Ryszard Dziewulski
Źródło:
T. Kotarbiński, Elementy teorii poznania, logiki formalnej i metodologii nauk, PWN, Warszawa 1986.
Cytaty z tego dzieła markowane są kursywą w kolorze niebieskim z oznaczeniem [str. nr]
**
Analiza somatyzmu prowadzona pod kontem filozofii człowieka jest tym typem rozważań, który sentyment dla reizmu wystawić musi na wielką próbę. Badając różnicę pomiędzy rzeczą i osobą dotykam oto achillesowej pięty reizmu, podejmuję jednak to ryzyko, gdyż problem owej różnicy wydaje się być kluczem do zrozumienia filozofii Kotarbińskiego.
Analizę pozwolę sobie rozpocząć od przytoczenia fragmentu Elementów… W rozdziale poświęconym reistycznej redukcji rzekomych kategorii ontologicznych Wundta (Wundt zredukował ilość Arystotelesowych kategorii z dziesięciu do czterech: rzeczy, cech, stanów i stosunków, reiści zaś pozbyli się trzech z nich) – znajdujemy poniższy komentarz do twierdzenia o nieistnieniu procesów (zdarzeń). Fragment jest dość obszerny, jednak warto przytoczyć go w całości, gdyż uderza w sedno problemu; jeśli w szafie somatyzmu istotnie tkwi jakiś trup – jest nim właśnie trup Cezara.
Gdy ktoś słyszy, że nie istnieje zdarzenie „śmierć Cezara”, może łatwo pomyśleć: bądź, że mówiący to chce powiedzieć, iż śmierć Cezara nie jest czymś teraźniejszym (czyli, że Cezar teraz nie umiera), bądź, że mówiący to chce powiedzieć, iż Cezar nie umarł, bądź, że mówiący chce powiedzieć, iż żaden przedmiot nie jest śmiercią Cezara (co równoważne temu, że niepodobna wypowiedzieć prawdziwego zdania w literalnym użyciu słów, którego podmiotem byłaby nazwa jednostkowa owej śmierci Cezara). Otóż nie mamy tu na myśli pierwszego znaczenia, chociaż, oczywista, zgadzamy się skądinąd, i z tym, że Cezar dawniej umarł, a teraz nie umiera. Ale (i na to trzeba położyć nacisk) drugiego też bynajmniej nie mamy na myśli. Jawnym fałszem byłoby zaprzeczać temu, iż wskazówka sekundnika poruszyła się szybciej niż wskazówka minutowa, iż Wezuwiusz wybuchnął, iż Cezar umarł. Toteż nie zaprzeczamy temu. Zaprzeczamy tylko temu, jakoby istniało coś takiego, jak ruch wskazówki sekundnika, wybuch Wezuwiusza, śmierć Cezara… [str. 63]
Na pozór jest to fragment dość niewinny, obrazujący jedynie sprzeciw wobec przypisywania istnienia hipostazom obrazującym zdarzenia, cechy czy relacje. Jeśli jednak zestawimy ów cytat z fragmentem innym – stanowiącym reistyczne credo, a więc wyliczeniem tego, co ostatecznie pozostało po redukcji – sprawa zaczyna się komplikować:
…trzeba wyraźnie podkreślić, że przez rzecz nie rozumiemy wyłącznie bryły martwej. Owszem, rzeczy bywają zarówno martwe, jak ożywione, zarówno bezduszne, jak „obdarzone życiem psychicznym” – zarówno więc rzeczy w węższym rozumieniu tego słowa, jak osoby. [str. 66]
Ostatecznym stanowiskiem somatyzmu jest więc takie, które przypisuje istnienie jedynie rzeczom, te zaś mogą być martwe lub ożywione, przy czym osobliwym przypadkiem tej drugiej grupy są te z obiektów, które przejawiają oznaki życia psychicznego. Obiekty te objęte są odrębną nazwą, mianowicie nazwą o s ó b.
Dla dzisiejszych rozważań ważne są właśnie owe osoby. Trudno przypuszczać, iż wyróżnienia tego dokonał Kotarbiński z przyczyn czysto grzecznościowych – by nie razić naszego samopoczucia jakimś mniej szlachetnym epitetem. Mamy więc do czynienia z odrębnością natury ontologicznej: z jednej strony bryła martwa, z drugiej osoba. (Dla zachowania przejrzystości w rozważaniach pomijam klasę rzeczy ożywionych nie będących osobami. Ich pozycja w panoramie bytów nie jest bez znaczenia, niemniej zakres niniejszego opracowania nie pozwala na uwzględnienie wszystkich elementów.)
