Nautilus nr 40

Fernand Hauser

Juliusz Verne o opanowaniu przestworzy

Tytuł oryginału La Conquète de l’air. Chez Jules Verne

Z francuskiego przełożył Krzysztof Jagusiak


Siedziba mędrca – Pięć tygodni w balonie – Robur Zdobywca – Cięższe lub lżejsze od powietrza

Mieszkańcy Amiens szczycą się katedrą, miejską dzwonnicą, starym ratuszem, muzeum Pikardii i pasztetem z kaczki, lecz na ogół nie wiedzą, że żyje wśród nich Juliusz Verne.

Oczywiście wiedzą dobrze, że jeden z ich współobywateli nazywa się Juliusz Verne, ponieważ ów Juliusz Verne od szesnastu lat jest radcą miejskim1. Ale czy wiedzą, że ten człowiek jest autorem „Czarnych Indii”, „Michała Strogowa” i „Pięciu tygodni w balonie”? Nie sądzę. Bo istotnie, gdy w jednej z kawiarni zapytałem, gdzie mieszka Juliusz Verne, odpowiedziano mi: – Nie wiemy. A ponieważ nalegałem, powołując się na „W 80 dni dookoła świata”, z przestrachem otwierano szeroko oczy.

W końcu ktoś wpadł na pomysł zajrzenia do spisu mieszkańców. Zaczął szukać pod literą J i nic nie znalazł. Poprosiłem, by poszukał pod V. Tak się też stało i gdy znalazł, wykrzyknął:

– A! Chodzi o Verne’a – radcę miejskiego. Dlaczego pan od razu nie powiedział? Mieszka przy bulwarze Longueville2...

Oto i sława...

Swobodnym krokiem, wzdłuż trasy Mail udałem się na bulwar Longueville. Niewielki dom z zamkniętymi okiennicami, małe, jednoskrzydłowe drzwi. Zadzwoniłem. Otworzyła ładna pokojówka.

– Czy mogę rozmawiać z panem Verne?

– Pan właśnie wrócił z miejskiej narady. Zapytam...

Po dwóch minutach miła pokojówka wprowadziła mnie do salonu wypełnionego meblami i dziełami sztuki. Pan domu wszedł innymi drzwiami.

– Zapalcie światło elektryczne – zawołał.

Juliusz Verne - karykatura z 1904 r.
(rys. J. Pohier)

W istocie, przy zamkniętych okiennicach i zaciągniętych kotarach było tu dość ciemno. Zapalono elektryczne żarówki.

– Ależ zapalcie w końcu światło – raz jeszcze zawołał Juliusz Verne.

– Przecież jest zapalone – odpowiedziała pokojówka.

– No dobrze...

Juliusz Verne skierował się do mnie prosząc, bym usiadł. Sam zajął miejsce w wysokim fotelu.

– Widzi pan, prawie straciłem wzrok. Nie rozpoznałbym pana. Ze względu na oczy przebywam w domu w półmroku. A na zewnątrz noszę ciemne okulary. Lekarze chcą mi operować kataraktę. Lecz godzina operacji jeszcze nie nadeszła. Mam nadzieję, że śmierć przyjdzie wcześniej.

– Ale to bardzo prosta operacja, i taka, która się zawsze udaje!

– Nie w przypadku starców. Mam 74 lata.

– Niektórzy dożywają setki.

– Ja nie dożyję...

Juliusz Verne powiedział to wesołym tonem. Tak wypowiada się Mędrzec – Mędrzec, który wcale się nie wzrusza, myśląc o nieuchronnej przyszłości.

Rozmawialiśmy o tym i owym. Następnie przeszedłem do tematu, który był celem mej wizyty.

Sterowce

– Zatem przyjechał pan specjalnie z Paryża tylko po to, by poznać mą opinię na temat balonów sterowców. Ale ja nie jestem specjalistą. Pisałem książki o balonach podobnie jak o łodziach podwodnych – po prostu w celu uczenia dzieci poprzez zabawę. Tym niemniej zagadnienie nie jest mi obce, wręcz przeciwnie. Ale moja opinia nie jest aż tak ważna, by sobie zadawać trudu... Ale skoro już pan przyjechał... Cóż mogę panu powiedzieć – usiłowanie kierowania w przestrzeni statkiem lżejszym od powietrza, czyli takim, który nie może przeciwstawić się wiatrowi, to według mnie szaleństwo. Balonem takim jak ów pana Santos-Dumonta3 można się poruszać tylko podczas wyjątkowo pięknej pogody. Podmuch wiatru o prędkości siedmiu metrów na sekundę wystarczy, by utracić panowanie nad nim. Ponadto, wznieść się w przestworza balonem napełnionym wodorem z umieszczonym tuż obok silnikiem, który może się zapalić, znaczy podróżować w towarzystwie śmierci. Dowiódł nam tego ów nieszczęsny Severo4. To, co przydarzyło się jemu, mogło przytrafić się i panu Santos-Dumontowi. To prawda, że motor Severo mieścił się bliżej czaszy balonu niż u Santos-Dumonta, ale wypadek mógł się zdarzyć zarówno jednemu, jak i drugiemu. To, że pan Santos-Dumont jest aeronautą i potrafi panować nad swym statkiem, ratowało go aż do dziś. Lecz jeśli dojdzie do wybuchu, rozbije się on jak Severo...

