Patronka

Druhna Joasia Skwarczyńska -

Patronka Ładu Serca

    Była ona reprezentantką powojennego pokolenia harcerek, usposobienie ideałów spod znaku skautingu. 

    Sylwetka jej jest bliska 60- latkom, prawie rówieśnikom Joanny, które jak ona oddane były sprawie harcerskiej, a obecnie próbują utrwalić tamte tradycje i wartości wśród młodych.  O Joannie warto pamiętać z powodu niespotykanych przymiotów osobowości, skupionych w jednej istocie, tak przedwcześnie zagarniętej przez śmierć - podczas ratowania innych. Błyskawiczne zebrane i opracowane dokumenty i świadectwa o niej dopiero po latach zostały opublikowane w obszernym opracowaniu zbiorowym. Zawierają one cenny materiał faktograficzny o krótkim, lecz niezwykłym życiu Joanny - w relacjach matki, rodziny, wspólnoty harcerskiej, koleżanek szkolnych, przyjaciół oraz ludzi teatru i literatury.    Jaka więc była? Najpełniej oddają jej wizerunek wspomnienia matki; "Zdawała się składać z cudownych, a pozornie nienaturalnych w symbiozie cech, tworzącą doskonałą jedność: niezwykłą, niepowtarzalną, pełną pochłaniającego uroku... Ale właściwy charakter jej urodzie nadawał uśmiech: zawsze promienna, zawsze słoneczna - była kwiatkiem, smugą światła, leśnym urokiem, dziewczątkiem i dzieckiem". Zginęła zanim zdążyła dorosnąć, podając rękę tonącym koleżankom. Oto jak wspomina tę chwilę jedna z uratowanych harcerek: "Do końca była z nami. Na jeziorze, gdy motorówka wywróciła się, widziałam wpadającą do wody Jankę stojącą na łódce. Podawała ręce tonącym dziewczynkom. Woda nakryła mnie. Gdy potem wypłynęłam na powierzchnię i wdrapałam się na wywróconą do góry dnem motorówkę - nie zobaczyłam już Janki. Łódka zatonęła, a wraz nią Janka, która do ostatniej chwili nie myślała o sobie, lecz ratowała innych. Odeszła ze swoją "Małą piętnastką".    Joanna urodziła się 12 czerwca 1935 roku w Łodzi, lecz wojna zastała rodzinę Skwarczyńskich we Lwowie. Matka dziewczynki, Stefania Skwarczyńska, obejmujący młody naukowiec ( później profesor filologii polskiej) podzieliła los wielu Polaków i w kwietniu 1040 roku została wywieziona wraz z trojgiem dzieci i teściową do Kazachstanu. Ojciec Joanny, Tadeusz Skwarczyński, oficer w Niepodległej Polsce został 13 sierpnia 1939r. odwołany do garnizonu, a potem dostał się do niewoli niemieckiej - w ten sposób uniknął "wywózki". Po 8 miesiącach zesłania zdarzył się cud uwolnienia ( na skutek interwencji prof. Juliusza Kleinera) i Skwarczyńska powróciła wraz z dziećmi do Lwowa. Warto przytoczyć przepiękne wspomnienia o matce dziewczynki, które odnajdujemy na kartkach książki Oli Watowej. "Była to kobieta bardzo wierząca. Była też bardzo piękna... Skwarczyńska uważała, że pracować trzeba uczciwie, to znaczy dać maksimum z siebie. Pamiętam, jak użyto nas zamiast wołów do ugniatania gliny. Robiła to, mając poranione nogi, prawie z entuzjazmem". Podobną postawą wyróżniła się mała, zaledwie pięcioletnia Joasia. Zadziwiająca była - jak wspomina matka- "żelazna wytrzymałość Joasi i już wyrobione wyczucie odpowiedzialności. Każdą robotę wykonywała skrupulatnie, od obierania małymi rączkami ziemniaków i zbierania z ciernistego >karaganu< listków na >herbatę<, po pilnowanie domu i zbierania >kiziaków<". Dość wcześnie dał się zauważyć rodzący się talent dramatyczny małej Joanny. Z wielkim powodzeniem zagrała rolę Lilusi w sztuce G. Zapolskiej "Ich czworo", najpierw w tajnym teatrze we Lwowie, a potem już legalnie, po wojnie. We Lwowie też Joanna zagrała rolę Isi w "Weselu" S. Wyspiańskiego. Gdy rodzina Joanny powróciła w 1945 roku do Łodzi, obsadzono małą aktorkę znów w roli Lilusi w Teatrze Kameralnym w boku Miry Ziminskiej. Joanna wiązała z teatrem swoje, już bardzo klarowne, plany życiowe, zamierzała, bowiem studiować w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej, jak stwierdziła w swym życiorysie napisanym dla celów szkolnych w czerwcu 1948 roku. Tymczasem jednak pochłonęła ją bez reszty praca harcerska.

