Data publikacji: Aug 31, 2015 5:20:27 PM
Dobiegł końca kolejny CYKLICZNY WYPAD W POLSKĘ. W tym roku na kilkudniowy wyjazd rowerowy po naszym kraju wybrało się dwóch klubowiczów w osobach Prezesa i Limita. Tegoroczna edycja cyklicznego wypadu odbyła się w terminie od 17 do 23 sierpnia. Trasa jaką sobie obrali członkowie przebiegała wzdłuż granic Województwa Śląskiego z uwzględnieniem miejscowości wyszczególnionych w Regulaminie Dużego Rajdu Kolarskiego Dookoła Województwa Śląskiego. Cała pętla Rajdu liczyła przeszło 800 km. Za przejechanie całej trasy rajdu i uzyskanie potwierdzeń z wyznaczonych miejscowości (punktów kontrolnych) otrzymuje się odznakę rajdową.
W trakcie tygodniowej wyprawy uczestnicy zmagali się z deszczem, górami, a najbardziej wiatrem, który dawał się im we znaki przez większą część trasy.
Dzień pierwszy: Sosnowiec - Porąbka. (link do galerii)
Kilka minut po godzinie 7:00 spod Hali Sportowej na Zagórzu uczestnicy wyruszyli na szlak w kierunku Jaworzna, miasta, które jest pierwsze na ich liście do uzyskania potwierdzenia. Ledwo wyjechali z Maczek, a na horyzoncie ukazały się ołowiane chmury nie wróżące nic dobrego.
Przelotne, ale miejscami dość intensywne opady dopadły ich i utrudniały dalszą jazdę na Górze Piasku, w rejonie Geosfery oraz w rejonie Rynku.
Grunt to się nie zrażać, że aura od samego początku rzuca kłody pod nogi. Chłopaki załatwiają potwierdzenia w Bibliotece Miejskiej i tamtejszym Oddziale PTTK. Jak już aura nieco się unormowała przyszło jechać dalej. Z centrum Jaworzna udali się przez Jeleń, Imielin, Lędziny do kolejnego punktu Bierunia Starego. Chwila przerwy na rynku, potwierdzenie w Ratuszu, obejrzenie z zewnątrz i od środka drewnianego kościoła pw. św. Walentego wliczającego się w obiekt na szlaku Architektury Drewnianej.
Pokonując kolejne kilometry uczestnicy dotarli do Urzędu Gminy Miedźna, gdzie uzyskują kolejne potwierdzenie, po czym udali się do Pszczyny. Po drodze zatrzymali się na zwiedzenie z zewnątrz drewnianych kościołów w Miedźnej, Grzawie i Ćwikicach, będących również na szlaku Architektury Drewnianej.
W Pszczynie kolejny obfity opad deszczu skłonił uczestników do nieco dłuższej przerwy obiadowej.
Akumulatory podładowane, można podążać dalej. Pogoda jak się później okazało również odpuściła i do wieczora już nie spadła, ani kropla deszczu.
W Goczałkowicach, w których już kilkakrotnie kolarze gościli, łapią tylko potwierdzenie na Zdroju i kręcą do Wilamowic z przerwą w Starej Wsi na kolejne podziwianie drewnianego kościoła. W samych Wilamowicach nie udaje się jednak złapać, żadnego potwierdzenia i udali się prosto do Porąbki, gdzie w Kozubniku postanowili zakończyć pierwszy dzień zmagań.
Dzień drugi: Porąbka - Zwardoń (link do galerii)
Kolejny dzień zmagań zakładał walkę z podjazdami, co z kolei nagradzane było rozległymi panoramami pasm Beskidów. Po przespanej nocy uczestnicy wyprawy zjechali do centrum Porąbki w celu uzyskania potwierdzenia, które nie udało im się pozyskać dnia poprzedniego. Potwierdzenie to uzyskują w budynku Poczty. By zapoczątkować wjazd w odcinki górskie i przyzwyczaić nogi do intensywniejszej pracy udali się do Międzybrodzia Żywieckiego, skąd zaczęli wjazd na Górę Żar. Prezes z racji, że nie miał okazji jeszcze pokręcić się po terenach górzystych miał dobrą rozgrzewkę przed tym co go jeszcze czekało. Przyjemny wjazd na szczyt zakończył się podziwianiem widoków i jeszcze przyjemniejszym zjazdem w dół.
