Wywiady

Wywiad 5

Z pwd. Pauliną Bartniczak wędr. rozmawiała ochot. Monika Łobodzińska

1. Dlaczego postanowiłaś wstąpić do harcerstwa?

Moja koleżanka Asia wstąpiła do Szarotek i bardzo jej się podobało. Wyjechała na harcerski dzień skupienia, a ja byłam zazdrosna, że ona mogła wyjechać z domu bez rodziców, a ja nie. Namawiała mnie, że harcerstwo to coś dla mnie, więc postanowiłam spróbować.

2. W którym roku złożyłaś Przyrzeczenie?

W 2008 w Wielgie.

3. Jak nazywał się Twój pierwszy zastęp i kiedy powstał?

Mój pierwszy zastęp nazywał się Tulipany. Działał już od października 2008 roku, a został powołany 11 listopada.

4. Pamiętasz swoje odczucia po pierwszym obozie?

Tak, pamiętam, że bardzo mi się podobało. Przed obozem rodzice kupili mi mundur i myśleli, że zaraz po obozie odejdę, ale ja ich zaskoczyłam i postanowiłam zostać. Na koniec obozu moja patrolowa wyjechała i ktoś miał ją zastąpić. Marzyłam, że to będę ja, ale wybrali inną. Już wtedy marzyłam o byciu zastępową.

5. Który obóz najbardziej Ci się podobał i dlaczego?

Często się zastanawiam, który jest najlepszy. Nigdy nie mogę się zdecydować, bo każdy ma w sobie coś innego. Kolejna przygoda, kolejna funkcja. Każdy z nich doceniam, trudno jest mi wybrać. Cenię wszystkie obozy.

Wywiad 4

Z pwd. Dorotą Biniakowską HR rozmawiała ochot. Aneta Hoffmann

1. Kiedy złożyłaś przyrzeczenie i jakie emocje Ci towarzyszyły ? 

Przyrzeczenie składałam w 1997 roku, podczas obozu letniego. Na pewno towarzyszyła mi radość, czułam się wyróżniona i dumna z tego, że udało mi się zrealizować zadania na stopień. Czekałam z niecierpliwością na moment, gdy będę mogła wypowiedzieć słowa Przyrzeczenia i gdy na moim mundurze zagości Krzyż Harcerski.  Pojawił się też cień niepewności, czy dam radę wypełnić deklarację, którą składam na całe życie.

2. Jaki był Twój pierwszy zastęp, jakie jest najlepsze wspomnienie z nim związane?

Mój pierwszy zastęp nazywał się „Sasanki” i istniał on stosunkowo krótko (później wraz ze zmianą zastępowej zmienił też nazwę na „Purchawki”). W związku z tym nie mam zbyt wielu wspomnień z nim związanych, ale na pewno ten okres kojarzy mi się miło z poznawaniem harcerskiego świata i nowymi doświadczeniami: zbiórki w lesie, gry terenowe, alarmy natychmiastowe, pierwsze piosenki i pląsy no i oczywiście obóz.

3. Gdybyś mogła cofnąć czas do jakiegoś wydarzenia obozowego, to jakie by ono było?

Myślę, ze byłoby to ognisko wieczorne.  Może to przy którym otrzymałam czarną chustę? A może to przy którym składałam Przyrzeczenie? Może to przy którym siedzieliśmy całą noc i paliliśmy maszt? Uwielbiam ogniska i zawsze na nie na obozie czekałam, bo ognisko to mądre gawędy, wesołe zabawy, śpiew, śmiech, zadania, wzruszenia, ciepło, wspomnienia, planowanie przyszłości, spotkania z przyjaciółmi i druhami z męskiej drużyny ;),  podsumowania, tradycja, obrzędowość, rozmowy, podziękowania, przeprosiny, iskry lecące w niebo…

4. Jakie funkcje pełniłaś/pełnisz i którą z nich najbardziej polubiłaś ?

Te funkcje to: zastępowa, przyboczna, oboźna, komendantka związku drużyn, przewodnicząca kapituły stopnia wędrowniczki, członkini komisji rewizyjnej okręgu. Lubiłam wszystkie.

5. Który obóz wspominasz najchętniej?

Wszystkie obozy wspominam chętnie =) Największe wrażenie wywarł na mnie mój pierwszy obóz- nad jeziorem Garczyn. Myślę, że dzięki niemu jestem harcerką. Był to obóz dobrze zorganizowany z ciekawą fabułą, dobrą lokalizacją, wspaniałą atmosferą, pomysłową i funkcjonalną pionierką, odcięty od cywilizacji, dla mnie obóz wzorcowy.

