HUFIEC KRAKÓW

KRONIKA

Ks. Prałat HMKS. PRAŁAT, HM. ZDZISŁAW PESZKOWSKI

Zmarły 8 października w Polsce Ksiądz Prałat, harcmistrz Zdzisław Peszkowski, od wielu lat znany jest większości Polaków jako Kapelan Rodzin Katyńskich; niektórym jako autor licznych publikacji i inicjator Fundacji .Golgota Wschodu., nielicznym jako harcerz całym życiem pełniący służbę Bogu, Polsce i bliźnim, a zwłaszcza młodzieży polskiej, rozsianej po całym świecie.

Zdzisław Peszkowski urodził się 23 sierpnia 1918 r. w Sanoku. Tam skończył gimnazjum w którym - jak kiedyś powiedział - nie uczył się zbyt dobrze, bo go interesowało mnóstwo innych rzeczy, a najbardziej harcerstwo. W harcerstwie zaś pochłaniała go najbardziej praca z najmłodszą gałęzią organizacji - zuchami. Na instruktora zuchowego kształcił się pod kierunkiem słynnego .Kamyka. - harcmistrza Aleksandra Kamińskiego, późniejszego autora "Kamieni na szaniec".

Praca z zuchami pasjonowała go tak bardzo, że nawet w Szkole Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu, którą rozpoczął w 1938, prowadził gromadę zuchową dla dzieci personelu.

Na wojnę wyruszył z 20 Pułkiem Ułanów i 23 września 1939 r. dostał się do niewoli sowieckiej. Z rozczuleniem zawsze wspominał pobyt w obozie oficerskim w Kozielsku, gdzie poznał wielu wybitnych, szlachetnych i mądrych ludzi. Przeniesiony z niewielką grupą oficerów do obozu w Pawliszczew Borze, a potem w Griazowcu, uniknął masakry w lesie katyńskim i po t.zw. .amnestii. dołączył do tworzącej się w Buzułuku armii polskiej. Po wyjściu wojska z mroźnej z Rosji do upalnego Iraku, młody ułan przeszedł szkolenie jako oficer broni pancernej, zajmował się też pracą kulturalno-oświatową w swoim oddziale.

Harcerze, nawet w tych pierwszych, trudnych chwilach odzyskanej swobody, szybko zaczęli się organizować w Kręgach Starszoharcerskich. Te Kręgi zastępowały im odległą, często nieżyjącą lub zaginioną rodzinę. Taki Krąg "Podkówka" prowadził druh Peszkowski w Iraku, do chwili odkomenderowania go do władz Związku Harcerstwa Polskiego na Wschodzie, gdzie podjął kształcenie kierowników pracy skautowej, zwłaszcza zuchowej.

Jakkolwiek rozstanie się z kolegami przed wejściem do akcji bojowej nie było dla niego łatwe, przyjął nominację na Wizytatora ZHP i odkomenderowanie z wojska do pracy na terenie najpierw Persji (Iranu), potem Indii, z młodzieżą polską, oswobodzoną z deportacji do Związku Sowieckiego.

W Indiach, na terenie polskich obozów uchodźczych w Valivade (stan Maharashtra) i Balachadi, (stan Gujarat), od maja 1944 do sierpnia 1947 wraz z drugim Wizytatorem, hm.B.Pancewiczem, organizował polskie jednostki harcerskie, prowadził szkolenie, obozy i wędrówki. Tam młodzież, której niewola sowiecka zabrała i dzieciństwo, uczył trudnej sztuki przebaczenia bez zapomnienia, podjęcia na nowo życia w wolnym świecie i zapomnianej już przez niektórych umiejętności zabawy i radości życia. Kształcił młodych instruktorów harcerskich by zastąpili tych, którzy zginęli w sowieckich obozach, a nam - młodocianym wygnańcom - zastępował starszego brata czy ojca.