Już rozgrzani kolarze udali się w kierunku kolejnego punktu kontrolnego. W Łękawicy, krótki postój przy Urzędzie Gminy na szybkie dodatkowe potwierdzenie. Kolejny punkt kontrolny - Rychwałd również został osiągnięty. Po podbiciu w domu rekolekcyjnym kolarze udali się do Jeleśni. Pokonując kolejny podjazd i zjazd w Rychwałdku. Ze Starej Karczmy dochodziły aromatyczne zapachy, co skłoniło uczestników do tego, aby w jej progach zasiąść i posilić się przed dalszą drogą. Po raz kolejny porcja obiadowa okazała się wystarczająco duża, by zaspokoić i dać siłę na dalsze kręcenie. W tygodniu problemu większego z potwierdzeniem nie ma i kolejne pieczątki otrzymują w Karczmie i w puncie "i" mieszczącym się w Urzędzie Gminy.
Kolejna na liście była Węgierska Górka. Nim tam jednak dotarli musieli wdrapać się do miejscowości Juszczyna, skąd prowadził długi zjazd do Cięciny, a na horyzoncie można było dostrzec Skrzyczne i Baranią Górę. Niestety plan przejazdu był dość napięty i większość ciekawych obiektów jak Forty w Węgierskiej Górce musieli odpuścić. Przez co zaliczanie poszczególnych miejscowości, kończyło się w większości na zlokalizowaniu punktów, w których można uzyskać potwierdzenie.
W Węgierskiej Górce potwierdzenie uzyskują w punkcie informacji turystycznej. Azymut zaplanowanej trasy przebiegł przez Milówkę i Rajczę, w których również udaje się uzyskać pieczątkę ozdobną w punktach informacji. Analizując mapę i możliwość dalszej jazdy kolarze postanawiają, że zakończą jazdę na kolejnym punkcie kontrolnym - Zwardoniu. Słuchając propozycji nawigacji przez samym Zwardoniem skręcają w drogę "na skróty" w miejscowości Laliki, która prowadziła 3 km pod górną stację wyciągu Mały Rachowiec. Ze szczytu również był ciekawy zjazd z czego ostatnie 500 m po takiej stromiźnie, że hamulce się zagrzały. Nocleg trafił się w ośrodku niedaleko stacji PKP.
Dzień trzeci: Zwardoń - Gorzyczki (link do galerii)
Poranek dość rześki, ale biorą pod uwagę całość dnia to pogoda była najlepsza od początku wyjazdu. Duża przejrzystość powietrza pozwalała napawać się widokami. Około godziny 8:00 kolarze wystartowali w dalszą drogę. Drugi dzień zmagań z górkami. Pokonując pierwsze zjazdy i podjazdy docierają do Jaworzynki, gdzie zjeżdżają do Trójstyku granic Polski, Czech i Słowacji. W Sosnowcu mamy symboliczny historycznie obelisk Trójkąta Trzech Cesarzy, a tu spotykają trzy obeliski wskazujące, gdzie jakie Państwo się znajduje. Plus tej Unii, że teraz można bez żadnych obaw czy kontroli spokojnie przemieszczać się między krajami Wspólnoty. Potwierdzenie uzyskują w punkcie z pamiątkami i zaprawieni w boju udają się do Istebnej mierząc się z kolejnym wzniesieniem prowadzącym do ryneczku. Krótki postój na potwierdzenie w informacji i udają się do Wisły pokonując przełęcz Kubalonka, gdzie znajdował się kolejny drewniany kościółek. Wisła też już jest bardziej znana klubowiczom więc tylko potwierdzenia w Muzeum i informacji, skąd udali się do Ustronia.
