaj postanowiłem połączyć trzy, kompletnie niesprzyjające i klasyczne gatunki filmowe.

Napisanie scenariusza do długiego filmu zajmuje trochę czasu. Średnio w pełnym skupieniu robię go około 4/5 miesiące.

A co będzie po Silent Mile? Mam dwa projekty do nadrobienia. Po pierwsze to odcinek specjalny

Water Circle G, który miał zostać wypuszczony w ramach turnieju trzech życzeń. Niestety problemy techniczne nie pozwoliły na dokończenie go. Drugi to... ekhem.... powiedzmy, że Ostatni Patrol dostanie pełnoprawną kontynuację.


Nie pozostaje nic innego jak powodzenia życzyć i cierpliwie czekać. Jest na co. Wspomniałeś o „Silent Mile”, zastanawiam się czy na potrzeby wywiadu zdradzisz nam coś więcej o tej produkcji? Co Cię popchnęło do tego projektu - było taką inspiracją, czego mamy się spodziewać, no i jak dużo popcornu trzeba będzie zrobić, ażeby starczyło do końca filmu? Słyszałem coś o 1,5-2h.


No to muszę niestety zdementować pewne ploteczki.

Bardziej celuję w jednogodzinną produkcję, możliwe, że celującą po pewnych zabiegach w godzinę i dwadzieścia minut. Ten film zapoczątkował jako stworzenie serialu o nawiedzonej wiosce we mgle. Tak, śmierdzi tu „Silent Hillem”, i takie były też zamiary. Osobiście odrzuciłem ten projekt, ale nie powstrzymywałem ewentualnej produkcji tego bez mojego udziału. No i tak jakoś... ekhem... pokłóciliśmy się. Projekt zamrożony, ale chwilowo. Przez dwa miesiące tworzenia eksperymentalnej wizji, która skrajnie odchodziła od jakichkolwiek nawiązań do sami wiecie czego, postanowiłem wyrzucić scenariusz i zacząć kompletnie od nowa. Wpadłem na pomysł, aby zachować charakterystyczną mgłę, jednak zagrożenie, które się w nim ukrywa jest zgoła inne. Silent Mile to survival horror, który będzie śledzić poczynania Samuela Mastemy. Człowieka skrajnie odchodzącego od typowego pozytywnego bohatera. Jeśli oczekujecie jakiegoś podziału na dobro i zło, to zapomnijcie o tym. We swoich wcześniejszych produkcjach łączyłem komedie z poważnymi momentami.

To nie będzie pozytywny film. Pojawią się promyki szczęścia, ale znikną szybciej niż się spodziewacie.

Chcę w tym filmie zadać widzowi pytanie, czy próbując kogoś ukarać, sami nie stajemy się też sprawcami. Niczym w Fullmetal Jacket przedstawić dualizm człowieka w skrajnych sytuacjach.

Zobaczymy, jak to wyjdzie, w każdym razie dubbing powoli już zebrany.


Brzmi to zachęcająco, oczekiwać premiery pozostaje. Troszkę inne teraz pytanie, choć częściowo padła już na nie odpowiedź. Tworzysz już... albo zaledwie 1,5 roku - Twoje machinimy wyrobiły jednak już sobie pewna opinię, wspomniałeś już o pewnych produkcjach, ale powiedz jak sam oceniasz swa własną twórczość i dorobek?

Powiedz jeszcze jak traktujesz samo tworzenie jak i oglądanie tej skromnie popularnej części Youtuba?


Sam uważam, że wielu moim filmom brakuje wielu szlifów. Mógłbym nagrać nawet Wszystkie Grzechy całego Water Circle G! To byłby prawdziwy hejt na siebie. Ale staram się do tego nie podchodzić w pełni poważnie teraz. Po półtora roku czuje się nadal jak uczeń w ostatniej ławce. Jedyną motywacją jaką mam to fakt, że robię to dla siebie, i dla tej garstki innych osób, które czekają.

Oglądanie innych osób daje mi też możliwość przestudiowania innego filmu krok po kroku według standardów prawdziwej filmówki. Internet jest tego pełen. Książki też robią swoje. Każdego staram się oceniać w pełni neutralnie. Nie chcę, aby ktoś po moim komentarzu widział wroga.

Jednocześnie pojawia mi się zawsze gigantyczny banan na twarzy za każdym razem, jak usłyszę swój głos w jakiejś produkcji. To jest strasznie satysfakcjonujące.


