Nocna wyprawa

Co to miało być takiego,

czy fajnego, czy strasznego,

dowiedzieli się wybrani,

co plusa wylosowali.

Przy kolacji pani Danka

urządziła losowanka.

Ja minusa nie dostałam,

więc na Karym wylądowałam.

I z latareczką przy pasku

o dziesiątej ruszyłam do lasku.

Gdy rozejrzałam się dookoła,

przestałam być taka wesoła.

Tu światełka, a tam błyski,

jakiś szelest, jakieś piski.

Wszędzie ciemno dookoła,

więc Źrebaka nie widzę ogona.

Aż tu koń mnie szybciej niesie –

oto galop w nocnym lesie.

Nic nie widać – drzew ni koni,

tylko Kary Źrebcia goni.

Zdałam się więc na Karuska,

że nie zgubi się gdzieś w brzuskach,

lecz mu instynkt bezbłędnie zadziała

i znajdziemy drogę do rana!

Mimo trzasków i hałasu

wydostaliśmy się z lasu.

I z powrotem zajechaliśmy,

kiedy wszyscy dawno spali.

Teren podobał mi się bardzo

i następnym nie pogardzę.

Z Blanką, Gosią i Marysią,

które nocny miały dyżur,

chętnie jeszcze się wybiorę,

jeśli los na to pozwoli.