Na wjeździe do miasta Limit sygnalizuje awarię. Poszła linka od tylnej przerzutki. W sumie na całej tygodniowej wyprawie była to jedyna usterka na trasie. Po doprowadzeniu pojazdu do stanu używalności udali się do centrum po kolejne potwierdzenie, nieco kręcąc się po okolicy. Kolejnym punktem do potwierdzenia i odwiedzenia był Cieszyn, tam też się udali.
Potwierdzają się w informacji oraz w siedzibie PTTK. Za wskazaniami kolegów pttk-owców z Oddziału zasiadają w jednej z restauracji na obiadowaniu.
Posileni i z zapasem sił opuszczają graniczne miasto i udają się w dalszą drogę do Zebrzydowic. Po drodze podziwiając kolejny kościół drewniany w Kaczycach. W Zebrzydowicach udaje się podbić na plebanii kościoła pw. Wniebowzięcia NMP.
Kolejną miejscowością był Godów. By nieco urozmaicić drogę uczestnicy wyprawy wjechali na chwilę do Czech. Po za tym, że oznaczenie dróg inne to jakoś człowiek nie odczuł, że do innego państwa wjechał. W Gołkowicach na postoju Prezes znajduje 2 groszówkę datowaną na 1939 rok, tutaj też udaje się pozyskać ostatnie potwierdzenie w drewnianym kościele pw. św. Anny, gdyż w Godowie zważywszy na późną porę wszystko już było pozamykane.
Na trasie przejazdu znalazł się jeszcze jeden obiekt sakralny w Łaziskach. Rzutem na taśmę udaje się złapać nocleg w Gorzyczkach. Nocleg sprawdzony już przez Limita i chłopaków biorącym udział w zeszłorocznym cyklicznym wypadzie w Polskę.
Dzień czwarty: Gorzyczki - Kuźnia Raciborska (link do galerii)
Dzień w którym, główną rolę odegrał wiatr. Kolejny rześki poranek. Uczestnicy udają się do Chałupek. Chłopakom przychodzą myśli, że nie uda im się zrealizować zaplanowanej trasy o czasie. Znaczy przyszła pora na superbohatera, a co. Niebieska peleryna Limita, sprawia, że nim się oglądają docierają do kolejnej przygranicznej miejscowości z pozostałościami dawnego przejścia granicznego. Pieczątki w Pałacyku i na poczcie. Wgląd na mapę i udają się do Tworkowa, będącego kolejnym punktem kontrolnym. Powoli wiatr daje się we znaki. Zwłaszcza, że teren zdecydowanie płaski i po horyzont same pola.
W Tworkowie udaje się zwiedzić ruiny zamku, w którym obecnie trwają prace konserwatorskie. Za zwiedzenie pieczątka się należała. Kolejny obowiązkowy punkt zaliczony. W dalszej kolejności przyszła pora na Krzanowice, gdzie się udali lokalnymi drogami. Pieczątkę z datownikiem udaje się złapać w Urzędzie Miasta, tak też udaje się potwierdzić w kolejnym punkcie w Pietrowicach Wielkich. Umordowani walką z silnymi podmuchami wiatru wreszcie przed 15:00 docierają do Raciborza. Tam pieczątka w informacji i dłuższa przerwa w lokalnym Oddziale PTTK. Nieplanowo natrafiają na Pana Stanisława Żółcińskiego, który to nie pierwszy raz zapraszał na odwiedziny i zwiedzenie Ziemi Raciborskiej i był bardzo rad jak spotkał naszych klubowiczów przed siedzibą Oddziału. W trakcie przerwy uczestnicy wyprawy zwiedzili ekspozycję Muzeum Miejskiego i przy kawie wymieniali się w Panem Stanisławem doświadczeniami i wrażeniami z różnych wyjazdów. Za kolejną podpowiedzią pani z Oddziału po owocnym spotkaniu udali się na strawę do restauracji pod Ratuszem.
