Harold Kushner Czy musimy być doskonali
Rozdział 2
Ta historia jest równocześnie i prosta, i złożona: wystarczająco prosta, by ją opowiedzieć dziecku, ale dość subtelna i głęboka, by badacze poświęcali jej całe życie. Jest opisana w trzecim rozdziale biblijnej Księgi Rodzaju.
Na początku Bóg stworzył uporządkowany, stabilny świat i zapełnił go roślinami, ptakami i zwierzętami. Potem, jako ukoronowanie swego dzieła, stworzył człowieka na własne podobieństwo i nazwał go Adam, ponieważ został uformowany z ziemi (hebrajskie słowo adama znaczy „ziemia")- Umieścił go w ogrodzie zwanym Eden i nakazał, by doglądał ogrodu i cieszył się jego owocami. Pośrodku ogrodu rosły dwa specjalne drzewa: drzewo życia i drzewo poznania dobra i zła. Bóg powiedział Adamowi, że może jeść owoce wszystkich roślin w ogrodzie, włącznie z drzewem życia, ale nie wolno mu spożyć owoców drzewa poznania dobra i zła, „bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz"*.
Widząc, że Adam jest sam i że żadne ze zwierząt nie nadaje się na jego partnerkę, Bóg wyjął jedno z żeber Adama(może nie było to żebro, co wyjaśnię później) i zbudował kobietę z tej samej ludzkiej substancji co Adam, skłaniając go do powiedzenia na jej widok: „Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała!" Biblia zaznacza, że pierwszy mężczyzna i pierwsza kobieta byli nadzy, ale nie odczuwali z tego powodu wstydu. W tym momencie pojawia się w opowieści wąż, opisany jako „bardziej przebiegły niż wszystkie zwierzęta lądowe, które Pan Bóg stworzył", i najwidoczniej żyjący tylko po to, by sprawiać kłopoty. Kusi on kobietę, żeby zjadła zakazany owoc, mówiąc jej, że Bóg jest zazdrosny o nią i jej męża i chce zatrzymać całą wiedzę dla siebie. Kiedy kobieta widzi, jak ponętny jest zakazany owoc, zrywa go, kosztuje i daje mężowi, który również go je. Natychmiast po tym, powiada nam Biblia, „otworzyły się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy". Spletli więc kilka liści figowych, aby się przykryć.
Bóg pojawia się w ogrodzie, a mężczyzna i kobieta starają się przed Nim ukryć, wyjaśniając, że chowają się, ponieważ są nadzy. Bóg rzecze: „Któż ci powiedział, że jesteś nagi? Czy może zjadłeś z drzewa, z którego zakazałem ci jeść?" Adam odpowiada, że to nie jego wina, lecz kobiety, którą Bóg mu dał, bo ona go namówiła. Kobieta także stara się usprawiedliwić, mówiąc, że ją skusił wąż. Bóg karze węża, skazując go na wieczne czołganie się na brzuchu i jedzenie prochu. Wygania mężczyznę i kobietę z ogrodu, skazując ich na życie w bólu i ciężką pracę. Kara dla mężczyzny: „W pocie oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie, póki nie wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty". Kara dla kobiety: „Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności, w bólu będziesz rodziła dzieci, ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą". Adam i jego żona opuścili ogród Eden i osiedlili się na wschód od niego. Pozbawieni dostępu do drzewa życia, po raz pierwszy zbliżyli się do siebie cieleśnie i mieli dzieci: Kaina, Abla, Seta i wielu innych synów oraz córki. Adam nadał swej towarzyszce imię Ewa, które oznacza „źródło życia".
Oto cała historia. Nie pamiętam, ile miałem lat, kiedy usłyszałem ją po raz pierwszy, ale pamiętam, że już w dzieciństwie nie mogłem zrozumieć ani zaakceptować pewnych jej aspektów. Czyż nie była to zbyt okrutna kara za jeden mały błąd - ból i śmierć, wygnanie z raju za złamanie jednego zakazu?