Dobrze, że wspomniałeś o dubbingu, bo właśnie o nim będzie następne pytanie. Zarazem po nim otworzymy pakiet pytań bardziej hmm niebezpiecznych. A zatem jak wielu twórców z naszego studia oprócz bycia reżyserem jesteś także dubbingerem. I tak jak w poprzednich wywiadach pojawić się musi pytanie o Twój stosunek do dubbingu, a także o ulubionych, jak i znienawidzonych rolach.

Przy okazji jako twórca pracujący głównie z dubbingiem możesz powiedzieć jak Twym zdaniem dubbing wpływa na dana produkcję? Co i jak starasz się osiągnąć sam grając czy też pisząc konkretną rolę?


Uwielbiam rolę Zielonego Rycerza u Wójtkka. Osobiście uważam, że to jedna z najlepszych. Jeśli miałby się wstydzić to nagranej przeze mnie postaci Gonzalesa w Waterach. Z dzisiejszej perspektywy wyszło to dość żałośnie.

Powiem teraz dość kontrowersyjną opinię. Otóż... nie lubię Ivony. Kompletnie jej nie trawię. I tak, wiem, że moja ulubiona Prawdziwa Historia jest na syntezatorze. Kiedyś to działało, ale dzisiaj... to pierwsze co mi się kojarzy to brak wyboru. Wiele nowych osób nie ma od razu dostępu do pokaźnej liczby osób udzielających dubbing. Możliwe, że właśnie dlatego dużo osób woli syntezator w komedii. Osobiście uważam, że nagrywany dubbing to standard, który powinien występować w każdych dużych produkcjach.

A dobrze nagrana rola naprawdę robi dobrą robotę. Jeśli dobrze się połączy charaktery, aktorów według ścisłych wskazówek poprowadzisz, to efekt końcowy jest naprawdę imponujący. Myślę, że najlepiej to wypada w Ostatnim Patrolu. Nie oszukujmy się, tam jest scena chodzenia w grupie przez bite 5 minut. Ale w miarę dobrze się to ogląda ze względu na dyskusję między żołnierzami. Dalsze dopowiedzi i rozmowy pogłębiają klimat filmu. Ivona daje efekt sztuczności.

Zawsze, gdy nagrywam dubbing, staram się wcielić w odgrywaną postać. Czasem jest to trudne, ale staję się lepszy z każdym kolejnym podejściem.


W porządku! Teraz przejdziemy, jak wspomniałem do troszkę innych jak i bardziej niebezpiecznych pytań. Jak już bowiem mówiliśmy jesteś jednym z młodszych - stażem oczywiście - twórców machinimy. Dlatego pewnie masz nieco inne spojrzenie na wiele spraw. Zaczniemy od studiów filmowych. Co sądzisz o samym pomyśle studiów machinimowych? Jak oceniasz ich funkcjonowanie? Jak można bardziej je udoskonalić? I na końcu co myślisz o grupach już istniejących i dlaczego zdecydowałeś się dołączyć do SWM?


Pomysł polegający na skupieniu reżyserów pod jednym szyldem w celu współpracy jest moim zdaniem trochę potrzebnym. Stworzenie filmu z pełnym dubbingiem jest trudne, gdy nie należysz do żadnego studia ani nie posiadasz żadnych normalnych kontaktów i dostępu do aktorów. Chyba każdy kto zaczynał tworzyć został postawiony przed wyborem albo syntezator Ivona albo sklejanka. SWM daje mi swego rodzaju zaplecze w sferze dubbingowej. Mam pewność, że nawet najkrótsza produkcja będzie posiadać dobrych aktorów głosowych. Oczywiście takie studio nie musi się skupiać stricte na Machinimie.

Nie zdziwiłbym się, gdyby ktoś dołączył do studia ze względu na dobre towarzystwo. Można naprawdę dobrze spędzić czas z osobami podzielającymi twój styl, sposób działania albo i przekonania. To działa też w drugą stronę. Gdy potrzebujesz rady, nie jesteś w pełni przekonany do swojego projektu, zawsze się znajdzie trzeźwo myśląca osoba, która ci to wypomni. Sam wiesz, że każdy z nas z miejsca traktuje swój twór jako coś najlepszego na świecie. Możliwość spojrzenia na to z perspektywy drugiej osoby jest bardzo pomocne.

Na ten moment tylko dwa studia machinimy mają jakiekolwiek znaczenie, SWM oraz Przystań Jacka. Oba studia diametralnie różnią się sposobem działania.

Przystań działa... hmm... powiedziałbym bardziej profesjonalnie. Mają własne, ogólnodostępne forum, gdzie każdy może wejść i skorzystać z zawartej tam wiedzy. Nie wypuszczają filmów prawie wcale, a jak już to naprawdę porządne i dopracowane.

