Archiwum
Trochę historii. Trochę... Azylantów było o wiele więcej.
Często odchodzili bezimiennie 😢
2020
2021
2022
bardzo dużo maluchów odeszło bezimiennie🥺
I to już koniec mojej historii z azylem.
Jako zwykły wolontariusz zrobiłem ile mogłem.
A te gagatki adoptowałem osobiście:
Yoda
staruszek bez oka, z okaleczonym uchem i rozwalonym układem pokarmowym
Zymunt
młody, w miarę zdrowy (tylko przewlekły katar, wypadające futro)
Szopik
jeden wielki stan zapalny w pysku, polip w nosie, nowotwór ucha, grzybica, pocisk w głowie, nowotwór żuchwy i Bóg wie co jeszcze
Rysia
skatowana przez zwyrodnialca (straciła oko i ogon)
Trzyminutowa podróż sentymentalna w czasy gdy Azyl działał przy ulicy Moniuszki.
Jingle Bells z nowego domku na Pocztowej