Inne uwagi

Co i jak upamiętniać?

Niektórzy esperantyści, zwłaszcza finawenkiści, podejmują też inne działania polityczne niż tylko agitacja. Proponowali m.in.:

  • przyznanie Pokojowej Nagrody Nobla Ludwikowi Zamenhofowi; po jego śmierci te starania musiały ustać, bo nie przyznaje się nagród pośmiertnych,
  • przyznanie tej nagrody niektórym organizacjom esperanckim, m.in. UEA (Universala Esperanta Asocio),
  • uznawanie języka esperanto za element niematerialnego dziedzictwa kulturowego Polski, Europy i całego świata, np. przez UNESCO,
  • upamiętnianie tego języka i jego twórcy przez odpowiednie nazwy ulic i innych obiektów architektury (placów, parków, mostów, osiedli itp.),

Niektóre z tych propozycji można uznać za grubo przesadzone. Mimo to samo upamiętnianie tego języka i jego twórcy nie musi być złe, nawet z perspektywy anty-esperantysty. Mimo wszystko pojawienie się esperanto było pewnym „kamieniem milowym” w rozwoju sztuki językotwórstwa. Ta propozycja to pewien epizod historyczny, który warto wspominać. Z podobnego powodu na takie upamiętnianie zasługuje np. Siegmund Freud, mimo że wiele jego przekonań było zwyczajnie fałszywych i nienaukowych wg późniejszych standardów.

Należy przy tym pamiętać, że jeśli esperanto zasługuje na upamiętnianie bardziej niż podobne projekty, to głównie ze względu na swoją popularność. W przypadku Polski, zwłaszcza Białegostoku i Warszawy, dodatkowym argumentem jest też to, że ten język i jego autor są silnie związani z Polską, a najbardziej z Białymstokiem i z Warszawą. Podobnie można uzasadniać upamiętnianie w Niemczech Johanna Schleyera i jego języka volapük. Inne znane języki konstruowane, jak ido, interlingua czy lożban, nie są tak silnie związane z żadnym krajem ani z jednym człowiekiem, który byłby związany z jakimś krajem. Być może kiedyś język toki pona stanie się na tyle popularny, że zacznie się rozważać upamiętnianie jego i jego autorki Sonji Lang – naturalnym miejscem jest do tego Kanada, z której Lang pochodzi.