Słoń Polityk

Polskie Danse Macabre XXI wieku


Nela Piwko

Lojalnie uprzedzam, że będzie to długi wywód i albo go nie skończysz, albo przyrośniesz do sedesu.


Zmiany, zmiany, zmiany 

24.05.2022 Rada Ministrów przyjęła uchwałę w sprawie ustanowienia Krajowego Programu Działań na Rzecz Równego Traktowania na lata 2022-2030. Owszem, oczy was nie mylą! Prawo i Sprawiedliwość oficjalnie opowiedziało się za równością, tolerancją i akceptacją! Jest to szok i dla elektoratu prawicowego, i dla opozycji! Tłum szaleje!

 Spójrzmy, więc co dokładnie zapowiada nam nasz rząd.


Bla bla bla, literki

Pozwolę sobie pogrubić słowa klucze, które będą wypadkowymi dalszego ciągu wypowiedzi. Tymczasem zobaczmy na punkty umieszczone na stronie rządowej omawianego projektu. 



Przeciwdziałanie naruszaniu zasady równego traktowania, w szczególności ze względu na: płeć, rasę, pochodzenie etniczne, narodowość, religię, wyznanie, światopogląd, niepełnosprawność, wiek lub orientację seksualną ” 


Wspieranie grup narażonych na dyskryminację na rynku pracy ze względu na wiek, niepełnosprawność, rasę, narodowość, pochodzenie etniczne, religię, wyznanie i orientację seksualną oraz status rodzinny


Rozwijanie pozytywnych relacji w środowisku szkolnym, kształtowanie postaw prospołecznych, altruistycznych, poszanowania godności wszystkich osób i ich różnorodności 


Poprawa dostępu do usług zdrowotnych osób zagrożonych wykluczeniem


Prowadzenie działań uświadamiających, skierowanych do ogółu społeczeństwa, pokazujących godność osoby i uwrażliwiających na zjawisko przemocy fizycznej, psychicznej, ekonomicznej, w szczególności wobec kobiet, dzieci, osób starszych i osób z niepełnosprawnością 



Wszystko fajnie, ale jak chcesz wejść na pokład?

Chwała Bogu, na stronie Radio Pogoda udostępniono małą ściągę z datami wyborów :) 



Kiedy będą najbliższe wybory do Sejmu i Senatu?

Ostatnie wybory parlamentarne w Polsce miały miejsce 13 października 2019 roku, co oznacza, że kolejne odbędą się w 2023 roku.

Ilu jest posłów a ilu senatorów?

W Sejmie jest miejsce dla łącznie 460 posłów, a w Senacie dla 100 senatorów.

Kiedy odbędą się wybory prezydenckie?

Ostatnio wybory miały miejsce w 2020 roku. Oznacza to, że kolejne wybory prezydenckie odbędą się w 2025 roku.

Kiedy odbędą się wybory samorządowe?

Od 2018 roku wybory samorządowe odbywają się co 5 lat (wcześniej były co 4). Ponieważ ostatnie wybory miały miejsce w 2018 roku, to następne odbędą się w 2023 roku.

Kiedy będą wybory do Parlamentu Europejskiego?

Odbywają się one co 5 lat. Ponieważ ostatnie miały miejsce w 2019 roku, to najbliższe odbędą się w 2024 roku. 



Szybko zauważamy, iż nieubłaganie wielkimi krokami zbliżają się wybory sejmowe, więc trzeba poprawić swój wizerunek — to logiczne. W wielu miejscach można także natrafić na zdanie ,,zakładając, że wybory odbędą się terminowo”. Ludzie są świadomi i wielu zakłada, że nastąpi przedterminowa rotacja. Ponadto — w trudnym położeniu znajduje się PiS, dla którego poparcie do sejmu spada, jak pisze Rzeczpospolita (dnia 22.05.2022):


Na podium sondażu uplasowała się Lewica. Na wspólną listę Nowej Lewicy i partii Razem głosować chce 9,2 proc. ankietowanych (wzrost poparcia o 0,2 pkt. proc.). Z trzeciego miejsca w sondażach United Surveys dla Wirtualnej Polski spadła Polska 2050. Poparcie dla ugrupowania Szymona Hołowni stopniało w ciągu dwóch tygodni o 0,9 pkt. proc. - do 8,4 proc. 


Co z mądrego na ludzki oznacza mniej więcej tyle, że Lewica wchodzi aktualnie do sejmu prostą drogą i nawet osiągnęłaby większość w głosowaniach. 

Więc, gdy sytuacja na pokładzie prezentuje się niezbyt kolorowo, a na horyzoncie majaczą już wybory, adrenalina rośnie. Stąd hipotetycznie pojawienie się rządowego projektu. 


Akcja - Reakcja

Jak wiemy, każda akcja powoduje reakcję. Tak już w środę 25.05.2022 pojawia się odzew na Facebooku pozarządowej organizacji protolerancyjnej — Kampanii Przeciw Homofobii. 


Poprzedni Program zakończył się w roku 2016 (sic!) i aż do wczoraj, czyli przez 6 lat Polska funkcjonowała bez niego. Jest to kolejny dowód na to, że rząd PiS-u nie chce równego i wolnego od dyskryminacji społeczeństwa


Jest to prawdą, że przed sześć lat kadencji, PiS nie podjął żadnej inicjatywy edukacji społeczeństwa, a na pewno nie głoszenia tolerancji. A nawet lepiej! Wydaje mi się, że nawet pracował ciężko przeciwko tym hasłom.

Utkwił nam wszystkim w pamięci wiec pana Dudy w 2020, gdy padły niezapomniane słowa:


- Próbuje się nam, proszę państwa, wmówić, że to ludzie. A to jest po prostu ideologia — powiedział Duda


- Nie po to pokolenie moich rodziców przez 40 lat walczyło, żeby wyrzucić ideologię komunistyczną ze szkół, żeby nie można jej było wciskać dzieciom, żeby nie można było prać mózgów młodzieży i indoktrynować ich, młodych ludzi, dzieci, żołnierzy w wojsku, w organizacjach młodzieżowych, nie po to walczyli, żebyśmy teraz godzili się na to, żeby przyszła inna ideologia, jeszcze bardziej niszcząca dla człowieka, ideologia, która pod frazesami szacunku i tolerancji ukrywa głęboką nietolerancję i eliminację, wykluczenie wszystkich tych, którzy nie chcą jej ulec 


Prawdą jest narracja aktywistów LGBTQIA+ czasami przybiera agresywny tor i zaczynają sobie zaprzeczać — krzycząc o akceptację, nie akceptują innych poglądów. Podchodzi to pod ,,jeśli nie jesteś ze mną, jesteś przeciwko mnie”. Jednakże z ostatnim czasem osobiście widzę już mniej takich zachowań.

