Zagłada Cyganów w Szczurowej

Tekst z czasopisma "W zakolu Raby i Wisły"

Tekst ze strony:

http://harangos.pl/historia/

Cyganie wywodza sie z Indii. Nie wiadomo do konca, kiedy ani dlaczego wyemigrowali z pierwotnej ojczyzny, która najprawdopodobniej byl Pendzab w pólnocnych Indiach. Nie wiadomo równiez kim byli, zanim ruszyli znad Gangesu ku Europie.Powstalo na ten temat wiele hipotez. Najzabawniejsza wymyslil Adam Naruszewicz, polski historyk zyjacy w XVIII wieku, z calkowita powaga wywodzil Cyganów od Jacwingów, na podstawie pytania Cygana o pochodzenie: ja – Cygan a wiec Jacygan, Jacyng, Jacwing. Tryb zycia cyganów; wedrówka, ubóstwo, zebranine próbowano interpretowac w kategoriach pokuty, kary, klatwy odwolujac sie m.in. do Biblii, w której dopatrzono sie pochodzenia Cyganów od biblijnego bohatera – Kaina. KiedyStwórca zwraca sie do Kaina: Kiedy bedziesz uprawial te ziemie, nie bedzie urodzajna dla ciebie. Tulaczem bedziesz i zbiegiem na swiecie. .. na co Kain odpowiada: jesli bowiem wypedzasz mnie teraz z tej ziemi… mam byc tulaczem i zbiegiem na swiecie, kazdy kto mnie spotka bedzie mnie mógl zabic. Cytatem tym wyjasniano zarówno koniecznosc wedrowania Cyganów, niemoznosc osiedlania sie na roli, jak tez stosunek do nich, przeciez samo Pismo nakazuje ich przesladowac, a nawet zabijac.Inna negatywna postacia z Biblii, z która laczono Cyganów, byl Cham, syn Noego. Cham w jezykach semickich oznacza kogos o ciemnej karnacji, a sam Cham wslawil sie tym, ze szydzil ze swego ojca Noego, kiedy ten lezal nago, upojony winem. Skojarzono, wiec ciemna karnacje z negatywna ocena postepowania biblijnego bohatera, identyfikujac Cyganów z Chamem wlasnie.Istnieje tez cyganska wersja Genesis. Pan Bóg, stwarzajac czlowieka z gliny, wypalil ja zbyt mocno – tak powstali Murzyni.

Nastepny Adam wypalony zbyt krótko – to byl bialy czlowiek. Dopiero za trzecim razem udalo sie Bogu stworzyc ideal – z dobrze wypalonej gliny sniadego Roma.Sama wedrówka Cyganów ku Europie zaczela sie prawdopodobnie okolo X wieku, brak jest pewnych zródel, okreslajacych czas ich wyjscia z Indii, i wiodla poprzez Persje i Armenie, gdzie dostali sie pod wplyw imperium bizantyjskiego. Kroniki i listy z XI wieku mówia o ludach, które mozna kojarzyc z Cyganami. Najstarsza nazwa, jaka okreslano ich w Cesarstwie Bizantyjskim, jest Adsigani – uwaza sie ja za zródloslów pózniej uksztaltowanych nazw takich jak: tureckie Cingene, wloskie Zingari, francuskie Tsiganes , niemieckie Zigeuner , czy wreszcie polskie Cyganie. W XV wieku pojawila sie równiez nazwa Aigiptoi (Egipcjanie), która byla poczatkiem drugiej grupy nazw okreslajacych Cyganów – Gitans we Francji, Gitanos w Hiszpanii, Gypsies w Anglii, Evgit w Albanii, Gyptanaeres w Holandii, Egiftos lub Giftoi w Grecji.Nie wiadomo, dlaczego Cyganów okreslano jako przybyszów z Egiptu.