6. Co oznacza dla Ciebie słowo: harcerstwo? Przyjaźń, organizacja, dawanie siebie innym, praca nad sobą, zabawa, oryginalność, ideały, wychowanie, pomoc, zaradność. To co rozumiem pod pojęciem harcerstwo zmienia się w zależności od wieku i etapu życia

7. Jakie trudności spotkały Cię na drodze harcerskiej?

Trudności muszą się pojawiać, w końcu: „per aspera ad astra” czasem są malutkie czasem poważniejsze, ale ważne jest to, że harcerstwo uczy jak je pokonywać, jak uczyć się na błędach i nie traktować życia zbyt poważnie i być zawsze pogodnym. =)

Wywiad 3

Z pwd. Kingą Czaja rozmawiała ochot. Małgorzata Wiśniewska.

1.Jakie towarzyszyły Ci emocje, gdy objęłaś tą ważną funkcje drużynowej?

Tak już mam, że przy każdej ważnej dla mnie chwili nie mogę

powstrzymać wzruszenia. Czasem jest ono większe, czasem mniejsze, ale

podczas przejęcia drużyny było ogromne. Oczywiście się cieszyłam, ale

też miałam ogromne obawy. Pełnienie tej funkcji jest bardzo

odpowiedzialną sprawą, tym bardziej, jeśli przejmuję się ja po osobie,

która robiła to naprawdę wspaniale. Tak było w tym przypadku, więc chyba

mogę nawet powiedzieć, że towarzyszyło mi pewne... przerażenie. Czy uda

mi się godnie kontynuować to, na co wiele osób pracowało przez tyle lat ;)

2.Jaka była najradośniejsza chwila, kiedy byłaś drużynową?

Najradośniejsza chwila... Było wiele takich momentów, kiedy byłam

szczęśliwa. Np. Przyrzeczenia- uwielbiam je :) Wspominam też bardzo miło

czerwcową zbiórkę drużyny (2012r.), zastęp Chabrów sprawiał, że rosłam w

siłę i zachwyt- były takie zabawne i pocieszne. Ogromną radość sprawiła

mi też rozmowa z Tobą i Aneczką, w której zdecydowałyście, że

podejmiecie wyzwanie z założeniem zastępu- od razu wiedziałam, że to

będzie bardzo dobry zastęp! Ale najbardziej wspominam wieczór, w którym

mianowałam sam. Paulinę Bartniczak na moją przyboczną :)

Nawet zaczęłyśmy sobie żartować, że przyboczną Pauliny będzie harcerka

mająca tak na drugie imię. Tak się złożyło, że ja mam na drugie Ewa, a

Paulina- Kinga, więc czekamy :) Oczywiście to pół żartem, pół serio, ale

byłoby zabawnie, chociaż i tak jest to już ogromny zbieg okoliczności.

3.Czy miałaś trudne momenty, gdy byłaś drużynową? Kiedy?

Ojj tak, to nie jest tak wspaniale, że możemy się tylko zachwycać, a

nie ma trudnych chwil. Nie będę mówić kiedy, bo myślę, że nie chodzi

tutaj o przykłady, ale powiem tak, że kiedy jest się odpowiedzialnym za

zespół osób, które są Ci naprawdę bliskie to nie zawsze jest łatwo

podjąć pewne decyzje.

4.Jakie było wydarzenie, które najbardziej zapadło Ci w pamięć?

To zależy czy masz na myśli okres, w którym byłam drużynową czy

niekoniecznie. Wspominam wszystkie istotne chwile na harcerskim szlaku,

nie tyko swoim, ale też moich dzieci- jak to zwykłam Was nazywać :)

Twoje Przyrzeczenie również, ale jeśli chodzi o może mniej podniosłe

wydarzenia to wspominając ostatni obóz- wesoły autobus i nasz wspaniały

śpiew "Oj mamo, mamo, mamo", zabawa w ganianego, ale też alarm mundurowy

Pauliny z 10 sierpnia (zapraszam do obejrzenia filmiku).

5.Czy podobało Ci się bycie drużynową?

Tak, mimo wielu naprawdę trudnych momentów, byłam szczęśliwa. Kiedy

zbliżał się dzień przekazania drużyny chciałam, żeby te dni ciągnęły się

w nieskończoność, ale tak nie ma. Cóż :) pocieszające było to, że od

tego dnia to Paulina będzie czuła to ciepło w sercu, a przecież o to

chodzi, żeby szczęściem się dzielić.

