Umiejętności

Górnictwo

Prędkość kucia kilofem w skale: około 20 dni na m3, ale to raczej nie przez cały dzień

Tutaj szacuję, że w dzień wykuł z 1m3, ale chyba też skała była dość prosta.

Podają wydobycie rudy na poziomie 15-20kg dziennie na górnika. Tutaj (strona 6.+) wydajność jest mniejsza, rzędu 3-5kg dziennie.

Kamieniołomy w XIXw produkowały 100 ton kamienia przy zatrudnieniu 40 ludzi (2,5 tony/osoba) [źródło]. Nie udało mi się znaleźć nic na temat wydajności kamieniołomów we wcześniejszych okresach. Odbywało się to przy użyciu dynamitu, więc bez niego musiało być dużo wolniejsze. Aby wykuć 1m3 bloku, trzeba było zrobić otwory na kliny i je wbić, proces ten powinien być przynajmniej kilkukrotnie wolniejszy).  Z drugiej strony przy kuci m3 przez 20 dni (jak wyżej), można przyjąć, że na kliny trzeba było raptem wykuć 10 otworów wielkości 0,00075m3 (5x5x30cm). Potrzeba by na to koło 1/6 dnia, co pozwalałoby na uzyskanie 6 ton dziennie. Przyjmę produkcję 1m3/dzień. Przy stawce 6p dla podstawowego robotnika (najtańszego) załóżmy 0,1m3 za każde 1p stawki.

Górnik może pracować dziennie tyle godzin, ile wynosi jego wytrzymałość (+1 za górnictwo), osiągając w tym czasie pełną wydajność. Potrzeba 10 jednostek siłogodzin, na wykucie 1m3 w łatwej skale. Twarda skała może potrzebować nawet 50 jednostek. Efekt pracy górnika to jego siła (+1 za górnictwo) * wytrzymałość (+1 za górnictwo). Górnik o sile 4 i wytrzymałości 4 wykuje 25 jednostek w dobę, nie forsując się ponad swoje siły. [Własne]

Opieka nad zwierzętami

Pies

Gotthard Hayer to myśliwy, który utrzymuje 4 psy myśliwskie. Może Cię wiele na ten temat nauczyć.

- Panie Hayer, udzieliłby mi Pan paru rad na temat opieki nad psami? To mój pierwszy,  a Pan widać ma spore doświadczenie.*

Myśliwy uśmiechnął się i potaknął głową.

- Słusznie prawisz. Chwali Ci się, że wiesz, gdzie udać po poradę. Mam spore doświadczenie. Zwierzę musi mieć co jeść i pić. Jeżeli ma być zdrowe, nie pozwalaj mu jeść zepsutego mięsa ani pić nieświeżej wody. Tak jak człowiek, pochoruje się. Musisz też badać jego sierść. Jak się jakieś paskudztwo dostanie, to wiele pożytku z niego nie będzie. Też może zdechnąć - zakończył i uśmiechnął się protekcjonalnie. 

- A sierść, to jak badać?

Myśliwy spojrzał, uśmiechnął się z politowaniem.

- Co jakiś czas niech się w wodzie wykąpie. Szczególnie, gdy sierść mu się pozlepia od łopianu. W brudnej sierści robactwo będzie siedzieć.

Hayer znowu przerwał i zapadła cisza. 

- A jak poznać, że pies jest chory?

- A, słusznie, że pytasz - ucieszył się. - Psy to twardziele. Nie okazują, że są chore chyba, że jest już bardzo źle. A wtedy - niestety - często jest już za późno. W sumie, to za dużo różnic nie ma między nimi a nami. 

Myśliwy znowu szedł w milczeniu.

- W sensie, jakiej różnicy nie ma?

