Krytyka esperantyzmu, pochwała esperantologii

O czym jest ta strona?

Krótka odpowiedź brzmi:

esperanto ma wiele wad, a jego społeczność też ma wiele wad, przez co jest mało powodów do nauki tego języka. Co nie znaczy, że powinien zaniknąć ani że podobne projekty nie są warte rozwijania.

Jest też odpowiedź dłuższa.

Na temat języka esperanto piszą głównie jego miłośnicy. Chętnie go chwalą jako piękny i neutralny język międzynarodowy, którego nauka jest bardzo prosta, przyjemna i pożyteczna – bo daje dostęp do żywej i bogatej kultury, ułatwia naukę innych języków obcych (która ma kiedyś przestać być potrzebna) i ma szanse rozwiązać problem komunikacji międzynarodowej, którego nie rozwiązuje ani arcytrudny język angielski, ani rozwój cyfrowych translatorów. Tej agitacji czasem towarzyszą słowa o „językowej sprawiedliwości”, „językowym imperializmie” i o nadchodzącej rewolucji, być może za pomocą Internetu, Unii Europejskiej i ONZ-etu. Czasami przy tym zastrzegają, że esperanto nie jest doskonałe, ale to nie jest problemem, bo żaden język nie jest doskonały. Ludzi podzielających podobne opinie na temat innych, mniej znanych języków, np. ido i interlingwy, potrafią krytykować jako „zdrajców”, którzy niszczą jedność tego ruchu – skupionego wokół języka „wystarczająco dobrego” i „zbyt rozwiniętego”, żeby ten projekt porzucać.

Czasami ludzie zainteresowani tą agitacją – w różnym wieku i z różnych części świata – są zniechęcani przez laików do nauki tego języka. To zniechęcanie to nierzadko ogólniki, które są fałszywe lub nieadekwatne – np. „to język martwy”, „ten język się nie sprawdził”, „wszyscy znają angielski”, „ten język nie ma swojego kraju”, „sztuczność to zło” itp. Ta słaba krytyka umieszcza użytkowników i uczniów esperanta w pewnej bańce informacyjnej – społeczności ludzi, którzy zgadzają się ze sobą i często są nieświadomi tego, że krytyka ich przekonań może być dużo bardziej merytoryczna i rozbudowana. Ta strona stawia sobie za cel dostarczenie takiej krytyki.

Po co jest ta strona?

Jako nastolatek spotkałem się właśnie z głosami opisanymi wyżej – dając się przekonać do nauki esperanta. Nie znałem wtedy języka angielskiego ani lingwistyki na tyle, żeby poznać systematyczną krytykę opinii powtarzanych często przez esperantystów. W latach dwutysięcznych już istniały ogólnodostępne materiały tego typu, np. strona Justina B. Rye'a – jednak brakowało podobnych materiałów po polsku. Po latach czuję się oszukany i zmanipulowany przez społeczność języka esperanto. Postanowiłem napisać na ten temat, żeby ostrzec innych ludzi zainteresowanych tym językiem. Jego nauka może być dobrym pomysłem i ta strona również o tym mówi – ale te powody są prawdopodobnie inne niż te zwykle podawane. Jednocześnie pomysł nie musi być tak dobry, jak często przekonują esperantyści. Chciałbym oszczędzić wielu ludziom złych decyzji i kompromitacji, jaką może wywołać powtarzanie esperanckich haseł.

W przeciwieństwie do Justina B. Rye'a piszę swoją stronę również do czynnych esperantystów i chętnie opublikowałbym ją w ich języku. Uważam, że nawet przy podzielaniu fałszywych przekonań są w stanie zrozumieć ich krytykę i przestać je powtarzać. To nie musi oznaczać porzucenia tego języka (esp. kabei). Ograniczenie agitacji i otwarcie na współpracę ze społecznościami innych języków konstruowanych może nawet wzmocnić ten ruch – przyciągając ludzi, których ta agitacja odpycha.