Na drodze uczestników stanął jeden z Radnych Miejskich, swoją drogą aktywista rowerowy, który również jak Pan Pan Stanisław polecał przejazd przez Rezerwat Łężczok. Skoro tak to tak poprowadzili trasę do Nędzy, aby zajrzeć do Rezerwatu. Bardzo klimatyczne miejsce na obszarze przeszło 400 hektarów, znajdującego się na obszarze dawnych cysterskich stawów hodowlanych. W Nędzy zwrot na wieś Turze. Potwierdzenie u Pani Sołtys i zjazd do Kuźni Raciborskiej, gdzie zakończył się kolejny dzień.
Dzień piąty: Kuźnia Raciborska - Pawełki (link do galerii)
Wczorajszy wietrzny dzień dał popalić, a tu przyszło kolejny dzień z nim walczyć. Około godziny 8:00 kolarze rozpoczęli kolejny dzień jazdy. Z Kuźni udali się do Rud Raciborskich, gdzie pieczątki uzyskują w Nadleśnictwie i Stacji Kolei Wąskotorowej, będącej również na szlaku Zabytków Techniki. Następnie udali się do Pilchowic. Pora już urzędowa, więc o pieczątkę starają się w sekretariacie Urzędu Gminy. Cel ambitny zakładają dojechać jak najwyżej na północ Województwa, więc po dokonaniu niezbędnych zakupów ruszyli do kolejnego punktu - Sierakowic z drewnianym kościołem. Tutaj przyszło załapać się na potwierdzenie w lokalnym sklepie. Następnie udali się do miejscowości Rachowice, gdzie mieścił się kolejny kościół drewniany. Następnie przejeżdżając przez Bojszów docierają do kolejnej Wsi Łącza. Podążając za reklamą zapraszającą rowerzystów trafiają do Restauracji Zajazd Leśny, gdzie zatrzymują się tylko w celu podbicia pieczęci z nazwą miejscowości. Kolejna na cel poszła wieś Chechło. W drodze do kolejnego punktu po raz kolejny natrafiają na kościół drewniany, tym razem w Rudzińcu. W Chechle pieczęć z lokalnego sklepu i podążyli do miejscowości Bycina. Pieczątkę z tej miejscowości otrzymują w lokalu w którym zasiedl do obiadu. Połowa dystansu za nimi. Posileni bez zwłoki udali się do Toszka. Tam można było się podbić na Zamku.
Kolejna na liście Dąbrówka, również zostaje odwiedzona, a potwierdzenie otrzymują w sklepie lokalnym. Im bliżej wieczora wiatr znów się uaktywnił, przez co dojazd do Wielowsi szedł dość opornie. Urząd już zdążyli zamknąć i znów potwierdzenie przyszło uzyskać w lokalnym sklepie. Sytuacja powtarza się w Potępie, gdzie również potwierdzenie w sklepie. Do Lublińca kolarze docierają tuż przez 20:00. Na minuty przed zamknięciem udaje się załatwić potwierdzenie na Poczcie. Z Pomocą Prezesowej i kol. Pawła cykliści na nocleg zjeżdżają do Pawełek, do schroniska młodzieżowego.
Dzień szósty: Pawełki - Garnek (link do galerii)
Kolejny dzień zmagania się z wiatrem. Po porannym przesmarowaniu napędów cykliści udali się w dalszą drogę. Opuszczając Pawełki fotografują jeszcze drewniany kościółek. Z racji zmiany trasy spowodowanej dojazdem do miejsca noclegowego, omijają punkt kontrolny w Pawonkowie i udają się do Sierakowa Śląskiego podziwiając na jednym z pól akrobacje jastrzębia wyszukującego czegoś na śniadanie. W weekend Urzędy pozamykane, dlatego większość potwierdzeń załatwiana jest w sklepach i punktach usługowych. Po nawiązaniu łączności z kierownikiem dyżurnym udają się do Przystajni, gdzie czekali na nich koledzy Mario i Robredo. Jednak nie było pisane jechać kawałek razem, gdyż drogi się krzyżowały. Po krótkiej pogawędce przyszło się pożegnać i udać się w swoich kierunkach. W Starokrzepicach po oględzinach kościoła strojonego pod Dożynki podbiją się w sklepie i udają się w dalszą drogę. Kolejnym punktem kontrolnym, gdzie musieli dotrzeć były "domisiowe" Parzymiechy. Akurat nie udaje się uczestnikom spotkać z Dominikiem w jego rodzinnych stronach. Podbicie w sklepie i ruszają dalej. W Dankowie natrafiają na ruiny zamku i Sanktuarium Maryjne. W Zawadach koło Popowa, przerywają jazdę w celach popasowych. Dalsza część dnia do gra deszczu, wiatru, słońca i ołowianych chmur. We wsi Borowa, będącej kolejnym punktem kontrolnym uczestnicy trafiają do Sołtysa po potwierdzenie. Następnie w Ostrowach pieczętują się w sklepie i kręcą do Mykanowa. Spoglądając na rozległą tęczę.