- Jak dostanie sraczki, to się struł. Jak rzyga, to coś mu zaszkodziło. Jak jest gorący, to choruje - tłumaczył cierpliwie myśliwy patrząc, czy aby na pewno rozumie,sz co do Ciebie mówi. -  Jak trze dupą o ziemię, to ma robaki. Albo zatwardzenie. Albo coś mu w dupę wlazło i trzeba wyjąć. Tak tak - dodał widząc, że się krzywisz - Jak za delikatny jesteś, to sobie odpuść posiadanie takiego psa. Jeżeli trzęsie głową, to mu co do ucha wlazło, albo go boli. Jak kuleje to sam wiesz, tak samo jak i u człowieka.

- Chyba łapię. Coś sobie z nogą zrobił, tak?

Gotthard zadowolony pokiwał głową.

- Znaczy złamał?

- O, nie tylko - zaprzeczył myśliwy kiwając głową nad Twoją niedomyślnością. - Stłuczenie, zwichnięcie, zranienie, zerwanie, paraliż czy też na starość - reumatyzm.

- To ja to sobie wszystko ponotuję, a na postoju jeszcze podpytam się o to i owo, dobrze? - Hayer uśmiechnął się i pokiwał głową.

- Oczywiście. Korzystaj póki możesz, bo wkrótce się od was odłączę - poklepał Cię protekcjonalnie po ramieniu.

- Panie Hayer, a co zrobić, gdy pies zachoruje? 

- Ha, jest na to wiele sposobów. Ale to trzeba lata doświadczeń, nie nauczysz się tego ot tak. Idziesz wtedy do mateczki Eberhauer. Albo masz szczęście i kapłana Taala znajdziesz.  No i gdy go - wskazał na psa - pchły oblezą, to też idziesz po odpowiedni olej do niej. Zresztą, wszystkiego się w jeden dzień nie nauczysz. Zapamiętaj to, co Ci powiedziałem teraz. A jak wrócisz, to wpadnij, nauczę Cię więcej.

źródła:

Posłuch u zwierząt

JEŻELI STANIESZ „OKO W OKO” Z DZIKIM ZWIERZĘCIEM:

Źródło: https://jeleniagora.pl/news/dzikie-zwierzeta-pod-domami-jak-reagowac

Stolarstwo

Krasnoludzcy stolarze znają wyjątkowe drzewo, Wutroth. Drewno to jest prawie tak samo cenne, jak gromril.

Średniowieczny atrament   -    INKAUST  GALASOWO  ŻELAZOWY

               Odkrywamy stare umiejętności na nowo.

Powiem szczerze, że próba wiernego odtworzenia starego przepisu zakończyła się niepowodzeniem. Zresztą te przepisy są bardzo różne a inkaust jeden :)  Jak zwykle "sedno tkwi w szczegółach". W dawnych czasach wyrabiano atramenty chałupniczo, na własne potrzeby w klasztorach i na dworach szlacheckich, i to w zadziwiających ilościach, np. "... weź i nastaw beczkę...". Stąd taka różnorodność przepisów które były rozpowszechniane, często regionalne. Dziś producentów jest niewielu a receptury pilnie strzeżoną tajemnicą.


        Sekretem jest dobrze roztworzona guma arabska. Ja kupiłem 100g w sklepie z przyborami artystycznymi w postaci surowych kryształków.  Wikipedia podaje, że rozpuszcza się już 1:2 części wody. Ale to wątpliwe (klej-galareta). Roztwór który emulguje inne substancje to 1:10 a nawet 20cz wody, a i tak trwa to bardzo długo nawet na gorąco. Trzeba intensywnie mieszać.


      Galasy dębowe zebrałem jesienią nad J.Swarzędzkim, i stare zasuszone, i świeże "jabłuszka", pół na pół ;), 16 gram nastawiłem z 160ml wody (1:10) na 3 dni. Odcedziłem i pozostałą pulpę galasową gotowałem z nową porcją wody 100ml i octem 5ml aż się połowa wyparowała. Oryginalne przepisy różnie radzą: nastawić z wodą, niektóre że z wodą i octem, na 2 tygodnie aż do silnego zapleśnienia, enzymy ponoć wydobywają kwas galusowy, inne żeby galasy gotować w 3 ratach, zawsze biorąc świeżą wodę -taka ekstrakcja.

