Tekst recenzencki: Joanna Zemanek
private collection
private collection
private collection
private collection
unavailable
private collection
private collection
unavailable
private collection
unavailable
private collection
Recenzja pracy magisterskiej Pani Kamili Gruszeckiej pt. "Mikroekspresja"
Widzę Cię! (pierwsza moja recenzja zaczynała się- "Wchodzę w to!")
Widzę... choć widzę w zasadzie zamknięte oczy ledwo rozchylone... patrzące uważnie, choć może wcale nie widzące: nie wiem, czy patrzą te nie patrzące- ledwo rozchylone oczy- albo w którym kierunku patrzą, też nie wiem. Pojawia się modelka... obca osoba- dla mnie obca- dla niej nie... Zaczynam się zastanawiać, czy woda była zimna, czy może ciepła, otulająca... czy gdy się rozbiera, to czuje chłód... ja zawsze czuję... to kwestia psychiki. Nie mogła trafc lepiej! Przy mojej krótkowzroczności, którą dostałam w spadku po grypie, dopowiadam sobie szczegóły, których nie widzę. Układam karkołomne historie z pogranicza horrorów, dramatów, obyczajówek, psycho-pseudo-mono-duo... Nic naprawdę, choć czasem spełnia się moja katastroficzna wizja świata, gdzie każdy patrzy na mnie "spod byka". Mikroekspresja. Mikroruchy. Mikrozłącza. Zagarnianie świata i dramatyczne gesty pojednań, potyczek. Zamiatający podeszwą kochanek tańczący u Ewy Demarczyk zszedł do lamusa... Wojna i wojenne dramaty, reportaże z frontu... tam jeszcze są gesty- broń Boże nie teatralne, autentyczne gesty dramatu i rozpaczy... al tu w czasach pokoju nikt nie zagarnia rękoma przestrzeni- tu jest mikroekspresja... like a mouse, jak śpiewał Nicke Cave.
Widzę kobiece postaci- autorka- poznaję, modelka, ubrane, rozebrane, zakrywające nagość, boajźliwe, ekstatyczneniczym św. Hildegarda z Bingen, enigmatyczne, zapętlonewewnętrznie (przynajmniej tak je postrzegam) rekwizyt- koszula męska w paski, paski wyszczuplają... choć w tym przypadku nie ma mowy o retuszu... Patrzę i widzę całą populację kobiet kobiecych na wskroś, pięknych... trzydziestoletnich. W tym idyllicznym wizerunku jest rysa na szkle, zazwyczaj coś bardzo ważnego dla niej, co nie pozwala przejść obojętnie obok szklane witryny sklepowej bez ukradkowego, pożądliwego spojrzenia na swoje odbicie. Kobiety chowają twarze, bo każdy grymas i każde rzucone spojrzenie ma znaczenie: odbija pragnienia słabości, namiętności. Moja słabość to twoja siła- wrogu mój! Z czego wróg to zazwyczaj kobieta... Zaskakujące są tutaj op-artowskie ornamenty- więc być może chodzi o paski, które wyszczuplają (bo może wzrok jest naszą siłą i ułomnością)... Patrzymy, nawet wpatrujemy się- ale tylko wrażliwe oko wypatrzy mały okręsik na granic horyzontu zwiastujący bądź to piratów, bądź wybawców. Anna- bohaterka opowiadania Crossing Sary Pean- ulega wrażeniu, że jest obserwowana. Na początku widzi go (obserwatora) jedynie przez ułamki sekund, gdy razem robią zakupy wsklepie u Żyda na Midtown na roguBethune St. i Greenwich St. Potem widzi go coraz częściej... na skwerze, na ławce, przy domu, w metrze przy 14 Avenue. Myśli, że to nowy sąsiad- podglądacz- przystojniak, jak w Śniadaniu u Tiffaniego Blake'a Edwards'a. Anna zaczyna malować usta i podkreślać linię dawno nie depilowanych brwi, odgarnia włosy z szyi w bardzo namętny sposób... stosuje wszystkie chwyty... a nóż patrzy i podziwia. Po jkaimś czasie okazuje się, że sąsiad przystojniak niczego nie widzi z takiej odległości- zwłaszcza tych wszystkich mikroekspresji i mikroruchów. Jest krótkowidzem i okulary, które zakłada razu pewnego, są końcem marzeń od teraz rozczarowanej i rozgoryczonej Anny, bo wszystkie starania poszły na nic. Każdy artysta szuka swojej inspiracji, przekonuje się do niej... na początku patrzy na nia z dystansu, by wpaść w nią (inspirację) z przekonaniem graniczącym z obłedem, jak śliwka w kompot. Gruszecka ze swojego doświadczenia bycia kobietą, żoną i matką czerpie całymi garściami... powstrzymując się jedynie po to, żeby nie stracić mikroruchów na mikrozłączach, dlatego robi to w ukryciu. Wydaje się, że to najlepsza metoda.