Alberto Santos-Dumont

Augusto Severo

Sterowiec „Pax” tuż przed feralnym startem

Sterowiec, którym Santos-Dumont okrążył w 1901 r. wieżę Eiffla

Ostatecznie nie chciałbym zniechęcać żadnego wynalazcy, ale dobrze jest zdać sobie sprawę, że powietrze nie jest takim samym środowiskiem, jak woda lub ziemia. Jeśli automobil zepsuje się na drodze, pozostaje mu punkt oparcia, którym jest grunt. Jeśli huragan uszkodzi okręt, pozostaje on jednak na morzu. Ale w powietrzu każda awaria prowadzi do upadku... I to jest przerażające...

Istnieją maszyny cięższe od powietrza...

Mija trzydzieści lat, jak z Nadarem założyliśmy Towarzystwo Machin Cięższych od Powietrza. Chciałbym powiedzieć, że według mnie „sterowalność w przestrzeni można osiągnąć tylko machinami cięższymi od powietrza”. To bardziej niż oczywiste. Ptak jest cięższy od powietrza, a przecież lata i wybiera kierunek.

Obiekt lżejszy od powietrza pozostanie zawsze na łasce wiatru, cięższy – wiatrowi się oprze. Lecz i tutaj – latająca machina, choćby najwspanialsza, nie będzie nigdy doskonała. Nic nie jest doskonałe na tym świecie. Powtarzam panu – najmniejsze uszkodzenie, trach!, i spada pan na ziemię.

Spotkałem kiedyś człowieka, który skonstruował podziwu godne skrzydła. Były wspaniałe – w teorii. A w praktyce – gdy pewnego poranka przymocował sobie te skrzydła do pleców i skoczył z jakiegoś pomostu, to zamiast wzbić się w powietrze odbił sobie nerki na ziemi. Jego machina była doskonałą tylko w teorii.

Stwierdzenie, że nigdy nie będziemy latać w powietrzu, byłoby zaprzeczeniem postępu. Ja tego nie mówię. Być może za wiele lat uda nam się skonstruować latającą machinę prawie doskonałą. Ale ufać, że ten środek lokomocji zastąpi inne...! Do licha... Cóż ja mogę panu powiedzieć... Pozostaję sceptyczny. Nadal uważam, że przy najmniejszej usterce wszystko runie na ziemię. Na lądzie lub morzu uszkodzenie da się naprawić, ale w powietrzu...

Powtarzam, nie zniechęcajmy wynalazców. Oni są motorem rozwoju nauki. Trzeba przyznać, że od czasu braci Montgolfier5 właściwie nic nowego nie wynaleziono w dziedzinie aerostatyki. Sznury, gondola, zawór, wodór – to wszystko istnieje od dawna. Ale udało się zbudować lekkie silniki. I to zawdzięczamy aerostatyce.

Dzień, w którym uda nam się zamknąć konia mechanicznego w kopercie zegarka, będzie dniem rewolucji we wszystkich rodzajach transportu. A aeronauci jako pierwsi skorzystają z tego przez nich spowodowanego wynalazku, bowiem prace nad zbudowaniem lekkiego silnika ich będą miały na celu.

Ale jak lekkie by były, silniki zawsze mogą mieć swą chwilę słabości – o tym należy pamiętać.

I właśnie z powodu owej chwili nie wierzę w osławione powietrzne omnibusy, które według niektórych zastąpią nam metro.

Setna książka

A gdy już Juliusz Verne odpowiedział na pytania, które mnie do niego przywiodły, rozmowa przeszła na temat „Pięciu tygodni w balonie” – książki, w której słynny autor, przewidziawszy eksperyment pana de la Vaulx6, zaprezentował nam machinę lżejszą od powietrza przemierzającą Afrykę – i na temat „Robura Zdobywcy”, gdzie wehikuł cięższy od powietrza kończy dość kiepsko.

Henri de la Vaulx

– Sporo pan przewidział.

– Nie – odpowiedział skromnie Juliusz Verne – po prostu mówiłem o rzeczach, które istniały lub były wykonalne. Na przykład łodzie podwodne – wynaleziono je na długo przed „20000 mil podmorskiej żeglugi”.

– Jest pan zbyt skromny.

