Ten temat obejmuje drugą część definicji, haseł, praw i innych zagadnień magizoologii, których nie poruszam na lekcji. Robię to, ponieważ lekcje są krótkie, a materiału naprawdę dużo. Na lekcjach wolę przerabiać praktykę i same informacje o magicznych stworzeniach. Ponadto wiem, że polityka na pewno nie jest ulubienicą wielu spośród uczniów, więc aby uchronić siebie przed ich gniewem, postanowiłem zebrać wszystko, co względnie "nudne", w tych dodatkowych tematach.
Najpierw poruszona zostanie kwestia relacji magiczne stworzenia - mugole. W końcu nie trzeba chodzić na Mugoloznawstwo, żeby wiedzieć, że mugole wiedzą o istnieniu części magicznych stworzeń. Oczywiście czasem nie do końca ich wyobrażenia trzymają się prawdy, jak jest np. z elfami czy ghulami, jednak jednorożce czy chimery znają zadziwiająco dobrze. Jak zatem zmieniało się postrzeganie magicznych stworzeń przez mugoli na przestrzeni wieków?
Prehistoria jest tak wielkim, ale jednocześnie i odległym okresem, że trudno stwierdzić, co wtedy miało naprawdę miejsce. Źródeł z tego okresu prawie nie ma, a że sama ludzkość dopiero się rozwijała, to i zapewne nie zwracała uwagi na to, czy stworzenia je otaczające odstają w jakiś sposób od reszty czy też nie. Zapewne równie magiczny byłby dla nich żmijoptak, jak i ogromny mamut. Wiemy jednak, że magiczne stworzenia już wtedy cieszyły się ogromnym szacunkiem ówczesnych ludzi. Najstarsza znana rzeźba sfinksa została znaleziona w Göbekli Tepe w Turcji. Jej wiek oceniany jest na 9500 lat p.n.e. Chociaż możliwe, że rzeźba ta powstała przy pomocy magii.. Nie zmienia to jednak faktu, że później była dostępna dla mugoli.
Starożytność jest okresem, kiedy magia posiadała na świecie zupełnie inny status niż dziś, jednak to podręcznik do Magizoologii, a nie Historii Magii. Wiele magicznych stworzeń było wtedy znanych mugolom. Były otoczone szacunkiem, bano się ich, ale i chciano na nie polować. W końcu części magicznego stworzenia musiały być dla ówczesnych mugoli nie lada gratką. Pazur smoka na siłę, kieł chimery na odwagę. Chociaż bądźmy szczerzy, nawet ze średnio niebezpiecznymi stworzeniami mugole mieli marne szanse. Nie zmienia to faktu, że różne kultury znały różne stworzenia. Grecy opisali chyba najwięcej z nich. Chimera, mantykora, gryf, jednorożec, centaur, hipokampus, tryton, skrzydlaty koń i inne. Egipcjanie postawili w Gizie znany posąg Wielkiego Sfinksa. Arabowie czczący dżiny jako duchy pustyni. Feniksy, o których wyobrażenia przyjmowały różne formy w zależności czy mówiono o nich w Egipcie, Arabii, Grecji czy Japonii. Nikt nie ukrywał wtedy magii przed mugolami, ale też nikt nie czuł zapewne takiej potrzeby. Mugole nie byli wtedy tak śmiali jak teraz. Podczas gdy teraz chcieliby zapewne prowadzić dokładne badania na magicznych stworzeniach, wtedy nie mieli odwagi się do nich nawet zbliżać. Wiedzieli, że są magiczne, a zatem że wymagają odpowiedniego szacunku.