   Żelazo pozyskałem, według dwóch przepisów, jako octan żelaza, chociaż większość zaleca koperwas (witriol), i tu też różnie: jako siarczan żelaza(II) FeSO4 zielony, albo zalecany jest też chlorek żelaza FeCl2 zielony i FeCl3 rudy, oba bardzo dobrze rozpuszczalne w wodzie i chyba o to właśnie chodziło. Dawniej wszystko to nazywali koperwasem.

Do żelaza i galasów również, przepisy zalecają ocet drzewny, o jakim stężeniu?, nie wiadomo, albo wg. najstarszych receptur -skisłe piwo :). Ja użyłem kuchenny ocet spirytusowy 10%. We wysokim słoiczku zalałem wióry stalowe o 3cm powyżej aby nie miały kontaktu z powietrzem. Reakcja nie jest gwałtowna ale intensywna, wydziela się wodór H2. Na początku powstaje octan żelaza Fe(COH3)2 bardzo dobrze rozpuszczalny w wodzie, tak więc roztwór jest klarowny, bezbarwny i przeźroczysty. Ale reakcje nie ustają, stale jest bąbelkowanie i na 3 dzień zaczyna pojawiać się wodorotlenek żelaza FeOH3 nierozpuszczalny w wodzie, pospolita ruda rdza (tej nie używamy!).



         Roztworzenie inkaustu - ważna kolejność!

Orientacyjne proporcje: roztwór 1:10 gumy arabskiej 3%, wyciąg 1:10 galusowy 92%, roztwór nasycony (bo ze słoiczka z żelazem) octanu Fe 5%, rzeczywisty skład zależy od koncentracji składników i wyniknie z miareczkowania mieszaniny. Gumy potrzeba naprawdę niewiele. Do gumy dodajemy kropelkę niebieskiego atramentu szkolnego tak aby po jednorodności koloru upewnić się, że nie pływają "meduzy" nierozpuszczonej gumy. Dodajemy wyciąg z galasów dokładnie mieszając, jednorodność koloru upewnia nas, że jest rozmieszane. Lepszy atrament dostajemy gdy galus ma większe stężenie. W tym celu już rozrobiony galus+guma odparować np. przez gotowanie do 2/3 a nawet 1/2 objętości. Wtedy i guma ma czas się rozpuścić, a atrament dostanie intensywną barwę. Ostrożnie miareczkując dodajemy octanu Fe intensywnie mieszając, tak aby powstająca czarna zawiesina żelaza (związek Fe i Taniny) dyspergowała w mieszaninie dzięki gumie arabskiej. Nie można dopuścić aby powstały płatki żelaza. Gdy kolejne krople octanu Fe nie powodują czernienia, reakcja jest zakończona. Uwaga: lepiej dodać mniej żelaza (zostanie ładna czerń) niż za dużo (dostaniemy rudą zupę). Wygodnie to sprawdzić przez rozmazanie kropli inkaustu na kartce i spuszczenie kropli Fe z jednego boku i kropli galusa na przeciwny. Jeżeli nastąpią zmiany koloru to będzie widać czego brakuje, a czego za dużo:). UWAGA: kolor ustali się dopiero po kilkunastu minutach, nie spieszyć się! Atrament chociaż mętnawy  powinien być jednorodny i w cienkiej warstwie przeźroczysty, koloru fioletowo-granatowo czarnego, bardziej lub mniej zagęszczony w zależności od ilości gumy. Na papierze nie będzie zbyt intensywny ale wysychając ściemnieje do czarnego, a z czasem jak to inkaust, nabierze rdzawych akcentów. Kolor można poprawić dodając pigmenty, ale oczywiście najwięcej uroku posiada w swej czystej, podstawowej postaci, tak jak dobre piwo :zdrowie:  tylko słód, chmiel i woda: XV-XVIw. Bawarskie Prawo Czystości (niem. Reinheitsgebot). Sam inkaust jest całkowicie wodoodporny, pozostaje nawet gdy dodane kolory woda wypłucze. Niewłaściwą ilość gumy arabskiej poznajemy po tym, że inkaust jest kisielowaty (za dużo gumy) lub rozwarstwia się, przesiąka przez papier i pajączkuje na boki (za mało gumy). Niestety długo przechowywany rozwarstwia się, trzeba mieszać. Problematyczne jest poprawianie lejności atramentu gliceryną -należy sprawdzić. W każdym razie gliceryny nie wolno dodawać na początku bo guma się rozwarstwi (zważy).

