Rozmawiamy z Emilią Staszczak – uczennicą klasy 8f oraz przewodniczącą naszej szkoły, o ważnej roli, którą pełni w „Trójce”, a także o planach na najbliższą przyszłość.
R: Skąd wziął się pomysł na zostanie przewodniczącą?
E: Namówili mnie do tego moi przyjaciele, w tym klasa.
R: Czy miałaś osoby, które Cię wspierały w kampanii?
E: Oczywiście. Miałam ogromne wsparcie ze strony przyjaciół. Tak naprawdę to oni mieli wielki wpływ na moją wygraną.
R: Czy kampania jest trudna?
E: Nie chciałabym zbytnio hiperbolizować trudów związanych z kampanią. Zdecydowanie ciężej jest wdrożyć pomysł, który każdemu się spodoba.
R: Co uważasz, że zdecydowało o twojej wygranej?
E: Jak już mówiłam w drugim pytaniu, przyczynili się do tego moi przyjaciele.
R: Czy czerpałaś inspirację dla swojej kampanii na kimś z poprzednich lat?
E: Raczej miałam swój własny plan i nie wzorowałam się na nikim.
R: Czy masz jakieś większe plany odnoście zmian w szkole w najbliższej przyszłości?
E: Na razie zbierane są pomysły na zagospodarowanie UFO. Obecnie aktywne są zniżki do restauracji Under Soul. Będę też dążyć do wprowadzenia różowej skrzyneczki w damskich toaletach.
R: Dobrze, wróćmy do pytań dotyczących Twojej kampanii. W kim z Tobą konkurujących widziałaś największe zagrożenie?
E: Wszyscy byli swojego rodzaju konkurencją. Każdy z kandydujących miał wiele konstruktywnych pomysłów, dzięki którym wszyscy mieliśmy wyrównane szanse.
R: Czujesz może jakąś większą presje w szkole jako przewodnicząca?
E: Gdzieś tam z tyłu głową mam to, że dużo ode mnie zależy, natomiast staram się do tego podchodzić optymistycznie.
R: Do czego dążysz jako przewodnicząca? Masz jakiś konkretny cel?
E: Chciałabym, żeby szkoła była bezpiecznym miejscem i, aby każdy czuł się w niej dobrze.
R: Czy startując z kampanią, spodziewałaś się aż takiego odzewu, a szczególnie wygranej?
E: Nie, było wielu dobrych kandydatów.
R: Czy uważasz, że Twoja posada przewodniczącej klasy dała Ci przewagę w kampanii ?
E: Możliwe, że w jakimś stopniu tak było. Na pewno pomogła mi moja klasa, która dała mi duże wsparcie.
R: Nie mamy więcej pytań, dziękujemy za rozmowę.
E. Również dziękuję
Wywiad przeprowadzili: Karol Myc, 5a, Joanna Dziura, 8e, Amelia Mróz, 8e
Rozmawiamy z Panem Feliksem Kordysiem, nauczycielem wychowania fizycznego w naszej szkole, a także trenerem niepełnosprawnych sportowców w tenisie stołowym. O Jego pracy, sukcesach i zainteresowaniach w naszym dzisiejszym wywiadzie.
R: Zaczniemy od pytań dotyczących Pana zawodu. Chciałybyśmy, żeby opowiedział Pan, skąd pomysł na zawód nauczyciela?
F.K.: Do szkolnictwa trafiłem przez przypadek, bardzo długo, bo aż do 31. roku życia nie pracowałem, a brakowało tutaj w szkole wychowawcy do świetlicy. Początkowo przyjęto mnie w czerwcu tylko na trzy tygodnie. Po tym okresie dostałem propozycję dalszej pracy, a jestem po ekonomii i mogłem uczyć geografii, matematyki oraz wiedzy o społeczeństwie. Jako że brakowało nauczyciela, tak wyglądały moje pierwsze kroki w szkolnictwie.
R: Skoro wiemy już, w jaki sposób zaczął Pan pracować w zawodzie, chcemy dowiedzieć się, dlaczego wybrał Pan W-F?
F.K.: Dużo wcześniej miałem już dyplom instruktora tenisa stołowego, co dawało mi uprawnienia do nauki wychowania fizycznego. Często prowadziłem obozy dla dzieci i kolonię, a kontakt z młodzieżą nigdy nie był dla mnie problemem, więc współpraca dobrze się układała.
R: Co uważa Pan za swoje największe sukcesy zawodowe?
