Być albo nie być zajebistą

Być albo nie być zajebistą


Leżałem na swoim niepościelonym łóżku i czytałem drugi (najcieńszy że wszystkich trzech) tom Historii Filozofii Władysława Tatarkiewicza. Ta książka jest bardzo zniszczona. Po pierwsze dlatego, że PWN ją wydał w tandetnej formie. A po drugie dlatego, że jest już stara i używana; kupiona w antykwariacie. Za oknem fruwały białe pyłki kasztanowca ale ja, wciągnięty w lekturę, nie zwracałem na nie uwagi. Nie zwróciłem również uwagi na to, że ktoś przyszedł do moich starych. Miałem to w dupie. Byłem w błędzie. Nagle otworzyły się moje drzwi. Odwróciłem wzrok od lektury i ujrzałem wśród mojego bałaganu (dokładnie pomiędzy podręcznikiem do socjologii profesora Sztompka, a moimi slipkami) czarne, lakierowane szpilki. Dokładnie pisząc but był czarny, a wielki obcas srebrny, ozdobiony kolcami. Stopniowo, zacząłem podnosić spojrzenie ku górze. Sukcesywnie, ujrzałem długie nogi, czarną mini i zwisającą przy niej torebkę od Prady, czarny żakiet z dużym dekoltem i na końcu głowę. Na te ostatnią część składały się mały nosek, wielkie kasztanowe oczy, mocno szminkowane usta i czarne włosy średniej długości (jak na kobietę, gdyż jak na mężczyznę byłyby długie). Teraz wiedziałem już, że mam do czynienia z ciocią Klaudią. To kuzynka mojej mamy, ale wiekowo bardziej by pasowała na moją kuzynkę. Niedawno zdała aplikację i została prokuratorem.


- Siema młody! - przywitała się - ale masz tutaj burdel. Po ty słowach kopnęła książkę profesora Sztompka.


- Hej! - przywitałem się niemrawo, gdyż nie miałem lepszego pomysłu.


- Co tam czytasz? - spytawszy, odebrała mi Tatarkiewicza. Przejrzawszy ją niechlujnie, powiedziała: - Ale pierdoły! - po czym zamknęła ją i wyrzuciła za siebie.


- Ej ciotka, mogłabyś nie rzucać moją własnością.


- Kiedyś miałam chłopaka, który studiował filozofię. On też czytał takie książki i skończył jako babcia klozetowa.


- Chyba dziadek - pomyślałem sobie, ale nie chciałem się spierać.


Ciotka oparła się dupą o biurko i powiedziała:


- Przyjechałam do twojej matki, pożyczyć jej tłuczek do mięsa. Wiesz, mój jest zajebisty, tak jak i ja jestem zajebista! - mówiąc to falowała włosami.- Słuchaj młody, nie chciałbyś się przejechać moim samochodem? Będzie zajebista jazda.


Uznałem, że to naprawdę może być bardziej zajebiste, niż czytanie książek i zgodziłem się. Postanowiliśmy wziąć, też moja młodszą siostrę Zosię. Poszliśmy więc do jej pokoju. Nie było tam takiego bałaganu jak u mnie - był większy. Siostra siedziała przy komputerze i grała w grę przez internet. Nawet nie zwróciła na nas uwagi.


Wcisnąwszy, czółenkiem szpilki, guzik Klaudia wyłączyła jej peceta.


- Wstawaj młoda! Zajebista ciotka bierze cię na przejażdżkę! - wydawała komendę.


- Ale ja mam grę!- Zosia omal się nie rozpłakała.


- Widzę, że chcesz skończyć jak Dominik z Sali Samobójców. Moja zajebista fura będzie dla ciebie ostatnią deską ratunku - po tych słowach siostra zrozumiała, że z panią prokurator nie ma nic do gadania.


Potrzebna była jeszcze zgoda rodziców. Właśnie oglądali Familiadę.


-Słuchaj Jolka, czy mogę wziąć twoje szczeniaki na przejażdżkę?