Czy Bóg rzeczywiście jest tak surowy? Dlaczego Bóg stworzył drzewo, skoro nie chciał, by ktokolwiek jadł jego owoce? Czy zastawił pułapkę na Adama i Ewę, chcąc, by go nie posłuchali i by mógł ich za to ukarać? Czy kobieta została powiadomiona o zakazie przez Boga czy też przez Adama? Dlaczego historia jest tak opowiedziana, by wydawało się, że wszystko było winą kobiety? Jakie znaczenie ma fakt, że pierwsi ludzie nie wstydzili się swojej nagości przed zjedzeniem zakazanego owocu, ale poczuli wstyd natychmiast po tym? I - może najbardziej niepokojące ze wszystkiego –jeżeli zakazane drzewo było drzewem poznania dobra i zła, czy oznacza to, że Adam i jego żona nie znali rozróżnienia między dobrem i złem, dopóki nie zjedli zakazanego owocu? Jeśli tak, to jak można było oczekiwać od nich zrozumienia, że nieposłuszeństwo Bogu jest złem? I dlaczego zostali ukarani, skoro nie mieli żadnego pojęcia dobra i zła, przed zjedzeniem zakazanego owocu?
Przez tysiące lat teologowie i filozofowie próbowali uporać się z tymi pytaniami. Usiłowali na przykład wprowadzić rozróżnienie między intelektualnym zrozumieniem dobra i zła (wiedza, że pewne rzeczy są złe) a empirycznym poznaniem dobra i zła (wiedza, co się czuje, kiedy czyni się zło), którą to wiedzę Adam i Ewa zdobyli dopiero po zjedzeniu zakazanego owocu. Wydaje się to wszak jedynie cenionym przez filozofów rozróżnieniem, nie zaś wyjaśnieniem tej biblijnej opowieści.
W czasach Nowego Testamentu Św. Paweł rozwinął tę myśl w teologiczny dogmat, znany później jako doktryna grzechu pierworodnego. Jako potomkowie Adama i Ewy nie tylko odziedziczyliśmy ich śmiertelność, lecz także ich skłonność do nieposłuszeństwa wobec Boga.
Święty Augustyn, wczesny chrześcijański filozof, opisuje, jak w młodości, wraz z kilkoma kolegami ukradł gruszki z ogrodu sąsiada nie dlatego, że byli głodni – wyrzucili je potem - ale po prostu dla dreszczyku zrobienia czegoś złego (bardzo podobnie dzisiejszą młodzież z zamożnych domów może skusić kradzież ze sklepu). Dla niego był to dowód zepsucia woli ludzkiej, skażenie Adamowe w każdym z nas, chęć oznajmienia, że ciebie nie dotyczą żadne reguły. (Czy Adama i Ewę tak samo skusiłby ten jeden owoc wśród wszystkich owoców ogrodu, gdyby nie był on zakazany? Lub gdyby wąż im nie powiedział, że jeśli go zjedzą, będą jak Bóg?)
Podczas gdy hebrajska Biblia traktowała grzech jako czyn, a ludzi jako istoty zdolne do odkupienia swych grze chów przez skruchę, zmianę zachowania i złożenie ofiary, dla wczesnych chrześcijan grzech stał się nie czynem, lecz stanem, niezbywalną zmazą duszy ludzkiej. Nie jesteśmy ludźmi, którzy robią czasem dobre, a czasem złe rzeczy. Jesteśmy ludźmi, którzy -jak Adam - zgrzeszyli i stali się grzesznikami. Tak samo człowiek, który morduje jednego człowieka, staje się mordercą i nie może się usprawiedliwiać, wskazując na tych wszystkich ludzi, których nie zabił.
Przez grzechy, które jako potomkowie Adama nieuchronnie popełniamy, nie dorastamy do przykazu doskonałego posłuszeństwa, do jakiego zobowiązał nas Bóg. W mistrzowskiej sztuce Archibalda MacLeisha J.B., współczesnej wersji opowieści o Hiobie, dobrym człowieku, który cierpi, trzech przyjaciół przychodzi go „pocieszyć": marksista, psychiatra i duchowny. Każdy z nich ma odpowiedź na pełen bólu okrzyk Hioba: „Co uczyniłem, aby na to zasłużyć?" Duchowny mówi: „Twój grzech jest prosty. Urodziłeś się człowiekiem... Na czym polega twój zły uczynek? Serce człowieka jest złe. Co zrobiłeś? Wola człowieka jest zła". Hiob odpowiada: „Twoja próba pociechy jest najokrutniejsza ze wszystkich; z Twórcy wszechświata robisz brakotwórcę rodzaju ludzkiego. Innymi słowy, mówisz mi, że Bóg uczynił mnie grzesznikiem, a teraz mnie za to karze. Bóg stworzył mnie ze skazą i pociąga mnie do odpowiedzialności za to, że jestem niedoskonały".
