Ania spotkała Damiana na stołówce studenckiej. Zamienili się zupami, choć obie były niedobre. Damian pokazał Ani, że warto być otwartym na drugiego człowieka. Trzeba choćby chcieć podarować drugiemu cząstkę samego siebie. Dwa gramy ciepła dla osoby, która tego potrzebuje. Tę dawkę Damian stale zwiększał i wtedy Ania się zapomniała. Zakochała się znacznie wcześniej niż to sobie zdołała uświadomić. Ich szalone, upojne noce były czymś niezwykłym, tajemniczym i dawały siłę na powszednie dni pełne stresów i złych, małostkowych ludzi. W pewnym momencie w ich związku tylko Ania dawała gramy ciepła swojemu guru, a Damian brał i nudził się coraz bardziej. Zaczął traktować wzajemność Ani jak daninę, która mu się należy. Ona była wyspą, którą ze wszystkich stron oblewał ocean – on. Ale Ania dalej niczego nie zauważała, zaczęła go męczyć, przesadzała z natarczywością. Damian zaczął się niecierpliwić. Potem kilka kłótni i scen zazdrości przechyliło czarę goryczy. Damian był człowiekiem idei, żył dla idei i nie chciał ujarzmiać swoich pomysłów. Ania była zbyt przyziemna, ograniczała go. Seks z nią nie dawał mu już tej przyjemności jak na początku, gdy wprowadzał ją w ten tajemny, dziki i pokręcony świat. To świat bagien, pełen upiornego wycia, wichru i przywidzeń, świat kołyszącego się światła, a zarazem złowrogiej ciemności.