Język towarzyski?

Esperantyści pozbawieni złudzeń co do „finalnego zwycięstwa” podkreślają społecznościową rolę, jaką pełni eo. Czy dołączanie do diaspory hobbystów (Esperantujo) jest faktycznie warte zachodu? Czy eo jest dobrym językiem do tej roli?

Eo vs języki naturalne


Eo vs inne języki sztuczne

Wśród języków sztucznych esperanto ma jeden, duży atut: największą społeczność. Jest szacowana na kilkaset tys. do kilku mln. osób. Przy tym inne języki sztuczne, jak ido i interlingua, mogą się poszczycić społecznościami liczącymi po kilka tys. osób na świecie. To jednak może się szybko zmienić w dobie Internetu, błyskawicznej komunikacji i wymiany opinii, m.in. o esperancie i o jego wadach. Przykładowo błyskawiczną karierę zrobił język elefen, który powstał w roku 1998, a już po 20 latach (w 2018) doczekał się swojej wersji Wikipedii.

Poza tym społeczności hobbystów tworzą się też wokół innych conlangów niż te pomocnicze. Szybką karierę zrobił filozoficzny język toki pona – pewnie dzięki swojej łatwości i uniwersalności. Można tu się spodziewać dalszego przyrostu. Artlangi zaprojektowane do filmów „Avatar” i „Gra o Tron” też wytworzyły swoje społeczności fanów. Takich wybuchów popularności pewnych artlangów można się spodziewać w przyszłości – tak długo, jak popularna będzie fantastyka.

Dużą wadą społeczności esperantystów jest to, że jest silnie przesiąknięta naiwnym idealizmem i ideologią polityczną. Esperantyści nierzadko zwracają się do siebie nawzajem samideano – czyli dosł. „człowieku tej samej idei”.