Wielu badaczy wiaze to z opowiescia, która glosili sami Cyganie, przybywajacy do Europy zachodniej, a mówiaca, ze pochodza z Malego Egiptu, to wedlug Lecha Mroza (znanego cyganologa) „kraj Gyppe” – Epir na pólnocnym zachodzie Grecji, badz rejon Izmiru (dawniej Smyrny), nazywany równiez Malym Egiptem. Wzmianki o Cyganach (nazywanych równiez Egipcjanami) pojawiaja sie w poezji ludowej w XIV wieku, stad wiadomo, ze przypisywano im takie zajecia, jak niedzwiednictwo i siciarstwo, a takze to, ze nazwy, których uzywano, zabieraly z czasem pejoratywnego charakteru i stawaly sie pogardliwymi wyzwiskami. Wobec rozpowszechnionej w tym czasie w Bizancjum wiary w przesady i zabobony, Cyganie szybko zaczeli to wykorzystywac, zajmujac sie wrózbiarstwem, a zaspokajajac zywa zawsze i wszedzie potrzebe rozrywki, stali sie znani jako niedzwiednicy, zaklinacze wezy, akrobaci i kuglarze.Od polowy XIV wieku pojawia sie coraz wiecej informacji o Cyganach.

Uczeni twierdza (znów opierajac sie na badaniach jezyka romani), ze zabawili oni dluzej w Grecji i na Balkanach, skad w poczatkach XIV wieku, poprzez Wegry i Woloszczyzne, ruszyli do Europy srodkowej i zachodniej, gdzie pojawili sie w poczatkach XV wieku. Mozna to stwierdzic na podstawie licznych zapisków w kronikach, aktach miast i dokumentach koscielnych. Nie wiadomo jednak, jaka byla przyczyna tej gwaltownej migracji. Przypuszczalnie jednym z jej istotnych powodów byl nacisk Turcji niosacej islam na chylace sie ku upadkowi Bizancjum.Dokumenty podaja, ze w latach 1416 i 1417 Cyganie pojawili sie w Niemczech, w 1416 roku w Czechach, w latach 1418 – 1419 w Zurichu, Bernie i Bazylei, w 1419 we Francji, w 1422 w Italii i Niderlandach, w latach dwudziestych XV wieku w Hiszpanii, a w latach 1430 – 1440 na wyspach brytyjskich, skad wygnani przybyli po 1450 roku do Skandynawii.Do Polski dotarli prawdopodobnie pod koniec XIV wieku, a najstarsza o nich wzmianke odnalazl Lech Mróz w ksiegach Kazimierza, dzisiejszej dzielnicy Krakowa. Przeczytac tam mozna o Micolayu Cziganie, zamieszkujacym we wsi Zapolcze. Zapisek ten dotyczy podatku, jaki zaplacil on za (najprawdopodobniej) dzierzawiona ziemie. W miare uplywu lat, zródel historycznych dotyczacych Cyganów jest coraz wiecej, co swiadczy o wzroscie ich liczby na ziemiach polskich, jak równiez daje wiedze, ze do Polski przybyli z Wegier i Moldawii.

Holocaust

SZCZUROWA

Pół wieku temu hitlerowski kat Engelbert Guzdek zamordował na miejscowym cmentarzu 93 Romów – mieszkańców Szczurowej.Romowie mieszkali od niepamiętnych czasów w Szczurowej w nędznych, posklejanych, drewnianych chałupkach przykrytych papą lub słomą tworzących wielkie obozowisko.

Przejeżdżający tędy ludzie z zainteresowaniem przyglądali się osadzie i grupie bosych, biednych dzieci bawiących się opodal.Kobiety romskie potrafiły przesiedzieć cały dzień przed chatami, obserwując przejezdnychi przechodniów. Najczęstszym zajęciem kobiet i szybkim zarobkiem na utrzymanie rodziny było wróżbiarstwo, natomiast mężczyźni, jako dobrzy muzycy, grali na przyjęciach. Zajmowali się także pobielaniem kotłów (nikomu nie zdradzali tajemnicy pobielania),a nawet dwóch z nich trudniło się kowalstwem. Szczurowscy Romowie nie wędrowali. Chociaż zamieszkiwali ziemie polskie od dawna, nie czuli się tu dobrze. W czasie wojny mieli świadomość, że zagraża im niebezpieczeństwo także z powodu ich pochodzenia. Bali się Niemców, gdyż ci okazywali im jawną wrogość; kilku jednak wyjechało na przymusowe roboty do Niemiec.Tych, którzy zostali nie ominęła zagłada.3 lipca 1943 r. o godzinie 3.00 nad ranem esesmani i policja granatowa otoczyli osiedle cygańskie. Wyważali drzwi i okna, wypędzali wszystkich na zewnątrz. Akcja była dobrze zorganizowana i sprawnie przeprowadzona.