 6.Jakie emocje towarzyszyły Ci przy przekazaniu drużyny?

Podobnie jak podczas przejęcia drużyny, tym razem również byłam

bardzo wzruszona. Też zastanawiałam się, jak będzie dalej wyglądało

życie Arkadii, ale  w tamtej chwili bardziej przemykały mi przez pamięć

te wszystkie dni, które miałam okazję przeżyć jako drużynowa. Nie

ukrywam, że ostatni alarm mundurowy był nie tylko po to, żeby poćwiczyć

Wasze tempo, ale też, by ostatni raz od każdej usłyszeć "Czuwaj dh

drużynowa!". Znowu się wzruszam, widzisz, tak to właśnie ze mną jest...

 7.Czy zbierasz pamiątki z czasów kiedy byłaś drużynową? Jeśli tak, to

 jakie?

Oo to jest bardzo dobre pytanie. Tak, naturalnie, zbieram i mam ich

baaardzo dużo. Mam wszystko, co w danej chwili było dla mnie ważne, a

bywały to dziwne rzeczy ;P Najpierw może trochę właśnie o nich: z

pierwszego obozu mam szkic (taki niby rzut z lotu ptaka) terenu naszego

obozu i "mikrofon" zrobiony z patyka, kawałka choinki i szyszki (był

festiwal piosenki, a ja przeszłam do finału. W tamtym czasie byłam

przekonana, że moje śpiewanie pozostawia wiele do życzenia, więc

naprawdę sprawiło mi to radość!). Z takich mniej typowych mam też

portret Olgi Drahonowskiej- Małkowskiej, który kiedyś wspaniale

ozdobiłam brokatem.  Z takich rzeczy bardziej wymiernych mam wszystkie

śpiewniki, kartki z biegów na stopnie, wszystkie listy obozowe, miliony

zdjęć, jakieś kamienie z różnych miejsc, rzeczy, które były punktacją

obozową w różnych latach. Mam też kwiaty, które dostałam jako

podziękowanie za pełnienie funkcji przybocznej. Tak trzymam dużo,

różnych rzeczy, czasem może nawet dziwnych. Można by jakieś muzeum z

tego zrobić. Teraz już większość jest w szafie na strychu, ale wcześniej

zdobiły mój pokój.

Wywiad 2

Z pwd. Kingą Czaja rozmawiała ochot. Monika Ciesielska.

1.Jaką datę w swoim życiu harcerskim uważasz za najważniejszą , dlaczego?

Zastanawiam się i szczerze muszę powiedzieć, że nie jest to łatwe

pytanie... Myślę, że wiele chwil było dla mnie bardzo ważnych i chyba

nie potrafię wybrać tej jednej i uznać ją jako najważniejszą. Każde

zdarzenie, które było dla mnie istotne, zapisało się w mojej głowie i

sercu, ale jeśli miałabym wymienić 3 najważniejsze to byłoby to złożenie

Przyrzeczenia Harcerskiego, powołanie na funkcję najpierw przybocznej, a

później drużynowej Arkadii.

2. Jakie uczucia towarzyszyły Ci przy zdobywaniu funkcji, następnych

stopni?

Zawsze jest to radosna chwila, w której człowiek widzi, że jego starania

przyniosły sukces. Ale mi oprócz radości i dumy, zawsze towarzyszy

wzruszenie... ale o tym chyba już wiesz, prawda? ;)

3.Czy żałujesz jakiejś decyzji podjętej jako drużynowa?

Odpowiem w ten sposób- nie wymienię teraz którejś konkretnej decyzji,

ale na pewno bywały sytuacje, w których teraz widziałabym jakieś inne,

lepsze rozwiązanie. Im ma się większe doświadczenie, tym bardziej to

widać. Teraz próbuję na swoich błędach przestrzec moją następczynię

przed pewnymi decyzjami i wydaje mi się, że taka jest kolej rzeczy; ale

ostatecznie każdy decyduje za siebie i niestety nie ma takiej

możliwości, żeby ktoś nie popełnił absolutnie żadnego błędu.

4. Przekazując drużynę Paulinie, jakie ci towarzyszyły emocje?

Czułam, że przekazuję dalej "coś" bardzo ważnego dla mnie, że może to

przynieść Paulinie wiele radości i satysfakcji, wiele może się nauczyć,

ale nie jest to łatwe i wymaga wiele pracy, a będą też trudne sytuacje.