Chciałbym zaproponować inny sposób rozumienia tej historii, który, moim zdaniem, lepiej wyjaśnia przebieg wydarzeń, pozostawia mniej nieładu i maluje pozytywniejszy obraz naszych pierwszych przodków, a tym samym również nas. Nie musimy czuć się skazani przez tę opowieść, nieuchronnie przeznaczeni do grzeszenia i utraty Bożej miłości, tak jak Adam i Ewa. Możemy czytać ją jako inspirującą, nawet wyzwalającą opowieść o tym, jak cudowną, skomplikowaną, bolesną i przynoszącą satysfakcję rzeczą jest bycie człowiekiem. Chciałbym pokazać, że historia ogrodu Eden jest opowieścią nie o raju utraconym, ale o raju, z którego się wyrosło, nie o grzechu pierworodnym, ale o narodzinach sumienia. Opis Adama i Ewy jedzących owoc z drzewa poznania dobra i zła jest, moim zdaniem, mitycznym opisem tego, jak pierwsze istoty ludzkie opuściły świat zwierzęcej egzystencji i wkroczyły w skomplikowany świat ludzi. Jest biblijnym opisem ewolucji, w którym różnica między ludźmi i zwierzętami została wyrażona w terminach moralnych, nie zaś antropologicznych.
Życie może być trudne dla zwierząt, ale jednocześnie jest proste. Może być im ciężko zdobywać pokarm, muszą nieustannie strzec się przed drapieżnikami, ale zwierzęta nigdy nie muszą podejmować decyzji moralnych. Zabijanie, by zdobyć pokarm, okres godowy, opieka nad młodymi - w tym wszystkim zwierzętami kieruje instynkt. Dla ludzi jednak, którzy zjedli owoc z drzewa poznania dobra i zła, utrzymanie rodziny jest znacznie bardziej skomplikowane. Orzeczenie Boga, że potomkowie Adama będą zdobywać pożywienie w pocie czoła, wydaje się odnosić nie tylko do fizycznej pracy, ale i do niepokoju, który jest nieodłącznym elementem zarabiania na życie. Inaczej niż zwierzęta człowiek może wybrać sobie zawód spomiędzy setek możliwości. Następnie musi zdecydować, jak ciężko będzie pracował, równoważąc czas dzielony między pracę i rodzinę, oraz jak uczciwy będzie w tej pracy. Czy ukryje prawdę, by dobić targu? Czy obniżenie jakości towaru doprowadzi do wzrostu zysku czy tylko odstraszy klientów? Żadne zwierzę nie musi się kłopotać podobnymi problemami. Ludzkie życie jest nieskończenie bardziej złożone niż życie zwierzęcia, ponieważ jesteśmy świadomi moralnego wymiaru naszych wyborów i im prawdziwiej jesteśmy ludzcy, tym bardziej komplikuje się nasze życie. Czy może być tak, że kiedy Bóg powiedział Adamowi, aby nie jadł owocu z zakazanego drzewa, dał mu nie tyle zakaz, ile ostrzeżenie, jak człowiek, który mówi do swojego przyjaciela starającego się o awans: „Wiesz, że jeśli dostaniesz tę pracę, będziesz ponosił większą odpowiedzialność, będziesz miał mniej czasu dla rodziny. Będziesz musiał podejmować decyzje, które skrzywdzą niewinnych ludzi. Pewien jesteś, że tego chcesz?" Czy może być wręcz tak, że Bóg chciał, aby Adam i Ewa zjedli owoc, choć wiedział, że to uczyni ich życie bardziej bolesnym i skomplikowanym, i wzdragał się na myśl o bólu, na jaki się skazują, bo nie chciał być jedynym na świecie, który zna różnicę między dobrem i złem? Zwierzęta odczuwają ból, ale ludzie, ponieważ skosztowali owocu drzewa poznania, odczuwają wymiary bólu, które dla zwierząt są niedostępne. Możemy odczuwać stratę, przerażenie, frustrację, zazdrość, zdradę na poziomie, jakiego zwierzęta nigdy nie poznają. Jest to część ceny, którą płacimy za nasze człowieczeństwo, za naszą zdolność do odczuwania miłości, radości, nadziei, osiągnięć, wierności i kreatywności.
