KILIMANJARO


5895 m n.p.m.


2021-12-03

29.11.2021

1 dzień - w drodze na Kilimanjaro

Wysokość 2835 m n.p.m.

11 km, 4 godziny, 1000 m przewyższenia

Jestem w obozie 1 - wysokość 2835 m - troszkę popadało, zagrzmiało kilka razy, przeszło, a teraz nadal pada, poza tym las tropikalny szok jaki piękny. Tak w skrócie można opisać pierwszy dzień trekkingu.

Tak jest wilgotno, że moje skarpetki przez noc nie wyschły przy temperaturze 30 st. C w dzień i pewnie ponad 20 w nocy.

Mozolne podchodzenie pod górę przez las tropikalny i do tego prawie cały czas w deszczu trochę nas męczy. Do obozu przychodzimy trochę zmoczeni i jak stoimy to robi się zimno, trzeba szybko przebrać się w ciepłe ciuchy.

Namioty już rozstawione, dostajemy ciepłą herbatę i kakao. Później jemy przepyszny obiad w namiocie mesie.

Jutro wstajemy o 6.00 rano, trzeba iść szybko spać, więc do jutra.

Będę Wam pisał codziennie jedno słówko tanzańskie z tłumaczeniem, może razem coś się nauczymy...

Hakuna makata - nie ma problemu


30.11.2021 wtorek

2. dzień trekkingu na Kili

Pobudka o 6.00 rano, po nocy w miarę przespanej. W nocy o 1.00 budzi mnie ucisk na pęcharz, ale przez 15 minut się zastanawiam czy wyjść z namiotu. Trzeba do kibelka albo w krzaki podejść około 30 m, ale dookoła dżungla, a w tym lasie tropikalnym lepiej nie myśleć jakie stworzenia żyją. Wczoraj widzieliśmy tylko małpy, to wyskakuję ze śpiworu, czołówka zaświecona i idę na to siku, co za ulga…

Po pobudzce, mycie, wychodzimy o 8.00. Piękne słoneczko, widać Kilimanjaro, a po deszczu, który padał całą noc nie ma śladu.

Żmudnie podchodzimy pod górę do kolejnego obozu. Pokonujemy dziś 5 km odległości, przewyższenia prawie 1000 m. Taki sam czas co wczoraj i przewyższenie, czyli było dość ostro w górę. Gdyż 1 kilometr idziemy prawie 1 godzinę.

Dochodzimy do obozu drugiego ok. południa i na tej wysokości 3850 m n.p.m. spędzamy ten dzień i noc. Kolejny dzień, aby organizm się zaaklimatyzował i dostosował do wysokości, niskiego ciśnienia.

Słówko na dziś:

jambo, jambo [dżambo,dżambo] - cześć, cześć

Tutaj każdy do każdego tak mówi, z uśmiechem na twarzy, szczerym uśmiechem. Mimo przepaści jaką dostrzegam pomiędzy Polską a Tanzanią (dziesiątki lat różnicy w rozwoju) ludzie radzą sobie jak mogą i cieszą się ze wszystkiego, wyglądają na szczęśliwych.


01.12.2021 środa

3 dzień wyprawy

Pobudka 5.30 wygląda tak, że przychodzi do namiotu kucharz budzi nas i pyta co chcemy herbatę czy kawę. Sprawdzam temperaturę i jest 4°C, czyli ok nie zamarznę. Po kilku minutach dostajemy herbatkę z cukrem, dużo cukru. Dla mnie co nie słodzę to jedna słodycz. W między czasie ubieram się, pakuję, przepakowuję się między bagażem na moje plecy a dużym bagażem tym co będzie niósł mój tragarz.

Tyle co skończyłem i już wołają, że miska gorącej wody czeka przed namiotem do umycia się. Szybkie mycie, nawet bardzo szybkie przy tej temperaturze.

Zaraz potem Idziemy do messy na śniadanie i od razu wyjście na dzisiejszą aklimatyzację.

Pierwsze 7 km i przewyższenie ok. 800 m pokonuję w 3 godziny. Jestem na wysokości 4600 m n.p.m. tutaj jem i siedzimy pewnie ok. pół godziny. Przebywanie na tej wysokości, najlepiej jak najdłużej zaaklimatyzuje organizm. Niestety zgonił nas deszcz, zakładamy coś przeciwdeszczowego i ruszamy w dół.