Romowie nawet nie przewidywali, że dzień ten będzie taki tragiczny. Początkowo sądzili, że zostają gdzieś wywiezieni, dlatego najpierw ubierali się i przygotowywali do podróży swój dobytek. Okazało się, że była to ostatnia podróż, do śmierci.Jako pierwsi wyszli muzykanci – ich największy dobytek stanowiły instrumenty. Wójt cygański, jak przystało na gospodarza, błagał hitlerowskiego kata o pozostawienie starszyzny w domach, gdyż oni nikomu nie przeszkadzają, nie wyrządzają krzywd, żyją w zgodziez innymi mieszkańcami. Kapela wyraziła swoje błaganie w formie muzyki. Grała ze wszystkich sił, tak bardzo głośno, że obudziła okolice. Muzycy mieli jeszcze nadzieję do momentu, w którym zauważyli Romów w kajdankach, w potarganych koszulach, z płaczemi krzykiem. Jeden po drugim przestawali grać, nie kończąc nawet melodii. Kiedy jedenz Niemców krzyknął do Romów, by niczego nie zabierali ze sobą, bo to im już nie będzie potrzebne, zorientowali się, o co tak naprawdę chodzi.Niemcy byli bezlitośni, nie oszczędzali nikogo. Dowodził nimi wachmistrz SS Engelbert Guzdek, około 35-letni, wysoki (190 cm) mężczyzna, z zawodu rzeźnik, pochodzącyz Karwiny, mówiący dobrze w języku polskim. Kryminalista, który zabił swoją matkę ponieważ była Polką.Michał Kotiuk z wielkim bólem patrzył na swoją młodą żonę będącą w ciąży. Z żalu uniósł skrzypce i roztrzaskał je na kawałki. Każdy z grajków postąpił tak samo. Kiedy Kotiuk łamał nogami instrument, został postrzelony przez Guzdka.