Pewien teolog zauważył, że niezwykłe hebrajskie słowo określające ból, użyte w Księdze Rodzaju (3,16-17), kiedy Bóg orzeka los Adama i Ewy, jest także użyte w Księdze Rodzaju (6,6) do opisania bólu, jaki Bóg odczuwa, widząc, jak źle jest z Jego światem. Czy może być tak, że kiedy Bóg oznajmia Adamowi i Ewie, iż płciowość, rodzicielstwo i kreatywność będą bolesne, nie tyle ich karze, ile mówi: „Zjedliście owoc z tego drzewa, bo chcieliście być jak Bóg, znać dobro i zło? No cóż, niebawem odkryjecie, co to za frustracja być jak Bóg, stworzyć coś i zrzec się panowania nad tym, co się stworzyło, chcieć, aby coś było doskonałe, tak jak to sobie wyobraziliście, i zobaczyć jak dalece rzeczywistość odbiega od waszych zamierzeń. W poznaniu dobra i zła jest więcej bólu niż potraficie sobie wyobrazić". Dla mnie Ewa była niezwykle odważna, kiedy skosztowała owocu. Nie jest frywolna, nieposłuszna ani nie daje się łatwo zwieść, jak ją z uporem opisywali późniejsi interpretatorzy. Śmiało przekracza granicę wiodącą w nieznane, wybiera się na odkrycie tego, co znajduje się poza granicami zwierzęcej egzystencji, i pociąga Adama za sobą.
Portret Ewy w Księdze Rodzaju przywodzi na myśl grecki mit o Pandorze (opisywanej w niektórych wersjach jako pierwsza kobieta na Ziemi). Pandora otrzymała puszkę wraz z przykazaniem, by jej nigdy nie otwierała. Nieuchronnie to uczyniła, i wszelkiego rodzaju kłopoty i choroby wydostały się z puszki, aby zawsze już dręczyć świat. Można przypuszczać, że pierwotna historia została zniekształcona, tak jak błędnie interpretowano historię ogrodu Eden, aby ukazać kobietę jako sprawczynię wszystkich problemów świata. Imię Pandora oznacza po grecku „wszystkie dary" i można się domyślać, że w pierwotnej wersji opowieści puszka zawierała wszystkie dobre rzeczy, które bogowie chcieli ukryć przed ludzkością. W taki sam sposób odbieram historię ogrodu nie jako opis Ewy narzucającej grzech i śmierć swoim potomkom, ale jako opis przekazania nam człowieczeństwa, z wszystkimi jego bólami i z całym bogactwem. Jak Pandora, dawczyni „wszystkich darów", tak Ewa dała swoim potomkom coś więcej niż egzystencję; dała nam Życie.
Kiedy Adam i Ewa przekroczyli świat zwierzęcej egzystencji i znaleźli się w skomplikowanym świecie ludzkich oczekiwań moralnych, czuli się nieswojo, ponieważ wiedzieli, że będą oceniani i osądzani. Zdali sobie sprawę, że wybory, jakich muszą dokonywać, są tak bardzo złożone, iż nie zawsze będą właściwe. Nieuchronnie będą popełniać błędy. Byli w pewnym sensie podobni do nastolatków. Czy zauważyłeś, że dziesięcio- i jedenastoletni chłopcy i dziewczynki są niemal zawsze pewni siebie i tego, co robią? Pomyśl o komiksach i komediach sytuacyjnych, w których najmłodsze dziecko dobrze się uczy, prowadzi stoisko z lemoniadą, gra w gry komputerowe, podczas gdy starsza siostra nieustannie marzy o chłopcach i wisi przy telefonie. Kiedy dzieci wchodzą w wiek dorastania i zaczynają przyjmować odpowiedzialność za trudne wybory moralne (zakosztowały owocu z drzewa poznania dobrego i złego, moralnie i seksualnie), stają się bardzo świadome siebie, są przekonane, że każdy na nie patrzy i ocenia ich wygląd, ubranie, cerę. Jedenastolatek, który woła: „Mamo, chodź zobaczyć, co potrafię", zamienia się w ponurego czternastolatka, który mówi: „Mamo, nie czepiaj się i zostaw mnie w spokoju".