-Tak -powiedziała mama, wpatrzona w Strasburgera. Wiec, wyraziła zgodę, chociaż chyba sama nie wiedziała na co.


Wyszliśmy z naszej kamienicy. Stał pod nią samochód ciotki, którym przyjechała z Wilanowa - mała, sportowa, srebra Toyota. Był piękny dzień. Na niebie nie było ani jednej chmurki, jedynie jedno lecące ufo. Usiadłem po lewej stronie, a siostra z tyłu. Od razu wyjęła telefon i włączyła tę samą grę, w którą grała w domu.


-Proponuję do palmy i z powrotem. Co wy na to młodzi? - spytała ciotka.


-W sumie dobry pomysł.- przytaknąłem.


Ruszyliśmy. Oczywiście, gaz został wdepnięty do dechy. Szybko wyjechaliśmy z Barokowej na Długą. Tam było już niewygodnie, gdyż ta ulica jest brukowana, więc potrzęsło nami. Spokojniej już było na Miodowej. Stamtąd, można by już było dojechać prosto (ale w pewnym sensie krzywo) do palmy, gdyby nie to, że jakiś dekiel, zabronił jeździć Krakowskim Przedmieściem. Trzeba więc jechać na ukos. Skręcić w Senatorską, potem w Marszałkowską, a na końcu w Aleje.


Ciotka jechała jak szalona. Jacyś frajerzy trąbili na nią, a ona jednemu z nich pokazała fucka. W aucie leciała Eska Rock. Nawet mi się podobało. Siostra cały czas grała na komórce.


W końcu dojechaliśmy do palmy. I wtedy nastąpiło coś niespodziewanego. Ciotka wjechała na rondo i z wielkim -Bum!- wyjebała się na sztuczne drzewo.


-Kurwa!- krzyknąłem.


Ciotka powiedziała to samo, a siostra nadal grała w grę. Razem z Klaudią wyszliśmy z samochodu i zostawiliśmy grającą Zosię.


- Ale się wpierdoliłaś! - powiedziałem ciotce.


- E, tam. Przynajmniej było zabawnie - mówiąc to śmiała się, jakby było z czego.


- Oddam do naprawy. W międzyczasie będę jeździła motorem.


- Ale on chyba drogo kosztował - byłem upierdliwy.


- Wzięłam kredyt. Łatwo go spłacę, gdyż jest we frankach.


- Jeszcze jedno - wolałem dmuchać na zimne - nie będzie mandatu?


Ciotka położyła mi dłoń na ramieniu.


- Oj młody, co ty wiesz o życiu. Myślisz, że psy dadzą mandat pani prokurator. Przecież mam u nich znajomości.


O wilku (czy właściwie o psie) mowa. Po chwili już byli. Jedna grubas wylegitymował ciotkę, po czym ta wyjęła z torebki telefon i wykręciła numer.


- Siema Patryk. Twoi chłopcy chcą mi dać mandat. Każ im się odczepić. - Potem zrobiła głupszą minę i powiedziała:


- Aha …. Tak.... tak...


Następnie odłożyła telefon i zapytała policjanta ile dokładnie ma zapłacić oraz ile dostała punktów karnych.


Półtorej godziny później siedzieliśmy u mnie w pokoju. Siostra nadal grała na komórce.


- Chcę was przeprosić młodzi - powiedziała ciotka Klaudia. - Ja tylko chciałam pokazać, że jestem zajebistą ciotką.


- Ależ jesteś zajebista i nic nie music udowadniać. - odparłem.


Ja też tak uważam - powiedziała siostra nadal grając.


- Dzięki! - ciotce polepszył się humor.


Więcej nie zabrała nas już na szaloną przejażdżkę, natomiast zgodziła się przeczytać Tatarkiewicza i zagrać w grę komputerową. Potem zrozumiała, że i jedno i drugie jest fajne. I co, czyż nie jest zajebista?


Marek Adam Grabowski

Warszawa 2018