Powróćmy teraz do problemu umierającego Cezara:
Cezar (osoba) — — — — — zwłoki Cezara (bryła martwa)
Jeśli rozróżnienie pomiędzy osobą a bryłą martwą ma jakikolwiek sens, podczas umierania Cezara musi zachodzić coś, dzięki czemu owo rozróżnienie nabiera mocy ontologicznej: w chwili początkowej mamy do czynienia z osobą, w chwili końcowej z bryłą martwą. Różnica pomiędzy owymi dwoma odrębnymi podklasami rzeczy – musi być właśnie tym, czym dla somatysty jest człowieczeństwo. Wydawałoby się więc, że śledząc proces umierania uchwycimy ową różnicę (co sugerowałoby, iż owa różnica – sama ma naturę procesualną), tu jednak napotykamy na wielką przeszkodę, gdyż podczas redukcji reistycznej przekreśliliśmy nie tylko cechy i relacje, ale też zdarzenia, a więc procesy.
Dotarliśmy oto do pewnego rodzaju sprzeczności, która oby okazała się pozorną. Dla reisty bowiem z jednej strony mniemać, że świat składa się ze zmian – to budować rzeczywistość z hipostaz, z drugiej zaś: rzeczywistość jest splotem zmieniających się rzeczy. Na pierwszy rzut oka sytuacja wygląda beznadziejnie, gdyż Kotarbiński odmawia uznania istnienia czegoś, czemu w chwilę później przyznaje istotną rolę w strukturze świata. Nie ma tu jednak żadnej pomyłki, czego dowodzi dalsza część przytaczanego cytatu: Kładę nacisk na wyraz „splotem” i na wyrażenie „zmieniających się”, uchylając tym samym bezpodstawny zarzut, jakoby świat w oczach reisty był „statycznym konglomeratem” („tylko sumą”) „brył sztywnych i niezmiennych”. [str. 394]
Kluczem do rozumienia somatysty musi być sens, w jakim używa on terminu „istnienie”. Nie może zresztą być inaczej – trudno bowiem zakładać, by twórca polskiej prakseologii nie był świadomy zachodzenia procesów. Z jakichś powodów owego „dziania się” nie nazywa jednak istnieniem, konsekwentnie rezerwując to pojęcie dla rzeczy, przy okazji narażając się na zarzut ustatycznienia całej koncepcji.
Cóż jednak mówi o zdarzeniach?
Pośród zdarzeń wyróżniamy zdarzenia statyczne i zdarzenia kinetyczne, krócej: stany (…) i zmiany. [str. 62]
Wg Kotarbińskiego ze stanem mamy do czynienia wtedy, gdy jakaś rzecz pozostaje taka sama w ciągu jakiegoś okresu, ze zmianą zaś – gdy na końcu rozpatrywanego okresu owa rzecz była inna, niż na jego początku. Skoro więc Cezar na początku okresu umierania był osobą, na końcu zaś bryłą martwą – mamy niewątpliwie do czynienia ze zmianą, a więc zdarzeniem. Rzecz w tym, że żaden przedmiot nie jest zdarzeniem… [str. 62]. Skoro więc ustaliliśmy, że człowieczeństwo tkwiłoby gdzieś w zachodzącej podczas umierania zmianie, w różnicy (relacji) pomiędzy tą samą rzeczą na początku i końcu okresu umierania, a zarówno relacja jak i zmiana istnieją jedynie jako tzw. „przedmioty pozorne” * – przez czysty sylogizm musielibyśmy stwierdzić, że dla somatysty i człowieczeństwo nie jest rzeczą, a więc nie istnieje.
* …dla obrazowości i dla krótkości oraz z przyzwyczajenia mówi się tak, jak gdyby mówiło się o takich przedmiotach (…) Chcemy jednak zawsze pamiętać, że to są wyrażenia skrótowe, zastępcze i że ich obecność w języku nie uprawnia jeszcze do przyjmowania egzystencji odrębnego rodzaju przedmiotów… [str. 63].
