Wspomnienia Władka Chłopeckiego

Wspomnienia Władka Chłopeckiego spisane w 2001 roku.

MOJE PIERWSZE MUZYKOWANIE

Muzyka fascynowała mnie od małego dziecka. Kiedy pasaliśmy kozy, a później bydło strugałem z drewna skrzypce i udawałem że gram (nazywano mnie nawet Janko Muzykant). Później z gałązki wikliny robiło się fujarkę i wygrywało melodie. Jak tylko była okazja słuchałem muzyki na wyskubkach czy też weselach. Pierwsze prawdziwe skrzypce trzymałem w rękach mając 9 lat. Starsi muzykanci zaczęli mnie brać do grania w wieku 14 lat i tak nieraz podczas wojny umilaliśmy mieszkańcom ciężkie życie okupacji niemieckiej.

W grudniu 1946 roku przyjechał do mnie o 2 lata młodszy Edek Nowak z Sikorzyc, który mając 12 lat bardzo dobrze sobie radził z akordeonem (grywał z dobrymi muzykantami nawet na weselach za Wisłą) z propozycją żebyśmy razem grali na zabawie w Sikorzycach. W drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, 26 grudnia 1946 roku w Domu Ludowym w Sikorzycach (budynek drewniany, sala ze sceną) najpierw grano jasełka, a około godziny 19:00 we trzech, tj. ja — skrzypce, Edek Nowak — akordeon, Józek Chwiej —perkusja zaczęliśmy grać do tańca. Na tę imprezę przybyła prawie cała wieś i masa ludzi z okolicznych wiosek. Około godziny 21:00 przyszło kilku młodych chłopców z sąsiednich wsi z bronią dyskretnie ukrytą pod ubraniami, ci bardziej odważni na większym rauszu mieli długą broń przewieszoną przez ramię, tańczyli z miejscowymi dziewczynami trzymając broń na ramieniu.

Około godziny 22:00 przybiegł ktoś ze wsi zawiadamiając, że na skraju wsi jest wojsko i UB, widząc tych z bronią prosił żeby uciekali. Kilku z nich dyskretnie opuściło zabawę, zostało dwóch najbardziej podchmielonych i najbardziej "odważnych". Po niedługim czasie wchodzi dwóch w mundurach wojskowych, stanęli w drzwiach, jeden krzyknął "mężczyźni na prawo, kobiety na lewo". W tym momencie ci dwaj z bronią wyskoczyli na scenę i zaczęli strzelać raniąc 2 mundurowych. Bocznym wyjściem próbowali uciekać korytarzem gdzie znajdował się sklep. Widząc że to wyjście jest obstawione przez wojskowych zaczęli strzelać raniąc ekspedientkę Genowefę Stokłosa, która akurat zamykała sklep, w końcu w tym zamieszaniu udało im się zbiec. Wtedy wojskowi (jak się potem okazało byli to UB-ecy i NKWD) kazali wszystkim paść na podłogę i seriami z karabinów strzelali ponad głowami, po strychu. Dopiero kiedy kanonada nieco ucichła niejaki Skowron (uczestnik I wojny światowej) zaczął krzyczeć że nie ma nikogo z bronią, że są kobiety i dzieci. Kazano mu z rękami do góry wyjść na zewnątrz i po krótkiej rozmowie z wojskowymi pozwolono opuszczać salę pojedynczo. Najpierw dzieciom potem kobietom, mężczyźni dalej leżeli na podłodze. Nadciągnęły posiłki UB i zaczęli ponownie strzelać.

Po pewnym czasie kazano pojedynczo wychodzić mężczyznom miejscowym, po wylegitymowaniu i rewizji kładziono ich na śniegu (25 stopni mrozu) na brzuchach. Po tej akcji odważyli się wejść do środka, gdzie leżeli na podłodze wszyscy z sąsiednich wsi i zaczęło się przesłuchanie. Zaczęto od nas muzykantów, pytając o nazwiska tych co strzelali. Oczywiście nikt nie zdradził. Dostaliśmy parę solidnych ciosów, mnie roztrzaskali skrzypce a Edkowi zabrali akordeon. Najbardziej bili chłopców z obcych wsi, kolbami, nogami od drewnianych krzeseł. Niejakiego Franciszka Lewandowskiego, który był urodzony w USA trzymali za ręce i nogi i huśtając bili głową o ścianę, a nogami od krzeseł po kostkach od nóg. Ażeby zagłuszyć krzyki bitych włączyli silniki samochodów, które oświetlały tych 1eżących na śniegu. Wydawało się im, że samochody te wjadą na nich. Nad ranem 1eżących na śniegu wypuścili do domów, a nam z obcych wsi zrobili zbiórkę i przez lód na Dunajcu zaprowadzili do Otfinowa, gdzie załadowali na oczekujące samochody i zawieźli do UB do Dąbrowy Tarnowskiej.

