Andrzej Zydorczak

Imiona: Andrzej Ryszard

Nazwisko: Zydorczak (właściwie, wg starych dokumentów, powinno być Izydorczyk, bowiem rodzina taty wywodziła się z Bydgoskiego. Jeszcze praprapradziadek tak właśnie się pisał). Ze strony mamy (Sarnowska, wywodząca się z okolic Czarnkowa [Wielkopolska]) jestem skoligacony z hrabiami Łubieńskiemi. Swego czasu wyczytałem, że jeden z Sarnowskich brał czynny udział w rozbiorach Polski (niestety, po stronie rosyjskiej).

Pseudonimy, ksywy: Zydor (nosi je prawie każdy członek męski rodziny; odmiana żeńska dla córki: Zydora); Zidek (w czasach licealnych, gdy grałem w koszykówkę, od nazwiska czechosłowackiego koszykarza); Misiu (właściwie mogą go używać tylko kobiety i to bliskie sercu); Szmaluszek (z czasów studenckich, od uwielbianego smalcu ze skwarkami, majerankiem i jabłkiem); Gruby (z pracy na „Halembie”); AZyd (obecnie w spółce, pełniej: Panie AZyd).

Urodzony: 12 lipca 1950 roku w Obornikach (Wielkopolska).

Właśnie 12 lipca kapitan Hatteras zagłębił swój wzrok w przepastną czeluść wulkanu na Biegunie Północnym Co zobaczył? Musiało to być coś strasznego!

Także 12 lipca urodzili się: Pablo Neruda, poeta, Stanisław Herbst, historyk, Eryk Lipiński, grafik, Anna Frank, pamiętnikarka, Janusz Grzelak, psycholog; zmarli: Ada Sari, śpiewaczka, Wacław Kisielewski „Wacek”, pianista, Michael Jary, autor przebojów; Stanisław Leszczyński został koronowany na króla Polski; w Pradze rozpoczął się I Kongres Słowiański; pod Ypres użyto po raz pierwszy iperytu; radziecki lodołamacz „Krasin” uratował załogę sterowca „Italia”, dowodzonego przez Umberto Nobile, a rozbitego podczas wyprawy na Biegun Północny; rozpoczęła się największa bitwa wojsk pancernych pod Kurskiem; ogłoszono wyniki referendum „3×TAK”; we Francji otwarto pierwszy bank krwi; Irlandia wstąpiła do UNESCO; Reinhold Messner zdobył szczyt K-2 bez użycia butli tlenowej; Edward Gierek powiedział: „chodzi o to, że niektóre grupy (opozycyjne) usiłują postawić na porządku dziennym problemy, które dawno zostały w naszym kraju rozstrzygnięte”.

Wykształcenie: Szkołę Podstawową nr 2 i Liceum Ogólnokształcące nr 37 ukończyłem w Obornikach z wynikiem dobrym (w niektórych przedmiotach nawet bardzo dobrym), a maturę zdałem z wyróżnieniem, choć w różnych latach różnie bywało. W 1968 przeniosłem się do Krakowa i rozpocząłem studia na Akademii Górniczo-Hutniczej, Wydziale Geologiczno-Poszukiwawczym (jako jeden ze 150). Obroniłem pracę magisterską w specjalizacji węgle kamienne i brunatne listopadzie 1973 roku i uzyskałem tytuł mgr inż. geologa górniczego. Okres ten był dla najwspanialszym w dotychczasowym życiu.

Przebieg pracy: W tydzień po obronie pracy magisterskiej zjawiłem się w kadrach Kopalni Węgla Kamiennego „Halemba” i 15 listopada rozpocząłem pracę na stanowisku geologa kopalni. W dziale Mierniczo-Geologicznym tej kopalni przepracowałem do 15 maja 1993, kiedy to zostałem nakazem Dyrekcji przeniesiony do Zarządu powstającej właśnie Rudzkiej Spółki Węglowej SA. Od 2016 r. na emeryturze.

Wyróżnienia i odznaczenia: Brązowy i Srebrny Krzyż Zasługi (PRL), Inżynier Górniczy I Stopnia, Brązowa Odznaka „Zasłużony dla Górnictwa RP”, „Zasłużony dla kopalni Halemba”, wyróżniony Szpadą Górniczą i Kordzikiem Górniczym.

Złota Odznaka Honorowa Polskiego Związku Filatelistów, medal „Zasłużony dla Okręgu Śląsko-Dąbrowskiego PZF”, medal „100 lat Filatelistyki Polskiej”.