                        Na podstawie dawnych przepisów (XI-XIXw.) i własnych doświadczeń, Klerk  B)  


      Inkaust pisze niezawodnie stalówką albo jeszcze lepiej gęsim piórem :mosking:, efekt jak nie z tej epoki, można się zadziwić, tak jakbyśmy cofnęli się o 500, a może 1000 lat? Pismo nie tylko ma zmienną kreskę, to dzięki stalówce, ale urzeka też zmiennością intensywności barwy, prześwitami które później zrudzieją, co jest urokiem inkaustu. Odważyłem się, zaryzykowałem i napełniłem wieczne pióro (oczywiście takie za 15,-zł). Śmiga rewelacyjnie, dobrze jeśli ma elastyczną stalówkę, jeśli nie to warto przerobić przez pocienienie. Jednak efekt nie dorównuje maczance ponieważ podaje atrament równomiernie i brak charakterystycznego cieniowania. Nie wolno jedynie dopuścić do wyschnięcia, bo jak stanie to na amen. Żelazo utleni się do tlenków i wodorotlenków (pospolita rdza) i wodą nie ożywimy naszego piórka. Ale i na to jest rada: trzeba przepłukać w 15%-25% kwasie ortofosforowym (V) H3PO4 czyli dostępnym w sprzedaży odrdzewiaczu, lub Coca-Colą która ma również dość dużo tego kwasu, dlatego  po C-Coli czujemy dziwnie szorstkie zęby -to ten kwas zżera szkliwo na zębach. Swoją drogą dziwię się bardzo, że ludzie kupują tę truciznę za tak wygórowaną cenę już od tylu lat, ale cóż... selavi. Jako ciekawostkę mogę dodać, że wyciąg galusowy tak intensywnie reaguje z żelazem, że można nim pisać bez żadnych dodatków, pod warunkiem użycia klasycznej stalowej stalówki (jak sama nazwa wskazuje) Po prostu żelazo się rozpuszcza, pismo pojawia się dopiero po kilku minutach, znikąd -czary! A stalówka znika -to czarna, ta zła, magia :w00t:  To prawdopodobnie we wczesnym średniowieczu tak odkryto barwiące właściwości galasów, krojąc je, z ciekawości, żelaznym nożem. Dlaczego nie? Skoro sięgano po takie medykamenty jak np. jaszczurcze oczy :D W mojej recepturze podałem jak uzyskać inkaust jak najlepszej jakości, czarny i jednorodny, cel do którego dążyli średniowieczni alchemicy. Idealny inkaust niewiele różni się od współczesnych szkolnych atramentów (barwa, lejność), no z wyjątkiem wodoodporności i wyjątkowej trwałości, bijąc konkurencję na głowę, gwarancja na 2 tyś lat! Ale żeby mieć więcej frajdy warto coś zepsuć w recepturze aby dostać mniej udany atrament, taki powiedzmy postarzony o 5oo lat, wtedy "rudzielec" będzie cieszył oko już na trzeci dzień :rolleyes: Zresztą o pomyłkę łatwo, więc za pierwszym razem na pewno zrobicie właśnie taki funny (kurczę, ten angielski wciska się wszędzie). Pomyślnych eksperymentów i miłej zabawy!

https://www.piorawieczneforum.pl/topic/11796-robimy-inkaust-%C5%9Bredniowieczny-atrament/


Zastawianie pułapek

The Runefang, p. 322