I tak jak wspomniałam w pyt. 2- wzruszenie, ojj ogromne...

5. Czy w harcerstwie poznałaś prawdziwą przyjaciółkę?

Tak. Przygody, które można spotkać na harcerskiej ścieżce zbliżają

ludzi, a cele i wspólne dążenie do ich osiągnięcia budują zaufanie,

właśnie dlatego w harcerstwie znajdujemy przyjaciół :)

6. Jak nazywał się twój pierwszy zastęp, w którym byłaś zastępową?

Koniczynki, prowadziłam zastęp w szkole, w której się uczyłam.

7. Co oznacza dla Ciebie słowo "harcerstwo"?

Miejsce, w którym młody człowiek może nauczyć się wielu życiowych

umiejętności, może rozwijać swoją osobowość. Miejsce, w którym można

przyżyć wiele przygód, które później wspomina się przez całe lata i

nawet, jeśli wspomina się to milionowy raz- nadal to śmieszy :)

8.Czy jakbyś mogła przeżyć jeszcze raz jakieś wydarzenie obozowe, to co

to by było?

O! Dobre pytanie, na pewno wykorzystałabym taką okazję, jeśli by była :)

ale, która sytuację bym wybrała? Hmm... z moich obozowych wspomnień

można by osobny wywiad napisać... Trudny wybór, ale pamiętam, że dobrze

bawiłyście się przy zabawie w ganianego podczas ostatniego obozu, więc

możemy to powtórzyć, dla mnie też to było zabawne :)

Wywiad 1

Z wędr. Joanną Zgierską rozmawiała ochot. Kamila Wróblewska.

1.Jak wspominasz swój bieg na chustę? Co wtedy czułaś?

Bieg na chustę, teraz po latach, wpominam dość pozytywnie, ale gdy brałam w nim udział muszę przyznać, że byłam przerażona. Mój bieg odbył sie na zimowisku w Buszkowie w 2004. Było na nim jedno zadanie, ale najstraszniejsza rzeczą było to, że żeby dojść od naszej drużynowej, trzeba było przejść przez cmentarz, co chyba dla każdej małej dziewczynki było by przerażającym przeżyciem. Chusty także dostałyśmy przy świczce na cmentarzu, ale sądzę, że dzięki temu, niegdy nie zapomnę mojego chustowania.

 

2. Pamiętasz jeszcze kiedy miałaś bieg na ochotniczkę? Jakie były Twoje wrażenia z tamtego dnia?

Bieg na ochotniczkę to z tego, co pamiętam było w nocy na biwaku w Leźnie w 2005 roku (dokładnej daty dniami nie pamietam ale mozesz w kronice tej starej sprawdzic tam nawet powinny być zdjecia). Pamietam glównie że było ciemno i z tego powodu zdecydowłysmy sie z kolezanką nie odkładac plecaków tylko isc z nimi na bieg. Potem kilka punktów, ognisko i już byłam ochotniczką. A i tak z zabawniejszej strony to pamietam ze kolezanka która ze mna miała ten bieg kompletnie sie pogubiła i mimo ze wychodziła na bieg pierwsza to przy ognisku pierwsza znalazłam sie ja.

 

3.Jak nazywał się Twój pierwszy zastęp? Masz z nim pozytywne wspomnienia? :)

To będą Iskry jeszcze jak zastepową była Pigwa. Tak mam wiele pozytywnych wspomnień, poznałam wtedy wiele wspaniałych osób z którymi do dzis utrzymuje kontakt.

 

4.Jakie jest Twoje najpiękniejsze wydarzenie związane z harcerstwem?

To chyba bedzie zlot XX ZHR i wydarzenie gdy wszyscu stali ze swieczkami chyba to msza była. 3 tysiace osób na placu w lesie oswietlonym tylko przez trzymane przez nas świeczki.

 

5.Czy mogłabyś opisać swoją najzabawniejszą przygodę? Może taką która przytrafiła ci się gdzieś na obozie lub na biwaku :)

Najzabawniejsza przygoda hmm.. to chyba musimy wrócić do mojego biegu na ochotniczke, gdyz tego samego wieczora obchodziłysmy 14 lecie ARKADII i było dużo wszelakich smakołyków wiec z kolezankami zdecydowałysmy ze cześć ciasta zabierzemy do sali w której spałysmy, zeby podjeśc sobie w nocy. Pech chciał że jak miała alarm ciezki talerze z tymi wszystkimi smakołykami znalazły sie na mojej drodzie wiec, a że byłam pod wrazeniem tego co sie dzieje nie zuwazyłam ich i wdepłam na ciasto i sie poślizgnęłam.