Wśród Romów wybuchła panika. Zaczęli biegać, krzyczeć, lamentować. Następny padł trupem. Na ten widok pozwolili się zakuwać w kajdanki i nie stawiali większego oporu. Okrutny kat wydał polecenie, aby sołtys Stanisław Giemza szukał w okolicy furmanów, którzy przewieźliby skazańców na pobliski cmentarz. Nikt nie chciał brać udziału w tej tragedii. Niestety, zrobili to z konieczności. Niemcy przyprowadzili również Pietrynę mieszkającą niedaleko z mężem – Polakiemo nazwisku Rowieński. Potraktowano go jak Cygana i też zakuto w kajdany. Potem przystąpiono do ładowania Romów na furmanki.Wójt Ciuroń zabronił opuszczać Romom swoje siedziby. Zaskoczony Guzdek chwycił wójta za kołnierz, aby zaprowadzić go do wozu. Ciuroń próbował wyrwać się katu, splunął muw twarz przeklinając go. Esesman strzelił mu w usta, co spowodowało wyrwanie kawałka ciała. Wójt zalał się krwią, ale nadal nie zmienił wyrazu twarzy. Druga i trzecia kula trafiły go w pierś i Ciuroń padł martwy na ziemię. Guzdek wytarł ręce z krwi, po czym wraz z policją zapędzali wszystkich na wozy. Maryla, żona wójta, zbierała jego krew do kapelusza jak relikwię. Tym sposobem okazywała Niemcom pogardę. Nie pozwolono jej tego zabrać: jeden z Niemców kopnął kapelusz i uderzył ją kolbą. Po pewnym czasie furmanki z Romamii trzema martwymi ciałami ruszyły. W całej Szczurowej zapadła dziwna cisza. Mieszkańcy doskonale zdawali sobie sprawę z zagrożenia, dlatego też woleli siedzieć cicho i obserwować sytuację zza firanek własnych okien.Po przejechaniu może jednego kilometra, do nóg Guzdkowi rzuciła się Maria Piotrowska właścicielka piwiarni. Błagała, by puścił jedno mieszane małżeństwo. Świadczyła katu, że Cyganka jest uczciwa, wyszła za Polaka i nie ma nic wspólnego z Cyganami. Niespodziewanie te argumenty zaważyły i uratowały życie nie tylko mieszanego małżeństwa, ale i innych. Konwój składający się z 11 furmanek stanął i zrobiło się zamieszanie, z którego skorzystało troje dzieci. Nie wiadomo w jakich okolicznościach zniknęły z wozu. Jednymz nich była Krystyna Białoń, dziś Krystyna Gil, która ocalała i jest dzisiaj Prezesem Stowarzyszenia Kobiet Romskich w Polsce.Guzdek nie spuszczał oka z konwoju, chciał jak najszybciej dotrzeć na cmentarz. Furmani upijali się alkoholem, aby się zobojętnić, znieczulić. Inicjatywę przejął kat Guzdek. To on zabijał. Nie marnował amunicji: ten kto nie został trafiony w tył głowy i od razu nie umarł, został zakopany żywcem. Jeden nabój – jedna głowa. Najlepszym rozwiązaniem był celny strzał, cierpienie kończyło się szybko.W pierwszej kolejności w okrutny, bestialski sposób zabijał dzieci. Niemowlęta trzymałw powietrzu za nóżki i uderzał o mur, gdyż żałował amunicji na tak malutkie dzieciątka. Większe i starsze trzymał w jednej ręce i strzelał, rzucając na stos. Cyganki poklękały posłusznie, a Guzdek zabijał je po kolei strzałem w tył głowy.W kolejnej grupie znalazła się kobieta w ciąży, bliska rozwiązania. Uklękła. Po ugodzeniu dwiema kulami, wyjęła chusteczkę i zaczęła wycierać sobie krew cieknącą po skroniach. Wszyscy byli przerażeni, nawet Guzdek, ponieważ mimo iż miała roztrzaskaną głowę, nadal wstawała… Nie mogła umrzeć. Właśnie to dziecko dawało jej życie, siłę. Oprawca zaczął strzelać w brzuch i to dopiero ją zabiło. Egzekucja została zakończona.Zamordowano 93 osoby. Wiele z nich dawało jeszcze oznaki życia, jednak Guzdek stwierdził, iż nie ma sensu ich dobijać, bo i tak nie uciekną. Do pogrzebania ofiar Guzdek zatrudnił strażaków, aby odmierzyli i wykopali dół, wrzucili ciała i przysypali wapnem. Romowie, opuszczając swoje domy, wzięli ze sobą biżuterię, lecz złoto – jak twierdzi Krystyna Gil – zostało zabrane przez Niemców. Zgodnie z rozkazem zalano ciała wapnem, przysypano ziemią, sprawnie ją uklepano i wyrównano na kształt mogiły. „Mogiła podnosiła się i ruszała” – mówiła Krystyna Gil – „słychać było głosy z ziemi”.Guzdek nakazał spalić zabudowania romskie w Szczurowej, a ziemię zorać, tak by wszelki ślad po Romach zaginął.Ludzie przychodzili w to miejsce i odchodzili, i tylko w myśli wyrażali nadzieję, że kiedyś sprawiedliwości stanie się zadość.

Tekst ze strony:

http://www.szczurowa.pl/asp/start.asp?page=artykul&tytul=&dzial=Wydarzenia%20bie%BF%B1ce&strona=246&nr=263

60 rocznica zagłady szczurowskich Cyganów

WYRWANA Z RĄK KATA

To wydarzyło się 60 lat temu. Dokładnie 3 lipca 1943 roku.

Był wczesny piękny poranek, kiedy mama obudziła mnie, mówiąc przerażonym głosem, że w Szczurowej Guzdek rozstrzeliwuje Cyganów. Tragedia ta rozgrywała się na szczurowskim cmentarzu, w linii prostej jakieś trzy kilometry od Strzelec Małych, w których mieszkałem wraz z rodzicami. Ludzie wychodzili na drogę i w niemym przerażeniu słuchali odgłosu dochodzących wystrzałów. Takie wydarzenia pamięta się do śmierci.

