Maszerują chłopcy, maszerują
karabiny błyszczą, szary strój.
A żołnierzom drzewa salutują,
bo za naszą Polskę idą w bój.
Miarowy żołnierzy kołysze się łan,
a w sercu ich szczera ochota.
I w pierwszym szeregu podąża na bój -
Piechota - piechota - piechota ...
Śpiewała kompania żołnierzy 13 pułku piechoty z Pułtuska. Za tą piosenką poszły dalsze. Śpiew początkowo dość dziarski, gdy wojsko maszerowało szosą, cichł coraz bardziej, gdy nogi piechurów zaczęły grzęznąć w mazowieckim piachu, po przejściu z szosy na odwieczny trakt.
Żołnierze naprawdę szli w bój, bo były to ostatnie dni sierpnia 1939 r. Komendę - „Kompania śpiewa” - podał ppor. rezerwy Szwed, dowódca 3 plutonu, 3 kompani 1 batalionu tegoż 13 pp. - zmobilizowany 24 sierpnia, gdy radio i prasa podały wiadomość o zawarciu przez Niemcy i Rosję paktu o nieagresji zwanego „paktem Ribbentrop - Mołotow” lub „paktem Hitler - Stalin”. Pakt ten był „ukoronowaniem” dwóch paktów o nieagresji - między Polską a Niemcami i między Polską a Rosją. W rzeczywistości niweczył te oba pakty i dawał Hitlerowi wolną rękę do wojny...
Ppor. Szwed nie był „romantykiem”. W cywilu był Kierownikiem Rejonu Kontroli Skarbowej obejmującego powiaty Pułtusk i Maków Mazowiecki. Pochodził wprawdzie „z gór”, ale „dla chleba i góry porzucić trzeba”. Z wykształcenia był prawnikiem, ale miał „smykałkę techniczną”, toteż lubił swoją pracę, polegającą głównie na kontroli przedsiębiorstw produkujących artykuły monopolowe, lub inne podlegające „akcyzie”: gorzelnie, browary, rektyfikacje, cukrownie, octownie. Ostatnio do tego doszły młyny i składy mąki, gdy rząd dla zdobycia funduszów na poparcie eksportu zboża wprowadził opłatę od mąki.
Praca wymagała ciągłych wyjazdów w teren, więc znał dobrze te mazowieckie piaski - na których przyszło mu teraz wojować. A że poza tym był harcerzem lubił wędrówki i niezbędne do tego mapy . Zmobilizowany - przypuszczał, że dostanie na wyposażenie mapy, ale na wszelki wypadek wziął ze sobą własną „mapę operacyjną” w skali 1:300.000 - tzw. „trzy-setkę WARSZAWĘ” i „busolę Bezarda”. Map służbowych nie dostał, ani kompasu i jak się potem okazało - ta własna mapa w akcji wojennej bardzo mu się przydała .
Głowę miał otwartą. Polityką się interesował, czytał nie tylko gazety wszelkich kierunków, bo choć była w Polsce „dyktatura” - prasa była wolna, ale i książki polityczne, ekonomiczne i strategiczne...
Rankiem następnego dnia przypilnował aby żołnierze ogolili się, oczyścili buty, uporządkowali odzież, mieli wygląd dziarski, a nie „skończonych łajz”. Tegoż dnia wydano na każdy pluton jeden specjalny karabin przeciw-czołgowy kaliber 9 mm - stanowiący dotąd „tajemnicę mobilizacyjną”. Oznaczało to, że „wojenka to już naprawdę Pani”. Oficer „informacyjny” podał wiadomość, że w rejonie przełęczy Jabłonowskiej jeden batalion niemiecki w dniu 26 sierpnia 1939 r. wtargnął na teren Polski, lecz został łatwo otoczony i wzięty do niewoli . Zapytywany d-ca tego batalionu miał oświadczyć, że wykonał wcześniej wydany rozkaz i że jest wojna. Zdziwił się bardzo, gdy się dowiedział, że tylko jego batalion ruszył do akcji. Jak się potem okazało wojna miała się rozpocząć faktycznie już 26 sierpnia 1939 r., ale rozkaz został cofnięty na skutek „akcji dyplomatycznej Mussoliniego”.
Po śniadaniu pułk ruszył dalej w kierunku północnym. Omijano miasta i wleczono się piaszczystymi „traktami” lub bocznymi drogami. W marszu był czas na wspomnienia ostatnich dni:
Rozkaz mobilizacyjny zastał ppor. Szweda w browarze wyszkowskim. Przerwał czynności i swoim motorem, tzw. „setką”, pojechał natychmiast do domu. Po drodze zatarł łożysko w tylnym kole, ale nie zważając na to dotarł do celu. Motor w takim stanie pozostawił w szopie, pożegnał się z poślubioną przed miesiącem małżonką „Miecz-y-Sławą” i udał do koszar 13pp.
Mobilizacja szła sprawnie. Otrzymał mundur polowy, pistolet „VIS” - zaraz poprosił o instrukcję i już wkrótce służył swoim kolegom jako znawca „VIS-a”. Żołnierze szybko otrzymali mundury i wyposażenie bojowe i już po południu podporucznik „spisał” swój pluton w polowym notatniku. Taki notatnik tylko on dostał, więcej w zapasach „mob.” nie było. Zresztą inni dowódcy plutonów spisaniem swoich żołnierzy się martwili.
Wobec tego, że pułk miał wyruszyć dopiero następnego dnia pozwolono oficerom nocować w domu. Następnego dnia zmobilizowany pułk wyruszył do oddalonego o kilka kilometrów „majątku”, mijając po drodze świeżo postawione bunkry. W majątku nastąpił przegląd, a następnie uroczyste złożenie przysięgi ... i ... wymarsz „na wojnę”. Po dalszych dwu dniach marszu, z których podporucznik zapamiętał wieś Modłę gdzie się krzyżowały „trakty”, dotarli wieczorem dnia 31 sierpnia 1939 r. do wsi Dunaj.
Na odprawie oficerów poinformowano, że 8 dywizja, w skład której wchodził 13 pp., jest odwodem dla oddziałów 1-szej linii zajmującej stanowiska w rejonie Mławy. Kwater nie było - wojsko było w pełnym pogotowiu. Tabory gdzieś się zapodziały - kuchnia nie dotarła, porcji „żelaznych” nie wydano. Żołnierze byli głodni i zmęczeni. Spali na gołej ziemi.