 

6.Może nawiąże teraz do zuchenek. Jak układa Ci się praca z nimi?

Sadze ze dobrze sie ukłąda, ale żeby mieć mniej subiektywną odpowiedź musiałabys sie zuchenek zapytać. :) Ja po prostu bardzo lubie to, co moge z nimi robić.

 

Historia kołem się toczy

Z Andrzejem Mazurowiczem, działaczem Solidarności w latach 1980-1981, sekretarzem ZRB NSZZ „Solidarność” po 1989r., byłym wioślarzem i trenerem polskich medalistów Mistrzostw Świata w wioślarstwie rozmawiała Zuzanna Olszewska.

 

Co dla Pana oznacza patriotyzm?

Patriotyzm to ojczyzna, miejsce, w którym żyjemy, pracujemy.  Skąd wywodzi się nasza rodzina. Wszystko, co robimy – robimy to właśnie pod kątem ojczyzny – i tej wielkiej, czyli Polski, i tej małej, która nas otacza.

Czy mógłby Pan opowiedzieć o tym, jak pańskie pokolenie walczyło o wolność?  Co ona oznaczała wtedy, co oznacza teraz? 

Wolność jest zawsze taka sama. Wolność do swoich poglądów, wolność do zainteresowań, życie w wolnym kraju… Ja byłem z tego pokolenia, które urodziło się przed II wojną światową, byłem dzieckiem w czasie II Wojny światowej.  Mój ojciec dostał się do niewoli, jako żołnierz polski, wrócił z niej dopiero po 45. roku. To była zbrojna walka o wolność przed agresją hitlerowskich Niemiec.  Nas natomiast obowiązywała doktryna walki przez bierny opór przeciwko władzy komunistycznej. Oczywiście poprzez struktury, które tworzyliśmy w okresie stanu wojennego braliśmy udział i wzywaliśmy do udziału w różnych manifestacjach, kontrmanifestacjach – np. podczas  pochodów pierwszomajowych ludzie organizowali niezależne demonstracje. Walczyliśmy poprzez uświadamianie ludziom gdzie jesteśmy, w jakiej sytuacji jest Polska, po prostu nie wpisywaliśmy się w działania tzw. władzy ludowej.

A czy ta walka była dla pana wypełnieniem misji, obowiązku? Była wyzwaniem?

Miałem wychowanie patriotyczne, przy tym także antykomunistyczne.  Gdy mój ojciec wrócił z niewoli i poszedł do pracy, zaproponowano mu wstąpienie do PPR-u. Mój ojciec był jednak przeciwny tej opcji politycznej.  To był dla mnie drogowskaz na życie. Oczywiście miałem poczucie wypełnienia obowiązku, czekałem na taką organizację jak Solidarność, przedtem nie należałem do żadnych organizacji partyjnych czy młodzieżowych, byłem poza oficjalnym obiegiem. Potem byłem członkiem Zarządu Regionu Solidarności i gdy w pierwszym okresie stanu wojennego internowano większość kolegów z Zarządu Regionu, czuliśmy się zobligowani do podjęcia kontynuacji, oczywiście wówczas nielegalnej. Tworzyliśmy nowe struktury. Niektóre były krótkotrwałe, zawsze istniały obawy, że kiedy ktoś został aresztowany, wpadł, SB  mogło wymusić na nim jakieś zeznania, które zdołałyby spowodować wpadkę wszystkich uczestników. Tworzyliśmy różne organizacje – jak OKO – Ogólnopolski Komitet Oporu Solidarności, TKK – Tymczasową Komisję Koordynacyjną regionu bydgoskiego. Działaliśmy kolegialnie, jeżeli chodzi o kierownictwo. Natomiast po sierpniu 82’, kiedy kilku działaczy zostało aresztowanych, ponownie siedzieli w Mielęcinie, dwóch wyjechało za granicę – musieliśmy jakoś zmylić za sobą tropy.  Wybraliśmy więc przewodniczącego. Tym przewodniczącym był  H.MAJ –powstało to od imion uczestników tego kolegialnego ciała – M – Maciej Głuszkowski, A – Andrzej Mazurowicz, czyli ja, J – Jerzy Mierzejewski i H to Henryk Cichy. H. Maj – tak sygnowaliśmy nasze ulotki, apele, wezwania do akcji czy stanowiska w sprawach aktualnych. Także, jako TKK wydawaliśmy „Informator Bydgoski” –dwutygodnik, minimum  2 wydania w miesiącu, w sumie wydaliśmy ok. 200 numerów, każde wydanie miało ok. 2000 egz., czyli 4 ryzy formatu a4 złożone na pół.