W tym tragicznym dniu kończyłem dwunasty rok życia, a więc już doskonale orientowałem się, co dzieje się w naszym środowisku. Znałem większość szczurowskich Cyganów, którzy mieszkali na końcu Szczurowej od zawsze. Mieszkali oni w małych drewnianych domkach, Kiedy czasem przejeżdżałem koło tego cygańskiego obozowiska, zawsze widziałem niezliczoną liczbę dzieci, kobiet i starszych Cyganów, którzy tam się krzątali. Najbardziej podobała mi się cygańska kapela, często złożona była z kilkunastu muzykantów cudownie grających na skrzypcach, klarnetach i olbrzymich basach. Pamiętam Cyganki chodzące w kolorowych spódnicach, wróżące ludziom ich przyszłość z kart lub ręki. Tak więc szczurowscy Cyganie utrzymywali się przeważnie z grania, wróżenia, pobielania kotłów i kan. Nikomu jednak nie zdradzili tajemnicy pobielania. Cyganie muzykanci ogrywali po wsiach majówki lub odwiedzali szczodrych gospodarzy, ażeby im zagrać z okazji imienin czy innych rodzinnych uroczystości. Jednak ich kapela najmilej była witana na weselach. Nic więc dziwnego, że ich muzykanci byli, najbardziej lubiani i cenieni. Zapamiętałem nawet imiona niektórych członków kapeli. A więc najwyższy wzrostem, to był Michał z sumiastymi wąsami, grający pierwsze skrzypce. Potem był dużo niższy Janek grający na karnecie i Staszek grający na skrzypcach. Wszyscy oni chodzili boso, tak jak zresztą cała wiejska dziatwa.

Szczurowscy Cyganie nigdzie nie wędrowali. Wiedząc, że Niemcy niezbyt miłym okiem patrzą na nich, nie ruszali się z miejsca, choć kilku z nich wyjechało na przymusowe roboty do Niemiec. Możliwe, że i szczurowskim Cyganom udałoby się przeżyć okupację, gdyby na tym terenie nie pojawił się potwór w hitlerowskim mundurze, zwany Guzdkiem albo katem Powiśla. Dopiero po wojnie więcej dowiedzieliśmy się o nim z relacji zbieranych przez oficera BCh Władysława Myślińskiego, który z polecenia swojej organizacji zbierał dane o hitlerowskich prześladowcach. Jak później wspominał Myśliński, Guzdka spotkał już jesienią 1939 roku w Katowicach: "Było to w listopadzie 1939 roku w Katowicach. Prowadził ze swoimi współplemieńcami ówczesną ulicą Powstańców czterdziestu Polaków na rozwałkę. Szli parami skuci łańcuchem. Jedną z takich kolumn prowadził żandarm olbrzymiego wzrostu z zawadiacko nasuniętą czapką. Był nim, jak wówczas ustalono, wachmistrz SS Engelbert Guzdek, lat około 35, wzrostu około 190 centymetrów, z zawodu rzeźnik pochodzący z Karwiny, posługujący się biegle językiem polskim". Jak potem opisuje Myśliński, Guzdek był znanym awanturnikiem i kryminalistą. Sam się chwalił, że zabił swoją matkę, bo była Polką.

Swoje kolejne "urzędowanie" rozpoczynał Guzdek od wywieszania plakatów, na których ostrzegano, iż w przypadku zamachu na jego życie poniesie śmierć stu Polaków i trzech księży. Możliwe, że wcześniej byłby zgładzony przez ruch oporu, ale zawsze na przeszkodzie stały te ostrzeżenia. A Guzdek według zebranych relacji od sierpnia 1942 roku do sierpnia 1943 roku zgładził ponad 1000 osób. Wyszukiwał on ukrywających się Żydów, wymordował w wielu miejscowościach Cyganów i Polaków.

Ten właśnie "kat Powiśla", zjawił się 3 lipca 1943 roku o godzinie trzeciej nad ranem w osiedlu cygańskim na końcu Szczurowej. Towarzyszyło mu około 40 Niemców i 20 granatowych żandarmów. Akcja zagłady była dobrze przygotowana, bo druga część obławy poszła na Włoszyn, po mieszkających tam Cyganów i po sześć mieszanych małżeństw zamieszkałych w różnych miejscach w Szczurowej. Akcja rozpoczęła się od tego, że Niemcy kolbami rozbijali drzwi i okna i wyprowadzali mieszkańców na pole. Cyganie myśleli, że może ich gdzieś wywiozą, nie przypuszczając, że spotka ich tu na miejscu ten straszliwy los. Dlatego zaczęli zabierać do węzełków co się tylko dało.