    Do harcerstwa zapisała się 15 września 1946 roku, wstępując do 15.Łódzkiej Drużyny Harcerskiej im. "Zośki" (tzw. "Mała piętnastka") i już w czerwcu 1947 roku złożyła przyrzeczenie harcerskie. Pełni w krótkim czasie kolejne funkcje: najpierw zastępowej zastępu "Mrówek", potem przybocznej. Z wielkim oddaniem pracuje i intensywnie szkoli się. W lipcu 1947 roku jest na obozie drużynowych w Olbertynie na Dolnym Śląsku, a w sierpniu (także w Olbertynie) na Obozie Kierowniczek Pracy Harcerskiej. Zimą 1947r. kończy dziesięciodniowy kurs instruktorski w Zakopanym, a od października 1947 do czerwca 1948r. odbywa kurs zastępowych. Na ostatnim swym obozie w Gardnie, gdzie znalazła śmierć, prowadzi zastęp "Mew", pełniąc zarazem funkcję przybocznej i oboźnej. W swym krótkim życiu harcerskim (niepełne dwa lata) lawinowo uzyskuje aż 17 sprawności. Z natężeniem uczy się, robi szkice, notatki i plany zadziwiające swoją dojrzałością, zwięzłością i jasnością. Jako (dwunastoletnia zaledwie dziewczynka zdobyła pierwszą nagrodę w konkursie ogólnopolskim na projekt ogniska z gawędą o miłości braterskiej - ów program ogniska wysłano za granicę, aby reprezentował nasz kraj). Wytrwała w pracy, a jednocześnie pełna życia i uroku osobistego, była uwielbiana przez swoje druhny. Nosiła imię wzniosłe i heroiczne, a nazywano ją różnie - Janusia, Janka, Szarotka (bo skromna), Ślipek (przez te wielkie, pełne wyrazu oczu), Mrówka, Drusia, Kalinka... Jaką pragnęła być?

JEJ PIERWSZA DEWIZA: "WSZYSTKO DLA DRUGICH, NIC DLA SIEBIE!"

    Stosowała ją w życiu rodzinnym, pomagając matce we wszystkich pracach, stosowała również w życiu harcerskim czy szkolnym. "Jej bluzeczki, jaj książki i zeszyty były wiecznie wypożyczone, jej drobne oszczędności wchłonięte przez potrzeby drugich" - wspomina matka. Była też ogromnie opiekuńcza, tak wobec zapracowanej mamy, jak wobec swoich podopiecznych. Joannie można było powierzyć każdy odcinek pracy, zawsze z wielką odpowiedzialnością wykonywała każde zadanie, którego się podjęła. "Zawsze pogodna, zawsze serdeczna i troskliwa o koleżanki, potem o własny zastęp >Mrówek<, o najmłodszy, a jednak najlepszy w drużynie. Nigdy nie dbała o siebie, o swoją wygodę potrafiła zapomnieć o sobie w służbie dla innych" - wspomina jej drużynowa. Postawę tę potwierdza też jej ideał, ukochana przez Joannę druhna Halina Soporek, phm., Członek Chorągwi Mazowieckiej Harcerek: "Druhny pamiętają dobrze wzruszającą ofiarę Joanny, która niejednokrotnie - jak to było w obozie w Olbertynie - wyrzekła się przyjemności wycieczek, by zostać w obozie przy chorych. Pielęgnowała chore z zadziwiającą tkliwością i serdecznością". 

JEJ DRUGA DEWIZA: "WSZYSTKIE SIŁY DLA POLSKI, DLA HARCERSTWA, DLA SPOŁECZEŃSTWA." 