Co pan czuł, kiedy przyszło SB?  

W tamtym czasie byliśmy przygotowani, że to się może zdarzyć. Funkcjonowały instrukcje zachowań, co mówić, czego nie mówić… Oczywiście byłem zaskoczony, jednak to była późna godzina wieczorna. Wkroczyli do mieszkania podczas mojej nieobecności, a ja wróciłem akurat do domu z plikiem świeżo wydrukowanych gazet „Informatora Bydgoskiego”, prosto z drukarni…  Przywitało mnie trzech facetów, przedstawili się – porucznik Durnakowski z towarzyszami. Przyszli  z nakazem aresztowania mnie.

Czy spotykał Pan później na ulicy swoich śledczych?

Muszę powiedzieć, że dziwnie to odbierałem, ale nie spotykałem.  Nie wiem czy zmienili miejsce zamieszkania, wyjechali w inne środowiska. Raz tylko, wówczas byłem sekretarzem zarządu regionu Solidarności – to było w 89. roku -  przyszedł były funkcjonariusz SB do zarządu regionu z prośbą bym jemu wydał pozytywną opinię. To mu było potrzebne, żeby dostać się do UOP-u. Powiedziałem, że to jest niemożliwe.  Kiedy siedziałem w więzieniu – bo otrzymałem wyrok za działalność w konspiracji, 2 lata więzienia  i siedziałem 8 miesięcy, po rozprawie wyszedłem – w czasie tych 8 miesięcy,  podczas przesłuchań,  dał się on poznać z takiej strony, że nie pozwalało mi to wydać mu opinii pozytywnej. Przykro pamiętam okres jego przesłuchań… Nie mogłem mu pozytywnie zaświadczyć,  że zasługuje by być w UOP-ie nowej, niepodległej Polski. Ale innych osób nie spotkałem. Podejrzewam, że zmienili miejsca zamieszkania i tam wciągnęli się w nowe władze czy środowiska solidarnościowe – nie da się ukryć, że nawet w naszej konspiracji, ktoś musiał spowodować, że mnie aresztowali. Mieliśmy świadomość, że wśród nas są ci, którzy mogą nas sprzedawać - taka jest może natura ludzka, może strach… Musieliśmy bardzo uważać, nawet mój bliski kolega, który mieszkał w tym samym bloku, działał w tych samych strukturach - nie wiedział kto to jest MAJ. Musieliśmy tak zakamuflować to przywództwo, że tylko my wiedzieliśmy kim on był. Po paru latach, po 89. roku zaczęliśmy to ujawniać, ale wówczas najbliżsi koledzy nie wiedzieli kto jest szefem. Kiedy przynosiłem jakieś materiały czy informacje,  mówiłem, że się dowiedziałem, że coś takiego będzie, ale nigdy nie mówiłem, że to ja byłem współuczestnikiem właśnie tych wydarzeń i decyzji.

Pan odmówił wydania pozytywnej opinii śledczemu SB, a co pan sądzi o Lechu Wałęsie, który zatrudnia u siebie byłych funkcjonariuszy SB?

Dla nas Lech Wałęsa był twarzą Solidarności, był naszym przywódcą i bezgranicznie mu ufaliśmy. Niestety ta wiara z czasem była zachwiana, mieliśmy wątpliwości… Pamiętam jak Wałęsa w 83. roku przyjechał do kościoła oo. Jezuitów. Już mi się nie podobał.  On wówczas wyszedł z Arłamowa i bardzo dobrze się czuł, bardzo dobrze się prezentował, był swobodny. Już wtedy nie był jednym z nas.  Źle odebrałem wówczas Lecha Wałęsę. Rozczarował i teraz Lech Wałęsa nie może się wyłgać z tego,  że współpracował ze służbą bezpieczeństwa w latach 70. Jest teraz antybohaterem Solidarności, niestety. Chciał pogrążyć Annę Walentynowicz… Nasze drogi się rozeszły, jeśli chodzi o Solidarność. Wałęsa za dużo mówił „ja”, za mało o tych dziesięciu milionach członków, bez których nie byłoby Wałęsy. To nie on wygrał, tylko związek. Uważam, że nagroda, którą on otrzymał to była nagroda dla Solidarności.