Na placu pierwszy zjawił się wójt cygański Wojtek Ciuroń. Muzykanci ze swoimi instrumentami stanęli koło niego. Wójtowi zdawało się, że może uda się mu ubłagać Guzdka, by pozostawił starców i dzieci na miejscu. Zaczął go usilnie prosić, by to uczynił. Natomiast muzykanci zaczęli grać, sądząc, że muzyka wspomoże prośby wójta. Ta muzyka, o tak wczesnej porze, zbudziła mieszkańców wioski, którzy nie wiedzieli, co się tam dzieje. Wójt tłumaczył Guzdkowi, że oni tu już mieszkają od dawien dawna, nie krzywdzą nikogo, żyją w serdecznej przyjaźni z mieszkańcami. Ale na nic zdały się jego prośby. Kapelmistrz Michał Kotiuk, grając, przyglądał się Guzdkowi, sądząc, że może muzyka zmiękczy jego sumienie. Ale nic takiego się nie stało. Bestia potrzebowała krwi. Cyganie grali z coraz większą siłą, grali dopóty, dopóki od strony Włoszyna nie zaczęli nadchodzić Niemcy, prowadząc skutych i pobitych Cyganów. Natomiast na wozie siedziały stłoczone kobiety i dzieci, straszliwie płacząc. Wtedy skrzypkom opadły ręce, ucichły melodie. Kiedy jeden z Niemców krzyknął, ażeby Cyganie niczego nie zabierali ze sobą, bo to już im do niczego nie będzie potrzebne, podniósł się straszliwy szloch. Cyganie zaczęli się rozlatywać w różne strony. Michał Kotiuk pierwszy roztrzaskał swoje skrzypce o kamień. Za jego przykładem poszli inni, niszcząc swoje największe skarby, jakimi dysponowali. Kotiuk skoczył na olbrzymie basy i nogami zaczął je łamać, i w tym momencie padł, zastrzelony przez Guzdka.

Teraz Niemcy zaczęli strzelać do rozproszonych Cyganów i zakuwać mężczyzn w kajdany. A tymczasem Guzek zastrzelił drugiego Cygana usiłującego stawiać opór. Wtedy to Cyganie pozwolili się zakuwać w kajdany i zapędzać w jedną gromadę. Oczekiwano na furmanki, które miały nadjechać. Przyprowadzono także zapłakaną Cygankę Pietrynę wraz z mężem Polakiem Rowińskim i jego także zakuto w kajdany. W tym czasie sołtys Stanisław Giemza z polecenia Guzdka usilnie szukał po wsi furmanów. Ale nie było to takie proste, ludzie bowiem nie chcieli uczestniczyć w tej tragedii. Jednak konieczność zmusiła ich do tego. Dopiero około godziny ósmej udało się sołtysowi podstawić jedenaście furmanek.

Kiedy nakazano Cyganom wsiadać na wozy, wystąpił wójt Ciuroń i zabronił Cyganom opuszczania swoich siedzib. Zaskoczony tym Guzdek chwycił wójta za kołnierz. Wtedy to Ciuroń, usiłując wyrwać się katowi, splunął mu w twarz i, przeklinając go straszliwie, zaczął się z nim szarpać. Ale ten, wyciągnąwszy pistolet, strzelił mu prosto w twarz, potem już do leżącego na ziemi strzelił dwukrotnie, dobijając go. Wtedy to zerwał się straszliwy płacz i lament pozostałych Cyganów. Guzdek tymczasem wycierał ręce z krwi. Nakazał hitlerowcom zmuszenie Cyganów do wsiadania na furmanki. Kiedy żona wójta Ciuronia nie mogła oderwać się od ciała zabitego męża, dostała straszliwy cios kolbą pistoletu w głowę. Maryla była z rodziny chłopskiej i pochodziła z sąsiednich Niedzielisk.