– Ależ nie... Zapewniam pana... Dokonałem prostej rzeczy... Moim celem było dostarczenie młodzieży pożytecznych książek, prezentujących nauki ścisłe i geografię w przystępny sposób. Proszę do tego dodać, że w mych książkach nie ma cudzołóstwa. Oto źródło mego sukcesu.

– Czy obecnie nadal pan pisze?

– Tak, oczywiście... Właśnie skończyłem książkę o Klondyke7. To sekret... Tylko pan o nim wie... To moja setna książka. Osiemdziesiąt cztery zostały wydane, szesnaście się nie ukazało. Niektóre zostaną opublikowane po mojej śmierci... Ostatecznie sto książek to jest coś – mam prawo odpocząć.

– Może pan odpoczywać tutaj.

– Tak... Mieszkam w zachwycającym regionie. Czuję się tu tak dobrze, że przestałem jeździć do Paryża. Nie pochodzę z Amiens, jestem Bretończykiem, ale tutaj się ożeniłem... I stałem się Pikardczykiem do tego stopnia, że od szesnastu lat należę do tutejszej rady miejskiej. Jak pan widzi, stałem się prowincjuszem.

Mówiąc mi to, Juliusz Verne uśmiechnął się. Zamyśliłem się, patrząc na jego białą brodę, śniadą twarz, oczy jakby wysmagane jakimś morskim wiatrem – sprawiał wrażenie kapitana śródziemnomorskiego kutra. Jego kaszkiet z czarnej alpagi i lśniąca kurtka dopełniały wrażenia. Miałem przed sobą prawdziwego wilka morskiego – wilka morskiego, który z pewnością bierze czasami swe wnuki na kolana, by im opowiadać piękne historie o niezwykłych i nieznanych krajach...

Gdy wychodziłem od Juliusza Verne’a, bawiące się na ulicy dzieciaki popatrzyły na mnie, a jeden z chłopców podbiegł i zapytał:

– Psze pana, czy to prawda, że tam, skąd pan wychodzi, mieszka ten, co napisał „Michała Strogowa”?

– Tak jest, mój chłopcze.

Chwilę się zastanowił i rzekł:

– To niesamowite...

Pobiegł podzielić się wiadomością z kolegami, którzy również powtórzyli:

– To niesamowite...

Pan Juliusz Verne jest w Amiens dla dorosłych radnym miejskim. Ale dla dzieci to wielki człowiek. A dzieci, do licha, to przecież przyszłość...


Przypisy:

1 Pisarz został radnym (z listy republikańskiej) w maju 1888 r.

2 Od października 1900 r. do końca życia Juliusz Verne mieszkał przy bulwarze Longueville 44. Wcześniej, z małą przerwą, mieszkał tam w latach 1873-1882. Obecnie jest to bulwar Juliusza Verne’a.

3 Alberto Santos-Dumont (1873-1932) – brazylijski pionier lotnictwa, od piętnastego roku życia mieszkający we Francji, wielki miłośnik twórczości Juliusza Verne’a. W 1898 r. skonstruował pierwszy sterowiec, który później wielokrotnie ulepszał. Międzynarodową sławę przyniósł mu sterowiec, którym w 1901 r. okrążył wieżę Eiffla.

4 Augusto Severo de Albuquerque Maranhão (1864-1902) – polityk, dziennikarz, wynalazca i aeronauta brazylijski. Już w 1881 r. opracował projekt balonu, którym można kierować. Zginął podczas lotu nad Paryżem sterowcem „Pax”. Jego imieniem nazwany został port lotniczy w Natal w Brazylii.

5 Joseph Michel Montgolfier (1740-1810) i Jacques Étienne Montgolfier (1745-1799) – Francuzi, wynalazcy balonu na ogrzane powietrze, który po raz pierwszy wzbił się w powietrze w 1782 r.

6 Henri de la Vaulx (1870-1930) – francuski pionier lotnictwa, pilot balonowy. Wykonał wiele dalekich przelotów, między innymi 29-30 sierpnia 1900 r. po starcie z Vincennes we Francji przeleciał do Brześcia Kujawskiego koło Włocławka (1370 km). Był to wówczas najdłuższy przelot balonowy. 8-9 października 1900 r. pokonał dystans z Vincennes we Francji do Kijowa (1925 km), ustanawiając nowe rekordy dystansu i czasu lotu (34 godziny 45 minut). W 1901 r. jako pierwszy przeleciał nad Morzem Śródziemnym z Tulonu do Algieru. Do 1903 r. na balonach przeleciał 20 000 km w 861 godzin.

7 Chodzi o powieść „Złoty wulkan”, która ukazała się we Francji w 1906 r. w wersji zmienionej przez Michela Verne’a, a w wersji oryginalnej opublikowana została w 1989 r.


Artykuł ukazał się w czasopiśmie „La Presse” 24 maja 1902 r. (nr 3646, str. 3).

Fragment artykułu w „La Presse”
24 maja 1902 r.

(Gallica)