Średniowiecze przyniosło nieco zmian. Mugole wciąż wierzyli w magiczne stworzenia, jednak stały się one dla nich bardziej przystępne. Elfy, które można było zobaczyć na łąkach. Gobliny, które zdaniem mugoli były złymi duszkami psocącymi w ich domach. Doprowadziło to jednak do pewnego spadku szacunku wobec tych stworzeń. Ludzie stali się bardziej śmiali. Zamiast cieszyć się z samego spotkania jednorożca, woleli na niego polować. Zamiast zostawić smoka w spokoju, woleli wysyłać do niego rycerzy, którzy i tak przecież ze smokiem szans mieć nie mogli i spotykała ich tylko śmierć. Oczywiście nie było tak od samego początku, bo średniowiecze trwało od V do XV wieku. O ile początek średniowiecza był bliższy mentalności starożytnych, to już od jego połowy strach mugoli zaczął rosnąć. Strach przed magią. A gdy istota ludzka się czegoś boi, bardzo często wybiera chaotyczną defensywę. Walczy, mimo że często nie zastanowi się nawet, czy w ogóle musi to robić. Ofiarami tego strachu byli nie tylko czarodzieje i czarownice, ale i magiczne stworzenia. W końcu nastały przecież czasy, w których Kościół tępił wszelką magię. Część stworzeń nie odczuła nawet jakichś wielkich strat. Stworzenia takie jak nieśmiałki i tak pozostawały dla mugoli niewidoczne. Feniksy wciąż mieszkały na szczytach najwyższych gór, do których nikt nie miał dostępu, a węże morskie chowały się w odmętach oceanu. Były jednak stworzenia, których nie sposób było nie zauważyć. Hipogryfy, pogrebiny, kelpie. Wszystkie były dość trudne do niedostrzeżenia. Szczególne, że te dwa ostatnie same zwracały się na siebie uwagę. Pomimo że są to stworzenia groźne, nie zawsze miały szansę z grupami rozwścieczonych mugoli. Oczywiście w pojedynkę cała odwaga mugoli znikała, ponieważ, co wspominałem, napędzał ich tak naprawdę strach przed magią. Bez wyraźnej przewagi woleli nie podejmować walki i wypierać wszystko to, co widzieli. Zamieniać swoje wspomnienia na coś innego. Fragment manuskryptu brata Benedykta, franciszkanina z Worcestershire głosi:
Dzisiaj, gdym pracował w herbarium, odchyliłem krzaczek bazylii i znalazłem za nim fretkę olbrzymich rozmiarów. Nie schowała się ona ani nie uciekła, jak na fretkę przystało, lecz skoczyła na mnie, a obaliwszy na ziemię krzyknęła z niezwykłą wściekłością: "Wynoś się stąd, łysolu!" Po czym ugryzła mnie w nos tak złośliwie, że krwawił kilka godzin. Opat nie zechciał uwierzyć, żem spotkał gadającą fretkę, i dopytywał się, czym nie raczył się winem z rzepy, warzonym przez brata Bonifacego. Ponieważ nos mój nadal był obrzmiały i wciąż krwawił, zostałem zwolniony z nieszporów.
Pokazuje to jedną z sytuacji, w których mugol, tutaj akurat brat Benedykt, nie przyjął do wiadomości, że nie może mieć do czynienia ze zwykłą fretką. A przecież wozak, którego spotkał, jak to wozak, zdążył go nawet obrazić!
Nowożytność przyniosła ze sobą liczne zmiany. Wiek XV był wyjątkowo trudny dla czarodziejów. Polowania na czarownice osiągnęły swój szczyt. Przez lata stosunki czarodziejsko-mugolskie miały się coraz gorzej. W końcu przyszła końcówka XVII wieku. Władze magicznego świata próbowały po raz ostatni wyciągnąć do mugoli rękę. Błagali ówczesnego króla, Wilhelma III Orańskiego, o objęcie czarodziejów ochroną mugolskiego prawa. Gdy monarcha się nie zgodził, czara goryczy została przelana. Świat czarodziejów był zmuszony do ukrycia się. W 1692 roku zwołano szczyt Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów. Spotkanie trwało aż 7 tygodni i miało na celu omówienie sprawy ukrycia magicznego świata. W szczycie brali udział nie tylko czarodzieje wielu narodowości, ale i niektóre magiczne stworzenia takie jak centaury, trytony i gobliny. W końcu to one 119 lat później otrzymały w końcu ofertę statusu istot. Jak widać i wcześniej czarodzieje dostrzegali już ich odmienność od reszty stworzeń. W każdym razie ostatecznie osiągnięto konsensus. Choć niepełny z winy goblinów. Ustalono, że czarodzieje i 27 gatunków stworzeń zostaną ukryci przed światem mugoli. Wtedy też powstało Ministerstwo Magii (1707 r.), ponieważ świat magii potrzebował bardziej zorganizowanego rządu. Przez następne stulecie liczba stworzeń do ukrycia powoli wzrastała, ponieważ czarodzieje natrafiali na nowe byty wymagające schowania, ale byli też w tym coraz bieglejsi. W końcu w 1750 roku do Międzynarodowego Kodeksu Tajności Czarodziejów dołączono znaną każdemu magizoologowi Klauzulę 73, która rzecze:
Wszystkie czarodziejskie rady ustawodawcze są odpowiedzialne za ukrywanie magicznych zwierząt, istot oraz duchów w granicach swojego terytorium, a także za sprawowanie nad nimi opieki i kontroli. Ieśli którekolwiek z tych stworzeń wyrządzi krzywdę komukolwiek ze społeczności mugoli albo zwróci na siebie ich uwagę, czarodziejskie ciało ustawodawcze danego państwa zostanie pociągnięte do odpowiedzialności przez Międzynarodową Konfederację Czarodziejów.