Istnieje wiele ruchów społecznych i doktryn, z których poglądami się nie zgadzam i których krytyka powinna być moim zdaniem szeroko dostępna. Niektóre z tych ruchów są znacznie większe niż społeczność esperancka (szacowana na góra kilka milionów osób), a jednocześnie uważam je za dużo bardziej błędne i szkodliwe społecznie. Mam tu na myśli m.in. wiele ruchów politycznych i religijnych, np. Świadków Jehowy, których liczba na początku XXI w. jest szacowana na ok. 8 milionów. Mimo to krytyka tych społeczności i doktryn jest rozpowszechniona i prowadzona przez inne, jeszcze większe organizacje. Dlatego w swojej twórczości internetowej wolę skupić się na krytyce tych poglądów, które co prawda są rzadkie, ale jednak są:

  • wystarczająco częste i trwałe, żeby zasługiwały na uwagę,
  • zbyt rzadko krytykowane, żeby ich zwolenników posądzać o umyślną niewiedzę.

Te kryteria spełnia m.in. wiele opinii powtarzananych przez społeczności języka esperanto. Jak napisał Justin B. Rye: „brakuje materiałów o tym języku, które nie byłyby reklamą”. W polskiej cyberprzestrzeni to jest jeszcze bardziej prawdziwe niż w angielskiej.

Co to znaczy „Krytykować język”?

Trudno powiedzieć, co to konkretnie znaczy „popierać” lub „krytykować" język – takie określenie wydaje się nie mieć sensu np. w kontekście języka niemieckiego, łaciny czy Pythona. W kontekście języków konstruowanych często staje się pewnym skrótem myślowym – oznaczającym poparcie lub krytykę dla pewnych poglądów i zachowań związanych z tymi językami. Esperantyści i uczestnicy pokrewnych projektów przeważnie zachęcają do nauki swojego języka, wierząc, że:

  1. To dobra propozycja globalnego lingua franca (GLF),
  2. To świetne przygotowanie do nauki innych języków,
  3. To świetny język do budowania międzynarodowej społeczności,
  4. To dobra propozycja pośredniego języka tłumaczeń.

Oprócz tego niektórzy amatorzy języków konstruowanych (conlangerzy) mogą wierzyć, że dany język sztuczny spełnia inne kryterium:

5. To dobra podstawa do projektowania innych języków.

Poglądy (1)–(4) zastosowane do języka esperanto można nazwać esperantyzmem. Język esperanto pierwotnie był zaprojektowany w celu (1) i jego użytkownicy bardzo długo podzielali ten pogląd, a znaczna część podziela go jeszcze w XXI w. Z czasem ten pogląd zaczął słabnąć, a użytkownicy języka esperanto zaczęli podkreślać poglądy (2) i (3).

Esperantyzm typu (1), „komunikacyjny” zaczęto nazywać finawenkizmem (esp. finavenkismo), od „finalnego zwycięstwa” (esp. la fina venko). Za to esperantyzm typu (3), „towarzyski”, zaczęto nazywać raumizmem – od miasta Rauma w Finlandii, gdzie w 1980 na światowym zjeździe młodzieży esperanckiej ogłoszono tzw. deklarację z Raumy. Oryginalna deklaracja zawierała również pogląd (2), który można by nazwać „esperantyzmem edukacyjnym”. Oprócz tego istnieje międzynarodowe ugrupowanie polityczne EDE (Europa, Demokracja, Esperanto), które popiera pogląd (4) – można go nazwać „esperantyzmem translacyjnym”.

Nierzadko te poglądy się łączą – np. esperantyści typu (1), „komunikacyjni” (finawenkiści), często podzielają poglądy (2)–(4) i podają je jako dodatkowy argument za nauką. Za to ludzie skupiający się na celach (2)–(4) nierzadko traktują je jako strategię „tymczasową”, ułatwiającą przekroczenie „masy krytycznej” – liczby użytkowników wystarczająco dużej, żeby ludzie dobrowolnie zaczęli używać esperanto (czy innego języka) w roli GLF.

Celem tej strony internetowej jest konstruktywna i rzetelna krytyka tych czterech odmian esperantyzmu, a także polemika z poglądem (5) w stosunku do esperanto (i pokrewnych mu języków). Każdemu tematowi jest poświęcona osobna sekcja, a oprócz tego jest kilka sekcji dodatkowych, bardziej ogólnych.

Konkluzje

esperanto można nazwać anachroniczną zabawką; źle zaprojektowaną do swojego pierwotnego celu i do innych potencjalnych celów. W dodatku bawią się nią często ludzie, którzy nie zauważają tego i dołączenie do których nie musi być frajdą.

Czy esperanto jest bezużyteczne? To zależy. Naukę esperanta można porównać do [???] – owszem, to ma pewne korzyści, ale one są niewspółmierne do włożonego wysiłku i podobne, a nawet większe korzyści można uzyskać na inny sposób.