Zainicjował również bardzo serdeczne stosunki z lokalną organizacją skautów hinduskich. Były to jeszcze Indie brytyjskie (British India) gdzie utrzymywanie stosunków towarzyskich przez białych z kolorową ludnością miejscową nie było mile widziane i tylko na terenie skautowym można to było robić. Spotkał się z wielkim człowiekiem owych czasów, Mahatmą Gandhim, sprowadzał do osiedli polskich osoby mogące młodzież zapoznać z fascynującą kulturą i obyczajami tego kraju, uczył ją tolerancji, wyrozumiałości, równości ras i religii, wprowadzając w życie ideały skautowego braterstwa. Skauci hinduscy serdecznie żegnali naszego Rysia - Zucha, gdy go odwołano do wojska. Jego wychowankowie do dziś utrzymują przyjazne stosunki z krajem, który udzielił im krótkiej gościny w tragicznych czasach wojennych i wspierają go w momentach kataklizmów dziejowych (np. Trzęsienie ziemi w Gujarat) Wojna dla wielu z nas nie skończyła się powrotem do zniewolonej wówczas Ojczyzny. Hm. Peszkowski po krótkim pobycie w Anglii, zdecydował się wstąpić do seminarium duchownego w Orchard Lake, USA. sądząc, że bardziej przyda się młodzieży i społecznościom polskim, rozsianym po świecie, jako kapłan. Po studiach pozostał tam na stanowisku profesora przy seminarium było bowiem gimnazjum i liceum dla polskich chłopców. Oczywiście działało tam harcerstwo, a ksiądz profesor stosował metody harcerskie w pracy z klerykami. Na przykład wysyłał ich na wakacje do Kraju, gdzie każdemu przybyszowi dodawano dwóch kleryków z Polski i wysyłano ich na wędrówkę. Wybierali sobie trasę, zwiedzali co chcieli, tylko rozmawiać musieli z konieczności po polsku i co dzień wysyłać kartkę z raportem do księdza harcmistrza.

Od roku 1983 do śmierci pełnił funkcję Kapelana Naczelnego ZHP działającego poza krajem, a więc w Europie, USA, Kanadzie, Argentynie i Australii. Mimo wielu innych zadań i obowiązków, pełnił tę funkcję z poświęceniem, uczestnicząc w Zlotach, konferencjach i zjazdach na kilku kontynentach. Jako znakomity wychowawca, kładł nacisk na to, aby młodzież polska, urodzona na obczyźnie, kształciła się w kulturze kraju zamieszkania, lecz także zdobywała wartości płynące z kultury kraju jej pochodzenia.

Mimo poważnych kłopotów ze zdrowiem i morderczego wręcz tempa pracy, które sobie narzucił, zawsze znajdował czas na spotkania ze swoimi dawnymi wychowankami z Indii, uczestnicząc w ich Zjazdach i innych spotkaniach, pisząc artykuły i wstępy do ich wydawnictw, służąc pomocą i radą.

Kiedy słowo "Katyń" było jeszcze w Polsce Ludowej na Indeksie, ksiądz Peszkowski, przyjeżdżając do kraju mówił o tym odważnie i był bodaj jedynym głosicielem prawdy o katyńskiej zbrodni, gorliwie słuchanym. Powróciwszy na stałe do Polski, zaangażował się bardzo aktywnie w sprawy Golgoty Wschodu i Zbrodni Katyńskiej. Włączał w to młodzież przez pogadanki, konkursy, artykuły do prasy harcerskiej, zawsze podkreślając, że .pamięć. nie znaczy .nienawiść. ale .przebaczenie.. Walcząc od wielu lat o ujawnienie prawdy o zbrodni katyńskiej, wierzył że nie będzie ono powodem niezgody i wrogości między narodem polskim i rosyjskim, ale podstawą lepszego zrozumienia i przyjaźni.

Nie zrealizowało się Jego marzenie, by dokończyć życia w ośrodku zorganizowanym na terenie mordu katyńskiego, nigdy bowiem nie został on stworzony. Nie dane Mu było spełnienie nawet skromniejszego życzenia by spocząć na Powązkach, obok grobu ks. Niedzielaka, którego nazwał .ostatnią ofiarą Katynia.. Kuria biskupska zdecydowała że światynia Opatrzności będzie Jego ostatnim m.p. Miejmy nadzieję, że przynajmniej Jego ukochany projekt - Kaplica Golgoty Wschodu, budowana obecnie na Jasnej Górze w Częstochowie, zostanie zrealizowany do końca.

Autor: hm. Danuta Pniewska

Źródło: "Dziennik Polski", Londyn 15.10.2007