Ortografia

źródła Problemów

Ortografia esperanta ma pewne łatwo zauważalne problemy – np. znaki diakrytyczne, ale nie ogranicza się tylko do nich. Te problemy wynikają m.in. z wadliwej, rozbudowanej fonologii (zwł. zestawu spółgłosek) oraz z doboru słownictwa (zwł. germanizmów). Dlatego nie da się dobrze rozwiązać tych problemów propozycjami ad hoc, typu wprowadzanie kolejnych dwuznaków albo dwuznaczności niektórych liter (i ich kombinacji).

Problem tkwi głęboko i rozwiązanie go jest chyba niemożliwe w paradygmacie Zamenhofa – dziecka swojej epoki. W XIX w. lingwistyka dopiero raczkowała, a Zamenhof nie znał nawet tych zalążków. Język za często traktowano głównie jako pisany i złożony z liter, a nie głosek. To mogło być spowodowane m.in. wciąż dużą obecnością łaciny – wówczas języka głównie pisanego, który był czytany różnie przez użytkowników różnych języków narodowych. Wtedy dopiero powstawały IPA (międzynarodowy alfabet fonetyczny), klasyfikacja głosek, pojęcie fonemu czy opracowania fonologii dla najpopularniejszych języków świata. W wieku XXI to wszystko jest na wyciągnięcie ręki po telefon z internetem – np. Wikipedia ma rzetelne opracowania na te tematy, przynajmniej w wersji angielskiej.

Problem ilościowy

Kończąc dygresje – esperanto zawiera aż 28 fonemów i jest pisane alfabetem łacińskim, który w swojej standardowej nowożytnej formie (tzw. alfabet angielski) ma 26 liter. Takiej fonologii nie da się wcisnąć w te ramy, które wcale nie są zbyt ciasne – patrząc np. na fonologię języka łacińskiego i na to, że łacinka nieźle sobie radzi z rozmaitymi językami świata. To niedopasowanie to wada fonologii esperanta, a nie alfabetu łacińskiego. Nie da się reprezentować całej puli fonemów za pomocą mniejszej liczby znaków bez popadania w wieloznaczność. To matematyczny fakt z kombinatoryki, znany jako zasada szufladkowa Dirichleta[1].

Ten problem staje się wyraźniejszy po podjęciu dość naturalnych decyzji. System pięciu samogłosek esperanta jest w porządku (ale łatwość zapisania go bynajmniej nie jest kluczowym argumentem za). Przypisanie im liter jest dość naturalne: /a e o i u/ to ⟨a e i o u⟩. Pozostają 23 fonemy (wszystkie spółgłoskowe) do zapisania przez 21 liter. Problem można redukować dalej.

Nosówki (2):

  • /m/ → ⟨m⟩,
  • /n/→ ⟨n⟩,

Obstruenty (17):

Zwarte (6):

  • /p/→ ⟨p⟩
  • /b/→ ⟨b⟩
  • /t/→ ⟨t⟩
  • /d/→ ⟨d⟩
  • /k/ – niejasność; ⟨c⟩, ⟨k⟩, ⟨q⟩; czasem dwuznaki ⟨ck⟩, ⟨ch⟩
  • /g/ – czasem ⟨g⟩, czasem ⟨gh⟩ (w ortografii włoskiej)

Szczelinowe (7, w tym 4 sybilanty):

  • /f/ – czasem ⟨f⟩, czasem też ⟨v⟩ (ort. niemiecka), czasem ⟨u⟩ (w kontekście ⟨qu⟩)
  • /v/ – czasem ⟨v⟩, czasem ⟨w⟩ (ort. niemiecka i polska)
  • /s/ – czasem ⟨s⟩, czasem ⟨z⟩ (ort. hiszpańska), czasem ⟨c⟩ (ort. angielska, francuska, hiszpańska)
  • /z/ – czasem ⟨z⟩, czasem ⟨s⟩ (ort. niemiecka, angielska)
  • /ʃ/ – czasem ⟨x⟩ (ort. elefenu), czasem ⟨sh⟩ (ort. angielska), ⟨ch⟩ (francuska i czasem angielska), ⟨sz⟩ (polska)
  • /ʒ/ – czasem ⟨j⟩ (francuska, portugalska, rumuńska i katalońska), ⟨g⟩ (francuska), ⟨s⟩ (angielska)
  • /x/ – czasem ⟨h⟩, czasem ⟨ch⟩ (ort. niemiecka, polska, łacińska), czasem ⟨j⟩ lub ⟨x⟩ (ort. hiszpańska)

Zwarto-szczelinowe (4, tzw. afrykaty):

