Suknie


Suknia poranna (peniuar)


Wywodzi się z XVIII wieku, kiedy poranna toaleta wydłużyła się do niemożliwości, stając się pretekstem do długich godzin układania włosów, pudrowania i przyjmowania gości jeszcze na pół w łóżku. W następnym stuleciu utrwalił się już zwyczaj, że pierwszy strój poranny, zakładany po wstaniu z łóżka, nadaje się do zjedzenia śniadania w ścisłym gronie rodzinnym, albo z bliskimi przyjaciółkami, do nie cierpiących zwłoki porannych zabiegów przy doglądaniu gospodarstwa, czy lektury porannej korespondencji.

Negliż nie wymagał gorsetu, prosto na bieliznę (koszula i halka, czasem ozdobna, wyglądająca spod ubrania przez rozcięcie) zakładano suknię poranną, czyli peniuar, który potem wyewoluował w szlafrok. Odpowiednim nakryciem głowy był czepeczek,


Pierwsze ubranie, suknia codzienna


Stanowiło już „pełny” strój, z obowiązkowym gorsetem, kapeluszem, właściwy do zajęć przedpołudniowych, wyjścia z domu, spaceru w mieście, zjedzenia lunchu (zwanego w Polsce wówczas śniadaniem, jedzonego ok. godz. 12-13). Zmieniała się oczywiście wraz z modą, niezmiennie jednak należało zachować pewną dozę prostoty, nie nazbyt duży dekolt i umiar w kolorystyce i doborze ozdób. Na większą ekstrawagancję zachowane były późniejsze godziny.


Drugie ubranie,

suknia wizytowa


Po południu następowała pora wizyt, rozrywek towarzyskich i proszonych obiadów (które dziś byłyby raczej kolacją na ciepło, podobną do tej jedzonej przez współczesnych Francuzów). Należało ubrać się nieco bardziej elegancko, odsłonić więcej dekoltu, założyć droższą biżuterię. Jak zawsze – obowiązywał kapelusz

Suknia balowa








Na rycinie zestawiono suknię balową z codzienną


Najwspanialsze okazje wymagały największej oprawy. Dekolty zjeżdżały nieprawdopodobnie nisko, pojawiały się nagie plecy, klejnoty, długie treny. Na głowie – obowiązkowe przybranie (zamiast kapelusza).