Wstęp
Moneta, to pieniądz metalowy (zazwyczaj), opatrzony znakiem lub nazwą emitenta gwarantującego jego wartość.
Z geometrycznego punktu widzenia, moneta jest walcem o wysokości nieznacznej w stosunku do średnicy podstawy. Głównymi elementami monety są:
awers – główna strona monety; to na niej znajduje się znak lub nazwa emitenta, w tym przypadku nazwa państwa: Rzeczpospolita Polska,
rewers – na obiegowych monetach III RP jest na nim nominał monety,
brzeg (rant)
Współczesna technologia produkcji monet sprawia, że wszystkie egzemplarze wybranego rodzaju monety z pozoru są identyczne, nawet jeśli wybito ich kilkaset milionów. Rzeczywistość jest jednak nieco inna ze względów technologicznych. W największym uproszczeniu proces produkcji monet przedstawia się następująco:
Na podstawie projektu rysunkowego wykonuje się pozytywowy model monety - w glinie, gipsie, plastelinie lub innym tworzywie. To, co na monecie ma być wypukłe, jest wypukłe i na modelu. Napisy można czytać normalnie, a nie w odbiciu lustrzanym.
Model awersu PRL-owskiej pięciozłotówki projektu W. Jastrzębowskiego
Z modelu wykonuje się odlew, który jest odwrotnością modelu, czyli jego negatywem. Odlew wykonuje się z materiału, który po stwardnieniu można cyzelować, czyli poprawiać szczegóły rysunku przy pomocy specjalnych rylców i skalpeli, a także wygładzać płaskie powierzchnie.
Z poprawionego odlewu negatywowego wykonuje się kolejny odlew
- pozytywowy. Ten odlew wykonuje się z metalu lub tworzywa odpornego na uszkodzenia i zniekształcenia. I ten model poddaje się cyzelowaniu.
Kiedy trwały model jest już gotowy, w ruch idzie maszyna redukcyjna - urządzenie oparte na znanym od wieków przyrządzie rysunkowym zwanym pantografem. Kiedy jednym z ostrzy pantografu obrysowuje się wybrany wzór (litera, rysunek), jego drugie ostrze kreśli ten sam wzór w skali ustalonej przez stosunek odległości ostrzy od osi obrotu. Pantografem można wzór powiększać albo zmniejszać. Maszyna redukcyjna odtwarza wzór przestrzenny, „na wyjściu” pojawia się nie rysunek, a płaskorzeźba. Ważne jest, aby wiernie przenieść wszystkie istotne szczegóły projektu monety. Przy okazji gubią się szczegóły nieistotne - drobne nierówności, których nie sposób uniknąć przy ręcznej pracy nad modelem, mającym przecież 30 do 45 centymetrów średnicy. Powstający w maszynie półfabrykat też jest pozytywowym wizerunkiem monety. Proces redukcji modelu może mieć kilka etapów. Dla osiągnięcia wymaganej precyzji rysunku o zaplanowanych wymiarach - to po pierwsze. Po drugie, dla wyeliminowania wspomnianych już drobnych odchyłek kształtu od ideału.
Po zakończeniu tej operacji mamy pozytywowy model monety w skali 1:1 nazwany patrycą lub prototypem. Amerykanie nazywają to narzędzie mennicze „master hub”. Patryca jest metalowym prętem, zwężającym się z jednej strony do średnicy zaplanowanej dla monety.
Patryca z rysunkiem monety zostaje utwardzona i umieszczona w prasie (np. hydraulicznej) naprzeciw podobnego pręta z gładką powierzchnią czołową – przyszłej matrycy. Pod naciskiem kilkuset ton, relief patrycy jest wtłaczany w matrycę - negatywową oczywiście. Przenoszenie wzoru monety na matrycę też odbywa się wieloetapowo. Po każdym etapie (mogą być dwa, albo więcej) matryca jest zmiękczana (odpuszczana) termicznie. Po zmiękczeniu matrycy, patryca ponownie jest w niej odciskana, dzięki czemu uzyskuje się dokładne odwzorowanie najmniejszych detali rysunku monety. Tak powstaje matryca I, czyli po amerykańsku „master die”. Zazwyczaj z patrycy wykonuje się jedną albo dwie matryce I.
Analogiczną metodą z matrycy I otrzymuje się matrycę II - tym razem pozytywową. Tu widać pewną nielogiczność polskiej terminologii. Amerykanie nazywają to narzędzie bardziej konsekwentnie - „working hub”. Naszym odpowiednikiem powinna być „patryca robocza”.
Matrycą II (patrycą roboczą) produkuje się właściwe narzędzia służące do bicia monet, a mianowicie stemple „working dies” – oczywiście są one negatywowe.
Stemple awersu i rewersu złotówki z 1988 r.
Z jednej patrycy mamy dwie matryce I, z nich po kilka lub kilkanaście matryc II, a z nich po kilkadziesiąt lub kilkaset stempli. Jeśli stempli ma być więcej, a tak bywa przy wielomilionowych nakładach monet, to możliwe jest wprowadzenie etapów pośrednich (matryca III i IV). Teoretycznie, kiedy wszystko odbywa się idealnie i bez zakłóceń, wszystkie otrzymane stemple powinny być identyczne, ale jak powszechnie wiadomo, praktyka nie zawsze podąża drogą wytyczoną przez teorię. Kiedy tak się dzieje?
Na każdym z etapów oznaczonych (6), (7) i (8) para patryca/matryca albo matryca/stempel trafia pod prasę więcej, niż jeden raz. Wystarczy minimalne wzajemne przesunięcie lub obrót i pewne elementy rysunku ulegają zdwojeniu. Na etapach (6) i (7) kontrola jakości jest tak wnikliwa, że tego typu usterka jest eliminowana. Na etapie wykonywania stempli czasem (bardzo rzadko) stempel ze zdwojonymi fragmentami rysunku trafia do prasy menniczej i są nim bite monety. Powstałe w ten sposób monety za oceanem nazywa się „doubled die”. Klasycznym amerykańskim przykładem takiego błędu jest część jednocentówek z rocznika 1955, a wśród monet PRL, niektóre złotówki z roku 1985.
Niezwykle rzadko zachodzi potrzeba powtórzenia całego procesu - od etapu (4). W roku 1917 zdarzyło się to w mennicy w Stuttgarcie i doprowadziło do powstania odmiany dziesięciofenigówki Królestwa Polskiego nazywanej „napis blisko rantu” występującej w co najmniej dwóch wariantach.
Zdarza się też, że jedno z pośrednich narzędzi, np. matryca II ulega drobnemu uszkodzeniu. Drobnemu na tyle, że nie opłaca się powtarzać całej kosztownej operacji od początku, tylko dokonuje się naprawy narzędzia rzeźbiąc w nim zniszczony detal, czasem różniący się od pierwowzoru.
W przypadku monet obiegowych, z kolejnymi latami emisji zmieniają się jedna, dwie lub trzy cyfry daty. Wydawało by się, że nic prostszego, jak przygotować matrycę I z pustymi miejscami na cyfry daty właśnie i odpowiednie modyfikacje wprowadzać na dalszych etapach. Niestety, a może na szczęście, trwałość narzędzi menniczych (patryc, matryc, stempli) jest ograniczona i ze zmianą rocznika zmienia się patryce. To dzięki temu tak łatwo odróżnia się fałszerstwa pięciogroszówki z 1934 r. od oryginałów. Minimalne różnice w rysunku monet obiegowych poszczególnych roczników wprowadza się też z pełną świadomością – pełnią one rolę znaczników ułatwiających demaskowanie fałszerstw na szkodę emitenta.