Seria Protest-war
(Sarajevo, Tojtn Tanc i Na Kazimierzu)
Sarajevo
Leżę na dachu
słońce się na mnie gapi
patrzę w lornetkę
wiatr mi głaszcze włosy
Idziesz ulicą
jesteś uśmiechnięta
widzę Cię dokładnie
w dole wszystko takie proste
Śliczna dziewczyno z siatką
dźwigasz chleb i mleko
widzę cię dokładnie
trzymam za spust
Jestem twoim bogiem
śmiejesz się ostatni raz
nie mam litości
słodka idiotko nienawidzę cię
cholera i puszczam serię
wyrwała ci kawał mięsa
serce zawisło na płocie
leżysz w kałuży
dobra robota
Na twarz bez głowy
prysło mleko
chleb utonął w błocie
przechodnie uciekli
Spoglądam na niebo
zachmurzyło się
gdzieś ujadają działa
żeby tylko nie padało
bo muszę jeszcze leżeć
na tym dachu
1994, Kraków
Tojtn Tanc /Taniec śmierci/
Zamieszkałem w dolinie upiorów
gdzie złowrogi wiatr
wycie niemieckich owczarków
i lament umęczonych dusz
Moją jedyną winą
były czarne włosy
i ciemne spojrzenie
Zawiniłem przeciw nim
bo ssałem pierś
mojej żydowskiej mamy
***
Wciąż przyjeżdżają tu nowi
rozglądają się trwożnie
potem i tak prowadzą ich
na taniec ze śmiercią...
Małe wylęknione dzieci
z jasną łezką w oczkach
łezką niepewności i strachu
idą popychane
tam gdzie nie ma już
ich rodziców
Podkute oficerskie buty
na kocich łbach dziedzińca
kopią małego żebraka
Gdy tancbuda się zapełni
wtedy ten w oficerkach
zarygluje drzwi
a ze szczelin popłynie
dusząca muzyka
Śmierć prosi do tańca
już ciała zaczęły drgac
w cyklonicznym rytmie
***
Szybko zapomnieliście
jak miliony zostały
słodkim popiołem
tylko śmierc pamięta
upomni się o nasze dzieci
i przyjdzie tojtn tanc
Bo dziś przechodzą tędy skini...
w oficerskich butach
Na Kazimierzu
Kiedy idę ulicą Izaaka
gdy patrzę na bóżnicę Remuh
to widzę ten świat
umarłych klejnotów
Nikt już nie pamięta tutaj
Moszka i Salome
Moszek swoją grą na skrzypcach
budził Syreny w Wiśle
Salome miała kasztanowe włosy
i rubiny zamiast oczu
Moszek naprawdę kochał życie
i Salome o kasztanowych włosach
Teraz nie pozostała po nich
nawet skromna macewa
na starym kirkucie
Tam gdzie zatriumfowały
nienawiść i śmierć
pozostał tylko ten świat
umarłych klejnotów...
Gdybym był małym chłopcem...
Gdybym był małym chłopcem
biegałbym boso po łące
trzymając w rękach
Przyszłość
Gdybym był małym chłopcem
to śmiałbym się i skakał
piłkę w okno kopał
figle braciom płatał
ścigał z psem
i nie przejmowałbym się
radując każdym dniem
Dziś kiedy jestem
wciśnięty jak w klatkę
w garnitur
okręcony krawatem
już wiem
Gdybym był małym chłopcem
to modlitwę codzień
zmawiałbym
pod przydrożnym krzyżem
by młodości skarbu
z rąk
nigdy nie utracić...
Człowiek z fotografii
Kiedy się urodził
wszyscy się cieszyli
anielskie oczy
słodka twarzyczka
rósł w miłości
wszędzie jej szukał
Jego żona Wanda
piękna dzika orchidea
nie karmił jej sercem
podlewał alkoholem
błysnęła i zgasła
zielona gwiazdka
na nieboskłonie
Bezbarwna ciecz
w kawałku szkła
matka bezradnych
sprzedawczyni szatana
przytuliła go
Kiedy się obudził
nie umiał żyć
a tak szukał
miłości
Chciałby teraz
urodzić się na nowo
ze świeżym oddechem
zjeść biały rogalik
pomarzyć zimą
o zielonej łące
pełnej krokusów
Kiedy odzedł
nieznaną drogą
na zawsze zamknął
drzwi domu sierot
tysiąca błędów
jakie popełnił
***
Leżę na ciepłej trawie
łaka faluje kwiatami
oglądam stare fotografie
Nagle czuję woń krokusa
stoi przede mną
uśmiecha się z pogardą
Dobrze wiem co chce
mi powiedzieć
Psalm 151
Dziękuję Ci
Że Jesteś
Stworzyłeś świat
I mnie
Dobrocią
Utkane są
Twe plany
Gdy wstaję rano
Poszukuję
Drogowskazu życia
Pytam
Czy ścieżka
Prób i błędów
Podobała by
Się Tobie…
I nie wiem
Czasem
Wydaje mi się
Że się cieszysz
Nie pojmuję
Cudownych zamierzeń
- Jestem tylko
człowiekiem…
Tobie jak dziecko
Zaufałem
Przed złem
Chowam się w cieniu
Twych skrzydeł
Dobrego Imienia
Jahwe
I Jak dziecko
Bezgranicznie
- Kocham Cię Panie…
Kresowi Rycerze
We wnętrzu kresowej ziemi
jak niedźwiedzie w gawrze
zasnęli bojem zmęczeni rycerze
w szeregach na baczność
leżą tam Orlęta
i gwardia pod murem Rossy
Słońce dawno wysuszyło
przelaną przez nich
błękitną krew
głęboko wsiąkniętą
w ukraiński step
w litewskie pola…
W niejednym dworku
hulają na wietrze
puste okiennice
osierocone z szyb
Na mapie nie znajdziesz
tamtych wsi
pamięta je tylko
sękata grusza
w sczerniałym ogrodzie
Tam w Rawie Ruskiej
płacze pusty kościół
odarty ze skóry tynku
jak żebrak bez grosza
woła o litość pamięci
W czarną noc Zaduszek
powstają i tańczą
rycerze z kresowych mogił
oni pamiętają
ognisty blask
potęgi niezdobytych fortec
Kamieńca i Zbaraża
Lwów zawsze wierny
wileńskie Serce Syna
Tam kamienie płaczą
po polsku
Pobladły Naczelnik
próbuje przemawiać
jak do wojska
do cmentarnych krzyży
Lecz słyszy go tylko
ten strzelec cichcem
ułożony na Antokolu
na mogile wystrojony
biało-czerwoną szarfą
...i ten mały Hektor,
co pod Czarną Basztą zasnął
w kamienieckiej twierdzy
- Powstańcie z martwych rycerze!
Zbudź się Michale, zbudź!
Copyright by Allen Mironov 2012. All rights reserved. Prawa autorskie zastrzeżone.
Kopiowanie i rozpowszechnianie bez zgody autora zabronione.