  • /ts/ – ⟨c⟩ (polska i inne środkowoeuropejskie), ⟨z⟩ (niemiecka, włoska, przez nie – angielska), ⟨ts⟩ (transkrypcja romańska japońskiego), ⟨tz⟩ (niemiecka)
  • /dz/ – czasem ⟨ds⟩ (angielska, por. heads), czaem ⟨dz⟩ (polska)
  • /tʃ/ – czasem ⟨c⟩ (włoska), ⟨ch⟩ (angielska, hiszpańska), ⟨cz⟩ (polska), ⟨tsch⟩ (niemiecka)
  • /dʒ/ – czasem ⟨g⟩ (włoska, angielska), ⟨j⟩ (angielska)

Aproksymanty i inne (4):

  • /h/→ ⟨h⟩
  • /l/→ ⟨l⟩
  • /r/→ ⟨r⟩
  • /j/ – czasem ⟨j⟩ (ort. większości Europy Środkowej i Północnej), czasem ⟨y⟩ (ort. angielska), czasem ⟨i⟩ (ort. włoska)

Oprócz tego warto wspomnieć spółgłoskę koartykułowaną /w/. Ta spółgłoska pojawia się prawie tylko w dyftongach i w nazwach obcych; dlatego można ją pominąć w kalkulacjach, dyftongi traktując jako połączenia samogłosek. Mimo to warto ją wspomnieć, bo te dyftongi w połączeniu z esperanckim akcentem wpływają na ortografię.

(Czytelnik może zwrócić uwagę, że:

  • 2+17+4 = 23, przez co ta lista jest zgodna z podanymi liczbami,
  • fonemy są podane w zupełnie innej kolejności niż kolejność alfabetyczna odpowiednich liter[2]).

Tak więc dla 9 spółgłosek można podać dość naturalny zapis pojedynczymi literami łacińskimi. Problem 23 fonemów i 21 liter redukuje się do problemu 14 fonemów i 12 liter.

Fonemy problematyczne

Te fonemy można wypisać – to prawie wyłącznie obstruenty, głównie te szczelinowe i zwarto-szczelinowe:

Podobnie pozostała pula liter to:

  • ⟨c f g j k q s v w x y z ⟩

[Tabelka z Google Sheets]

Ta tabelka pokazuje wiele kłopotów. Z podanych fonemów są tylko 3 takie, że wybór jest dość naturalny, tzn. pasuje do nich tylko jedna litera. Jeśli /g ʒ tʃ/ są pisane za pomocą jednej litery każda, to są to litery ⟨g j c⟩. Problem w tym, że w każdym z tych trzech przypadków te litery są wieloznaczne, tzn. kolumny są czerwone:

  • ⟨g⟩ oprócz /g/ może też oznaczać /dʒ/;
  • ⟨j⟩ oprócz /ʒ/ może też oznaczać /dʒ/, /j/, /x/;
  • ⟨c⟩ oprócz /tʃ/ może też oznaczać /k/, /s/, /ʃ/, /ts/.

Graficznie odpowiada to temu, że nie ma zielonego wiersza przecinającego się z zieloną kolumną w zielonym polu.

Litery bardziej i mniej problematyczne

Na uwagę zasługują też czerwone wiersze – konkretniej te fonemy, które są pisane na różne sposoby, tzn. jest wybór różnych liter. Zdarza się, że wśród tych liter dokładnie jedna jest „zieloną kolumną” – tzn. jedna z tych liter jest używana tylko do tego jednego fonemu. To oznacza, że użycie jej nie powinno wywołać żadnych wieloznaczności – przynajmniej jeśli ktoś zna fonologię tego języka i nie próbuje odczytywać tej litery jako jakiegoś fonemu spoza puli. Na ten problem można też spojrzeć z innej strony – są zielone kolumny, które przecinają się w zielonym polu z jakimś wierszem. On sam jest czerwony, ale pozostałe „jego” kolumny (tzn. kolumny, z którymi się przecina w zielonych polach), są czerwone.

W tabelce są 2 przypadki takiego „czerwonego wiersza z dokładnie jedną zieloną kolumną dla zielonych pól”:

  • wiersz fonemu /v/ przecina w zielonym polu zieloną kolumnę litery ⟨w⟩,
  • wiersz fonemu /j/ przecina w zielonym polu zieloną kolumnę litery ⟨y⟩.

Pierwszy przypadek jeszcze nie oznacza, że fonem /v/ należy zapisywać literą ⟨w⟩. Są co najmniej dwa argumenty przeciw:

  1. ta litera ma w wielu językach inne znaczenie; ortografie niemiecka i polska są tu w mniejszości,
  2. użycie zamiast tego litery ⟨v⟩ nie powinno prowadzić do konfuzji; ortografia niemiecka, która czyta ją jako /f/, jest tu w mniejszości.

Za to przypadek fonemu /j/ ujawnia głęboką wadę esperanta, która zasłużyła na całą sekcję.

Esperancka bzdura stulecia?