Wreszcie po dłuższym czasie ruszyła kawalkada wozów z Cyganami i ciałami wójta i dwóch zabitych Cyganów. Guzdek jechał bryczką na czele tej kawalkady. Po przejechaniu półtora kilometra zastąpiła drogę i rzuciła się pod nogi Guzdkowi Maria Piotrowska, właścicielka piwiarni, błagając go, ażeby darował życie Pietrynie Rowińskiej i jej mężowi, tłumacząc, że ona, prowadzi swoje gospodarstwo, oddaje kontyngenty itp. Zaskoczony tym Guzdek zapytał, kim jest Piotrowska. Kiedy usłyszał, że prowadzi piwiarnię, był pewny, że może spotkać go suta zapłata, że będzie czekać na niego wielkie żarcie. A uczty były dla niego na pierwszym miejscu. Zgodził się więc na uwolnienie Rowińskich.

W czasie tego zamieszania z jednego wozu zbiegło troje małych dzieci. Także na posterunek policji udał się wójt gminy Bartłomiej Sulma, aby zawiadomić granatowego policjanta pilnującego sześciu mieszanych rodzin, ażeby ich nie dołączał do wiezionych Cyganów. Tymczasem Guzdek sam doglądał konwoju, aby tylko jak najszybciej dojechać na cmentarz. Furmani, przerażeni tą tragedią, raczyli się bimbrem, byle tylko jakoś stłumić koszmar straszliwych widoków.

Ta nie do opisania rozpacz dzieci, matek, starców musiała uczynić swoje. Szczurowa wyglądała jak wymarła. Tylko przez szpary ze stodół, zza firanek, ze strychów patrzyły dziesiątki par oczu bezsilnym wzrokiem. Nie najlepiej musieli się czuć i granatowi policjanci, a nawet Niemcy, którzy, którzy nie brali udziału w rozstrzeliwaniu Cyganów. Całą inicjatywę przejął na siebie Guzdek. Zaopatrzony w dwa pistolety i całą masę zapasowych magazynków z amunicją.

Kiedy cały ten tragiczny tabor zjawił się na cmentarzu, Guzdek powiedział im, że w tej sytuacji muszą się podporządkować jego woli, ażeby mógł ich jak najszybciej i najsprawniej rozstrzelać. Powiedział im także, ażeby nie stawiali oporu, bo on swój rozkaz wypełnić musi, a na każdego przeznaczona jest tylko jedna kula. Jeśli ktoś się będzie rzucał i nie zginie od pierwszego strzału, wówczas on żywego wrzuci do dołka, bo nie może marnować naboi.

Można sobie wyobrazić co tam wtedy musiało się dziać, jaki straszliwy musiał podnieść się lament, płacz, kiedy usłyszano ten wyrok. Natychmiast też Guzdek przystąpił do wypełniania swojej zapowiedzi. Najpierw kazał poprzynosić niemowlęta, które w pierwszej kolejności miały być zabite. Ale matki nie kwapiły się z oddawaniem katowi swoich pociech. Wówczas Guzdek zarządził, ażeby jego niemieccy pomocnicy przynosili kolejno niemowlęta. Ci, posłuszni rozkazowi, wyszarpywali z rąk matek dzieci i dostarczali je Guzdkowi, który chwyciwszy dziecko lewą ręką, podnosił je do góry i strzelał w główkę, a potem rzucał na rosnący stale stos ciał. Ale ten stos dalej był żywy, dalej wiele dzieci ciężko zranionych dogorywało w straszliwych mękach. Guzdek jednak nie zwracał uwagi na to i, jak powiedział, każdy dostawał tylko jedną kulę.

Kiedy Guzdek uporał się z dziećmi, przyszła kolej na matki. Najpierw przyprowadzono kobiety z pierwszych trzech wozów. Te, nie mając innego wyjścia, uklękły posłusznie rzędem. Guzdek podchodził do każdej z tyłu i strzelał w tył głowy. Kiedy parę dzieci wyrwało się z jednego z wozów i rozbiegło się po cmentarzu, Guzdek wściekły uśmiercił je celnymi strzałami.