Zestaw przygotowanydo dyplomu to:cykl malarski (olej na płótnie) oraz dwa aneksy- rysunkowy i z tkaniny artystycznej. Prace opatrzone są tytułami: "Kamuflaż I", "Kamuflaż II", "Kamuflaż III", "Oblicze", "Persona", "Autoportret w sukience". Pojawiły się też w zestawie dyplomowym bardzo interesujące ostatnie prace Gruszeckiej pod wspólnym tytułem "Ofelia"- które w bezpośredni sposób nawiązują do dzieł dziewiętnastowiecznych prarafaelitów. do dzieła Johna Millaisa- pod tym samym tytułem "Ofelia"- pozowała Elizabeth Siddal, której malarz kazał całymi godzinami przesiadywać w wannie napełnionej wodą, wierny zasadzie malowania z natury. Elizabeth omal nie przepłaciła tego życiem. Chociaz woda była często podgrzewana, szybko stygła, co zakończyło się dla dziewczyny zapaleniem płuc. Scenę malowania "Ofelii" przedstawiono w filmie "Desperate Romantics". Stąd moja pierwsza dygresja o zimnej wodzie i modelce...
Zestaw rysunkowy natomiast to cykl prac wykonanych ołówkiem na papierze podmalowanym akrylem oraz małe miniatury rysunkowe- jak przypuszczam wykonane w "technikach eksperymentalnych" na foliach. Prace z ornamentami inspirowane są twórczością Adrianny Czernin, o której Gruszecka wspomina w swojej pracy teoretycznej. Podobny w wyrazie ornament pojawia się również w pracach tkaninowych. Są to miniatury tkackie w ramach drewnianych- haftowane zdjęciadrukowane na płótnach. Jest to z reguły ten sam motyw pojawiający sie w obrazach i rysunkach. Embrionalne ciała kobiece, dzięki kolejnej zahaftowanej powierzchni, dostają innego kontekstu- wydaje się, jakby znajdowały się w klatkach albo pajęczynach. Całość wykonana poprawnie technicznie i technologicznie.
A teraz ostania anegdota... z lutego tego roku. Kamila Gruszecka przysłała do mnie swoje prace na wystawę Pracowni Tkaniny Artystycznej w Bibliotece Wojewódzkiej na Rajskiej. W tekście pod pracami napisała "prace z cyklu "Lęki"- z czego "Lęki" napisane z dużej litery. Patrzę i nie mogę uwierzyć... Moje Łęki- wieś pod Oświęcimiem w tytule prac Kamili Gruszeckiej! Tego jeszcze nie było! Patrzyłam jakiś czas, zanim dotarło do mnie, że to lęki... ani leki, ani nie Łęki. Samo "się"- jak mawiał Edward Stachura- ułożyło" Łęki- leki na lęki... Wszystkie najważniejsze chwile i emocje opieramy na własnych doświadczeniach... mikroruchach gałek ocznych- śpiących dzieci i umierających...
Całość pracy oceniam bardzo pozytywnie i wnoszę o dalsze procedowanie.
Joanna Zemanek
Review of Ms. Kamila Gruszecka's Master's Thesis titled "Microexpression"
I See You! (my first review started with - "I'm getting into it!")
I see... although I see basically closed eyes barely opened... looking attentively, though perhaps not really seeing: I don't know if those not-seeing eyes are looking - barely open - or in which direction they are looking, I don't know either. A model appears... a stranger - to me, at least - not to her... I begin to wonder if the water was cold, or maybe warm, enveloping... whether when undressing, she feels the chill... I always feel... it's a matter of psychology. She couldn't have hit better! With my shortsightedness, which I inherited from the flu, I fill in details that I don't see. I weave intricate stories bordering on horror, drama, social dramas, psycho-pseudo-mono-duo... Nothing really, although sometimes my catastrophic vision of the world comes true, where everyone looks at me "with eyes wide open." Microexpression. Micromovements. Microjoints. Seizing the world and dramatic gestures of reconciliation, skirmishes. The lover sweeping with his sole dancing at Ewa Demarczyk's has become obsolete... War and wartime dramas, frontline reports... there are gestures there too - God forbid, not theatrical, authentic gestures of drama and despair... but here in times of peace, no one seizes space with their hands - here is microexpression... like a mouse, as Nick Cave sang.