Nieprawdą jest, że LGBTQIA+ to ideologia. Mianem ideologii określa się każdy zbiór uporządkowanych poglądów — religijnych, politycznych, prawnych, przyrodniczych, artystycznych, filozoficznych — służących ludziom, o tożsamych poglądach, do objaśniania otaczającego ich świata — tak podpowiada nam Wikipedia. Jak większość wie, LGBTQIA+ to zestawienie nazw seksualności, którego się używa, by określić grupę takowych ludzi.


Źle się dziej w El Royal 

W pięknie zapowiadającym się hotelu, łączącym dwa stany, niestety nie wszystko wygląda tak dobrze — pieczę nad projektem ma sprawować pani Anna Schmidt, jako Pełnomocniczka rządowa ds. równego traktowania. Zarzuca jej się homofobię i niestety nie bezpodstawnie. Wystarczy cofnąć się pamięcią do znamiennego projetu obywatelskiego pani Kai Godek z roku 2021, ochrzczonego mianem STOP LGBT. Na stronie sejmu możemy zobaczyć historię głosowań. Gdy odbyło się I czytanie projektu K. Godek, pełnomocniczka rządowa ds. równego traktowania głosowała za projektem (znajdziemy ją pod numerem 159 w PiS na spisie głosów). 


"Cel zgromadzenia nie może dotyczyć"

a) kwestionowania małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny,

b) propagowania rozszerzania instytucji małżeństwa na osoby tej samej płci,

c) propagowania związków osób tej samej płci lub związków składających się z więcej niż dwóch osób,

d) propagowania traktowania związków osób tej samej płci lub związków składających się z więcej niż dwóch osób w sposób  uprzywilejowany,

e) propagowania rozwiązań prawnych mających na celu uprzywilejowanie związków osób tej samej płci,

f) propagowania możliwości przysposabiania dzieci przez osoby tej samej płci,

g) propagowania orientacji seksualnych innych niż heteroseksualizm,

h) propagowania płci jako bytu niezależnego od uwarunkowań biologicznych,

i) propagowania aktywności seksualnych dzieci i młodzieży przed ukończeniem 18 roku życia,


Czy osoba, która głosowała za takim projektem, może koordynować wprowadzanie tolerancji i edukację społeczeństwa, nawet pozostając w teorii?


Zakładając, że projekt wejdzie w życie w pożądanej formie, można chyba wymagać zabronienia działalności Fundacji Życie i Rodzina. Nie chcę, by zarzucono mi słynne dziennikarskie “łapanie za słówka”, więc oprę się na stronie organizacji dostępnej dla każdego w internecie. 


Wyobraź sobie świat, w którym każdy człowiek ma prawo do życia. Dziecko poczyna się i rodzi całkowicie bezpieczne, nie grozi mu żadne niebezpieczeństwo. Dorasta w normalnej rodzinie złożonej z mamy, taty i rodzeństwa i nikt nie tłumaczy mu, że równie dobra jest rodzina z dwoma „ojcami” lub dwiema „matkami”. Takiego świata chcemy, o niego walczymy, chcemy iść do niego razem z Tobą!


Działanie Fundacji Życie i Rodzina jest proste – mówimy jak jest i pokazujemy jak jest: aborcja zabija dzieci, a lgbt to ideologia, która zagraża życiu, zdrowiu i społeczeństwu.

Wychodzimy na ulice miast i pod szpitale, żeby pokazywać prawdę o aborcji. Organizujemy kontrmanifestacje do czarnych protestów i marszów równości, gdzie lewicowi działacze zmuszają Polaków do wysłuchiwania kłamstw. Znajdziecie nas wszędzie tam, gdzie wrogie ideologie atakują dzieci i rodziny – zawsze jesteśmy na pierwszej linii frontu


Oczywiście te płomienne słowa są przeplatane w mojej opinii makabrycznymi zdjęciami abortowanych dzieci, które nie mają np. niektórych kończyn lub są całe we krwi. No, ale tak, nic nie działa tak dobrze, jak terapia wstrząsowa. Idąc dalej, zaglądamy do zakładki zatytułowanej jak projekt — STOP LGBT. 


Organizujemy pikiety, spotkania, inicjatywy ustawodawcze mające na celu powstrzymać homopropagandę. Obnażamy hipokryzję władz oraz służb państwowych, a także samej ideologii LGBT. Informujemy też na bieżąco o atakach LGBT oraz prowadzonych przez nas działaniach będących odpowiedzią na nie. Wyraź swój sprzeciw – powiedz STOP LGBT i nie pozwól na niszczenie polskich rodzin, zabijanie nienarodzonych dzieci i inne dewiacje, które próbuje się wmówić polskiemu obywatelowi jako coś całkowicie naturalnego!


W międzyczasie — co słychać w kuchni?

Ukazałam już, jak wygląda scena polityczna, czas przejść do praktyki i sytuacji społecznej, która tak naprawdę definiuje naszą rzeczywistość. Z tej strony nie jest tak kolorowo i optymistycznie. Niestety działania polityków nakręcają działania ludzi i koło się zamyka. Nie wolno mi tutaj pominąć wpływu Strajku Kobiet, który ewidentnie zmienił wielu ludzi. Zauważalna w dniu codziennym jest większa akceptacja ciała nieidealnego, braku biustonosza i ogółu nieheteronormatywności. Ale pola elizejskie jeszcze daleko. 


Właściwym przykładem wpływu homofobii na m.in. młode osoby jest historia Dominika z Bieżunia, który popełnił samobójstwo przez długie gnębienie rówieśników, z takiego powodu jak “wyglądał jak pedał”. 


(Osobiście, gdy zagłębiłam się w tę sprawę, znalazłam stare konto Dominika, gdzie dalej pokutuje wiele komentarzy jego oprawców. Popłakałam się. O zgrozo nie jest o jedyny — Kacper, Dominik, Wiktor, Michał, Milo, Zuza… To dzieci, które wolały śmierć niż dalsze życie w tym strasznym świecie, gdzie nie mogły być sobą. Najmłodsze z nich miało dwanaście lat)


Odsyłam zainteresowanych do wpisu Barta Staszewskiego na jego Facebooku — postaram się, by wylądował w źródłach :)


Światełko na końcu tunelu?

Teraz pozostaje jedno pytanie — jak to się, do czorta, skończy? Tutaj podzielę się własnymi wizjami. Oczywiście macie prawo nie podzielać moich scenariuszy.