F.K.: Jeżeli chodzi o moją ocenę, to człowiek zawsze ma jakiś niedosyt, ale jeżeli mówimy o działalności dydaktycznej, to zawsze było trochę satysfakcji, gdy można było komuś pomóc. Dostając wychowawstwo w poszczególnych klasach, w których było sporo dzieci z orzeczeniami, zawsze miło patrzyło się, że kończą szkołę i idą w świat zadowoleni, mimo przeszłych trudności.
R: Jak wiadomo, był Pan trenerem jednego z paraolimpijskich tenisistów. Co Pan poczuł, gdy dowiedział się, że Pana podopieczny startuje w tak ważnych zawodach?
F.K.: To nie była niespodzianka, ale bardzo długi okres przygotowań. Najpierw były mistrzostwa Europy, potem China Open, później turniej w Hiszpanii i Polish Open. Dopiero po wielu przebytych zawodach wiedzieliśmy, kto jest zakwalifikowany. Ja zajmuję się w kadrze narodowej zawodnikami, którzy są na wózkach inwalidzkich i aż sześciu z nich dostało się na paraolimpiadę. To jest naprawdę duży sukces.
R: Teraz przejdziemy do pytań o niedawną przeszłość, czyli o kwarantannę. Czy odczuł Pan jakiekolwiek wady lub zalety zdalnego nauczania?
F.K.: Zdecydowanie tak. Jeżeli chodzi o zdalne nauczanie, myślę, że dla nikogo nie jest to korzystna sytuacja, bo nie ma bezpośredniego kontaktu z dzieckiem i rodzicem, przez co przekaz informacji jest utrudniony. Oczywiście były osoby, które sumiennie pracowały, ale jeżeli ja nie widzę większości uczniów, to tak jakbym „rozmawiał ze ścianą”. Zaangażowanie musi być obustronne, bo wtedy pracuje się zdecydowanie lepiej. Pod względem kondycji i sprawności również bardzo wiele dzieci ucierpiało.
R: Czy według Pana zdalne nauczanie wpłynęło na psychikę uczniów?
F.K.: Zdecydowanie tak. W dzisiejszych czasach dużo więcej słyszy się o wizytach u psychologa. Jedną z „czerwonych flag” dotyczących skutków izolacji była moja rozmowa z pierwszą damą podczas odznaczeń państwowych. Okazało się, że te problemy dotyczą ludzi w całej Polsce i nie tylko. Zdarzały się przypadki samobójstw, o których wcześniej nie słyszano aż tak wiele, więc absolutnie nie powinniśmy tego lekceważyć.
R: W zupełności się zgadzamy. Nawiązując do zdalnego nauczania, jak również do Pana kariery zawodowej, czy doświadczył Pan sytuacji, która szczególnie zapadła Panu w pamięć?
F.K.: Jako wychowawca, każdego roku doświadczam niezliczoną ilość takich momentów. Najbardziej jednak cieszy sukces ucznia. Takich małych sukcesów cieszących mnie był ogrom, ale niektórzy uczniowie wyjątkowo zapadają w pamięć. Przykładem była uczennica nielubiąca matematyki. Na pewnej godzinie wychowawczej, gdy dyskutowaliśmy o zaletach nauczycieli, dziewczynka pozwalając sobą delikatnie pokierować, zauważyła mnóstwo zalet nauczycielki, u której ocena podskoczyła jej z 3 na 5. Chwaliła się sukcesem, z którego byłem niesamowicie dumny.
R: Jak widać, praca nauczyciela potrafi być bardzo przyjemna i wzruszająca, lecz wszystko ma swoje zalety i wady. Co uważa Pan za główną przeszkodę w tym zawodzie?
F.K.: Przytoczę tu temat z jednej lekcji wychowawczej- „Zawód czy powołanie?”. W moim przypadku tego powołania nie było, natomiast nigdy nie miałem problemu z tą pracą. Mój starszy syn zrezygnował z tego zawodu, ponieważ stwierdził, że się do tego nie nadaje. Wszystko zależy od podejścia i otoczenia.
W: Wykraczając poza pełniony zawód, jakie ma Pan hobby?
F.K.: Trudniej mówić niż pokazać. Ja jestem typem kolekcjonera, a monety były jednym z moich zainteresowań. Mam też sporą kolekcję moździerzy bądź nagród z dedykacją, których uzbierało się już około sześćdziesięciu. Posiadam także kolekcję trzystu piłeczek do tenisa stołowego. Podsumowując, chciałbym zachęcić młodych ludzi do posiadania własnego hobby.
R: Nie mamy więcej pytań, serdecznie dziękujemy za miłą rozmowę.
F.K.: Również dziękuję.
Wywiad przeprowadziły: Joanna Dziura, 8e, Amelia Mróz, 8e