NADDNIESTRZE

POPLI

273 m n.p.m.

2022-09-26

26.09.2022

Naddniestrzańska Republika Mołdawska

Korona Europy dla Miasta Krosna

Góra (pagórek) – bez nazwy – koło wsi Plopi

273 m n.p.m.

I tak, mamy 1 dzień po maratonie, wczoraj podczas biegu na dystansie 42 km – co tu robić ? I tak poznałem kilka osób, super osób, pozytywnie zakręconych do biegania, podróżowania i nie tylko…

Tak mi szybko minął ten maraton w czasie 3 godzin 56 minut, co chwila z kimś rozmawiałem. Na ten mały maraton, bo do mety dotarło około 200 osób, całkiem mi nieźle poszło, zająłem 66 miejsce, a wśród startujących Polaków, a było ich chyba 6 osób miałem najlepszy czas – hahahaha.

I tak poznałem m.in. Artura mieszkającego na co dzień w Mołdawii i od jego wielkiej uprzejmości, właśnie wybieramy się do Naddniestrza. Tyle rzeczy dowiedzieliśmy się od niego, takich lokalnych, bezpośrednio z pierwszej ręki, od kogoś kto tu mieszka 5 lat, bezcenne, jeszcze raz wielkie dzięki.

W Polsce w obecnych czasach teren ten republiki kontrolowanej przez Rosjan uważany jest za niebezpieczny. Dla ludzi mieszkających tu w Mołdawii czy w Naddniestrzu sprawa wygląda całkiem inaczej, nie wchodząc w szczegóły ludzie są podzieleni cześć za Rosją a część za Europą Zachodnią. Przyzwyczajeni od wielu, wielu lat do klepania swojej biedy tak tu żyją i egzystują. Najbardziej cierpią zwykli ludzie, którzy utracili swoje mizerne dochody w związku z brakiem turystów, najpierw przez Covid, a następnie poprzez napaść Rosji na Ukrainę.

Po oszacowaniu plusów i minusów podejmujemy decyzję, że pojedziemy do tej republiki gdzie stacjonują wojska rosyjskie. W sumie jest tu na tym terenie wzdłuż Dniestru około 2000 żołnierzy rosyjskich, a teren jest wielkości: długość około 200 km, a szerokość przeciętnie 10-20 km.

Dojeżdżamy do niby granicy. Praktycznie nie ma straży granicznej mołdawskiej, gdyż Mołdawia uważa cały teren za swój. Następnie dojeżdżamy do mostu na rzece Dniestr i stoi posterunek, batony na drodze, barierki z żołnierzami rosyjskimi – jest ich 3. Przejeżdżamy most i kolejne barykady i kolejnych kilku uzbrojonych. Przejeżdżamy bez problemu, nawet nas nie zatrzymują. Za kilkaset metrów znajduje się całe przejście graniczne z służbami Naddniestrza. Jak może pamiętacie 30-40 lat temu w Polsce, granica, szlabany, stanie w kolejce, sprawdzanie i kontrole.

Nastawiamy się, że przejedziemy gładko, przecież nic nie mamy – małe plecaczki, a w nich przede wszystkim woda i kanapki. Czego się bać ? A tu…

Celnik sprawdza każdą kieszeń, w plecakach każdy zakamarek…. I tak się okazało, że jesteśmy terrorystami i handlarzami dziwnymi substancjami…. Na granicy stoimy 2 godziny, co jakiś czas ktoś do nas podchodzi i dopytuje o szczegóły.

Wszystko zaczęło się od 5 tabletek, które celnik znalazł w plecaku kolegi – hmmm, co to ? Na co ? Kiedy zażywa ? Kto kazał zażywać ? Ok, wytłumaczone, aha jeszcze pytanie czy ma więcej ktoś tabletek, on odpowiada, że nie. I dalej przeszukanie, a tu nagle w moim plecaku jest apteczka, taka podróżnicza, zwykła, wielkości dłoni, a tam w środku bandaż, gaza, i 4 tabletki Ketonalu, 2 tabletki Ibum i krople do oczu – oooooo – to jest substancje psycho… przemyt na duża skalę…. Czujemy się jak przemytnicy. Przeszukanie dalej, i w schowku auta znajduje gaz pieprzowy na psy (gdyż tu jest dużo bezdomnych, błąkających się psów) – ooooo, to już nie przelewki, to może być akt terroru. Urzędnik zabiera nasze paszporty i znika w jakieś budce, po jakimś czasie przychodzi inny ogląda tabletki i odpisuje nazwy, odchodzi. Między czasie podjeżdża WOLGA policyjna, na szczęście nie czarna jak kiedyś w Polsce tylko biała, a że policyjna to świadczy, że ma na przedniej szybie naklejoną niebieską kartkę papieru. Myśmy, o grubsza z nami afera. Przychodzi inny celnik, zabiera od nas wszystkie tabletki – czyli pewnie te 8 sztuk. Myślimy, pewnie biorą do laboratorium, to sobie to poczekamy… czekamy, czekamy i wreszcie ktoś przynosi paszporty i nasze tabletki i mówi: Można jechać !

Straciliśmy tylko kupę czasu, ale wszystko spokojnie opanowane. Jedziemy w kierunku najwyższego wzniesienia w Naddniestrzu koło wsi Plopi – to jakiś koniec świata, jedziemy w końcu drogą szutrową, polną – do granicy z Ukrainą około 300 metrów. Wchodzimy na szczyt bez nazwy o wysokości 273 m n.p.m. - jest zdobyty powiedzmy taki dodatkowy do Korony Europy.

Wracamy już na miejsce noclegu bez problemów, rosyjskie zasieki na granicy pokonane.

Na następny dzień wyruszamy do Tyrespola, dawna stolica Mołdawii, a obecna stolica samozwańczej Republiki Naddniestrza. W samym centrum pięknie zrobiona, na pokaz. Zadbane skwery socjalistyczne, pomnik Lenina, sowiecki czołg – sami zobaczcie na zdjęcia.