Finalną ocenę sytuacji pozostawiam Ci, czytelniku. Wierzę, że wyrobisz sobie opinię, oraz że udało mi się oddzielić moje zdanie od faktów :)


Autor: Nela Piwko



źródła:

artykuł Barta Staszewskiego:

https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=258005585647232&id=107750507339408

https://www.gov.pl/web/rodzina/rada-ministrow-przyjela-uchwale-w-sprawie-ustanowienia-krajowego-programu-dzialan-na-rzecz-rownego-traktowania-na-lata-2022-2030-przedlozona-przez-pelnomocnika-rzadu-do-spraw-rownego-traktowania

https://www.sejm.gov.pl/sejm9.nsf/PrzebiegProc.xsp?nr=1607

https://orka.sejm.gov.pl/Druki9ka.nsf/0/EC8F58B32AAF4E15C125875F003656D8/%24File/1607.pdf

https://www.sejm.gov.pl/sejm9.nsf/agent.xsp?symbol=klubdecglos&IdGlosowania=56482&KodKlubu=PiS&Decyzja=Przeciw

https://www.rp.pl/wydarzenia/art8909311-andrzej-duda-o-lgbt-probuja-wmowic-ze-to-ludzie-to-ideologia

https://www.zycierodzina.pl/o-nas/

https://www.zycierodzina.pl/stop-lgbt/

https://www.facebook.com/lgbt.kph/posts/380897100749030

https://radiopogoda.pl/kiedy-wybory-w-polsce-sejm-senat-kalendarz-wyborczy-terminy-wyborow-na-kolejne-lata-parlamentarne-prezydenckie-samorzadowe-europejskie

https://www.rp.pl/polityka/art36344851-sondaz-pis-z-najwiekszym-wzrostem-poparcia-ko-z-najwiekszym-spadkiem





















































MIT ROSYJSKIEJ ARMII NA OSI CZASU  

102 dzień wojny na ukrainie


Stanisław Adamus

Raczej nie taki rezultat oczekiwał rosyjski sztab w Kremlu. Wojna na Ukrainie trwa już 102 dni, a Rosjanie nie osiągnęli żadnych strategicznych celów,  ponieśli ogromne straty, a ich przeciwnicy przeszli do etapu kontrofensyw na wiele zajętych obszarów. Wielka, potężna, promowana na cały świat armia zawaliła się jak domek z kart w walce, z pozoru słabszym, przeciwnikiem. Mit potężnej armii sięga jednak o wiele dalej niż za kadencje Władimira Putina, a istnieje on już od wieków. 


Słusznie czy nie, Europa zawsze bała się swojego wschodniego sąsiada, Rosjanie praktycznie od zawsze byli największym krajem świata, a także dysponowali ogromnymi zasobami ludzkimi, a ich twardo trzymający się władzy przywódcy budzili obawę wśród graniczących z nimi krajów. Nie bez powodu jednak nazwałem ich wojska mitem. Tak jak pokaźnej siły ludzkiej czy wielkości nie można było armii rosyjskiej odmówić, tak zorganizowanie, rozplanowanie czy zarządzanie pozostawiało i pozostawia wiele do życzenia. Doktryna Rosji prawie od zawsze głosiła Ilość, nie jakość. Ogromne połacie terenu zapewniało przeolbrzymią populacje, przez co w statystykach liczbowych Rosjanie zawsze przodowali. Liczby dobrze wyglądały na stołach dowódców, ale odzwierciedlały faktycznej siły bojowej.

Idealnym tego przykładem jest jedna z największych porażek armii rosyjskiej XIX wieku czyli Wojna Krymska. Licząca w tamtym okresie 850 tysięcy żołnierzy ruszyła do walki ze znacznie mniejszym przeciwnikiem, jakim było Imperium Osmańskie, posiadające niemalże ośmiokrotnie mniejszą armię. Przyłączenie się do wojny Brytyjczyków oraz Francuzów bardzo zaskoczyło Rosjan, jednakże pewni siebie dowódcy zakładali szybką wygraną, uzyskując takie poczucie po wielu innych zwycięskich wojnach, lecz były to raczej walki które można porównać do starcia wilka ze świnką morską, będących pewną wygraną. Bardzo szybko wojna obróciła się na ogromną niekorzyść Rosji, walcząc często na własnym terytorium, ponoszono  porażkę za porażką. Wojna Krymska, jakże brutalnie i nowocześnie, zweryfikowała rosyjską doktrynę, żołnierze umierali źle dowodzeni i wyposażeni. Rosja przegapiła erę industrializacji i unowocześnienia w Europie, pozostając w tyle za innymi mocarstwami, dopiero rozbudowując swój przemysł w ślimaczym tempie, co bardzo dobrze pokaże I wojna światowa. Kiedy wróg wyposażał swoje wojska w nowoczesne karabiny gwintowe, Rosjanie mieli problem z uzupełnianiem braków w starym sprzęcie. W wyniku arogancji i złego planowania, śmierć poniosło co najmniej 522 tysiące żołnierzy po stronie Rosji, stanowiło to 5-krotność strat przeciwnika, a całe zajście, podobnie jak wojna z Ukrainą, współcześnie obnażyło słabości armii wschodu.  



Polityka rosyjskich dowódców także miała przeogromne znacznie dla armii. Jak już wspomniałem, Rosjanie niemalże od zawsze trzymali się systemów władzy absolutnej w rękach pojedynczych ludzi. Z tego też powodu Rosja zawsze miała swobodę w działaniu w przeciwieństwie do państw zachodnich , które musiały brać pod uwagę zdanie innych. Pozwalało to na sporą propagandę dotyczącą armii kraju i zakłamywanie jej rzeczywistego stanu, co z resztą doskonale widać teraz. Taka władza miała też inny skutek. Przywódcy, napędzani przez własne poczucie siły oraz arogancje i pewność siebie, dążyli jeszcze bardziej do jej rozszerzenia. W 1904 roku, Rosja tak bardzo angażowała się w ekspansję na wschód, że stworzyła sobie wielu wrogów, w tym w Japonii. Głównym terenem spornym między dwoma krajami okazał się teren Mandżurii oraz Korei. Japończycy uznawali Koreę za swoją własność , która im się należała według zasad niebiańskich, jednakże starano się dojść do porozumienia, które by załagodziło relacje obu mocarstw. 


Car Mikołaj, mimo upokarzającej porażki w Wojnie Krymskiej, dalej czuł się potężny, kiedy Japończycy starali się o dojście do kompromisu, tak car wychwalał potęgę Rosji. Ostatecznie poskutkowało to wypowiedzeniem wojny krajowi wschodzącego słońca. Armia Japonii, ku zaskoczeniu przeciwnika, okazała się świetnie przygotowana na starcie. Przez ostatnią dekadę ulegała ona zupełnej transformacji, na podstawie państw zachodu uczono się o wojskowości oraz strukturze współczesnej armii. Rosjanie starali się nadążyć technologicznie za innymi krajami, jednakże cały czas nękały ją problemy wewnątrz struktur dowodzenia , a także masowa korupcja, słaba logistyka czy planowanie. Z perspektywy kraju, którego większość najważniejszych organów znajduje się na drugim krańcu świata, a przepływ informacji jest tak słaby, Rosja nie miała jak dobrze zarządzać własną armią. Idealnie pokazuje to ,,Odyseja” floty rosyjskiej , która opływała Afrykę i pokonywała Ocean Indyjski przez 7 miesięcy , z powodu  trudności z koordynacją działań, a gdy w końcu dotarła na miejsce, widowiskowo została rozgromiona w bitwie pod Tsushimą.