Adam i Ewa, zupełnie nowi w świecie poznania dobra i zła, są właśnie tacy. Próbują schować się przed Bogiem: jeśli nie można ich znaleźć, jeśli nie można ich zobaczyć, to nie można ich osądzić. Bóg przywołuje ich i muszą odpowiedzieć. Zamiast twierdzić, że nie można było po nich oczekiwać lepszego zachowania, uznają swój nowy status moralnie świadomych ludzi, przyznając, że zdarzyło się coś złego. Usiłują jednak zrzucić winę na innych. Adam obwinia Ewę o podanie mu owocu, a nawet obwinia Boga o danie mu Ewy. Ewa obwinia węża. Skosztowawszy owocu i nauczywszy się języka dobra i zła, twierdzą teraz, że oni są niewinni, ale (dosłownie) każdy inny na świecie jest winny. Nasi pierwsi przodkowie próbują się bronić przed oskarżeniami Boga, mówiąc: „Nie jestem winny. To nie moja wina; ktoś inny mnie do tego namówił". Przyznają więc: „Tak, istnieje coś takiego jak odpowiedzialność, ale to nie my jesteśmy odpowiedzialni". Niewzruszony ich wymówkami Bóg wyrokuje, że odtąd Adam będzie musiał pracować w pocie czoła, aby zarobić na chleb, zamiast zbierać żywność, tak jak to robią zwierzęta. Ewa przekona się, jak bolesna jest ciąża i poród. Oboje będą żyli w strachu przed tym dniem, w którym umrą i powrócą do prochu, z którego zostali stworzeni.
Na pierwszy rzut oka ten edykt brzmi jak kara i tak był rozumiany przez większą część historii ludzkości. Adam zjadł zakazany owoc, więc teraz musi uprawiać ziemię, aby mieć co jeść, zamiast, jak dotąd, po prostu zrywać pożywienie z drzew. Ewa dała upust apetytowi, więc jej apetyt seksualny przyniesie jej nie kończące się cierpienia i problemy. Odtrącili drzewo życia, aby jeść z drzewa poznania, nie będą zatem żyli wiecznie, lecz umrą i będą tego świadomi. Spójrzmy jednak na to świeżym okiem, bez założenia, że jest to opowieść o złym zachowaniu i karze. Praca, intymność płciowa, rodzicielstwo, poczucie własnej śmiertelności, świadomość dobra i zła - czyż nie są to właśnie zjawiska, które oddzielają nas od królestwa zwierząt? Są one źródłem kreatywności, tego, co czyni z nas ludzi. Mogą być bolesne, ale jest to ten rodzaj bólu, który prowadzi do rozwoju, tak jak odpowiedzialność dyrektora, który musi podejmować decyzje, choć mógłby być robotnikiem, czy problemy rodziców, którzy mogliby pozostać bezdzietni.
Zwierzęta łączą się celem reprodukcji. Niektóre z nich łączą się w pary na całe życie, wydają się znajdować przyjemność we wzajemnym towarzystwie i rozpaczają po utracie partnera. Jednak zwierzęta parzą się wyłącznie dla reprodukcji, jedynie dla zaspokojenia potężnego instynktu. Nie mamy powodu przypuszczać, że zwierzęta - poza ludźmi - kiedykolwiek dążą do zbliżeń płciowych na skutek pragnienia bliskości, przyjemności czy miłości. Jak wiemy, zwierzęta, z nielicznymi wyjątkami, nie uwodzą i nie zdradzają ani nie odmawiają zbliżeń seksualnych z gniewu czy zazdrości. Życie seksualne zwierząt jest dużo prostsze i dużo płytsze niż ludzi. Zawiera mniej ryzyka bólu, czy to emocjonalnego, czy fizycznego, i jest mniej efektywnym sposobem przedłużania gatunku.
