Zasięg koronawirusa stałe rośnie, a wraz z nim nadchodzi wiele zmian w codziennym funkcjonowaniu firm i instytucji. Zamykane są szkoły, odwoływane imprezy kulturalne, a wiele firm może na tym ucierpieć i dosłownie stracić.
Dostawcy nie nadążają przewozić podstawowych produktów z centrów dystrybucji do sklepów. Masowo znikają – za ogromne kwoty – maseczki chirurgiczne, igły jednorazowe i środki do dezynfekcji. Ludzie wykupują również środki przeciwbólowe i inne podstawowe leki.
Nagle, w połowie marca, ludzie zaczęli robić zakupy takie jak przed Świętami czy długim weekendem majowym.
„Żadne analizy na to nie wskazywały i stąd problem z zakupem papieru toaletowego, mydła czy ryżu. Te produkty są dostępne, ale leżą w centrach dystrybucji. Kierowcy muszą po prostu dowieźć je do sklepów. Przeorganizowanie ich pracy zajmie ok. 2 dni” - tłumaczy Marcin Kosedowski z ogólnopolskiej sieci punktów kurierskich Pakersi.
Pełne ręce roboty mają również kurierzy dostarczający produkty z supermarketów. We Wrocławiu E. Leclerc wstrzymał dostawę online, a w Tesco trzeba na nią czekać blisko 2 tygodnie.
O ile wpływ koronawirusa na światową gospodarkę jest znaczny, to branża logistyczna radzi sobie całkiem nieźle. Ludzie, w obawie przed zarażeniem, częściej zostają w domach i robią zakupy przez Internet, z dostawą do domu. Za te dostawy odpowiadają właśnie kurierzy, którzy obecnie mają więcej pracy. Na szczęście Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) informuje, że odbieranie paczek - nawet z Chin, jest bezpieczne.