Autorytarny system dowództwa, jakim kierowali się rosyjscy wojskowi, zakładał bierność żołnierzy i stuprocentowe wykonywanie rozkazów bez brania poprawek na ich strach czy złe wyszkolenie oraz wyposażenie. Rosyjski sztab generalny nie otrzymał praktycznie żadnej pozytywnej wieści z frontu, nie licząc remisów w walce o własny teren, które można było uznawać za wygraną. Rosyjscy generałowie podobno wszczynali nawet między sobą bójki w czasie planowania następnych ruchów swoich jednostek, a także zwracali się z problemami frontu bezpośrednio do Mikołaja II , który był ostatnią osobą, która powinna zajmować się sytuacją na linii walk. Zlekceważenie wroga przez aroganckiego przywódcę przyczyniło się do katastrofalnej porażki , które sprawiła, że Japonia stała się dominującym graczem w Azji czy na Pacyfiku, o czym boleśnie przekonają się Amerykanie podczas II wojny światowej. Niemalże idealnie w takie działanie wpasował się też Putin rzucając żołnierzy do walk na Ukrainę, przeświadczony o zwycięstwie w rzekome 4 dni.


Tak, jak dyktatorzy rosyjscy mieli pełną swobodę w działaniach politycznych , tak prawie od zawsze podobna sytuacja miała miejsce w gronie wojskowych. Wspominałem już o autorytarnym systemie dowodzenia, był on bardzo powszechny w armii rosyjskiej, nawet po rewolucji bolszewickiej. Jego cechą charakterystyczną był zupełny brak poszanowania dla ludzkiego życia. Wynikało to z prostej konkluzji. Tak, jak dowódca francuski czy brytyjski nie mógł pozwolić sobie na stratę swoich ludzi , gdyż poskutkowało by to późniejszą przewagą wroga, tak Rosjanie ze swoja doktryną ilości ponad jakość, która tyczyła się też ludzi, nie musieli w ogóle martwić się stratami, co było ogromną przewagą  w prawie każdej wojnie. Było to absolutnie niemoralne, jednakże pozycja, jaką mieli rosyjscy czy radzieccy wojskowi pozwalała na takie działania, przez co statystycznie to Rosja zwykle kończyła z największymi stratami. Gieorgij Żukow jest idealnym przykładem postępowania rosyjskich dowódców. Cytując jego własne słowa, w momencie, gdy natrafiał na pole minowe, pierw rozkazywał liczniejszemu oddziałowi na przemarsz , przez co większość ładunków eksplodowała, by dopiero przeprowadzić resztę wojsk. Dowodził on w okresie międzywojennym oraz podczas II wojny światowej. Od żołnierzy otrzymał przydomek Generał Śmierć , gdyż wszędzie,  gdzie się pojawiał wraz z nim były ogromne straty. Nie myślał o swoich żołnierzach jako o żywych istotach, lecz jak o pionkach na jego planszy. Przez własne działania, odpowiada za śmierć co najmniej miliona żołnierzy na froncie wschodnim, a liczę tutaj tylko i wyłącznie straty, których dało się uniknąć. W tym okresie w swoich działaniach nie był jedyny. Pod koniec wojny, gdy porażka Hitlera była już niemalże pewna, wśród radzieckich dowódców pojawił się paskudny pomysł polegający na przywiezieniu z frontu jak największej ilości odznaczeń i zasług, przez co często na pewną śmierć rzucano tysiące osób tylko w celu zdobycia medalu. 


Także politycy zdawali się w kwestii moralności obojętni, nie można zapominać o Wielkiej Czystce stalinowskiej. Była to masowa eksterminacja na tle politycznym ze strony Józefa Stalina, który przez paranoję zaczął obawiać się utraty władzy, wszędzie doszukiwał się zdrajców. Z wykorzystaniem NKWD (radzieckiej policji politycznej) aresztowano około 7 milionów osób  i wysyłano je do radzieckich obozów pracy czyli łagrów, lub zabijano na miejscu. W wyniku takich działań bezpośrednio śmierć poniosło około 2 miliony osób, a dodatkowo, późniejsze braki kadrowe w armii radzieckiej sprawiły, że na froncie z Niemcami zginęło jeszcze więcej ludzi. To samo dzieje się teraz na Ukrainie. Ludzie rzucani są w samobójcze ataki ze strony dowódców, tylko i wyłącznie w celu zachowania postępu, który i tak nie nadchodzi.


Jak widać, współczesna potężna armia Władimira Putina nie różni się tak bardzo od nieudolnej armii carskiej czy Armii Czerwonej. Wojsko dalej stawia na ilość a nie na skuteczność, reżim dyktatorski, propaganda, represje polityczne mają się bardzo dobrze i nigdzie się nie wybierają, a ludzie dalej traktowani są jako pionki na planszy. Stawką tej wojny są ludzkie życia, zarówno Rosjan jak i Ukraińców, którym Putin wyznacza wyrok śmierci. Musimy liczyć na jak najszybsze zakończenie tej krwawej wojny, a najlepiej zakończyć dyktaturę Władimira Putina. Ważne jest, by zachód nie odpuszczał i dalej dążył do sankcji wobec Rosji, gdyż może to pozwoli na zatrzymanie tej karuzeli śmierci.  





Autor: Stanisław Adamus


Dwie granice, zbrodnie, uzależnienie. Czego nauczył nas dotychczasowy przebieg wojny?


FK 

24 kwietnia minęły dwa miesiące od rozpoczęcia militarnej agresji Rosji wobec Ukrainy.                  Po nieudanej próbie szybkiego zajęcia terytorium, armia rosyjska zmienia taktykę, a na odbitych terenach odkrywane są ślady nieludzkich zbrodni. Jednak linia frontu to nie wszystko. Śledzić mogliśmy wiele rozmów oraz ruchów gospodarczych przywódców wielu państw, a także obywatelską mobilizację. Póki co nic nie wskazuje na zakończenie, czy też złagodzenie wojny,           a błędy przeszłości dają wsparcie dla propagandy i agresji.



24.02



Od kilku tygodni rosyjskie wojska gromadzą się w pobliżu granicy z Ukrainą. W Ukrainie, ale także na całym świecie czuć niepokój. Opinie są znacząco podzielone. Jednak w czwartkowy poranek mieszkańców większości dużych miast Ukrainy budzą syreny. Przesłanie jest jasne: “to jest wojna”. Zaczyna się polityczny chaos. Przywódcy w pośpiechu odbywają wiele rozmów telefonicznych. Pod koniec pierwszego dnia wojny praktycznie nic nie jest jasne w działaniach Zachodu. Głównym tematem na najbliższe dni będą sankcje. Tylko, niestety, nie każdy ma chęć je poprzeć. Ale o tym później.



Z otwartymi ramionami, do pewnego momentu.