Tam wzywano kolejno na przesłuchanie, częstowano papierosami, wódką, oferowali szkołę, mundur, pytali o nazwiska tych co strzelali na zabawie, o nazwiska partyzantów. Nic nie powiedziałem - za to dostałem solidne lanie. Po kilku godzinach znów mnie wezwali z celi żebym się ubierał. Wzięli mnie z wojskiem na samochód i zawieźli do Otfinowa. Stamtąd z około 30-tką mundurowych szliśmy piechotą do Jadownik Mokrych. Ja byłem za przewodnika. Była bardzo duża mgła i w okolicy Miechowic Małych straciłem orientację gdzie jesteśmy. Zaczęli mnie znów poszturchiwać i wyzywać od bandziorów. Dopiero ludzie idący do kościoła wskazali kierunek na Jadowniki. Po dojściu do wsi, rozbili się na grupy. Mnie kazali zaprowadzić się do Emila Pawlika, weszli do mieszkania a ja stałem na polu na siarczystym mrozie. Za dwie godziny dopiero matka Pawlika która wyszła na pole i mnie zobaczyła prosiła żeby mnie puścili mówiąc: "To matka uchroniła go od Niemców a wy chcecie go zmarnić". Po chwili jeden z nich kopniakiem kazał mi uciekać do domu.

Jak się później okazało z muzykantów tylko ja byłem zabrany. Edek Nowak jako małolat został puszczony a Chwiejowi, perkusista w chustce na głowie i płaszczu kobiecym, udało się wyjść razem z kobietami. Edek akordeonu nie odzyskał (zaginął w UB). Po jakimś czasie wyjechał do stryja na tzw. ziemie odzyskane i tam za sprzedany tytoń kupił sobie akordeon. Po kilkunastu dniach przyjechał do domu z akordeonem i kieszeniami pełnymi pieniędzy. Jadąc z Wrocławia pociągiem musiał przez całą drogę grać a współpasażerowie wpychali mu za to pieniądze do kieszeni. Ja natomiast bardzo długo chorowałem. Po kilkunastu miesiącach całe ciało miałem pokryte czyrakami.

Wśród pracowników Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego było dwóch braci B. z Otfinowa. Jeden z nich był przyzwoitym człowiekiem, natomiast drugi swoim okrucieństwem dawał się mocno we znaki aresztowanym. W kilka miesięcy po pamiętnej zabawie w Sikorzycach, Koło Młodzieżowe w Jadownikach Mokrych zorganizowało zabawę taneczną, na którą przybyli bracia B. z Pasieki Otfinowskiej i S.G. z Przybysławic. To oni uciekli obławie podczas zabawy w Sikorzycach. Niestety tym razem mieli mniej szczęścia i zostali ujęci przez funkcjonariuszy UBP. Po kilkunastu dniach przywieziono pod dom rodzinny w Przybysławicach i wrzucono do rowu zwłoki S.G. z zaciągniętym na szyi paskiem od spodni, oświadczając rodzinie że powiesił się sam w areszcie.

Zaraz po zakończeniu II wojny światowej większość członków Ruchu Oporu, Żołnierzy AK i BCh ujawniło się i oddało posiadaną broń na posterunku Milicji. Niektórzy pozostawali w ukryciu tworząc nową organizację Wolność i Nacjonalizm (WiN) (powinno być Wolność i Niezawisłość). Niestety grupa młodych chłopców a niejednokrotnie zwykli rzezimieszkowie podszywając się pod szyld tej organizacji dokonywali napadów na bogatych obywateli, jak również działające instytucje .Urzad Bezpieczeństwa Publicznego pod pozorem likwidacji band rabusiów i złodziei aresztował uczciwych członków Ruchu Oporu a szczególnie członków Armii Krajowej. Niejednokrotnie ci odważni chłopcy którzy walczyli z okupantem i udało się im przeżyć wojnę ginęli od kul rodaków. Tak podczas obławy w Jadownikach Mokrych 16 maja 1946 roku zginął młody partyzant Franciszek Łojowski (prawdopodobnie zastrzeliła go pracownica UBP). 29 czerwca 1946 roku zginął Jan Syguliński, osierocając dwie córki.