I see female figures - the author - I recognize, the model, dressed, undressed, covering nudity, fearful, ecstatic like Saint Hildegard of Bingen, enigmatic, internally looped (at least that's how I perceive them) prop - a men's striped shirt, stripes slimming... although in this case there is no question of retouching... I look and see the whole population of thoroughly female women, beautiful... thirty-year-olds. In this idyllic image, there is a flaw on the glass, usually something very important to her, which doesn't allow her to pass by the shop window without a furtive, covetous look at her reflection. Women hide their faces because every grimace and every thrown glance matters: it reflects desires of weakness, passion. My weakness is your strength - my enemy! And the enemy is usually a woman... The op-art ornaments here are surprising - so maybe it's about the stripes that slim (because maybe sight is our strength and weakness)... We look, even stare - but only a sensitive eye will spot a small circle on the horizon, heralding either pirates or saviors. Anna - the heroine of Sarah Pean's story Crossing - feels she is being watched. At first, she only sees him (the observer) for fractions of a second when they shop together at the Jew's store on Midtown at the corner of Bethune St. and Greenwich St. Then she sees him more and more often... in the square, on the bench, by the house, in the subway at 14 Avenue. She thinks he's a new neighbor - a voyeur - a handsome guy, like in Blake Edwards' Breakfast at Tiffany's. Anna starts painting her lips and accentuating the line of her long-unplucked eyebrows, sweeping her hair off her neck in a very passionate way... using all the tricks... and maybe he looks and admires. After some time, it turns out that the handsome neighbor sees nothing from such a distance - especially all these microexpressions and micromovements. He is shortsighted and the glasses he puts on one day are the end of the dreams of now disappointed and bitter Anna, because all her efforts were in vain. Every artist seeks their inspiration, gets convinced of it... at first, they look at it from a distance, only to fall into it (the inspiration) with conviction bordering on madness, like a plum in compote. Gruszecka draws on her experience as a woman, wife, and mother... restraining herself only not to lose micro-movements on micro-joints, that's why she does it in secret. It seems to be the best method.
The diploma set includes: a painting cycle (oil on canvas) and two annexes - drawing and artistic fabric. The works are titled: "Camouflage I," "Camouflage II," "Camouflage III," "Face," "Persona," "Self-portrait in a Dress." Also included in the diploma set are very interesting recent works by Gruszecka under the common title "Ophelia" - which directly refer to the works of nineteenth-century Pre-Raphaelites. In John Millais' work - under the same title "Ophelia" - Elizabeth Siddal posed, whom the painter instructed to spend hours sitting in a bathtub filled with water, faithful to the principle of painting from nature. Elizabeth almost paid for it with her life. Although the water was often heated, it quickly cooled, resulting in the girl developing pneumonia. The painting scene of "Ophelia" is depicted in the film "Desperate Romantics." Hence my first digression about cold water and the model...
The drawing set, on the other hand, consists of a series of works done in pencil on paper underpainted with acrylic, as well as small drawing miniatures - presumably made in "experimental techniques" on foils. The ornamental works are inspired by the creativity of Adrianna Czernin, whom Gruszecka mentions in her theoretical work. A similar ornamental expression also appears in fabric works. These are weaving miniatures in wooden frames - embroidered printed photos on canvas. It is usually the same motif appearing in paintings and drawings. Embryonic female bodies, thanks to another embroidered surface, gain a different context - they seem to be in cages or spider webs. The whole is technically and technologically well executed.
And now the last anecdote... from February of this year. Kamila Gruszecka sent me her works for an exhibition at the Artistic Fabric Workshop at the Regional Library on Rajskiej. In the text accompanying the works, she wrote "works from the series 'Fears' - with 'Fears' written with a capital letter. I look and I can't believe it... My Fears - a village near Oświęcim in the title of Kamila Gruszecka's works! This has never happened before! I looked for a while before it dawned on me that these are fears... neither drugs, nor fears. It just "became" - as Edward Stachura used to say - "Fears - drugs for fears... All the most important moments and emotions are based on our own experiences... micro-movements of sleeping children's eyeballs and dying ones...
I evaluate the whole work very positively and propose further processing.
Joanna Zemanek