Fonem /j/ można by spokojnie zapisywać literą ⟨y⟩ (igrek), bez popadania w kolizję ani z innymi spółgłoskami, ani z samogłoskami (których nie ma w tej tabelce). To byłoby nie tylko jednoznaczne – miałoby też tę zaletę, że literę ⟨j⟩ (jot) dałoby się wykorzystać do zapisu fonemu /ʒ/ lub /dʒ/. Przy tym fonem /ʒ/ jest „zielonym” wierszem – w alfabecie łacińskim jest tylko jedna litera, która służy do zapisywania go; właśnie litera ⟨j⟩. Można podać argument za innym oznaczaniem fonemu /j/ – przez ⟨j⟩, bo właśnie tak robi IPA. Jednak w czasach Zamenhofa ten alfabet dopiero się kształtował, a poza tym argument z IPA wydaje się słabszy od argumentu, który pozwala ograniczyć problem wieloznacznośći, niedoboru liter łacińskich i nadmiaru liter (oraz dwuznaków) esperanckich.

Widać więc, że fonem /j/ i litera ⟨y⟩ oraz fonem /ʒ/ i litera ⟨j⟩ w fonologii esperanta pasują do siebie idealnie. Można powiedzieć: są sobie przeznaczone lub pisane. Właśnie taką konwencję wprowadził język ido. Jednak co zrobił Zamenhof? Zignorował literę ⟨y⟩, fonem /j/ pisząc jako ⟨j⟩, za to dla fonemu /ʒ/ wprowadził literę ⟨ĵ⟩ (żo), niespotykaną w alfabetach świata. Odpowiada jej dwuznak ⟨jh⟩, który też jest osobliwy i zupełnie niespotykany w głównych ortografiach europejskich. To czyni esperanto naprawdę obcym, dziwacznym (przez to dla wielu nieestetycznym), niezrozumiałym i utrudniającym naukę. W przypadku osoby, która przed nauką eo nie poznała żadnego j. romańskiego – takie dziwadła nie pomagają w zrozumieniu ani w nauce j. romańskich, a nawet je utrudniają.

To naprawdę jeden z najbardziej żenujących i najgłupszych błędów esperanta spośród dziesiątek, jakie znam. Jest banalnie prosty w naprawieniu – wystarczy zastąpić literę ⟨j⟩ (jot) przez ⟨y⟩ (igrek), co „uwalnia” literę ⟨j⟩ (jot) i pozwala używać jej zamiast litery ⟨ĵ⟩ (żo). Niestety od ponad 100 lat istnienia esperanta tego nie zrobiono. Powodem może być to, że ortografia esperanta została ściśle zdefiniowana przez deklarację dogmatyczną znaną jako „La Fundamento” – dokument soborowy z I światowego kongresu eo w Boulogne w 1905. Przypadek litery żo uważam za kompromitację ruchu esperanta. To przykład na to, że kurczowe trzymanie się swojej świętości blokuje nawet najbardziej jednoznaczne i najłatwiejsze, najmniejsze zmiany. Jedynym argumentem przeciwko tej korekcie jest chyba właśnie to, że jako naruszenie fundamentu byłaby precedensem do dalszych zmian – o czym esperantyści chyba nie chcą słyszeć. Osobiście uważam, że dalsze zmiany eo, oprócz ortografii, byłyby bardzo pożądane i taki precedens byłby dobry.

Rozumiem, że litera żo, tak jak inne znaki diakrytyzowane, może się komuś podobać i dodawać temu językowi pewnego uroku. Jednak nawet jeśli ktoś tak czuje, to musi uczciwie przyznać, że takie elementy „urokliwe” ograniczają przystosowanie esperanta do roli GLF, propedeutyki itd. Ten konkretny problem jest bardzo drobny, ale symptomatyczny. Podobnych utrudnień są całe dziesiątki, w tym takie dużo większe (np. słownictwo).

Co ciekawe, w 1894 Zamenhof nie proponował zmiany ortograficznej tego typu – dalej obstawał przy pisaniu /j/ przez ⟨j⟩ (czy raczej: czytaniu ⟨j⟩ jako /j/). Jednak w tamtej reformie brakowało fonemu /ʒ/, co ogranicza problem; stwarzając za to inne.

Litery żo ⟨ĵ⟩ i cho ⟨ĥ⟩ są też krytykowane z innego powodu, opisanego w dalszej części tego tekstu – „Dygresja polsko-węgierska”.

Inne decyzje zamenhofa

Spośród 14 problematycznych fonemów przeanalizowano głównie 2: /j/ i /ʒ/ – którym przypisano ⟨j⟩ i ⟨ĵ⟩, zamiast sensownie ⟨y⟩ i ⟨j⟩. Tak więc problem 14 fonemów i 12 liter został zredukowany do 12 fonemów i 11 liter (bo do łacińskiej puli dodano ⟨ĵ⟩). Wspomniano też o fonemach /f/ i /v/. Tutaj użycie ⟨f⟩ i ⟨v⟩ jest naturalne i nie prowadzi do problemów. Zatem zostaje 10 fonemów i 9 liter.