Czy dzisiejsza Polska jest taka, o jakiej pan marzył?

Nie spełniły się nasze marzenia do końca, w dalszym ciągu jesteśmy na drodze do Polski, jaką sobie wymarzyliśmy. Obecna sytuacja w kraju to monowładza, nie można przebić się z innym spojrzeniem na Polskę.  To jest jednak powód, żeby dalej dążyć do Polski marzeń.

 

Czyli młode pokolenia mają nadal dużo do zrobienia?

Wolność nigdy nie jest dana na zawsze. Wciąż istnieją zagrożenia. Wtedy byliśmy pod wpływem Wielkiego Brata ze wschodu, teraz jesteśmy również w dużej mierze z przyczyn ekonomicznych pod wpływem Unii Europejskiej.  Zawsze trzeba być gotowym na obronę wolności, takiej jaka ona jest. Czy ona jest do końca wolna? Niektórzy śpiewają „Boże cos Polskę” – „ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie” lub „pobłogosław panie”, cały czas śpiewaliśmy „pobłogosław”, teraz niektóre grupy zaczynają czuć, że już nie są w wolnej Polsce. Czy tak jest, trudno powiedzieć. Uważam, że skoro jeszcze istnieje demokracja, obojętnie jakby ona nie była, tak długo jak jest wolność wyboru to można powiedzieć, że jest to wolność. Może jesteśmy mniejszością, dlatego, że przegrywamy wybory – my czyli te inne orientacje, prawicowe, kontynuujące myśl niepodległościową z lat 80-tych. Ale trzeba mówić o nas, o Polakach, o tym w jakim kraju żyjemy i jaką chcielibyśmy tę Polskę widzieć

 

Wiadomo, że młodzież też wtedy włączała się w różne działania  i stąd pytanie – czy działania młodzieży mogą zmienić sytuację w kraju i czy potrzebne jest jej zaangażowanie, czy było potrzebne wówczas i czy jest ważne teraz?

Uważam, że młodzież to również obywatele, również patrioci, tylko dużo zależy od tego, jakie otrzymali wychowanie, nie każdy patriotyzm pojmuje tak samo. Jeżeli ktoś się wywodzi ze środowiska lewicowego inaczej pojmuje wolność, niepodległość. W okresie PRL-u dominowała PZPR, młodzież komunistyczna, która z założenia poddawała się pod dyktat związku sowieckiego, dla nich patriotyzm miał inny wymiar. Inaczej młodzież, która wyrastała ze środowisk niespolegliwych dla władzy ludowej. Oczywiście młodzież również działała, był NZS – Niezależne Zrzeszenie Studentów. Wówczas jednak nie mieliśmy kontaktów roboczych, w regionie bydgoskim młodzież nie dała się poznać z konkretnych, sformalizowanych działań organizacyjnych. Działali jednak, nawet dzieci naszych kolegów– nastoletni chłopcy, po 14, 16 lat, uczestniczyli w drukowaniu informatorów i ulotek.

A czym różni się dzisiejsza młodzież, wychowywana w wolnej Polsce od młodych z Pańskiego pokolenia?

Młodzież jak każda i w poprzednich pokoleniach, i teraz jest wspaniała. Choć wydawałoby się, że żyje beztrosko i ma zainteresowania lekko rozrywkowe, kiedy trzeba by było stanąć w obronie wolności ojczyzny, właśnie na młodych trzeba byłoby liczyć. My zawsze możemy służyć doświadczeniem, także czerpaliśmy z doświadczeń innych, kierowaliśmy się wzorem Armii Krajowej między innymi przy tworzeniu struktur.  Była tzw.  struktura piątkowa – np. za mną było 5 zakładów , komisji, które ja wiązałem, ale każdy przedstawiciel tej komisji miał kontakty z kolejnymi  trójkami czy piątkami.  W ten sposób koordynowaliśmy ok. 80 komisji zakładowych w Bydgoszczy.  Wracając do pytania: młodzież jest naszą przyszłością i taka organizacja jak ZHR wychowuje Was we właściwym kierunku. Zawsze z szacunkiem myślałem o tej organizacji. Pamiętam Związek Harcerstwa bezpośrednio po II wojnie, w 45 roku.  Wtedy harcerze maszerowali z orkiestrą, śpiewali pieśni patriotyczne, jeszcze nie komunistyczne. Ja wtedy byłem za młody, żeby wstąpić do harcerstwa, a nie dostałem się do drużyny zuchów, bo oblałem egzamin ze sprawności fizycznej. Taki silny chłopak stał naprzeciwko i rzucał piłką. Ja musiałem tę piłkę złapać.  Nie złapałem, byłem za słaby i stwierdzili , że się nie nadaję. Ale potem byłem sportowcem a teraz trenerem, także nadrobiłem zaległości.