Straż Graniczna podaje informacje o szacowanych ilościach ludzi, którzy czekają na wjazd do Polski. Liczby oscylują wokół tysięcy, a prognozy sięgają milionów. Służby pracują nad szybkimi przepisami, które usprawnią wjazd uchodźców do kraju. Polskie społeczeństwo w tym dniu zachowuje się wzorowo. Tysiące Polaków odbiera Ukraińców z granicy i przyjmuje pod dachy swoich domów. Rekordy popularności biją zbiórki na wsparcie dla walczącego o wolność kraju. Na dzień 23 kwietnia, dwie największe polskie zrzutki zebrały ponad 60 milionów złotych, a to tylko wierzchołek góry lodowej, ponieważ istnieją setki, jeśli nie tysiące mniejszych zbiórek, których danych nie znamy. Niestety, każdy kij ma dwa końce. Po niedługim czasie pojawiło się wiele prowokacji. W miastach takich, jak Przemyśl, grupy, lekko mówiąc, nieprzychylne uchodźcom wszczynały bijatyki i tak naprawdę nie wiadomo już było, co jest fake newsem, a co prawdą. Jest jeszcze jedna rzecz, którą trzeba przytoczyć. Polacy sami udowodnili sobie jedną z, można wręcz powiedzieć, wad narodowych, chociaż niestety dla niektórych nawet to wadą nie jest. Chodzi o rasizm, który w Polsce jest obecny     i można powiedzieć o nim nawet jako systemowym. Oczywiście nie każdy, a nawet nie większość Polaków jest rasistami. Jednak o czym tu mowa? O granicy Polski z Białorusią, która nie zniknęła, mimo, że wielu Polaków już zapomniało, że piekło uchodźców z krajów Bliskiego Wschodu, Afganistanu i innych krajów trwa nadal, ale Ukraińców przyjąć z wielkim współczuciem już jak najbardziej można. Dlaczego tak jest? 

Odpowiedź pozostawiam do domysłu, ale nie, nie chodzi o pójście Łukaszence na rękę. Wracając do Ukraińców, wielu Polakom pomoc Ukraińcom już też zbrzydła. Pojawiają się kolejne głosy, o tym,        że dajemy od siebie za dużo. Natomiast internet jest pełen fałszywych informacji, które tylko podburzają złe nastroje wśród słabo doinformowanej części społeczeństwa.

Podsumowując: tak, z ataku Rosji na Ukrainę też potrafimy zrobić “konflikt polsko-polski". Oczywiście, należy cieszyć się z tego, że tak wielu obywateli Ukrainy otrzymało pomoc, jednak negatywy trzeba wypunktować, i wziąć z nich naukę.


Jak Dawid z Goliatem


Chociaż Ukraina wojny nie wygrała, to obrona jest heroiczna, a ceną za nią jest ogrom krwi. 24 lutego wieczorem, zachodni eksperci zapowiadają upadek Kijowa w ciągu kilku dni, całej Ukrainy chwilę później. Tak się nie stało. Ukraińcy pokazali ogromną motywację i patriotyzm. Zobaczyliśmy również, że prezydent Zełenski, który w ostatnim czasie nie notował najlepiej, a wręcz zdawało się, że jego poparcie spada, okazał się właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Oczywiście armii rosyjskiej nie można było zatrzymać na granicy, ale obroniono ważniejsze ośrodki. Jednak to te mniejsze miasta, które wpadły pod okupację pokazały, jaką wojnę prowadzi okupant. Szybko zostało zauważone, że agresor wysłał na front poborowe oddziały, składające się z wielu młodych, nieświadomych chłopaków. Rzecz jasna pod dowództwem generałów bardzo skrupulatnie wykonujących polecenia z góry. Rosja ponosi duże straty, ale nie wycofa się na tym etapie. Wojsko jest na tyle dotknięte stratami, że posuwa się do zwyczajnego rabowania sklepów, stacji paliw czy też mieszkań i domów. Po kilku tygodniach wojska rosyjskie były zmuszone do wycofania w celu uzupełnieniu zapasów. Odsłoniło to przerażające odkrycia, które trzeba nazwać wprost zbrodniami wojennymi. Miejscowości takie, jak Hostomel, Irpień czy Bucza to w tej chwili bardziej masowe groby niż domy. Poza nimi, przykładem rosyjskiej zbrodni jest oblężony Mariupol. Docierając na osi czasu do obecnych zdarzeń, zaczyna się bitwa o Donbas. Może być to bitwa historyczna, pytanie z jakim rezultatem. Tego jednak nie mnie prognozować.


Ciężko z tych wydarzeń wyciągnąć naukę. Po raz kolejny w historii, dochodzi do okrutnych mordów. Zachowanie rosyjskich żołnierzy można nazwać po prostu zezwierzęceniem. I o ile, rzecz jasna, powinni zostać ukarani to zapewne pozostaną nieuchwytni dla międzynarodowych organów.


Wojna interesów



Od samego początku zbrojnej napaści, Zachód nakładał na Rosję sankcje gospodarcze. Problem tkwił jednak w tym, że nie każdemu przywódcy pakiety się podobały. Głównymi przeciwnikami sankcji w UE były Niemcy oraz Węgry. Właściwie rzecz biorąc nadal są, jednak ugięły się pod presją i Unia Europejska wystosowała już kilka pakietów sankcji. Niektóre sankcje były również realizowane we współpracy ze Stanami Zjednoczonymi i innymi krajami NATO. Rosja poniosła wielkie straty gospodarcze. Z kraju wycofało się wiele ważnych sieci sklepów czy też firm. Życie mieszkańców zostało drastycznie się skomplikowało. Duże utrudnienia pojawiły się w komunikacji. By samoloty, na przykład z Moskwy, mogły dostać się do obwodu kaliningradzkiego musiały przelatywać nad Morzem Bałtyckim. Spowodowane to było zakazem lotów nad większością krajów UE. Jednak były kraje, które zdecydowanie nie popierały gospodarczego karania Rosji. Oprócz Niemiec, o których było bardzo głośno (w późniejszej części tekstu przybliżę ich sprawę), wręcz pomocnym Putinowi zachowaniem wykazał się premier Węgier - V. Orban. Wróćmy jednak do tego, co zatwierdzone zostało. Najważniejszą z sankcji było odcięcie Rosji (a właściwie najważniejszych rosyjskich banków) od systemu bankowego SWIFT. Jednak tu pojawia się problem. Nie wykluczono wszystkich banków, tylko wszystkie oprócz tych, w których kraje Unii dokonują transakcji za ropę i gaz z Rosji. Tutaj pojawia się najważniejsze i może najpotężniejsze narzędzie państw Zachodu wobec Rosji. Mowa tu o embargo na ropę i gaz. Jednak teraz Europa błędami przeszłości finansuje ludobójstwo w Ukrainie. Sytuacje państw są różne. Najlepiej spisały się tzw. kraje bałtyckie (tj. Litwa, Łotwa oraz Estonia), które już teraz nałożyły pełne embargo na rosyjskie surowce. W Polsce tak łatwo nie będzie. Według danych z badań prowadzonych przez polski think-tank Forum Energii za rok 2020 rosyjski gaz ziemny to 55% polskiego importu. W przypadku ropy naftowej jest to 66% natomiast dla węgla kamiennego jest to aż 75% importu. Warto jednak zaznaczyć, że w przypadku węgla, import to tylko około 20% całego zużycia w Polsce. Oznacza to, że liczby te nie są aż tak ogromne. W dużo gorszej sytuacji od Polski znajdują się Niemcy. Lata temu, były kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder, niemal całkowicie uzależnił Niemcy od gazu i ropy z Rosji. Sam Schroeder z Putinem jest w relacjach, które można określić jako dobre. W ostatnim czasie bez wiedzy rządu niemieckiego odbył wizytę w Moskwie i przekonywał,         że prezydent Rosji chciałby zakończenia wojny. Wracając jednak do gospodarki, odstawienie w trybie natychmiastowym ropy i gazu z Rosji, wywołałoby katastrofę gospodarczą w, jakby się wydawało, świetnie stojącym gospodarczo kraju.                                                                                                               