  • /k g s z ʃ x ts dz tʃ dʒ/
  • ⟨c g k q s w x y z⟩

Skoro ⟨y⟩ nie zostało wykorzystane do /j/, to trudno dla niego znaleźć inną rolę – można je zignorować. Tak samo jest z ⟨w⟩ – jeśli nie /w/ ani /v/, to nic. Podobnie ⟨q⟩ pojawia się głównie jako alternatywny zapis /k/, zawsze w dwuznaku ⟨qu⟩. Wybór fonemów i liter w tego typu słowach można zostawić na później. Tak więc można wyeliminować (przynajmniej częściowo) dalsze 3 litery. Dla tych 10 fonemów zostaje praktycznie tylko 6 znaków: ⟨c g k s x z⟩.

Niektóre decyzje wydają się naturalne. /s/ co prawda bywa reprezentowane przez ⟨z⟩, ale głównie w językach, gdzie nie ma fonemicznego rozróżnienia między /s/ a /z/, jak amerykański hiszpański. Poza tym litera ⟨s⟩ może oznaczać fonem /z/, ale na zasadzie udźwięcznienia, np. w hiszpańskim, włoskim, niemieckim i nawet angielskim (np. ⟨nose⟩ – /nouz/). Wtedy litera ⟨s⟩ nie traci swojego głównego znaczenia, jako /s/. Tak więc można wskazać kolejną dopasowaną parę: /s/ – ⟨s⟩. W grze zostaje 9 fonemów i 5 liter.

  • /k g z ʃ x ts dz tʃ dʒ/
  • ⟨c g k x z⟩

nadmiar sybilantów

Znowu niektóre wybory wydają się naturalne. Przykładowo czym innym pisać /z/, jeśli nie literą ⟨z⟩ (zet)? Problem w tym, że tym sposobem traci się naturalnego kandydata na zapis /ts/ – ortografia niemiecka i włoska używają w tym celu właśnie ⟨z⟩. Problemem esperanta jest jednoczesne występowanie fonemów /z/ i /ts/, „starających się o względy” litery ⟨z⟩.

Owszem, niemiecki zawiera zarówno fonemy /z/ i /ts/, jednak fonem /z/ przedstawia za pomocą ⟨s⟩. Ta litera jest tam dwuznaczna, ale reguły jej czytania są ściśle określone kontekstem (np. na końcu wyrazu to zawsze /s/). Podobnie włoski zawiera oba fonemy i również przedstawia /z/ za pomocą ⟨s⟩, którego znaczenie zależy od kontekstu. Jeśli esperanto stawia sobie za cel pisownię fonemiczną, gdzie każda litera jest jednoznaczna, to jednoczesne użycie fonemów /z/ i /ts/ jest strzałem w stopę. Tak więc fonem /ts/ sprawia problemy nie tylko fonetyczne (dla użytkowników wielu języków), ale również ortograficzne. Jakimś rozwiązaniem jest pisanie go przez dwuznak ⟨ts⟩, podobnie jak w romanizacji japońskiego (por. tsunami, Mitsubishi). Taka pisownia jest jednak bardzo obca. Zapis typu ⟨tselo⟩, ⟨tsirklo⟩ nie przypomina dobrze znanych słów ⟨circle⟩, ⟨cirkel⟩ itp, wymawianych w różnych językach bardzo różnie, ale pisanych podobnie.

Jednoczesne występowanie fonemów /z/ i /ts/ to nie tylko problem esperanta. Język ido również przy tym został, ale już interlingua i elefen zrezygnowały z /ts/ (przy czym interlingua traktuje je jako allofon /tʃ/).

Esperanto zapisuje /z/ jako ⟨z⟩, a /ts/ jako ⟨c⟩. To wydaje się najmniejszym złem, ale trzeba pamiętać, że to zło. Po pierwsze taki zapis fonemu /ts/ jest jeszcze bardziej obce językom zachodnioeuropejskim niż ten fonem. To typowe dla ortografii niemieckiej i polskiej. Oprócz tego przez takie użycie litery ⟨c⟩ traci się dość naturalny, częsty zapis fonemu /k/ i możliwy zapis fonemu /ʃ/ (jak w języku lożban). Zrezygnowanie z /ts/ pozwoliło językowi elefen pisać /k/ za pomocą ⟨c⟩, zachowując jednocześnie i rozpoznawalność, i fonemiczność. Co ciekawe, propozycja reformy esperanta z 1894 zawierała fonem /ts/, za to nie zawierała fonemu /z/. To pozwoliło pisać /ts/ jako ⟨z⟩, podobnie jak we włoskim i niemieckim.

Wybór zapisu /z/ jako ⟨z⟩ prowadzi też do zapisu /dz/ jako ⟨dz⟩. Ta spółgłoska zwarto-szczelinowa bywa zapisywana jako samo ⟨z⟩, np. we włoskim – ale ta litera jest już zajęta. Bywa też pisana jako ⟨ds⟩, np. po angielsku. Widać więc, że samo występowanie spółgłoski /dz/ stwarza problemy.