Jaką radę mógłby Pan dać młodym Polakom?

Otwórzcie swoje serca i umysły na Polskę. Żeby sprawa Polski, Polaków, swojej dzielnicy, miasta, ojczyzny -  była bliska. Jak będzie bliska ,to już nie będzie ważne,  co inny mi zaoferuje, ale będzie ważne to, że ja tutaj żyję, pracuję dla tego kraju i swoim udziałem chcę, żeby Polska była bogata, a ludzie mądrzy i wolni. Identyfikujcie się z najbliższym otoczeniem i Polską, żyjcie w swoim otoczeniu, nie zamykajcie się w swoich 4 ścianach, tylko uczestniczcie w życiu publicznym.

Ludzie często się boją…

Boją się, że jak się wychylą z innym poglądem na Polskę, albo na świat, to stracą pracę, nie będą awansować.  Historia kołem się toczy, podobnie było w komunie, gdy jak ktoś należał do PZPR-u to miał wszystkie drogi otwarte. Jak nie należał – nie awansował, nie mógł pełnić kierowniczych funkcji itd. Teraz nie musi być w PO, ale nie może przyznać się, że jest przeciw PO. Trudno mi też mówić o patriotycznej lewicy – po 45. roku lewica tym patriotyzmem się nie wykazała, sprzedała Polskę Moskwie.

W jaki sposób możemy realizować pragnienia pańskiego pokolenia, dotyczące polskiego społeczeństwa?

My się cieszymy, że istnieje coś takiego jak ZHR, dla mnie jest to nadzieja, że po nas przyjdą inni.  Jesteście na tyle młodzi, żeby otworzyć się na Polskę, a jak zaistnieje potrzeba to można liczyć, że wy to będziecie potrafili przejąć.  Wydoroślejecie, weźmiecie to na siebie. Teraz nie możecie się wychylać – nie chodzi tu o jakiś strach, ale jednak jeżeli będziecie chodzić na manifestacje pojedynczo to was wyłowią, będziecie tymi, na których władza zwróci tą negatywną uwagę. Trzeba się organizować. Jesteście w dobrej organizacji i jesteście na dobrej drodze, żeby przejąć po nas właściwy kierunek

Gdzie brakuje zaangażowania młodzieży, harcerzy? Co powinni robić młodzi ludzie, żeby zmieniać i dążyć do wolnej Polski?

Najważniejsze, żeby się uczyć,  zdobywać kwalifikacje, wiedzę. Wasza wiedza jest potrzebna Polsce. Możecie uczestniczyć w organizowanych uroczystościach patriotycznych,  ale najważniejsze to uczyć się, również historii. Oprócz wiedzy zawodowej,  też  tej historii odkłamanej.  Historia jest bardzo ważna. Warto także czytać niezależne pisma.  Nikt nie ma monopolu na prawdę, trzeba samemu wybierać. Nasze pokolenie martwi też, że młodzież ucieka z Polski. Osoby z mojego pokolenia także uciekały – ja nie uciekłem, chociaż miałem taką możliwość jako sportowiec. Mogłem pozostać za granicą. Myślałem jednak, że skoro pojechałem tam jako reprezentant Polski, obojętnie jaka by ona nie była,  to była Polska. Na dresie miałem napis Polska, nie PRL tylko Polska. Wówczas jeszcze o Solidarności nawet nie myślałem, ale to już było dla mnie nie do przyjęcia – uciec. A teraz martwi nas, że najzdolniejsza młodzież opuszcza Polskę. Martwi mnie to , że jest nas coraz mniej, że młodzież znajduje lepsze warunki do życia poza naszym krajem. Ja jako trener jeżdżę do tych państw, widzę że np. w Grecji ludzie się buntują, ale my mimo to nadal nie umywamy się do greckich standardów, mimo, że do nich dopłacamy. Wy zostańcie w Polsce. Potrzebni jesteście Polsce.