Na trzecią turę poszły pozostałe matki z dziećmi i stare babunie. Wśród kobiet znalazła się także Cyganka Zuła będąca blisko rozwiązania żona zabitego kapelmistrza Michała Kotiuka. Uklękła godnie, a po otrzymaniu strzału w głowę wyjęła zza pasa chusteczkę i zaczęła obcierać krew z twarzy, wtedy Guzdek wpakował jej cały magazynek w głowę. Potem już leżącej na ziemi posłał kilka kuł w brzuch.

Ostatnią Guzdek rozstrzelał Marylę, żonę wójta Ciuronia. Wcześniej prosiła o to, ażeby w zastępstwie wójta mogła być świadkiem całej tragedii do końca. Guzdek szanując ostatnie życzenie skazanego na śmierć, spełnił jej wolę. Tak więc pozostawiono ją na wozie przy ciele zabitego męża. Ona, modląc się głośno, podobnie jak i wcześniej inni Cyganie, wszyscy bowiem byli ochrzczeni, wszyscy brali śluby w kościele, szła na śmierć z dumnie podniesioną głową. Jeszcze przed zejściem z wozu prosiła furmana, ażeby przeprosił wszystkich współmieszkańców Szczurowej, jeśli komuś Cyganie nieopatrznie wyrządzili krzywdę.

Tak więc około południa egzekucja 93 Cyganów była zakończona. Na stosie trupów wiele ciał ruszało się, ale Guzdek nie pozwolił ich dobijać. Teraz czym prędzej udał się na posterunek, ażeby rozprawić się z sześcioma mieszanymi małżeństwami. Ale tam znowu czekała na niego Maria Piotrowska, a także wójt gminy Sulma i granatowi policjanci współpracujący z AK. Wszyscy oni prosili Guzdka, ażeby darował im życie, bo przecież oni nie mają nic wspólnego z Cyganami, prowadzą swoje gospodarstwa i oddają kontyngenty. Guzdek, przypomniawszy sobie Piotrowska, natychmiast skorzystał z jej zaproszenia i cały pokrwawiony poszedł na ucztę do piwiarni Piotrowskich. P uczcie Guzdek kazał zwołać miejscowych strażaków, zaprowadził ich na cmentarz i kazał im wybrać olbrzymi dół. Gdy dół był już gotowy, Guzdek kazał powrzucać wszystkie ciała, potem posypać grubo wapnem, a następnie ziemią. Kiedy strażacy uporali się z tym wszystkim, ziemia na świeżo usypanej mogile jeszcze przez dwa dni ruszała się. Mogiła przyjęła zwłoki 93 Cyganów, ze stutrzydziestoosobowego osiedla. Ocalało 37 osób, które w tym czasie przebywały poza osiedlem. Z tego straszliwego piekła uratowała się m.in. trójka dzieci. Jedną z nich była pięcioletnia dziewczynka Krystyna Białoń. Była ona wnuczką jednego z najsławniejszych skrzypków Michała Białonia. który za zarobione w Ameryce pieniądze zbudował murowany dom na końcu Szczurowej. Wyrwana z wozu przez swoją babcię, która była Polką, uratowała życie.

Przez prawie pół wieku nie miałem pojęcia o losie Krysi Białoniówny. Dopiero po wielu latach dowiedziałem się, że mieszka ona niedaleko mnie w Nowej Hucie. Poznałem wtedy panią Krystynę, a także jej męża pana Augustyna Gila, rodem z Nowego Targu. Pani Krystyna dopiero w wieku 17 lat znalazła swoje miejsce w Nowej Hucie. Tu otrzymała pracę, tu wyszła za mąż i osiedliła się na stałe. Państwa Gilów spotkałem potem na obchodach 50-lecia zagłady Cyganów w Szczurowej. Właśnie tam, na miejscu zbrodni, na szczurowskim cmentarzu. Była tam wówczas pani Krystyna ze swoim mężem, wnuczką i całym gronem Romów. Wtedy dowiedziałem się, że pani Krystyna od wielu lat jeździ do Szczurowej, ażeby uczestniczyć we wspólnej mszy i składaniu kwiatów na mogile pomordowanych współbraci.

3 lipca 2003 roku

MARIAN OLEKSY

źródło: cyganie.ciekawe.podhale.pl/images/1.jpg