Ktoś zauważył, że ludzie to jedyne żywe stworzenia, które kochają się twarzą w twarz, bo tylko dla człowieka ma znaczenie, kto jest jego partnerem. Tylko ludzie są zdolni do podniecenia seksualnego w czasie, gdy zajście w ciążę jest niemożliwe, ponieważ dla ludzi, i wyłącznie dla ludzi, seks łączy się z miłością i bliskością, a nie jedynie z instynktem reprodukcji. Dlatego w okresie mojej pracy rabina w synagodze nie wahałem się udzielać ślubu parom, które przekroczyły już wiek płodności lub były bezpłodne z powodu choroby.
Ból przeznaczony dla Ewy, ból rodzenia dzieci, nie kończy się wraz z porodem. Jest nieskończenie trudniej być rodzicem ludzkim niż zwierzęcym. Widziałem, jak rodziły się cielaki i jak w kilka minut po urodzeniu stawały na nogi i chodziły. Ich matki musiały je karmić, ale poza tym miały niewiele odpowiedzialności. Niczego nie musiały uczyć swoich nowo narodzonych cieląt. One rodziły się „zaprogramowane" i miały pełną wiedzę o tym, co im kiedykolwiek będzie potrzebne. Ludzkie noworodki to zupełnie inna sprawa. Częścią bólu i chwały bycia człowiekiem jest to, że tak niewiele z naszego zachowania jest instynktowne i że tak wiele musimy się nauczyć. Inaczej niż cielęciu mojemu wnukowi nauka chodzenia zabrała blisko rok. Olbrzymi procent swojego życia spędzi na uczeniu się tego, co musi wiedzieć. W pewnym momencie - a będzie to niezwykły moment w jego życiu, moment, jakiego żaden inny gatunek nie może doświadczyć - zrozumie, że oczekuje się od niego pewnych rzeczy, że jedne rzeczy są dobre, a inne złe. Nie chodzi tu po prostu o sprawę pochwały czy kary; także zwierzę może to zrozumieć. Chodzi o głos wewnętrzny, który tylko człowiek może usłyszeć. Tak jak pies słyszy wysokie tony, których my nie słyszymy, my słyszymy głos sumienia, na który zwierzę jest głuche. Może to się zdarzyć mojemu wnukowi, kiedy spontanicznie podzieli się zabawkami z innym dzieckiem lub kiedy ktoś podzieli się z nim. Może się to zdarzyć, kiedy zostanie przyłapany na robieniu czegoś złego i będzie mu to wybaczone, co go nauczy, że rodzicielska miłość jest stała i niezawodna, nie zaś odbierana za każdym razem, kiedy zbłądzi. Część tego procesu wychowawczego może być nieskuteczna, część może być trudna. Rezultatem jednak, mam nadzieję, będzie to najrzadsze i najcudowniejsze ze stworzeń - autentyczny człowiek. Tak jak potomkinie Ewy nie mogą się spodziewać bezproblemowego rodzenia dzieci i ich wychowywania, tak potomkowie Adama muszą brać udział w opiece rodzicielskiej (podobnie jak niektóre, ale nie wszystkie, samce królestwa zwierzęcego).