Wiele wskazuje na to, że doszliśmy oto do sprzeczności: nie uznając fenomenu zmiany – jednocześnie mówimy o tożsamości. Jeśli – w najogólniejszym sensie – za tożsamość uznamy podstawę przypisywania zmian, to nie uznając zmiany, pojęcie tożsamości również musimy uznać za pozorne. Nie byłoby więc sensu mówić o umieraniu Cezara, gdyż jest ono przecież (nieistniejącą) relacją tożsamości Cezara jako osoby i Cezara martwego. Tymczasem Kotarbiński pisze wyraźnie: zgadzamy się (…) z tym, że Cezar dawniej umarł, (…) Jawnym fałszem byłoby zaprzeczać temu, iż (…) Cezar umarł. Toteż nie zaprzeczamy temu. Zaprzeczamy tylko temu, jakoby istniało coś takiego, jak (…) śmierć Cezara… [str. 63]
Pamiętając o tym, że dla somatysty istnieją jedynie przedmioty, zastanówmy się, czy dałoby radę uratować somatystyczną koncepcję człowieka (osoby), likwidując powyższą sprzeczność, tzn. dowodząc, że jest pozorem wynikłym z odmiennego rozumienia słowa „istnienie”.
Przychodzą do głowy dwa rozwiązania, które – po głębszej analizie – być może okażą się jednym i tym samym:
1.
Skoro dla somatysty z jednej strony „rzeczywiście” istnieją wyłącznie przedmioty jednostkowe, z drugiej jednak strony otwarcie przyznaje on przedmiotom pozornym określoną rolę w świecie (zaprzeczając stanowczo, iżby były istniejące) – oznacza to, że zmiany, relacje i jakości muszą stanowić taki element świata, któremu nie przysługuje istnienie (w sensie przedmiotu jednostkowego), a więc mogą np. tkwić… w przedmiotach (nie będąc zdolnymi do samoistności). Są więc niesamoistnymi elementami przedmiotów. Dzieląc przedmioty na rzeczy martwe i ożywione, w tym osoby – somatysta różnicuje je nie pod kątem sposobów istnienia *, ale zakresu przejawiania elementów niesamoistnych.
* Pisząc o Kartezjuszowym dualizmie, do którego przyrównywano reistyczne rozróżnienie na rzeczy i osoby, Kotarbiński podkreśla odmienność postawy somatyzmu, sprowadza bowiem res cogitantes do res extensae: Sądzę, że wszelka istota psychiczna jest pewnym obiektem fizycznym [str. 394]
Jak w tym świetle przedstawiałaby się istota człowieczeństwa – tzn. czym różniłaby się osoba od „rzeczy nieosobowej”?
Charakteryzując osobę, opisał ją Kotarbiński jako rzecz obdarzoną życiem psychicznym. Przyjrzyjmy się więc opisanej przez Kotarbińskiego próbie prześwietlenia istoty zjawisk psychicznych, dokonanej (prawdopodobnie wg sugestii Leśniewskiego) z punktu widzenia konkretyzmu: Jeśli przyjmiemy literę „p” za symbol zdania dowolnego, otrzymamy zatem ogólną formułę zdania typu psychologicznego w takiej oto postaci: „X doznaje tak, jak następuje: p”, lub „X jest doznający tak: p”. Jedynym tedy swoistym składnikiem nazwowym zdania psychologicznego byłby termin „doznający”. [str. 394]
Osoba – byłaby więc rzeczą doznającą. Taka formuła jednakże nie brzmi zbyt przekonująco, gdyż nie różnicuje osób i innych doznających rzeczy ożywionych; doznawanie nie jest tożsame z życiem psychicznym.
Osobiście poszedłbym takim oto tropem: skoro osoba jest szczególnym przypadkiem rzeczy ożywionej, różnica pomiędzy osobą a nieosobowymi doznającymi rzeczami ożywionymi musi tkwić w jakiejś osobliwości sposobu doznawania, a więc w jego… subtelizacji. Idąc tropem przytoczonego cytatu, subtelizacja owa mogłaby tkwić w doznawaniu „zdań logicznych”, a więc przedmiotów nierozciągłych. Jako somatysta – zaryzykowałbym więc taką definicję człowieka:
OSOBA JEST RZECZĄ DOZNAJĄCĄ PRZEDMIOTÓW POZORNYCH
przy czym przez „przedmioty pozorne” – rozumieć należy stany, zmiany, relacje, cechy, jakości itp.
2.
