Autor najlepszych oper Mozarta

W roku 1825 włoska trupa operowa dawała w Nowym Jorku

przedstawienia, między innymi Don Juan Mozarta

ze sławną Malibran-Garcia - KLIK - w partii Donny Anny.

Zjawił się na nich stary Włoch osiadły w Nowym Jorku

i dziękował wykonawcom - jako autor opery!

Myślano, że stary jest niespełna zmysłów, bo przecie

Don Juana napisał Mozart, nieżyjący już wówczas

od lat trzydziestu czterech. Okazało się, że...

Karol Stromenger - Mozart - PIW 1962.

Opera Don Juan a raczej Don Giovanni, jak to właściwie było z tym autorstwem?

Sięgnijmy do źródeł. Oto plakat z października 1788 roku, premiera opery w Dreźnie...

Rozpusta ukarana albo Don Juan. Wielka śpiewogra w dwóch aktach.

Uwaga, mamy go -

Die Poesie ist von dem Kais. Konigl. Theaterdichter Herrn Abe da Ponte eigehändl. verfertiget

Und die ganz neue vortreffliche Musik ist von dem beruhmten Kapellmeister Herrn Mozart, ebenfalls ausdrucklich dazu komponiert worden.

Poezja autorstwa cesarsko-królewskiego librecisty pana opata da Ponte własnor. przygotowana.

Całkiem nowa nadzwyczaj stosowna muzyka autorstwa sławnego dyrygenta pana Mozarta, równie dokładnie do niej skomponowana.

Dziękuję Ewie Marii za pomoc w odcyfrowaniu i przetłumaczeniu nieco archaicznego tekstu.

A więc sprawa jest jasna - ten stary Włoch z Nowego Jorku to był opat da Ponte. Jego roszczenia były jaknajbardziej uzasadnione, przecież na plakacie figuruje na pierwszym miejscu.

Dodatkowym poparciem tego stwierdzenia może być fakt, że na plakacie o pół roku wcześniejszej premiery w Wiedniu kolejność anonsów jest taka sama.

Rozpusta ukarana - zadumałem się - co też opat mógł wiedzieć o rozpuście? Świątobliwa osoba, do tego, jak nazwisko wskazuje, z arystokratycznego rodu. I jeszcze to imię - Lorenzo - skojarzenie z weneckim Il Magnifico jest nieuniknione.

Więc powtarzam - coż szlachetny opat Lorenzo da Ponte mógł wiedzieć o rozpuście? Nie dopuszczam myśli, że ujawnił wysłuchane w konfesjonale wyznania.

Zajrzyjmy ponownie do źródeł...

W starożytnym miasteczku Ceneda - KLIK, w żydowskim getcie, żyła rodzina biednego garbarza Jeremiasza Conegliano. Mieli trzech synów - urodzonego w 1749 roku Emanuela i młodszych - Barucha i Ananie.

24 sierpnia 1763 roku, w dzień świętego Bartłomieja, w cenedeńskiej katedrze, tutejszy biskup - Lorenzo da Ponte, celebrował przyjęcie nowych dusz na łono Kościoła-Matki. Wśród ochrzczonych byli równiez synowie garbarza Conegliano.

Zgodnie z tradycją biskup nadał swoje nazwisko wszystkim nowoochrzczonym, Synowie Jeremiasza Conegliani otrzymali chrześcijańskie imiona - odpowiednio: Lorenzo, Girolamo i Luigi.

Biskup Lorenzo da Ponte słynął ze swojej szczodrości w finansowaniu instytucji kulturalnych i oświatowych oraz z działalności charytatywnej.

Nie poprzestał na ochrzczeniu - trzej bracia Conegliani, przepraszam - da Ponte, zostali przyjęci do szkoły seminaryjnej, w której wszyscy wykazali się doskonałymi postępami.

Po dwóch latach nauki Lorenzo da Ponte władał łaciną i greką, znał doskonale twórczość Dantego, Petrarki, Wergiliusza i Horacego. Potrafił napisać kilkusetwierszowy poemat na zadany temat.

Lorenzo był tak zafascynowany literaturą, że któregos dnia ukradł z ojcowskiego warsztatu czekające na wygarbowanie skóry i zapłacił nimi księgarzowi za książki. Sprawa się wydała i dotarła do wiadomości biskupa. Ten nie dość, że za własne pieniądze wykupił od księgarza skóry, to jeszcze polecił lekkomyślnego Lorenzo specjalnej uwadze nauczycieli.

Dobry biskup Lorenzo zmarł w 1768 roku. Młody Lorenzo da Ponte miał wtedy 19 lat. Z jednej strony nie wyobrażał sobie, aby mógł przerwać naukę, z drugiej...

Pod naciskiem ojca zdecydował się na przyjęcie ślubów zakonnych. Miał o to pretensję do końca życia, ale czy przedstawił jakieś własne propozycje?

Teraz jego kariera potoczyła się szybko. Po 2 latach został wykładowcą, po następnych dwóch wicerektorem uczelni. W tym samym czasie otrzymał święcenia kapłańskie, został księdzem.

Równocześnie odkrył nieoczekiwane powołanie.

W 1770 roku Lorenzo został wysłany przez seminarium na 2-tygodniową kuracje do Wenecji. Poznał tam panią Angiolę Tiepolo, żonatą, matkę dwojga dzieci. Najwidoczniej oboje przypadli sobie do gustu gdyż 3 lata później Angiola powiadomiła Lorenza listownie, że porzucił ją mąż, który postanowił pozostać księdzem.

Reakcja świeżowyświeconego księdza Lorenzo - porzucił świetnie zapowiadającą się karierę i przeniósł się do Wenecji. Zamieszkał z piękną Angiolą i jej bratem, zubożałym arystokratą Girolamo.

Girolamo zaliczał się do Barnabotti - KLIK - zubożałych członków Wielkiej Rady Wenecji. Ludzie ci mieszkali z dala od centrum, w pobliżu kościoła św Barnaby gdzie czynsz był nieco niższy, stąd nazwa. Jako członkom Wielkiej Rady nie wolno było im podjąć żadnej pracy zarobkowej, otrzymywali stałą rentę od miasta.

Angiola okazała się osobą niezwykle emocjonalną i gwałtowną a do tego hazardzistką. Jej brat był taki sam.

Lorenzo szybko znalazł pracę jako nauczyciel dzieci zamożnej i pięknej wenecjanki. Swoje zarobki musiał dzielić ze swymi gospodarzami. Podobnie jak oni wpadł w sidła hazardu.

W swoich pamiętnikach wspomina, że Wenecja było to miasto muzyki i hazardu. Do tego ogromne rozluźnienie obyczajów. Praktycznie karnawał trwał tu cały rok. Maski były zawsze na porządku dziennym i dla wielu osób stwarzały poczucie uwolnienia od wszelkich zasad i odpowiedzialności.

Źródła:

Memoirs of Lorenzo da Ponte - tłumaczenie na angielski L.A. Sheppard. Londyn 1929 rok.

Sheila Hodges - Lorenzo da Ponte.

Anthony Holden - The man who wrote Mozart.