Będą musieli pracować (jak również ich żony). Dla ludzi istnieje dodatkowy, jedynie ludzki wymiar pracy, podobnie jak istnieje on w dziedzinie seksu. Szekspir pisał sztuki, a Mozart symfonie, żeby zarobić pieniądze na utrzymanie rodziny, ale czynili to także, by być twórczy, by robić użytek ze swoich talentów, by pozostało coś, kiedy zakończy się ich życie. Może właśnie świadomość, że kiedyś umrą, pobudzała ich do wysiłku zostawienia czegoś po sobie. Powiedziano, że człowiek powinien zrobić w życiu trzy rzeczy: mieć dziecko, zasadzić drzewo i napisać książkę. Znaczy to, że staramy się pokonać śmierć, inwestując w rzeczy, które przetrwają dłużej niż my. Mężczyźni nazywają swoim nazwiskiem przedsiębiorstwa. Spędzają godziny na pracy na cele dobroczynne. Kobiety, z których wiele ma wymagające obowiązki zawodowe, przewodzą komitetom w kościołach i synagogach, zbierają fundusze na badania medyczne i pracują społecznie w organizacjach kobiecych. Jest to często ciężka i frustrująca praca, ale robią to, aby ich społeczność była lepszym miejscem do życia. Tylko istota ludzka, której przodkowie jedli owoc z drzewa poznania dobra i zła, może zrozumieć, dlaczego to robimy. Uważam, że historia ogrodu Eden nie jest opisem ludzi ukaranych za popełnienie jednego błędu, tracących raj z powodu własnej niedoskonałości. Jest to historia pierwszych ludzi, którzy „zdali egzamin", ewoluowali od stosunkowo nieskomplikowanego świata zwierzęcego do nieskończenie skomplikowanego świata ludzkiego i świadomości, że życie to coś więcej niż jedzenie i kopulacja, że istnieje coś takiego jak dobro i zło. Wkraczają oni do świata, w którym nieuchronnie popełnią wiele błędów nie dlatego, że są słabi czy źli, ale dlatego że wybory, przed jakimi staną, są trudne. Satysfakcja będzie jednak równie wielka.
Podczas gdy zwierzęta mogą być tylko pożyteczne i posłuszne, istota ludzka może być dobra. Historia ogrodu Eden nie jest historią upadku człowieka, ale pojawienia się ludzkości. Nie wierzę, że zjedzenie owocu z drzewa poznania było grzeszne. Sądzę, iż było to jedno z najodważniejszych i najbardziej wyzwalających zdarzeń w historii gatunku ludzkiego. Tak, jego skutki są bolesne, w taki sam sposób jak dorastanie i porzucanie rodzicielskiego domu może być bolesne, w taki sam sposób jak małżeństwo i rodzicielstwo mogą być bolesne i prowadzić do rozmyślań: „Dlaczego zamieniłem swoje nieskomplikowane życie na te kłopoty?"
Jednak człowiek, który doświadczył złożonej, ciężko osiągniętej satysfakcji z ludzkiej egzystencji, nie ma wątpliwości, że było to warte bólu. Kobieta nie jest czarnym charakterem w tej historii, nie jest zniewolona przez swe popędy i nie przynosi grzechu i śmierci. Można na nią patrzeć jak na bohaterkę tej opowieści, prowadzącą swojego męża w nowy, odważny świat wymagań moralnych i moralnych decyzji. Religia zaś nie jest ganiącym głosem potępienia, mówiącym nam, że to, co normalne, jest grzeszne i że błąd popełniony w dobrej wierze jest niewybaczalnym wykroczeniem, za które będziemy potępieni na wieki. Religia jest głosem, który mówi: „Poprowadzę cię przez pole minowe trudnych wyborów moralnych, będę się z tobą dzielić zrozumieniem i doświadczeniem największych dusz z przeszłości i dam ci pociechę i przebaczenie, kiedy będziesz się kłopotać bolesnymi wyborami, których dokonałeś".
Powiedzenie, że ludzie czynią zło, powiedzenie, że są zdolni do okrucieństw i oszustw daleko gorszych niż jakiekolwiek inne stworzenie, powiedzenie, że nikt nigdy nie będzie żył doskonałym życiem, jest stwierdzeniem o istotach ludzkich i złożonych wyborach, jakich musimy dokonywać. Powiedzenie, że naszym przeznaczeniem jest utracić miłość Boga albo pójść do piekła z powodu naszych grzechów, nie jest stwierdzeniem o nas, lecz o Bogu, o niepewnej naturze Bożej miłości i warunkowej naturze Bożego przebaczenia. Jest stwierdzeniem, że Bóg oczekuje od nas doskonałości i niczym innym się nie zadowoli. Zgadzam się z pierwszą myślą o omylności istot ludzkich, ale stanowczo zaprzeczam drugiej. Skoro ja jestem zdolny do przebaczenia, do rozpoznania słabości u dobrych ludzi czy dobrych intencji, które poprowadziły na manowce, u siebie i u innych, to jakże Bóg nie byłby zdolny przynajmniej do tego samego?