Rozwiązanie drugie jest szczególną koncepcją reizmu dualistycznego. Dualizmu nie należy tu rozumieć po kartezjańsku jako współistnienia rzeczy rozciągłej i myślącej, ale po arystotelesowsku: jako w s p ó ł b y c i a niesprowadzalnych wzajem do siebie, lecz i niesamoistnych, trybów istnienia: egzystowania i bytowania. Oba tryby znajdujemy w substancji pod postacią materii i formy. Aby stać się BYTEM (= istnieć) – egzystencja (materia) musi bytować w czasie – jako proces, bytowanie natomiast (forma) musi egzystować w przestrzeni – jako rzecz. Poczciwa Arystotelesowska substancja byłaby więc zlepkiem dwóch półbytów, z których każdy – w swoistej symbiozie z owym drugim półbytem – użycza siebie, aby wspólnie stanowić byt samoistny (samowystarczalny). Każdy z półbytów – posiadałby podstawę swojej tożsamości w półbycie dopełniającym, na tej samej zasadzie, na jakiej np.: ciało Cezara stanowi podstawę tożsamości dla procesu jego umierania, proces umierania z kolei – jest podstawą dla utożsamienia osoby Cezara żyjącego z martwym przedmiotem, jakim są jego zwłoki.
**
Dlaczego oba rozwiązania mogłyby się okazać jednym i tym samym?
Otóż w sposób podświadomy dokonujemy pewnych nieuprawnionych uproszczeń, utożsamiając termin „rzecz” z materią czyli „egzystowaniem bezczasowym”, natomiast termin „proces” – z aktem czyli „bytowaniem bezrozciągłym” (trwaniem). Tymczasem substancja, a więc „rzecz w sensie właściwym” byłaby zlepkiem egzystowania i trwania, co oznaczałoby, że nie może istnieć zarówno przedmiot, w którym nie dokonywałby się jakiś proces, jak też proces, który nie byłby procesem czegoś. Oba sposoby istnienia byłyby do siebie wzajemnie niesprowadzalne. Oznacza to, że nie dałoby się powiedzieć o egzystencji że trwa, ani o trwaniu – że egzystuje.
Wydaje się, że termin „istnienie” – utożsamia Kotarbiński z owym „egzystowaniem bezczasowym”. Uwzględniwszy ten fakt – odnajdziemy zarówno powód, dla którego Kotarbiński nie chce zmianie przyznać statusu istnienia, jak i przyczynę trudności w wytłumaczeniu tożsamości osoby Cezara i jego zwłok, które – jako rzeczy egzystujące jedynie – nie mogłyby trwać w czasie.
Reizm dualistyczny – byłby więc w jakimś sensie tym samym, czym somatyzm Kotarbińskiego, gdyż istnienie przyznaje jedynie rzeczom. Są to jednakże rzeczy w sensie właściwym, a więc substancje, czyli procesy rozciągłe. Kotarbiński, nie uznając „bytowania bezrozciągłego” za odrębny sposób istnienia – nie może uznać go za cząstkę składową „rzeczy”.
**
Podsumowując rozważania nt. somatystycznej różnicy pomiędzy rzeczą i osobą wypada zaznaczyć, że Kotarbiński nie sformułował dokładnej definicji człowieka; wyraził jedynie przekonanie, iż jest on rzeczą obdarzoną życiem psychicznym, co jednakże nie oznacza, że w swej istocie zawiera on jakiś odmienny rodzaj istnienia. Życie psychiczne należałoby, jak się zdaje, rozumieć jako „doznawanie zdań logicznych”, czyli przedmiotów pozornych.
Na sam koniec warto jednak zwrócić uwagę na jedną rzecz: skoro z jednej strony sam Kotarbiński przyznaje, iż przedmioty pozorne nie posiadają charakteru substancjalnego, z drugiej zaś zgadzamy się, iż ich istotą jest raczej trwanie niż rozciągłość – konkludować trzeba, że muszą mieć one naturę „raczej” formalną. Mocno osadzone na podstawie bytowej jaką stanowi ludzki mózg – istotnie przejawiają się jako bezgraniczny ocean relacji logicznych: res cogitans. Biorąc pod uwagę fakt, że relacje te są… powtarzalne i intersubiektywne – nasuwa się refleksja, że kwestionowanie egzystowania owego fenomenu, spowodowane nieco konserwatywnym przywiązaniem do sztywnego znaczenia terminu „istnienie” – zawsze jawić się będzie jako najsłabsze ogniwo teorii somatyzmu.
Dobrym pomysłem wydałaby się więc głęboka refleksja nad terminem „istnienie”, gdyż odmawiając mu ewentualnego bogactwa postaci – być może zubożamy własne postrzeganie świata. Zresztą – cóż mamy do stracenia? W końcu świat w oczach somatysty – jest tylko… przedmiotem pozornym.
******************************************
Przemyśl, 15 maja 2010 /Ryszard Dziewulski/