My jesteśmy zaś po drugiej stronie barykady. Mamy prywatną grupę na Facebooku oraz wypuszczamy filmów dużo, i niestety w dużym przypadku średniej jakości. Co jak co, ale to daje dość duży kontrast między studiami. Jednocześnie pokazuje to, że walka między nimi nie ma żadnego sensu. Aby móc z kimś konkurować, trzeba dostosować się do faworytów, zacząć działać podobnie jak oni.

Przystań na pewno nie zaakceptowałaby mojego sposobu działania jako jednoosobowe studio. Przystań ma wiele zasad i wartości których należy przestrzegać. SWM daje pełną wolność twórczą, nieograniczaną w żaden sposób.

Czy to, dlatego dołączyłem do tej drugiej? Powiedzmy, że moja decyzja była wytłumaczona tym, że nie spodziewałem się ilu reżyserów, których szanowałem za dzieciaka okazało się niekiedy bucami i wielkimi poważniakami.

Poza tym to pierwsze moje doświadczenie bycia członkiem studia. Jak na razie mam pozytywne wrażenia. Chociaż gdybym miał coś zmienić, to na pewno większą otwartość. Chociaż z drugiej strony forum internetowe byłoby dość mało oryginalne. Może jakaś grupa publiczna na FB?

W każdym razie takie studia są tylko na plus. Gdyby nie to, możliwe, że nie zobaczylibyśmy wielu ciekawych produkcji w takiej formie w jakich je pamiętamy.


Okej! to długa, rozbudowana i chwilami nieco kontrowersyjna odpowiedź hehe. No dobrze, ale poza tym, że studia zrzeszają twórców, organizują również różne projekty czy konkursy. Niedawno właśnie skończył się Turniej Trzech Życzeń. Jak już wiemy pewne okoliczności uniemożliwiły Ci wzięcie udziału w konkursie, podziel się jednak jako neutralny obserwator co sądzisz o przebiegu i skutku owej edycji? Przy okazji powiedz co sądzisz o podobnych projektach? Czy Twym zdaniem mają jakiś większy wpływ na machinime? Jeśli tak to jaki?


Może trochę za wcześnie na wymienianiu skutków Turnieju, ale już teraz można zobaczyć, że to trochę zwiększyło zainteresowanie filmami. Trochę z tego wyszły dwa obozy, filmy poważne skupiające się na historii i kłótniach pod komentarzami, oraz na komedie sklejanki, w których pojawił się nowy reżyser, który na dodatek jest traktowany przez wielu jako nieoficjalny zwycięzca turnieju. Chyba nikt się nie spodziewał takiego finału, może oprócz kłótni. Wzajemne sprzeczki i walka od zawsze były w naszej naturze.

Jednocześnie myślę, że takie projekty są przykładem, że jak ktoś chce, to potrafi coś zrobić ciekawego.

U wielu osób słyszałem, że chcą, ale nie mają pomysłu, że mają czas, ale nie mogą nic napisać. Takie konkursy eliminują problem o czym miałby być cały film. Do wymienionych założeń wystarczy dopisać swoją historię. To jest o wiele łatwiejsze niż tworzenie od samego zera tego, o czym miałby być film. Każdy reżyser jest w czymś dobry, a możliwość zobaczenia tego na większym ekranie jest zawsze satysfakcjonujące.

Szkoda jednocześnie, że maksymalne zainteresowane na tą chwilę osób konkursem to około 300 widzów.

Jednak kto się teraz spodziewa dużych wyświetleń. Dzisiaj 1000 wyświetleń pod filmem machinimowym sprawia wielką satysfakcję u reżysera.

Takie projekty są na pewno też ryzykowne. Nigdy nie wiadomo, ile osób weźmie realny udział. Końcowo tylko jedna osoba spoza jakiegokolwiek studia stworzyła film. Jak na pierwszy powszechnie otwarty konkurs i tak wyszło dość dobrze. Wszystkie poważniejsze produkcje na konkurs sprawią na pewno wiele problemu przy ocenie. Gdyby nie awaria techniczna, z przyjemnością uczestniczyłbym we wzajemnej walce, by końcowo żartować sobie z tego, gdy ktoś wspomni temat.