Rodzina: Żona Janina; syn Marek Andrzej, skończone studia na Akademii Ekonomicznej; córka Agnieszka Łucja, absolwentka polonistyki Uniwersytetu Śląskiego.

Wygląd: Wzrost 168 cm (od 18 roku życia ubyły mi 4 cm); waga 102 kg (od 18 roku życia przybyły mi 32 kg); włosy siwe (już od 18 roku życia lekko szpakowate); broda i wąsy siwe, noszę okulary (krótkowzroczność: na prawym 2.5 dioptrii, na lewym lepiej nie wymieniać).

Uprawiane sporty: Lekkoatletyka (prawie wyczynowo biegi krótkie do 200 m, skok w dal), piłka ręczna, koszykówka (specjalność: rzuty za trzy punkty). Obecnie rower i spacery oraz nieczęsto pływanie (jeśli jest na to czas). Kompletna indolencja w sportach zimowych (np. do jazdy na łyżwach potrzebuję co najmniej trzech par łyżew: na ręce, nogi i plecy).

Zainteresowania:

1. Juliusz Verne.

Rozpoczęło się to wszystko w roku 1961, kiedy dostałem od babci, która jak żadna inna osoba potrafiła wybrać odpowiednią książkę dla odpowiedniej osoby, pierwszą książkę Juliusza Napowietrzna wioska. W roku następnym przeczytałem także inne, „sztandarowe” powieści tego pisarza, w tym 20000 mil podmorskiej żeglugi. Ta książka zainspirowała mnie do wykonania mapy podróży kapitana Nemo. Narysowałem więc na szarym papierze pakunkowym 1×1,5 m siatkę południków i równoleżników a następnie wszystkie kontynenty i znakomitą większość wysp. Całość wykonałem za pomocą linijki, ołówka i gumki, przenosząc ze szkolnego atlasu powiększenie na tę mapę. Któż wtenczas mógł marzyć o skanerze, kserografie lub chociażby pantografie?! Następnie czytając książkę naniosłem trasę podróży „Nautilusa”, lecz z błędem, o którym wówczas nie wiedziałem, bowiem pozycje liczyłem od południka w Greenwich a powinienem od paryskiego! Niestety, „mapa” ta nie zachowała się do obecnych czasów. Wielka szkoda.

W okresie licealnym nastąpiła przerwa i sprawa Verne’a odrodziła się na trzecim roku studiów (1970), kiedy zacząłem kupować wychodzące wówczas powieści tego pisarza, tworząc małą biblioteczkę na naszym pokoju 108 w akademiku przy ulicy Reymonta. Do dzisiaj żałuję, że za stypendium, zamiast w antykwariatach kupować Kraszewskiego, nie zdobywałem starych wydań Julka! Miałbym teraz wspaniały zbiór! No cóż, stało się inaczej. Ten etap trwał do końca studiów w Krakowie.

Trzeci, i najpoważniejszy, okres zaczął się w roku 1989 i trwa (z okresami wzlotów i upadków do dnia dzisiejszego). Poszukuję i kupuję ukazujące się na bieżąco książki pisarza. Kupiłem także fragment zbioru od pana Kalke z Tarnowskich Gór (niestety, z braku pieniędzy, nie mogłem sobie pozwolić za zakup całej oferty, tym niemniej dorobiłem się nawet dość znacznego zbiorku). Przez pana Kalke poznałem około roku 1991 Winicjusza Łachacińskiego i nawiązałem z nim obszerną korespondencję, a następnie ścisłą współpracę. Korzystając z jego rękopisu dotyczącego polskich przekładów powieści Julka oraz zafascynowany możliwościami, jakie dają komputery, podjąłem się "wklepania" całości opracowania do WORDa (wtenczas 2.0) z myślą o wydaniu w formie wydruku komputerowego. Ponieważ jednak Winicjusz nie zajmował się już wydaniami po roku 1990, postanowiłem to uzupełnić o nowsze wydania oraz zweryfikować starsze, co do których miałem wątpliwości. Zacząłem bywać w Bibliotekach (Śląskiej, Raczyńskich, Kórniku, Jagiellońskiej), poszukiwać innych zbieraczy, szperać po antykwariatach, dawać ogłoszenia w gazetach. W tym czasie poznałem Wojtka Jamę, Florka Wojtczaka, pana Senatorskiego i innych oraz wydawcę, Zbyszka Markerta. Po trzech latach uzupełnień ukazała się wreszcie w wydawnictwie Zbyszka Bibliografia... Winicjusza Łachacińskiego, w której uczyniono mnie redaktorem technicznym.