Po takiej selekcji w grze zostaje 6 fonemów i tylko 3 litery:

częsta głoska i rzadka litera

Widać, że ortografia esperanta opiera się na kilku zapisach bardzo złych (np. dla /j/ i /ʒ/), a także na takich, które są złem koniecznym przy jego fonologii (np. /z/ i /ts/). Podobne decyzje widać dla pozostałych fonemów. /k/ jest pisane jako ⟨k⟩ – co jest bardzo jednoznaczne, bo litera ⟨k⟩ nie ma innych zastosowań. Mimo to taki zapis może wyglądać obco. Litera ⟨k⟩ była prawie nieobecna w oryginalnej ortografii łacińskiej. Tego znaku praktycznie nie używają, poza zapożyczeniami, ortografia francuska, hiszpańska i włoska. Angielska też używa tej litery oszczędnie:

  • jako litery niemiej w reliktach historycznych, typu ⟨know⟩, ⟨knife⟩,
  • przed samogłoskami przednimi /e/, /i/, np. ⟨key⟩, ⟨king⟩; może dlatego, że litera ⟨c⟩ w takich miejscach zwykle oznacza fonem /s/: ⟨center⟩, ⟨circle⟩. Za to przed pozostałymi samogłoskami dla /k/ używa się już ⟨c⟩: ⟨car⟩, ⟨corn⟩, ⟨cube⟩. Połączenia ⟨k⟩ z tymi samogłoskami występuje głównie w zapożyczeniach: ⟨karate⟩, ⟨kamikaze⟩, ⟨kosher⟩ itd.,
  • na końcach rodzimych, germańskich słów i sylab, np. ⟨work⟩.

Widać więc, że użycie litery ⟨k⟩ jest obce ortografiom zachodnio- i południowoeuropejskim – a głównie z tych języków eo czerpie słownictwo. Taki kontrast romańskiego słownictwa ubranego w środkowoeuropejską ortografię wywołuje prawdziwy dysonans i konsternację. Tego wszystkiego dałoby się uniknąć, gdyby tylko eo nie miało jednocześnie fonemu /ts/ i /z/. Jak wspomniano, język ido został przy obydwu. Oprócz tego również naciska na ortografię jednoznaczną, a co się z tym wiąże – też używa litery ⟨k⟩. Elefen nie musi, a interlingua też nie ma tej litery, choć za cenę wieloznaczności ⟨c⟩.

Do omówienia zostaje 5 fonemów i 2 litery:

Rzadka różnica i częsta litera

Naturalnym sposobem zapisu /g/ wydaje się litera ⟨g⟩. Tak jest, ale w przypadku esperanta to jest okupione pewnymi problemami – brakiem litery na /ʒ/ i /dʒ/, choć dla tego pierwszego można podać jedną bez problemu. Esperanto używa zbędnej litery ⟨ĝ⟩ (dżo) i dwuznaku ⟨gh⟩. Wśród głównych języków Europy tylko włoski ma ten dwuznak i używa go do oznaczenia /g/ przed samogłoskami przednimi /e/, /i/ – np. w znanych nazwach ⟨Lamborghini⟩ i ⟨margherita⟩. Głoskę /dʒ/ można by pisać np. przez ⟨d⟩ + znak fonemu /ʒ/, wg mnie ⟨j⟩. Taka pisownia ⟨dj⟩ nie jest niczym niespotykanym.

Litera ⟨ĝ⟩ (albo dwuznak ⟨gh⟩) występuje w dodatku w dość nietypowych miejscach. Przykłady to ⟨ĝardeno⟩ – ogród, por. ang. ⟨garden⟩ /garden/, niem. ⟨Garten⟩ /garten/. Fonem /dʒ/ występuje eo tam, gdzie w językach europejskich:

  • występuje fonem /g/, i jest pisany przez ⟨g⟩, np. po polsku,
  • występuje fonem /dʒ/ i jest pisany przez ⟨g⟩ lub ⟨j⟩, np. po angielsku, po włosku,
  • występuje fonem /ʒ/ i jest pisany przez ⟨g⟩ lub ⟨j⟩, np. po francusku,
  • występuje fonem /x/ i jest pisany przez ⟨g⟩ lub ⟨j⟩, np. po hiszpańsku.

Fonemu /dʒ/ można by się pozbyć całkowicie lub uczynić go allofonem /ʒ/. Można przy tym zachować, a nawet poprawić podobieństwo do głównych języków europejskich – i fonetyczne, i ortograficzne. Tak właśnie robiły późniejsze języki pomocniczne: RE94, ido, interlingua, elefen. To ograniczało ich problemy z ortografią.