Ze smutkiem spogląda się na kłótnie i to jeszcze przed wynikami heh. Powoli zbliżamy się do końca wywiadu, zatem wkracza pytanie z kolejnej to jeszcze kategorii. Machinima jak wspomniałeś jest niestety tak popularna... no tak jak jest. Spotkać się można nie tylko z komentarzami o upadającej gothicowej scenie, ale i z takimi, iż nowsze produkcje nie mogą dorównać tym starszym. Czy zgadzasz się z tym poglądem? Czy można nam w ogóle porównywać starsze produkcje z nowszymi, a jeśli tak to w jaki sposób? Przy okazji możesz zapalić Abuyinową fajkę i rzec nam, jaką przyszłość i jaki kierunek rozwoju przewidujesz dla machinimy na kolejne lata?


Tutaj niestety ocenianie danej produkcji poprzez pryzmat dawnych lat niewinności jest.... idiotyczne. Nie ma możliwości ocenić dzisiejszej produkcji jako najgorszą i jednocześnie twierdzić, że filmy kiedyś były lepsze. Nie, nie i jeszcze raz to powiem NIE były lepsze.

Jakie było moje zdziwienie, gdy chciałem zobaczyć starsze produkcje znaczących reżyserów i przy których potrafiłem przesiedzieć kilkukrotnie, nie potrafiłem już wytrzymać chociaż połowy. One nie były lepsze, one były... prostsze. Mało skomplikowane i w większość przypadku opierały swój humor o aktualne wydarzenia w Polsce, Internecie i na świecie. Te same osoby, które śmieją się z Dariusza w wannie płaczą, że żarty w Gwiezdnych Rebeliantach są nieśmieszne i prostackie.

W sumie to właśnie wymieniałem idealny dowód na podparcie swojej tezy. Gwiezdni Rebelianci są nakręceni i napisani w stylu pierwszych lepszych filmów Machinimy. Podobnie toporny montaż, ten sam styl bezsensownego kadrowania. I jaki efekt? Wieczne obrazy i hejty, podczas gdyby wypuścić te odcinki 6 lat temu w niezmienionej formie, ta seria zostałaby pewnie ogłoszona kamieniem milowym reżyserii.

Dużo osób nie potrafi dostrzec tej hipokryzji ze względu właśnie na nostalgię. Jednakże widzów się nie wybiera i pewne standardy są jednak już narzucone. Dzisiaj bez DX11, bez użycia nowych setów, pancerzy, animacji i scenerii innej niż Khorinis nie ma się co pokazywać.

Paradoksalnie jednak Gothicowa Machinima polega właśnie na nostalgii. Bądźmy poważnie, ta gra ma już prawie 18 lat. Mogłaby już kupić alkohol w żabce. Jeśli już ma kogoś interesować ta gra, to tylko zagorzałych fanów. Dopiero takie większe projekty moderskie mogą skupić większą publikę, a YT mocno promuje filmy maksymalnie 10 minutowe. Ostatnio jest dość trudno stąpać po terenie Gothicowej Machinimy, ale nie brakuje ryzykantów, którzy się tego podejmują.

A jak miałaby wyglądać przyszłość? Myślę, że nadal będą tworzone filmy na tym silniku. Nadal będą ludzie chcący oglądać takie treści. Nadal będą oczekiwać dobrych filmów. Nadal będą nam dawać rozrywkę.

Jednocześnie myślę, że to się skończy trochę inaczej niż większość może przypuszczać. Myślę, że to kwestia czasu, aby powstała kolejna gra pozwalająca na tak dużą modyfikację przez fanów. Historia lubi się powtarzać. Po Gothicu bardzo popularny stał się Gmod. Teraz w swoim złotym okresie Garry's Mod został zdetronizowany przez GTA V. Teraz GTA króluje w kwestii filmowych produkcji, ale to kwestia czasu, aby kolejny konkurent go kopnął w dupę i wyrzucił z tronu. Zawsze się znajdzie większa ryba.

Ale czy w takim razie my też przepadniemy? Powiedzmy, że zacytuję tutaj samego Rhobara III pod koniec każdej gry. Na pewno wszystko będzie w porządku.


Ciężko się nie zgodzić, iż nostalgia odgrywa ważną rolę w machinimie. A zatem to już wszystko, dziękuję Ci za wywiad, zaszczytem było dla mnie móc go z Tobą przeprowadzić, mam nadzieje ze i Ty miło będziesz go wspominał. Czy chciałbyś coś dodać na koniec? Tak żeby wywiad zakończył się jakimś ważnym przesłaniem czy wartością?


Lubię cytować te zdanie każdemu kto ma problemy ze znalezieniem zajęcia bądź hobby, lub też znalezienie powodu do tego robienia:

„Twórzcie. Cokolwiek. Mogą to być nawet obrazki z kału na czarnym płótnie. Póki sprawia wam to przyjemność, po prostu to róbcie”.