Nasz obóz jest na wysokości 3900 m to trzeba zejść w pionie 700 m. Na drogowskazie pisze 2 godziny. Nam schodzi 1 godzinę, tak jakoś fajnie szło się w deszczyku ze śniegiem.

Słówka na dziś:

Asante - thank you - dziękuje

Asante sana - thank you very much - dziękuję bardzo


02.12.2021 czwartek

4 dzień wyprawy

Całą noc padało, jest 5.00 rano pobudka. Sprawdzamy pogodę, do której jeszcze ma padać. Okazuje się do 6.00, to wstajemy. Zanim się zbierzemy to może przestanie padać. Idziemy zjeść posiłek, i jak ręką odjął przestaje padać, gdy wychodzimy.

Cieszymy się, że przynajmniej nie pada, przy temperaturze - parę stopni na plus lepiej się wspina. Na początku pokonujemy strome podejście, i gdy jesteśmy na 4200 m zaczynamy schodzić w dół do dolinki. Dzisiaj cały czas tak mamy góra-dół-góra.

Pogoda nas nie rozpieszcza czasami pada deszcz, czasami słońce, czasami idziemy w mgle, a czasami deszcz ze śniegiem.

Pokonujemy dziś około 9 km, podchodzimy z poziomu 3900 na 4600 m n.p.m. w sumie podejść mamy ponad 1 km i to robimy w czasie 5 godzin.

Na mokrych skałach buty podejściowe firmy Simond z Decathlonu spisują się super, nie ślizgają się, dobrze trzymają się podłoża.

Na miejscu naszego obozu nie ma jeszcze wszystkich, trzeba czekać chyba z 2 godziny, aż wszyscy nasi tragarze dojdą i przyniosą bagaże, jedzenie, namioty.

Dodatkowo jem dziś pyszny gulasz liofilizowany z firmy LioFood.

Apetyt jest, głowa nie boli, myślę, że organizm dobrze się zaaklimatyzował.

Dziś plan jest taki, aby iść spać ok. 17.00, bo o północy pobudka i atakujemy szczyt Kilimanjaro 5895 m n.p.m.

Trzymajcie kciuki.


03.12.2021 - piątek

5. dzień wyprawy

ZDOBYTE - Kilimanjaro - 5895 m n.p.m.

Pobudka o 1.00 w nocy, ubieramy się, pakujemy, pijemy gorącą herbatę i jakieś herbatniki jemy i o 2.00 wyruszamy.

Idzie z naszą 4-osobową ekipą 3 osoby przewodników lokalnych.

Wyruszamy z poziomu 4600 m do pokonania prawie mamy 1300 m przewyższenia. Idziemy non stop 6 godzin, jest strasznie stromo. A tu coraz mniej tlenu, oddycha się coraz ciężej. Ostatnie 200 m przewyższenia to ledwo pokonuje, było ciężko.

W nocy temperatura bardzo niska, a po wschodzie słońca na szczycie jest minus 15°C.

Po zdobyciu szczytu, schodzimy do bazy na 4600 m, pakujemy się, jemy obiad. I dziś jeszcze musimy zejść do obozu na 3900 m, aby nie nocować tak wysoko. Po pierwsze, że bardziej zimno - mrozy w nocy, a niżej będzie więcej tlenu i organizm szybciej się zregeneruje.


04.12.2021 - sobota

6 dzień wyprawy

Spałem 10 godzin, po zdobyciu #Kilimanjaro, człowiek był wykończony.

O 7.00 rano do namiotu Philippe przynosi gorącą herbatę. Trzeba wstawać, bo wyjście z obozu zaplanowane na 8.00.

Dziś pokonujemy ok. 13 km, schodzimy z poziomu 3900 m na poziom 1800 m n.p.m.

Trasa wiedzie początkowo po skałach, później pojawiają się krzaki, przypominające iglaki, następnie niskie drzewa, aż dochodzimy do lasu deszczowe. Wszystko tu jest olbrzymie, zielone, piękne. Po drodze spotykamy skaczące małpy czarne, czarne z białymi ogonami. Są strasznie wysoko, nie mogę ixh nagrać telefonem na filmik, ani zrobić wyraźnego zdjęcia. Wrażenia i co zobaczyłem zostaje w głowie.

Po 3 godzinach dochodzimy do bram Parku Kilimanjaro. Super. Akcja górska zakończona pełnym sukcesem.