Oprócz tego warto wspomnieć, że esperanto używa fonemu /g/ przed samogłoskami przednimi /e/, /i/, np. w słowie ⟨Germano⟩ /germano/. To nie stanowi problemu dla Polaka ani dla Niemca, ale w wielu językach (np. francuski, włoski, angielski, hiszpański), nastąpiły w tych miejscach przesunięcia spółgłoskowe. Występuje tam /ʒ/ (francuski), /dʒ/ (włoski, angielski) lub /x/ (hiszpański), choć tradycyjnie pisze się tam ⟨g⟩, zwykle dwuznaczne. Widać więc, że eo poświęca podobieństwo fonetyczne (i przez to łatwość wymowy) dla podobieństwa graficznego. To pokazuje, że:

  • eo jest niekonsekwentne – czasem dąży do podobieństwa fonetycznego, a czasem do graficznego,
  • nie da się pogodzić ze sobą podobieństwa fonetycznego, graficznego i fonemicznej ortografii.

Po analizie fonemów /g/ i /dʒ/, pisanych literami ⟨g⟩ i ⟨ĝ⟩, zostają 3 fonemy i jedna litera:

Ostatnia prosta

Jak wcisnąć trzy fonemy w jedną literę? Ta litera ⟨x⟩ (iks) nawet nadaje się do tych fonemów nieźle, bo czasem oznacza fonem /x/ (w dawnym hiszpańskim; por. ⟨Mexico⟩, ⟨Don Quixote⟩) albo fonem /ʃ/, np. w języku elefen.

Problem w tym, że litera ⟨x⟩ ma też inne znaczenia i jedno z nich jest zdecydowanie najczęstsze: zbitka /ks/. Esperanto ma tę zbitkę. Ma ją w wielu słowach wziętych z języków romańskich i germańskich, często greckiego pochodzenia, które w oryginale używają litery ⟨x⟩. Być może z tego powodu języki, którym zależy na zrozumiałości dla Europy – jak ido i interlingua – używają litery ⟨x⟩ właśnie dla zbitki /ks/.

Całkowita rezygnacja z litery ⟨x⟩ nie musi być decyzją złą. Ma swoje wady, tzn. ogranicza rozpoznawalność słów w Eurosferze i trochę wydłuża zapis. Mimo to ta rezygnacja ogranicza wieloznaczność dla laika (np. spoza Eurosfery) i czyni ortografię bardziej fonemiczną. W przypadku esperanta zignorowanie litery ⟨x⟩ okazało się też przydatne do desperackiego użycia dwuznaków tam, gdzie wpisywanie lub wyświetlanie esperanckich diakrytyków jest trudne, np. na komputerze.

Co w takiej sytuacji począć z tymi trzema fonemami? Esperanto każdemu z nich daje literę diakrytyzowaną (ze znakiem diakrytycznym) – odpowiednio ⟨ŝ ĥ ĉ⟩.

Możliwe rozwiązania

Jak wspomniano – zgodnie z zasadą Dirichleta nie da się wcisnąć danej liczby fonemów w mniejszą liczbę liter bez popadania w wieloznaczność. Jednak wieloznaczność, tzn. przypisanie różnym fonemom jednej litery, nie musi być tragiczna. To zależy od głębszej struktury danego języka, a konkretniej od fonotaktyki. Przykładowo fonemom /s/ i /k/ można by przypisać jedną literę ⟨c⟩. Jeśli spółgłoska /s/ występowałaby tylko przed samogłoskami przednimi (/e/, /i/), to zapisy typu ⟨ca⟩, ⟨co⟩, ⟨cu⟩ byłyby jednoznaczne: /ka/, /ko/, /ku/, z niemożliwości kombinacji /sa/, /so/, /su/. Gdyby spółgłoska /k/ nigdy nie występowała przed samogłoskami przednimi, to wtedy zapisy ⟨ce⟩, ⟨ci⟩ też byłyby jednoznaczne – /se/, /si/, z niemożliwości /ke/, /ki/[3].

Niestety w fonotaktyce esperanta trudno znaleźć wyraźne trendy, które pozwalałyby na taką wieloznaczność regularną, tzn. podległą regułom i przez to łatwą do opanowania. Pozostaje albo nauka wyjątków, albo zwiększanie puli znaków, np. przez znaki diakrytyczne i dwuznaki. To pierwsze jest niepożądane dla języka, który ma być GLF, językiem światowej i egalitarnej diaspory hobbystów, językiem edukacyjnym itd. Nic dziwnego, że eo trzyma się tego drugiego rozwiązania. Jego pochodzenie jest pewnie inne niż takie rozumowanie, ale ten wywód dowodzi, że trudno uniknąć takich skutków przy takiej a nie innej fonologii.