W ostatnich dniach szefowa niemieckiego MSZ Annalena Baerbock zapowiedziała odejście od ropy z Rosji do końca roku. Dodała, że na gaz przyjdzie pora, po uporaniu się z ropą. Czy to tylko obietnice? Nie wiadomo. Poza tym, niewiadomych jest wiele więcej. Państwa Unii powinny iść dalej z sankcjami i co najważniejsze, również na przyszłość, uniezależnić się od Rosji.



Co dalej?

Sytuacja na froncie jest dynamiczna, a każda zajęta wioska (w jedną czy drugą stronę) może mieć duże znaczenie. Poza Ukrainą, w świecie dyplomacji bardzo ważnym będzie dalsze naciskanie na odcinanie Rosji źródeł finansowania. Motyw uzależnienia finansowego od jednego państwa będzie ważną lekcją dla całego świata. Sytuacja Polski w całym tym światowym zamieszaniu jest trudna do określenia jednym słowem. Można wypunktować błędy i zaniechania, będzie ich wiele, mimo wszystko wobec obywateli Ukrainy okazaliśmy serce. Ocenić dwubiegunowość w pomocy każdy powinien sam. Na granicy z Białorusią wciąż dzieją się złe rzeczy, ale nasze oczy są skierowane kilkaset kilometrów na południe.



Autor: FK




Słoń radzi - poradnik polityczny dla bobasów cz. I

Damian Zieliński


Coś więcej niż zdać z WOS-u


Ludzie, którzy wiedzą, co się dzieje w polityce, mają osobisty ogląd codzienności. Inaczej patrzą np. na stację benzynową niż osoby, które się polityką nie interesują. Dla tych drugich ceny paliwa to skaczące losowo cyferki, a dla tych pierwszych to skutek wielu nawarstwiających się problemów i konfliktów. Najsmutniejsze jest to, że ci, którzy się polityką nie interesują nie wiedzą, jak zacząć i bardzo szybko się zniechęcają. Tu w telewizji jakieś nawiązanie do sytuacji sprzed dwóch miesięcy, tam skomplikowany problem międzynarodowy. Jak tu żyć jako polityczny bobas? Ale nie lękajcie się, gdyż… przybyłem. Przybyłem do was z poradnikiem, jak zacząć interesować się polityką, aby nie utopić się po jednym uderzeniu fali tego oceanu.


NIC NA SIŁĘ!


Nie może być tak, że wchodzicie w świat polityczny bez głębokiej chęci poznania go. Polityka ma wiele złożonych mechanizmów i schematów, ale przede wszystkim jest niemiłosiernie nudna. Ludzie w polskim parlamencie przy każdej aferze mówią to samo. Jedyne, co się zmienia regularnie co 4 lata to główny obiekt krytyki. Polityką ludzie interesują się nie dlatego, że sprawia im to frajdę. Interesują się nią (w pewnym sensie) dla własnego dobra. I właśnie na początku tej przygody jest najtwardsza ściana. Głową muru nie przebijesz. Dlatego warto zadać sobie pytanie: czy to jest ten moment? Wejście w świat polityki musi być świadome i dobrowolne. Nie wolno poznawać polityki na siłę!



Złap je wszystkie!

No dobra, załóżmy, że jesteście pewni, iż chcecie zainteresować się polityką. Warto byłoby zacząć od sprawdzenia, co teraz się dzieje i „jest na topie” na politycznej liście przebojów. Dobrym źródłem informacji są serwisy internetowe, lecz ja bardziej polecam wiadomości telewizyjne, które zazwyczaj lecą późnym popołudniem. Główną zaletą tego rozwiązanie jest formuła tzw. „dzienników informacyjnych”. Najważniejsze wydarzenia z kraju i ze świata (oczywiście skupiamy się na tych o charakterze politycznym) przekazane są w czasie poniżej 30 minut. Dzienniki telewizyjne mają tę przewagę, że w serwisach internetowych jest wiele zbędnej wiedzy, a telewizja ogranicza ilość niepotrzebnych informacji i przy tym nie omija żadnej, wartej uwagi sytuacji.

Kolejnym ważnym elementem jest to, żeby się nie ograniczać! Gaz do dechy! Gdzie są hamulce? No właśnie ich nie ma! Ograniczając się do jednej stacji telewizyjnej/strony internetowej nie poznajemy obiektywnej prawdy, a jedynie subiektywną interpretację wydarzeń. Szczególnie na początku ważne jest czerpanie wiedzy z każdej strony. Trzeba złapać te wszystkie informacje i je przetrawić. Problem, jaki się pojawia to charakter wydarzeń w polityce. To nie jest seria filmów, w której każdy istnieje w osobnym uniwersum. To tasiemiec serialowy. Każda afera jest powiązana z jakąś decyzją. Każda decyzja jest powiązana z jakimś wydarzeniem. Każde wydarzenie jest powiązane z jakąś wypowiedzią, a każda wypowiedź z jakąś aferą i tak w kółko. Ważne jest więc nastawienie i otwartość umysłu. Im dłużej będziecie zwlekać z oglądaniem wiadomości, tym więcej was ominie i będziecie bardziej do tyłu. Musicie podejść do tego na spokojnie. Macie słuchać ze zrozumieniem. Na początku nie musicie wiedzieć po co i dlaczego coś się dzieje. Liczy się dla was wiedza co się dzieje. Jeżeli coś będzie niejasne (jakieś pojęcie, występowanie jakiejś osoby, jakiś motyw) wystarczy zapytać. Zapytać wujka Google, rodziców, nauczyciela WOS-u. Nie możecie bać się informacji. Czasami trzeba będzie zajrzeć do korzeni jakiejś sytuacji, a czasami zaakceptować bieg zdarzeń, natomiast nie można bać się pytać czy szukać. Skoro boicie się wiedzy, to jak macie się zapoznać z tym strasznym, prawie gangsterskim środowiskiem? Żeby była jasność – nie możecie przesadzić! Macie drążyć, ale w wydarzeniach aktualnych. Na początku cała wasza uwaga ma być skupiona na teraźniejszości. Macie się tą gorącą wiedzą karmić i delektować, bo żadna inna, na razie, nie będzie wam potrzebna. Serio, na starcie wystarczy wam wiedza o najnowszych wydarzeniach. Jest to pewne poświęcenie zasobów. Ignorujecie ciąg z przeszłości (dalszej lub bliższej) na korzyść rozwoju w zakresie wiedzy teraźniejszej. Mimo wszystko jest to najlepsza metoda.