Później zająłem się trochę tłumaczeniem opowiadań, artykułów. Nadal poznawałem i poznaję nowych znajomych, rozszerzam kontakty i zainteresowania. Dorobiłem się również niezłego zbioru wydań (przynajmniej powojennych), choć w przedwojennych daleko mi do zasobów pana Senatorskiego, Wojtka i Roberta.

2. Filatelistyka.

Zbieram wszelkie materiały filatelistyczne dotyczące minerałów i kamieni szlachetnych. Mój eksponat wystawiany jest na wystawach ogólnopolskich i międzynarodowych, gdzie, tu muszę się pochwalić, uzyskuje wcale niezłe oceny. Przy okazji bardzo mocno rozbudować musiałem swoją bibliotekę z tego zakresu, no i oczywiście wiedzę.

3. Czerwone Gitary.

Kiedyś były tematem nr 1, teraz trochę przesunęły się do tyłu. Posiadam zbiór, może największy w Polsce, nagrań tego zespołu. Składają się na niego polskie i zagraniczne płyty analogowe, kasety audio i wideo, kompakty, pocztówki dźwiękowe (posiadam ich około 800, każda inna). Całość zbioru liczy około 1200 pozycji. Do tego dochodzą artykuły, pamiątki z koncertów i spotkań. Nawet udało mi się gościć zespół w pewien sierpniowy dzień, który bardzo mile spędziliśmy.

4. Książki ogólnie.

Razem z żoną i córką gromadzimy, co się da. Biblioteka liczy kilka tysięcy tomów i właściwie nie ma miejsca w domu na poruszanie się.

5. Komputer (w tym głównie programy słownikowe i „atlasowe”, z gier tenis ziemny i jazda samochodami) oraz INTERNET – to jest coś wspaniałego, choć mocno niebezpiecznego (utrata wzroku, bezsenność, łapanie wirusów).

6. Westerny w wersji filmowej (mam ich około 300). Chętnie czytam (łem) także powieści z Dzikiego Zachodu.

Ulubieni pisarze: TOLKIEN (Hobbita, czyli tam i z powrotem przeczytałem chyba ze 20 razy), Verne (Chancellor, chyba z powodu narracji w formie dziennika), MacLean (Działa Nawarony), Lem (Dzienniki gwiazdowe), Cussler (Vixen 03), Nienacki (Wyspa złoczyńców), Conrad (Szaleństwo Almayera), Cooper (Pięcioksiąg), Poe (Zagłada domu Usherów), Mickiewicz (Sonety krymskie).

Ulubieni aktorzy: BRONSON, Wayne, Hoffman.

Ulubione filmy: RIO BRAVO, Siedmiu Wspaniałych (i Siedmiu Samurajów), Tootsie, Pół żartem, pół serio, Lot nad kukułczym gniazdem.

Ulubieni wykonawcy zagraniczni: The Beatles, Rick Nelson, Jim Reeves, The Seekers, THE SHADOWS.

Ulubieni wykonawcy polscy: CZERWONE GITARY, Skaldowie, Niemen, Grupa Pod Budą, Gang Marcela, Manaam, Bajm.

Wady: Mam sklerozę, która się pogłębia; palę jak smok; piję poniżej średniej krajowej (chętnie metaxę siedmiogwiazdkową, choć dobra czysta jest też niezła); jestem cholerykiem; mam w głowie pomysłów na 756 wielkich dzieł, ale rozpoczynam 152 średnie prace, z których kończę zaledwie TRZY malutkie; najgorzej pracuje mi się na rozkaz, bowiem w sumie jestem leniwy, ale gdy jest „akcja na już”, potrafię się zmobilizować; zdecydowanie za dużo czasu poświęcam komputerowi, za mało rodzinie; jako inżynier umiem wymienić żarówkę, przykręcić śrubę, wbić gwóźdź; gdy były piecyki gazowe starego typu, umiałem je rozkręcić, wyczyścić i złożyć; kompletny brak zainteresowania samochodami i związanymi z tym sprawami, łącznie z prowadzeniem tego szatańskiego pojazdu.

Zalety: Właściwie wyraźnych brak, choć podobno nieźle gotuję (specjalność: bigos po staropolsku, mięso „7 smaków” z ryżem, zupa rybna).

Znajomość języków: Francuski; rosyjski średnio; po angielsku mogę prowadzić bardzo prostą korespondencję; nienawidzę niemieckiego; wydaje się, że polski znam w miarę, ale to tylko senne marzenia - rzeczywistość jest bardziej brutalna.

Rozmowa z Andrzejem Zydorczakiem opublikowana w „Nowej Trybunie Opolskiej” (28-29 lutego 2004 r., dodatek „Książki”)