Dwuznaki nie wydają się tragedią. Nie bez powodu ortografie wielu języków z niej korzystają i korzystała z nich nawet łacina, do której skrojono alfabet łaciński. Jednak w przypadku esperanta dwuznaki dają złe skutki, co też wynika z głęboko wadliwej, dysfunkcyjnej budowy tego języka. Wspomniano już o dwuznakach ⟨jh⟩ i ⟨hh⟩ wyglądających jak z Marsa, oraz o dwuznaku ⟨gh⟩, który wygląda włosko, ale pełni odwrotną rolę niż w ortografii włoskiej. Jedynie dwuznaki ⟨sh⟩ i ⟨ch⟩ dają się obronić – i to właśnie je zachował język ido. Dwuznak ⟨ch⟩ zachowała też interlingua. Za to dwuznak ⟨sh⟩ byłby zupełnie niepotrzebny, gdyby eo nie zawierało wyrazów germańskich. Wtedy głoska /ʃ/ występowałaby głównie tam, gdzie ortografie romańskie piszą ⟨ch⟩ – tak jak we francuskim.

Dygresja polsko-węgierska

Litera żo ⟨ĵ⟩, tak jak litera cho ⟨ĥ⟩, bywa też krytykowana za niekonsekwencję fonetyczną. W kilku innych literach znak diakrytyczny daszku (cyrkumfleksu, karety ⟨^⟩) oznacza przesunięcie miejsca artykulacji na zadziąsłowe, przy zachowaniu dźwięczności i sposobu artykulacji lub jego małej zmianie:

  • /s/–/ʃ/ odpowiada ⟨s⟩–⟨ŝ⟩ – obie bezdźwięczne, wspólny sposób artykulacji, szczelinowy,
  • /ts/–/tʃ/ odpowiada ⟨c⟩–⟨ĉ⟩ – znowu obie bezdźwięczne i wspólny sposób art., tym razem zwarto-szczelinowy,
  • /g/–/dʒ/ odpowiada ⟨g⟩–⟨ĝ⟩ – obie dźwięczne, tutaj jednak różne sposoby artykulacji, mianowicie zwarty i zwarto-szczelinowy. Mimo to te sposoby są maksymalnie zbliżone i wewnątrz jednej grupy – spółgłoski z obydwoma sposobami artykulacji należą do tzw. obstruentów.

Za to w przypadku pary /z/–/ʒ/ odpowiednie litery to ⟨z⟩ i ⟨ĵ⟩. Dźwięczność jest ta sama – obie są dźwięczne. Sposób artykulacji jest ten sam – szczelinowy. Mimo to litery są wyraźnie inne. Zamiast do dźwięcznej i szczelinowej spółgłoski /ʒ/ wziąć literę innej spółgłoski dźwięcznej i szczelinowej /z/, wzięto literę półsamogłoski (aproksymantu) /j/, mianowicie literę ⟨j⟩.

Ortografie niektórych języków zachowują konsekwencję w tym wypadku. Piszą fonem /ʒ/ lub podobny przez literę podobną do tej fonemu /z/. Przykładowo po polsku zapisuje się /z/ przez ⟨z⟩, a /ʒ/, przynajmniej czasami, przez ⟨ż⟩[4]. Podobnie węgierski używa do tych fonemów zapisu, odpowiednio, ⟨z⟩ i ⟨zs⟩. Taka praktyka zdarza się głównie w językach wschodnioeuropejskich i jest obca zachodnioeuropejskim, na które stylizowane jest esperanto. Mimo to esperanto w wielu miejscach sięga poza zachód Europy, nawet poza samą Europę. Jeśli ktoś jest zwolennikiem synkretyzmu i eklektyzmu, lub jest gotów je wprowadzić dla zachowania konsekwencji fonetycznej w ortografii, to ma dodatkowy powód do narzekania.

Litera ⟨ĥ⟩ jest już kompletnym pogwałceniem mini-reguły, która wyłania się z podanych przykładów użycia daszka. Po pierwsze litera ⟨ĥ⟩ oznacza fonem /x/, który w ogóle nie jest zadziąsłowy, w przeciwieństwie do fonemów liter ⟨ŝ ĉ ĝ ĵ⟩. /x/ jest miękkopodniebienne, tak jak /k/ i /g/. Oprócz tego sposób artykulacji /x/ jest szczelinowy, a litera ⟨h⟩ oznacza w eo fonem /h/, który nie jest ściśle szczelinowy – można go też uznać za półotwarty (aproksymant). Tak więc do fonemu /x/ litera z daszkiem w ogóle nie jest wskazana, przynajmniej jeśli jest użyty w innych literach w esperancki sposób. Jeśli już daszek ma być użyty, to być może esperanckie ⟨ĥ⟩ jest najmniejszym złem w tym tragicznym scenariuszu.

Warto zwrócić uwagę, że te wszystkie problemy z konsekwentnym użyciem diakrytyów i dwuznaków by nie występowały, gdyby esperanto miało mniej fonemów – np. nie zawierało /x/, rozróżnienia /ʒ/–/dʒ/ i rozróżnienia /ʃ/–/tʃ/. Pierwsze cięcie usuwałoby niekonsekwentną literę ⟨ĥ⟩. Drugie – mogłoby usunąć niekonsekwentną literę ⟨ĵ⟩ lub literę ⟨ĝ⟩, która nie jest w pełni konsekwentna, ale jednak wpisuje się w pewną regułę i ją buduje. Wreszcie to trzecie, ostatnie cięcie mogłoby usunąć literę ⟨ŝ⟩ lub ⟨ĉ⟩, które to wytwarzają pewien trend w użyciu daszka.