Jedenaste– Nie absorbuj

Teraz uważajcie. Nie możecie bezmyślnie brać cudzych poglądów i traktować ich jak swoje. I tu nawet nie chodzi o to, że to teoretycznie kradzież, bo to kradzieżą nie jest. Chodzi o to, że to bez sensu. Po to macie zdobywać wiadomości z jak największej ilości źródeł, aby całą tę wiedzę analizować. To wy macie ocenić rzeczywistość. Nawet jeżeli zmienicie swój początkowy pogląd na dany temat to co z tego? Przecież o to chodzi. Tylko krowa nie zmienia poglądów. Musicie analizować i oceniać. Jeżeli będzie trzeba ocenę zmienić to nawet lepiej. Będzie to oznaczać, że się rozwijacie, że robicie postępy. To, że politycy prawicy mają „oschłe” podejście do społeczności LGBTQIA+ nie oznacza, że związki partnerskie nie powinny być nawet poddawane pod debatę. To, że politycy lewicy „nie są przychylni” prawicowemu podejściu nie oznacza, że konserwatywne poglądy są niesłuszne. Nie możecie opinii absorbować. To wy macie ją tworzyć. Nie sugerujcie się innymi. Wasze poglądy będą wasze tylko wtedy, gdy będą wasze. Opinie możecie zmienić, ale po merytorycznej rozmowie. Przecież działa to też w drugą stronę. Wy możecie zmienić opinie innych.



Lećcie z wiatrem

No dobrze, małe słoniki. Mam nadzieję, że jesteście gotowe zdobywać wiedzę polityczną i zagłębiać się w ten mroczny świat. Pamiętajcie, aby nie dać sobie wejść na głowę. Łapcie chwile ulotne jak ulotka.


Autor: Damian Zieliński

Dwie twarze ministra

FK

Dziewiętnaście lat

Dwie twarze

Jeden Mariusz Kamiński

Jest 21 czerwca 2002 roku. W Czeczenii trwa od 1999 roku II wojna czeczeńska. O niepodległość walczy samozwańcze państwo, Czeczeńska Republika Iczkerii ze wsparciem bojówek islamskich, w tym Al-Ka'idy. Ten dzień to tylko punkt w kilkuletniej historii tej wojny, ale tego dnia 2 tysiące kilometrów na zachód, w Warszawie odbywało się 24 posiedzenie Sejmu RP 4 kadencji. 


Wystąpienie

Na mównicy pojawia się poseł partii Prawo i Sprawiedliwość, nazywa się Mariusz Kamiński, jest w tamtym czasie szeregowym posłem partii opozycyjnej. Punktem debaty jest sprawozdanie z działalności Rady do Spraw Uchodźców w roku 2001 (druk nr 406) wraz ze stanowiskiem Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych (druk nr 490). Poseł zaczyna pierwsze z czterech swoich wystąpień w tym punkcie obrad. “Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! Sprawy uchodźców powinny być nam, Polakom - jak żadnemu innemu narodowi na świecie - szczególnie bliskie.”. Całe wystąpienie zdominowała narracja o wyciągnięciu ręki do uchodźców, wręcz obalało te argumenty, których wiele osób używać będzie w ciągu następnych lat i kolejnych kryzysów migracyjnych wobec uchodźców. Na przykład: “Nie może być jednak tak, że cała machina urzędnicza nastawiona jest na wykazanie, iż uchodźca jest oszustem, który chce wyłudzić od naszego państwa jakieś wyimaginowane przywileje.”. Czytając to wystąpienie dzisiaj, ciężko nie odnieść wrażenia stuprocentowej zmiany narracji w stosunku do teraźniejszości. Tamtego dnia Mariusz Kamiński mówił: “Dziś, kiedy żyjemy w niepodległym państwie, zdajemy trudny egzamin z naszej przyzwoitości. Czy potrafimy okazać elementarną ludzką solidarność i współczucie ofiarom reżimów, dyktatur i brudnych wojen?”. Tamtego dnia Mariusz Kamiński był jednym ze zwolenników okazania pomocy uciekającym przed wojną i terrorem. W późniejszym czasie Polska przyjęła wielu Czeczenów,
zarówno za rządów PiS, jak i PO-PSL. 


Liczby

W latach 1994–2015 według oficjalnych danych do Polski przyjechało ponad 80 tysięcy Czeczenów. W latach 1994-2001 przyjęliśmy ok. 2 tysiące uchodźców. Od 2002 roku te liczby zaczęły rosnąć. Rekordowy był rok 2013, Polska przyjęła wtedy niemal 12,5 tys. Czeczenów. Nie wiadomo ile osób dostało się do Polski nielegalnie. Szacuje się że w Polsce zostało około 10% z nich, a reszta wyjechała na zachód. 


Dziewiętnaście lat później 

Jesteśmy już w czasie teraźniejszym. W roku 2005 PiS doszedł do władzy w Polsce. Mariusz Kamiński był wtedy posłem. W 2006 roku został szefem CBA. Nowej służby specjalnej do spraw korupcji.
W 2009 został odwołany ze stanowiska po niechlubnych akcjach CBA, które okazały się ustawione. W marcu 2015r. został prawomocnie skazany na 3 lata więzienia oraz 10-letni zakaz pełnienia funkcji państwowych. Odwołał się od tego wyroku. 

Zanim odbyły się kolejne rozprawy, prezydentem został Andrzej Duda, który w listopadzie 2015 ułaskawił go. Również w 2015 roku Prawo i Sprawiedliwość objęło władzę w Polsce. Od tego czasu Mariusz Kamiński został koordynatorem służb specjalnych w Polsce, a 14 sierpnia 2019 roku otrzymał tekę ministra spraw wewnętrznych i administracji. Przez te kilkanaście lat spotkał się z dużą ilością krytyki oraz afer, jednak partyjni przełożeni mają do niego wiele zaufania. Natomiast Unia Europejska jest od kilku lat w kryzysie migracyjnym. Rząd zdecydowanie odmówił udziału w unijnym programie relokacji uchodźców z krajów południowej Europy. Od czasu przejęcia władzy w Polsce przez PiS, sondaże w kwestii przyjęcia uchodźców gwałtownie się zmieniły. Po nagonce w trakcie kampanii wyborczej, a następnie w mediach publicznych, procent Polaków będący za przyjęciem uchodźców, na przestrzeni kilku miesięcy, spadł z około 70 do niecałych 50 procent.