W dniu kiedy odbywała się zabawa w Sikorzycach pod osłoną nocy przyszli aresztować byłego komendanta placówki "Drewniaki"- Dąbrowa Tarnowska, kapitana Władysława Kabata pseud. "Brzechwa". Jak się okazało nie wiedzieli nic o zabawie. W tym czasie nocną wartę pełnili wyznaczeni z numeru mieszkańcy wsi. Tej nocy wartę pełnił mieszkaniec Sikorzyc Władysław Kabat (całkowita zbieżność imienia i nazwiska z dowódcą placówki). W oddaleniu około pół kilometra od Domu Ludowego natknęli się na umundurowanych i zostali wylegitymowani. Kiedy mundurowi usłyszeli nazwisko Władysław Kabata byli pewni, że osiągnęli cel i wpadł im w ręce "Brzechwa". Podczas długiego wyjaśniania, a trzeba tutaj podkreślić, że „Brzechwa" podczas całej okupacji ukrywał się w bunkrze u Władysława Kabata pseud. "Cygan" w Sikorzycach, ponadto "Cygan" był łącznikiem dowódcy placówki "Drewniaki" "Wacława", niejednokrotnie podczas okupacji potrafił wykołować Niemców i tym razem tłumacząc długo i zawile, że on wartownik Władysław Kabat nie jest tym Władysławem Kabatem, o którego im chodzi. Umożliwił jednemu z wartowników niepostrzeżenie się oddalić i powiadomić uczestników zabawy o najściu funkcjonariuszy UBP. Niestety nie wszyscy z bronią zdążyli zbiec, doszło do tego co wcześniej opisano.

Władysław Kabat "Brzechwa" wziął ślub z siostrą Władysława Kabata "Cygana", Bronisławą i wyjechali jak większość członków Ruchu Oporu, na tzw. Ziemie Odzyskane i zamieszkali koło Wrocławia. Tam większości poszukiwanym przez UBP udało się szczęśliwie uniknąć aresztowania. Niestety "Brzechwa" został aresztowany i przez kilka tygodni trzymany w piwnicy WUBP we Wrocławiu. Jak mi opowiadał podczas jednego ze spotkań była to gehenna. Przez cały czas siedział i spał na mokrej, betonowej posadzce a z sufitu monotonnie, kroplami kapała woda, doprowadzało to do obłędu. Jak się później okazało kapitan "Brzechwa" "wpadł z deszczu pod rynnę". Uniknął aresztowania przez UBP w Dąbrowie Tamowskiej, natomiast nie przewidywał, że i tam we Wrocławiu w UBP jest pilnie poszukiwany. Jednym z szefów UBP we Wrocławiu był były mieszkaniec Żabna, niejaki E.K. właściciel restauracji, konfident Gestapo, na którego Ruch Oporu wydał wyrok śmierci. Do egzekucji nie doszło, K. zdążył uciec i na długo słuch po nim zaginął. Dopiero dał się znów we znaki pracując w UBP. Kiedy po październiku 1956 roku "Brzechwa" wszczął poszukiwania E.K. okazało się, że ślad po nim zaginął. Po pewnym czasie odnalazł go jako prezesa Spółdzielni Mleczarskiej w Gliwicach (o czym pisze w swoich wspomnieniach).

Jak potoczyły się losy naszych bohaterów!

Władek Chłopecki i Edek Nowak pobierali nauki gry na instrumentach u pani Frodymowej, nauczycielki z Jadownik Mokrych. W latach 50-ych Władek został powołany do wojska służył 36 miesięcy w Marynarce Wojennej. Ukończył kurs dyrygentury, prowadził wiele zespołów folklorystycznych a obecnie jest kapelmistrzem orkiestry dętej w Szczurowej. Edek Nowak służył 24 miesiące w jednostce wojskowej w Tarnowskich Górach, prowadził zespół taneczny. Po zakończeniu służby wojskowej ukończył średnią szkołę muzyczna, zaocznie liceum ogólnokształcące i zaocznie Wyższą Szkołę Ekonomiczną. Był dyrektorem Galwy, Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Tarnowie, inspektorem Wydziału Kontroli UW w Tarnowie. Obecnie na emeryturze prowadzi piękny ogród w Pogórskiej Woli. Grał w zespole M7 i kapeli ludowej Józefa Sumary z Otfinowa.

opracował Czesław Nowak