    Ogarnięta pasją pracy dla ojczyzny, nie szukała własnego sukcesu. "...podstawą dla niej był czyn, ni śladu gonienia za efektem, nie chęć do pochwały, zawstydzenie wobec uznania... We wszystkim była >totalna< dawała całą siebie. Niczego nie potrafiła zrobić >połową duszy<... Żywą, tkliwą miłością kochała Polskę - stąd ambicja poznania jej, gwałtowna chęć podróżowania po niej... Namiętnie kochała Łódź - a gdy ktoś powiedział, że Łódź jest brzydka, natychmiastowa odpowiedź: >Jeśliby nawet tak było - to właśnie dlatego trzeba ją więcej kochać<." Wszystko chciała robić i robiła najlepiej, pociągając swym przykładem innych - "ale czyniła to z wrodzoną skromnością, podporządkowując się całkowicie prawu zespołu... Nie było w tej utalentowanej dziewczynie ani śladu fałszywych ambicji, ani odrobiny >wodzowskich< upodobań. Wszystkie jej zdolności, umiejętności i siły miały służyć społeczeństwu - przede wszystkim drużynie". Joanna żywiła szczególny kult dla pieśni harcerskiej, ogniska, krzyża harcerskiego. Krzyż harcerski nosiła z dumą, był on, bowiem jej ukochaniem, toteż utrzymywała go we wzorowej czystości, świeżości - "Krzyż musi być jasny, aby prowadził" - mówiła. W Joannie zwracała szczególną uwagę jej religijność i bogate życie wewnętrzne. Wszystkie cnoty Joasi miały swe źródło w miłości do świata i ludzi. Teresa Dmochowska (pisarka i publicystka) stwierdza z zadziwieniem, że Joanna "nie jest identyczna z nikim... choć jest w Niej coś zarówno z Joanny d?Arc jak z Bernadetty czy świętej Tereski... Ale jest tak dużo z Niej samej, że nie pozwala to na zestawienie nawet z żadnym ogólnie znanym wzorem". Z listów publikowanych w cytowanym IX tomie "Chrześcijan dowiaduje się o licznych inwencjach tego niezłego dziecka głównie w zakresie nawróceń działała modliła się za błądzących... i nadal działa, o czym świadczą wrota na Starym Cmentarzu Katolickim w Łodzi, gdzie pochowano dziewczęta". Duszpasterz znający Joannę, w liście do jej matki podkreśla głębię życia wewnętrznego dziewczynki, pisząc: "To jest wielkie w jej życiu, że niosła Boga wszędzie bez ostentacji, tak po prostu, tak całkiem naturalnie... dzięki temu właśnie Joanna wyrosła na Patronkę nawróceń duchowych i ładu serca". Według świadectwa matki "nieomal codziennie chodziła do Komunii św., bo wychodziła z domu o świcie bez śniadania i wytrwale znosiła wszelkie skarcenia za to, byle ustrzec swej tajemnicy... Potem szła do szkoły, gdzie przed lekcjami uczyła słabsze koleżanki". Potrafiła też, w sobie tylko wiadomych intencjach, wyrzekać się drobnych przyjemności czy ulubionych smakołyków. Była zarazem dziecinna i dojrzała, wesoła, pełna życia i skora do żartów, skłonna do głębokich zadumań - jednym słowem "przedziwna pełnia i nasycenie" - kreśli jej wizerunek matka. Wiedziała, że wkrótce umrze w Gardnie na parę dni przed śmiercią, powiedziała do jednej z koleżanek: "Wiem, że niedługo umrę. Idzie o to, aby z radością oddać Bogu wszystko, co mi dał". W przeddzień katastrofy odbyło się niezapomniane ognisko, opracowane w całości przez Joannę. Zagrała tam rolę Wandy, córki Kraka i gdy z przejęciem mówiła: "Idę do ciebie, siostro moja, idę do ciebie, moja wieczności" - nikt nie sądził, że głębia wodna zabierze ją już następnego dnia. Ktoś powiedział o Joannie - "Zbyt piękną ma duszę, by mogła długo żyć".

Joannę obierano już jako patronkę drużyn - zapomniana celowo w latach tzw. "władzy ludowej", teraz warta, aby ją odkryć na nowo.

...............................................................................................................................................................................................

Każda harcerka zdobywa sprawności związane z naszą patronką.

Ślipek*

Szarotka**

Joanna***