Oczywiście żadne państwo nie było w stanie w pełni trzymać się zasad Klauzuli. Tybet od zawsze ma problem z yeti, Szkocja z kelpią z Loss Ness i wszyscy zainteresowani magizoologią znają też incydenty z 1927 czy 1932. Nie zmienia to jednak faktu, że na co dzień magiczne stworzenia są naprawdę dobrze ukryte. W końcu w mugolskiej telewizji nie słyszy się raczej nic o smokach czy żmijoptakach pałętających się po ulicach miast. Mugole zdążyli już przez te kilkaset lat zapomnieć o magii i magicznych stworzeniach. Wsadzili to między bajki, ale bądźmy szczerzy.. tak będzie dla wszystkich chyba najlepiej.
Część magicznych stworzeń nawet nie potrzebuje pomocy czarodziejów, ponieważ od zarania dziejów same świetnie sobie radzą. Niektóre stworzenia stosują sztukę kamuflażu jak nieśmiałek, o którym już było, czy błotoryj. Inne są niewidzialne, jak demimoz, przyczajacz czy tebo. Wsiąkiewka może i nie jest niewidzialna, jednak zmniejsza się tak bardzo, że żaden mugol jej nigdy nie widział. Kolejna grupa to stworzenia, które się teleportują jak dirikraki czy feniksy, przy czym te drugie zamieszkują dodatkowo tereny niedostępne dla mugoli. Są również stworzenia zbyt nieśmiałe lub bardzo inteligentne, dzięki czemu one również unikają wścibskich oczu mugoli. Lunaballa, jednorożec, centaur czy trytony. Z czego u tych ostatnich znów pojawia się odosobnione środowisko. Właśnie. Środowisko. Głębokie lasy Borneo, w których chowają się akromantule, głębie oceanów pełne trytonów czy ciamarnic. Wszystko to również sprawia, że tymi stworzeniami czarodzieje nie muszą się przejmować. Żądlibąki i znikacze są zbyt szybkie, by dojrzało je nieświadome oko.. Ale co z tymi stworzeniami, które nie potrafią lub nie chcą się ukryć? Głównych metod wyróżnia się pięć.
Czyli tworzenie przez czarodziejów magicznych barier antymugolskich dookoła pewnych obszarów. W ten sposób wydziela się np. lasy dla centaurów i jednorożców, czy jeziora dla trytonów, chociaż, o czym była mowa, one i tak się świetnie same kryją. Czasem, w wyjątkowych sytuacjach, tereny czyni się po prostu nienanoszalnymi, jak to było z Wyspą Posępną należącą do kwintopedów. Jednak tamto miejsce zostawiono w spokoju, w przeciwieństwie np. do rezerwatów smoków, które są pod ciągłą kontrolą i oczywiście, które są pełne smokologów. Zaklęcia antymugolskie też nie zawsze przynoszą pożądany efekt, ponieważ niektóre stworzenia neutralizują swoją magią ich działanie. Taka sytuacja występuje np. przy kelpiach, którym zależy na przyciągnięciu do siebie ludzi, na których mogłyby sobie potem ucztować.