Konkluzje

Od języka pisanego, projektowanego w różnych celach (w jakich proponuje się eo), można oczekiwać kilku cech:

  • przypominanie głównych języków europejskich,
  • brak zbędnych znaków diakrytycznych i obcych dwuznaków,
  • ortografia fonemiczna, tzn. nie sprawiająca problemów ani w czytaniu, ani w dyktandach.

Żeby język spełniał te kryteria, nie może mieć tak skomplikowanego systemu spółgłosek jak eo. Nie powinien mieć fonemu /x/, rozróżnienia /ʒ/–/dʒ/, jednocześnie /z/ i /ts/, a także lepiej, żeby nie zawierał rozróżnienia /ʃ/–/tʃ/. Widać więc, że fonologię esperanta należałoby ograniczyć o 3–4 fonemy, żeby miała szansę na sensowną ortografię. Już język wolapik miał lepszą fonologię i przez to ortografię, tak jak RE94, ido, interlingua, elefen, glosa i inne.

Oprócz tego problemem esperanckiej ortografii są zbędne naloty germańskie, zwł. z niemieckiego i z germańskiej części angielskiego. To skutkuje rozróżnieniem /ʒ/–/dʒ/, osobliwą literą ⟨ĝ⟩ i mylącym dwuznakiem ⟨gh⟩. To może też skutkować rozróżnieniem /ʃ/–/tʃ/ wraz z literą ⟨ŝ⟩ i dwuznakiem ⟨sh⟩. Ten ostatni nie jest zbyt problematyczny, choć ogranicza podobieństwo eo do języków romańskich – co skrytykowano w innej sekcji.

Last but not least: jednym z największych błędów esperanckiej ortografii i całego esperanta może być występowanie litery ⟨ĵ⟩ (żo). Można by jej uniknąć i zachować, a nawet poprawić podobieństwo graficzne do języków europejskich, bez żadnych zmian w fonologii i w słownictwie – po prostu używając litery ⟨y⟩ do zapisu /j/ i litery ⟨j⟩ do zapisu /ʒ/. Obstrukcja tej prostej, prawie oczywistej zmiany ujawnia głębokie patologie w organizacji ruchu esperanto.

Te uwagi pokazują nie tylko to, że esperanto jest źle zaprojektowane do roli GLF. To też pewna przeszkoda w budowaniu na nim diaspory hobbystów – nie tylko światowej, ale nawet europejskiej. Problemy ortograficzne wynikające z wad fonologicznych pokazują też, że esperanto jest złą propozycją języka propedeutycznego, ułatwiającego naukę innych języków, zwł. europejskich. W trakcie jego nauki trzeba poznawać litery i dwuznaki obce wielu językom europejskim, za to nie ma tam liter bardzo powszechnych, jak ⟨q w x y⟩.

[1] Ściśle mówiąc: ze zbioru większego (A) do mniejszego (B) nie da się wprowadzić funkcji (ani żadnej relacji) różnowartościowej, tzn. iniektywnej – bez degeneracji (różnych wartości dla różnych argumentów). Równoważnie: ze zbioru mniejszego (B) do zbioru większego (A) nie da się wprowadzić funkcji "na", tzn. suriektywnej – której obrazem jest cała przeciwdziedzina. To równoważne sformułowanie dotyczy tylko funkcji – relacja niefunkcyjna (wieloznaczna) może już być "na".

[2] To dlatego, że alfabet łaciński jest ułomny, m.in. przez zupełnie arbitralną kolejność, mieszającą litery spółgłoskowe z samogłoskowymi, a wewnątrz tych grup – kolejność nie jest podyktowana żadnym kluczem, np. fonetycznym ani graficznym. Dlatego sortowanie alfabetyczne należy traktować jako pewną ostateczność i smutną konieczność. Np. niektóre biblioteki sortują alfabetycznie wg autorów tylko wewnątrz małych tematycznych komórek, gdzie podział tematyczny się wyczerpuje i nie ma sensu go rozdrabniać, a chronologiczny nie jest tak widoczny.

[3] Na podobnej, kontekstualnej zasadzie działają dwuznaki: ⟨s⟩, po którym występuje ⟨h⟩, jest często elementem dwuznaku (oznaczającego zwykle /ʃ/), za to w pozostałych wypadkach ⟨s⟩ jest oznaczeniem /s/.

[4] To pewne uproszczenie. Polskie ⟨ż⟩ lub ⟨rz⟩ czasami jest traktowane nie jako spółgłoska zadziąsłowa, tylko retrofleksyjna /ʐ/.