Rajd górski Kubalonka - Stożek

19 tysięcy kroków, 13.5 km szlaku, 217 m przewyższenia, czyli

rajd górski Kubalonka - Stożek

Jesienne słońce sennie unosiło swą ciepłą tarczę ponad okrąg horyzontu niespiesznie podnosząc temperaturę poranka. Zaopatrzeni w czapki, rękawiczki uczestnicy rajdu górskiego, przytupując z nogi na nogę kolejno wskakiwali do autobusu, ze zadziwieniem spoglądając na jego żółtą rejestrację. zastanawiając się - zabytek? czy środek transportu? Jelcz, chluba powojennej motoryzacji PRL – u, mimo historycznego już wieku, sprawnie niósł naszą 27- osobową grupę w kierunku docelowym, ku szczytom Beskidu Śląskiego.

Niemal płaski odcinek dawnego traktu solnego biegnącego z Krakowa na Morawy mignął szybko, ledwie czas mieliśmy spojrzeć na zamek w Grodźcu i panoramę Skoczowa. Potem doliną Wisły kilometr po kilometrze pięliśmy się wyżej, spoglądając na graniczne pasmo Czantorii, sprawiedliwie rozdzielającej wody spływające do Wisły i Odry, na zboczu której na linie zawieszone krzesełka kolejki spoglądały na wczepiony w przeciwległe zbocze Równicy kompleks sanatoryjny, stamtąd słusznie spodziewając się nadejścia pierwszych pasażerów.

Dalej wiślański kompleks trzech małych skoczni narciarskich, wyniosła wieża kościoła ewangelickiego, umocnione brzegi królowej polskich rzek i ... krajobraz za szybą jakby zwolnił. Leciwy Jelcz pomału łykał kolejne metry drogi na przełęcz Kubalonka. Niespiesznie wprawdzie, ku rozpaczy tych, którym przyszło oglądać jego równie zabytkowy tył, osiągnął w końcu wysokość 761 m. n.p.m., skąd rozpoczęliśmy naszą wędrówkę.

Towarzyszył nam czerwony kolor najdłuższego w Polsce Głównego Szlaku Beskidzkiego, który leśnymi ścieżkami, w cieniu szlachetnej puszczy karpackiej mieniącej się żółtymi i brązowymi liśćmi brzozy i buku oraz zielenią jodłowych igieł, omijając podmokłe łąki, wspinając się na wychodnie skalne skrzącego się w słońcu piaskowca po 2,5 godzinie marszu doprowadził nas na graniczny szczyt Stożka Wielkiego pod zacne, historyczne ściany najstarszego w polskich Beskidach schroniska.

Uciekając przed zimnym wiatrem, na łące poniżej grani, wpatrzeni w nieodległą panoramę obejmującą szczyt Skrzycznego i pasmo Baraniej Góry delektowaliśmy się rozedrganymi w słonecznych promieniach pastelowymi kolorami jesieni oraz pyszną ... szarlotką. Zauroczenie miejscem i chwilą nie mogło jednak trwać w nieskończoność.

Góry żegnały nas bujnością barw, a lekkim dotykiem wiatru popychały nas stromą ścieżką ku dolinom. Jeszcze parę tygodni, a zakończy się festiwal kolorów, w mrozie i szadzi zimy zagości czerń i biel.

Opiekunami rajdu górskiego byli: p. Renata Kopeć, p. Marek Polok i p. Joanna Polczyk

Przepiękny tekst opisujący sobotni wyjazd napisała p. Renata Kopeć