Urząd Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami bacznie pilnuje wszelkich prób nielegalnego handlu czy hodowania niebezpiecznych stworzeń, czy groźnych krzyżówek. W celu zapobiegania takim przedsięwzięciom powstał zresztą w 1965 roku Zakaz Eksperymentalnej Hodowli, który zawdzięczamy Newtonowi Skamanderowi. Dzięki takim działaniom zapobiega się sytuacjom, w których np. jajo magicznego stworzenia trafiłoby do mugoli. Ministerstwo stworzyło odpowiednie klasyfikacje, zarówno dla towarów wymienialnych, jak i nie, gdzie najwyższą klasą w obu przypadkach jest klasa A, która w przypadku pierwszego oznacza wymienialne, ale najbardziej niebezpieczne i kontrolowane przy sprzedaży, a w przypadku drugiego oznacza całkowicie na rynku zakazane, jak jaja smoków, chimer czy akromantul.
Hodując nietypowe magiczne stworzenie, np. takie wymagające licencji, również zwykli czarodzieje zobowiązani są do rzucania nań zaklęć zwodzących. Takie sytuacje dotyczą np. hodowców hipogryfów czy skrzydlatych koni, na które codziennie trzeba rzucać zaklęcia zwodzące, ponieważ nie działają one na żywe, magiczne organizmy zbyt długo.
Sprawdzonym i często stosowanym sposobem na zacieranie śladów po magicznych stworzeniach są zaklęcia modyfikujące pamięć. Ministerstwo Magii posiada w tym celu całą brygadę amnezjatorów, jednak w miarę możliwości rzucać te zaklęcia może każdy, co było widoczne chociażby w incydencie z Ilfracombe z 1932 roku. Należy jednak uważać, aby nie usunąć z głowy mugola więcej, niż same wspomnienie odkrycia magicznego stworzenia.
Biuro Dezinformacji zajmuje się najpoważniejszymi sprawami zgrzytów mugoli z magicznymi stworzeniami. Gdy jakieś stworzenia stają się zbyt znane, a incydenty zbyt nagłośnione przez mugolskie media, do akcji wkraczają pracownicy Biura. Tuszują oni wszelkie dowody na istnienie magicznych stworzeń, pracując ściśle z mugolskim rządem. To dzięki nim kelpia z Loch Ness wciąż pozostaje w sferze mugolskich mitów, mimo jej usilnych starań, by zabłysnąć i zdobyć jak najwięcej sławy. Dla przykładu w 1996 roku po katastrofalnych wydarzeniach w West Country, gdzie pod wpływem Lorda Voldemorta zamęt czyniły olbrzymy, biuro miało pełne ręce roboty. Ze względu na połamane drzewa przekonywało, że był to huragan.
Skoro mowa o Biurze Dezinformacji, Ministerstwie Magii i pracy Urzędu Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami, to warto wspomnieć co nieco o tym właśnie Departamencie, który jest drugim co do wielkości w całym MM i ustępuje jedynie Departamentowi Przestrzegania Prawa.
Departament Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami znajduje się na 4. poziomie MM. Dzieli się on na trzy wydziały: Zwierząt, Istot i Duchów. Wszystkie zostały powołane w 1811 roku przez Grogana Kikuta.
1) Wydział Zwierząt; podlegają mu między innymi:
Biuro Doradztwa w Zwalczaniu Szkodników,
Biuro Łączności z Centaurami,
Biuro Wyszukiwania i Oswajania Smoków,
Brygada Specjalna do Ghuli,
Brygada Ścigania Wilkołaków,
Komisja Likwidacji Niebezpiecznych Stworzeń,
Rejestr Wilkołaków,
Trolli Patrol.
2) Wydział Istot; podlegają mu między innymi:
Biuro Łączności z Goblinami,
Biuro Przemieszczania Skrzatów Domowych,
Służba Pomocy Wilkołakom.
3) Wydział Duchów; któremu też na pewno coś podlega.
Biuro Dezinformacji nie jest podporządkowane pod żaden wydział, ponieważ zajmuje się tuszowaniem spraw dotyczących tak samo zwierząt oraz istot, jak i duchów.
Oto druga z trzech części magizoologicznego ABC, czyli powiedzmy, że samotne B. Jeśli liczysz na Wybitny na koniec roku, to właśnie stąd możesz czerpać wiedzę do zadań z gwiazdką na testach z Opieki nad Magicznymi Stworzeniami. Pozostaje Ci już tylko żałować, że nie ujrzysz części C, która jest zarezerwowana dla magizoologicznych rozszerzeniowców!