W Mykanowie u Strażaków pieczątki nie użyczysz bo Komendanta nie ma, więc znów potwierdzenie uzyskują w sklepie. Przecinają krajową jedynkę i udają się po kolejne potwierdzenie do Gminy Kruszyna. Akurat udaje się trafić na koniec mszy i potwierdzenie zdobywają na Plebanii. Kościół w Kruszynie swoją drogą ma bogatą historię sięgającą XVI w., a to za sprawą rodu Denhoffów. Korzystając z możliwości zwiedzają również barokowe wnętrze kościoła. Jadąc dalej docierają do Kłomnic, gdzie znów z pomocą Prezesowej namierzają nocleg w Garnku koło Świętej Anny.
Dzień siódmy: Garnek - Sosnowiec (link do galerii)
Pora do domu. Pobudka uczestników była już po 5:00, kiedy to drobny inwentarz w postaci kur, pawi, indyków oraz zwierzyny owiec, osła, kuca, świnek wietnamskich, kóz upominał się o jedzenie. W gospodarstwie agroturystycznym Niezapominajka mają wesoło. Klubowicze mieli okazję zobaczyć porę karmienia. Opuszczając Garnek udali się do Klasztoru Sióstr Dominikanek w Świętej Annie, tam się podbiją i kręcą do Koniecpola. W miejscowości Radoszewnica, będącej punktem kontrolnym nie ma gdzie się podbić, więc tylko zatrzymują się sfotografować lokalny pałac, będący w prywatnych rękach.
W Koniecpolu na Rynku pustki, jednak sklepy otwarte i udaje się złapać potwierdzenie. Następnie udają się do Szczekocin, po drodze zahaczając o Nakło w poszukiwaniu kolejnego dworu. Pałac obecnie jest w prywatnych rękach. Działa jako hotel i jest stopniowo odnawiany.
W Szczekocinach potwierdzenie zdobywają w kwiaciarni. Kolejnym celem był Żarnowiec, w którym trwają przygotowania do Dożynek Wojewódzkich. Pieczątka w lokalnym sklepie i bez większej zwłoki udają się do Pilicy. Plan niemalże zrealizowany. Przerwa na uzupełnienie kalorii w sprawdzonej Pizzerii na Rynku.
Posileni podążyli do Podzamcza, gdzie pieczętują się na Zamku. W Niegowonicach przerwa na pieczątkę w sklepie i łączność z Rowerową Norką. Udaje się Monikę i Tomka zastać w domku. Limit wraz z Prezesem udali się na Łosień do ostatniego punktu kontrolnego. Pieczątkę z ostatniego punktu kontrolnego zdobywają u naszej klubowej koleżanki Moniki Kosmali. Objazd Województwa w planowanym i zamierzonym terminie został uwieńczony symboliczną lampką szampana i opowiadaniem co się tym dwóm po drodze zdarzyło. Gdy już mrok nastał, przyszło się pożegnać i udać się do swoich kwaterunków.
Gratulujemy przejechania, innych zachęcamy do tego samego. A we wrześniu zapraszamy na wręczenie odznak.