W 2020 roku na Białorusi odbyły się wybory. Dominującą większością wygrał je Alaksandr Łukaszenka, jednak dla każdego z obserwatorów wiadome było ich sfałszowanie. Po ogłoszeniu wyników Białorusini tłumnie wyszli na ulice. Wojsko oraz milicja brutalnie tłumiły pokojowe manifestacje. Unia Europejska już wtedy zapowiedziała sankcje. W maju 2021 roku, wymuszono lądowanie samolotu z opozycjonistą na pokładzie. Natomiast w sierpniu USA ostatecznie wycofało swoje wojska z Afganistanu. Ostatnie z tych zdarzeń na początek wydaje się być zupełnie odległe od tematu, ale pokłosiem połączenia wszystkich tych wydarzeń będzie najważniejszy sprawdzian dla ministra Kamińskiego.


Gra Łukaszenki i decyzje Kamińskiego. 

Po wymuszeniu lądowania samolotu linii Ryanair z Ramanem Pratasiewiczem na pokładzie, w celu aresztowania aktywisty, na Mińsk zostały nałożone ogromne sankcje za całokształt działań od czasu wyborów w 2020 roku. W ramach odwetu prezydent Białorusi utworzył most lotniczy z Turcji do Mińska. Dzięki dużym falom migrantów uciekających m. in. z Afganistanu i Syrii, Łukaszenka przy użyciu wojska, mógł zacząć wywierać presję na unijnych granicach. Wywiad litewski jako pierwszy, już w lipcu, doniósł o tym, że białoruskie służby prowadzą migrantów na unijne granice. W Polsce pierwsze wzmianki o uchodźcach na granicy pojawiły się w okresie 7-8 sierpnia. 8 sierpnia w okolicy wsi Usnarz Górny, w pasie granicznym po stronie Polski, pojawiła się grupa ok. 60 osób. Po kilku dniach część z nich wycofała się. Pozostałe 32 osoby nagle znalazły się w pułapce. Polskie służby (których naczelnym przełożonym jest Mariusz Kamiński) nieugięcie nie wpuszczały uchodźców, natomiast białoruska strona uniemożliwiła im powrót. Służby Kamińskiego przez następne tygodnie skutecznie blokują tysiące prób przedostania się przez granicę. Jednak Straż Graniczna oraz wojsko blokują nie tylko próby przejścia przez granicę, ale również próby pomocy zamkniętym ludziom. Przykładem jest popularna sprawa posła Franciszka Sterczewskiego, który w torbie próbował dostarczyć uchodźcom podstawowe leki oraz żywność. Po próbie (z początku udanej) ominięcia wojskowych, przewrócił się a potem został przez żołnierzy siłowo odprowadzony z dala od strefy pasa granicznego, w której znajdowali się potrzebujący. 17 sierpnia wiceminister spraw wewnętrznych i administracji, Maciej Wąsik, przekazał informacje na temat wsparcia wojska dla straży granicznej. 

Przez następne miesiące służby pod wodzą M. Kamińskiego będą strzegły z dużą determinacją granicy z Białorusią, a uchodźców będzie napływało coraz więcej. Polityczna debata będzie coraz ostrzejsza, zaczną umierać ludzie. Ponadto opinia publiczna dowie się o stosowaniu przez polskie służby niehumanitarnej metody push-backu, czyli wprost mówiąc, zabierania uchodźców, którym udało się przejść granicę, z powrotem do lasu na granicy i pozostawiania ich tam.


Polityczne zamówienie, strach czy populizm? 

Pod kontrolą Mariusza Kamińskiego są aktualnie Straż Graniczna oraz policja. Oczywiście również inne służby, ale dwie wymienione mają wielkie znaczenie w kwestii obrony granic. Co w takim razie sprawiło, że minister tak radykalnie zmienił swoje poglądy? Najbardziej prawdopodobna jest presja przełożonego. Jednak narracja samego Mariusza Kamińskiego jest zupełną odwrotnością jego słów z roku 2002. Wtedy mówił o pomocy, szacunku oraz naszej historii. Mówił, aby rozumieć ludzi, którzy nie chcą żyć w strachu przed wojną, a także by nie oskarżać ich o chęć zagarnięcia sobie państwowych pieniędzy w formie zasiłków. Dzisiejszy przekaz opiera się na finansach oraz bezpieczeństwie. Kwestia bezpieczeństwa jest poniekąd ironiczna, w obecnym czasie wszyscy boją się uchodźców z bliskiego Wschodu. Między rodzinami z dziećmi mogą znajdować się osoby o skłonnościach do terroryzmu. W 2002 roku Czeczeni (z których wielu było wojownikami) byli wspierani przez Al-Ka'idę, której członkowie zaledwie 9 miesięcy wcześniej dokonali największych w historii Ameryki zamachów terrorystycznych. Wtedy Mariusz Kamiński postawił dobro zwykłych ludzi ponad potencjalne ryzyko. Dziś jednak duże znaczenie może odgrywać również populizm. Już w latach 2015-16 odrzucał konsekwentnie przyjmowanie migrantów, a polskie w większości konserwatywne oraz przestraszone (m. in. przez telewizję publiczną) społeczeństwo pokazało, że tego właśnie chce. 

Podczas sejmowej debaty w dniu 9 listopada 2021 roku Mariusz Kamiński zdał sprawozdanie z działań i wydarzeń na granicy. Zasadniczo tych słów nie można zweryfikować, ponieważ sejm 30 września przedłużył stan wyjątkowy. Media nadal nie mogą relacjonować wydarzeń ze strefy przy granicy. Jedno jest jednak pewne, służby ministra Kamińskiego będą wciąż uniemożliwiały każdemu uchodźcy przedostanie się do Polski. Po polskiej stronie granicy oficjalnie zmarło 5 osób, ze względu na wychłodzenie organizmu, choroby oraz niedożywienie. Nieoficjalnie mówi się nawet o kilkudziesięciu zgonach. Liczby po stronie białoruskiej nie są nam znane 

Człowiek, który kilkanaście lat temu walczył o dobro uciekających przed wojną Czeczenów, dziś nie pozwala udzielić pomocy humanitarnej zamkniętym z obu stron, głodującym, chorym, rodzinom z dziećmi. Jego służby stosują brutalne, nieludzkie metody zawracania uchodźców na granicę. Sam Kamiński nie odniósł się do swoich słów z 2002 roku. Co zmieniło tak bardzo tego człowieka i jego poglądy? 

“Polacy - naród uchodźców - mają szczególne zobowiązania moralne wobec tych, którzy uciekają dziś ze swych krajów przed wojną”- M. Kamiński 

Autor: FK