Jest to mój pierwszy własnoręcznie uszyty element stroju i świetny dowód na to, że rekonstrukcja jest naprawdę dla każdego. Z minimalnym doświadczeniem i pomocą tutorialu udało mi się stworzyć poprawną, nierozpadającą się suknię. Sam proces tworzenia wspominam bardzo przyjemnie - to było lato, siedziałam więc na trawie i oganiałam się od kotów.
Tak naprawdę, nie wiadomo dokładnie, jak wyglądały stroje średniowiecznych kobiet. Znaleziska w tym zakresie są bardzo skąpe. Wiemy za to, jak mogły wyglądać, przez analogie do strojów ludowych, męskich lub dzięki ikonografii. Z przedstawieniami jest tak, że o ile nie podadzą nam konkretnego wykroju, to zobrazują sylwetkę i kształt, a to już jakiś trop.
Jeśli chodzi o budowę sukni, to jestem zwolenniczką wszywania trójkątnych klinów, a nie sukni z trapezów. Krosna miały ograniczoną szerokość - do jednego metra. Zdaję sobie sprawę, że metr z przodu i metr z tyłu to już dwa metry, co daje wygodną szerokość. Z tym, że 100cm to było maksimum, co oznacza, że istniały też węższe krosna (poprawcie mnie, jeśli się mylę!). Szycie giezła, które ma, powiedzmy, 120cm w najszerszym miejscu, trochę mija się z celem.
Kliny wszyłam dwa, boczne. Kilka lat temu byłam przekonana, że istnieje swoisty dresscode - cztery trójkąty dla wikingów (po bokach, z przodu i z tyłu), dwa dla Słowian. Nie ma takiego rozróżnienia, bo sprawa jest dużo bardziej skomplikowana, ale w sumie błędu nie popełniłam. Jest to jedna z możliwych interpretacji, na przykład na podstawie męskich tunik. Do tego należy pamiętać, że giezło to tak naprawdę bielizna, dlatego można domniemywać, że powinno być jak najprostsze.
Chciałam też wspomnieć o drobnych błędach. Przede wszystkim, nieodpowiednio zabezpieczyłam brzegi. Zawinęłam każdy z nich tylko raz przed obszyciem. Efekt? Wystające nitki. Len bardzo łatwo się siepie, dlatego zwróćcie uwagę, żeby temu zapobiec. Oprócz tego, nie najlepiej dobrałam wymiary rękawów. Bałam się, że będą zbyt wąskie, dlatego zostawiłam spory zapas na ramieniu. Wszycie kwadratowych klinów pod pachy jeszcze bardziej zwiększyło luz, przez co suknia nie układa się idealnie. Wniosek: jeśli wszywacie kliny, możecie być spokojni o szerokość rękawów i swobodę ruchów. Do tego suknia jest szyta bawełnianą nicią, bo lepszej wtedy nie miałam - ale jakbym się nie przyznała, to nikt by nie zauważył.