Wywiady

Wywiad z Panią Danutą Cyrulik

20.06.2022

Dlaczego zdecydowała się Pani na nauczanie akurat języka angielskiego?

To nie jest tak, że ja zdecydowałam się akurat na angielski, bo to wszystko zaczęło się od tego, co lubiłam robić jako dziecko - pamiętam, że były takie zajęcia z doradztwa zawodowego w liceum, na których musieliśmy wymienić zabawy, które były naszymi ulubionymi w dzieciństwie. Ja wtedy na pierwszym miejscu miałam to, że lubiłam się bawić w szkołę i gdzieś tam to mnie też doprowadziło do tego, że może byłby to dla mnie dobry pomysł. Później, nie wiem jak to się stało, że wybrałam angielski - tego w ogóle nie pamiętam, ale zawsze lubiłam ten język. Na studiach wybrałam metodykę, natomiast kiedy byłam na licencjacie, zastanawiałam się, co robić ze studiami magisterskimi, bo z drugiej strony myślałam też o tłumaczeniu, ale uważałam, że tłumaczenie może być zbyt żmudnym zajęciem, więc poszło znowu na kierunek metodyczny. Tak się stało, że zaczęłam pracować w szkole, potem pracowałam w różnych szkołach prywatnych, aż w końcu trafiłam tutaj.

Jakie są wady i zalety nauki języka angielskiego w naszej szkole?
Patrząc na wady, to widzę przede wszystkim liczebność grup - te grupy są w porównaniu do nauki języków obcych w szkołach prywatnych nawet dwa czy trzy razy większe. Miałam możliwość pracy w grupach 3-8 osobowych i ta swoboda nauczania, indywidualizacja procesu nauczania była o wiele większa. Jeżeli chodzi o zalety, to widzę przede wszystkim nauczycieli - to wspaniały zespół, od tak właściwie każdej osoby mogę się czegoś nauczyć i zawsze mogę liczyć na ich pomoc, wsparcie.

Jakie są Pani zainteresowania?
To trudne pytanie, bo mam na nie teraz bardzo mało czasu. Natomiast od zawsze lubiłam czytać rozmaite książki, nie potrafię wyszczególnić jednego gatunku, ale na to chciałabym móc poświęcić na to więcej czasu. Lubię też spędzać czas w kuchni, teraz razem ze swoimi dziećmi i wspólnie z nimi wymyślać coś ciekawego. Też od zawsze bardzo lubiłam sport, do tej pory mi to zostało - lubię ćwiczyć i muszę też porządnie wziąć się za swoje bieganie, bo widzę że zatraciłam to hobby. Może ta rozmowa będzie iskrą, która na nowo popchnie mnie do tego sportu.

Nad czym spędza Pani najwięcej czasu, nie licząc pracy?
Jeżeli nie spędzam czasu w pracy, czy też nie wykonuję w domu czynności związanych z pracą, to spędzam czas na opiekowaniu się dziećmi i bawieniu się z nimi.

Jakiej muzyki Pani słucha?
Muzyka jest dla mnie bardzo ważna i towarzyszy mi prawie
codziennie. Kiedyś jak byłam w liceum, to lubiłam cięższe brzmienia i gdzieś to zostało mi do dziś, natomiast nie umiałam zdecydować się na jeden gatunek. Strasznie lubię muzykę filmową, szczególnie twórczość Hansa Zimmera i gdy oglądam film, to oglądam cały film łącznie z napisami, żeby muzyka ze mną została. Czekam na koncert muzyki filmowej, który został już dwukrotnie przełożony - może w końcu uda mi się na niego pojechać.

Jaki jest Pani ulubiony serial lub film?
Seriali nie oglądam wcale, gdyż zabierają za dużo czasu i nie pozwalają oderwać się od ekranu. Na filmy również nie poświęcam tak dużo czasu, wolę wtedy poczytać książkę. Bardzo lubię francuskie komedie. Mój tato zawsze uwielbiał filmy wojenne i filmy akcji i coś mi po tym zostało, bo zawsze gdzieś takie filmy mnie pociągają. Jeżeli miałabym wybrać jeden film, to jest to niemożliwe - nie mam takiego filmu.

Gdzie chciałaby Pani spędzić swoje wymarzone wakacje? Dlaczego właśnie tam?
Chciałabym na pewno wrócić chociaż raz na Teneryfę, ponieważ
wspólnie z mężem odbyliśmy tam podróż poślubną - gdy wracamy do tych chwil, to wiemy że w przyszłości chcielibyśmy tam wrócić i zwiedzić dokładniej Teneryfę, która jest bardzo zróżnicowanym terenem. Może damy radę zwiedzić sąsiadujące wyspy. Każdego roku wyjeżdżamy nad morze i w tym roku też będziemy je odwiedzać.


Wywiad przeprowadzili:
Radosław Masny
Norbert Tąta



Wywiad z Panem Mirosławem Senejką

09.06.2022

Jak zaczęła się Pana przygoda z językiem hiszpańskim?

Hm, chyba dość trywialnie, choć może niekoniecznie… Otóż za moich czasów [śmiech] – a było to całkiem niedawno, bo wedle teorii Einsteina czas jest przecież względny – telewizyjna Trójka emitowała serial wenezuelski „La dama de Rosa” („Różowa dama”), który nie wiedzieć czemu urzekł mnie niesamowicie. Nie żeby urzekła mnie jego fabuła, choć serial traktował o „miłości” [śmiech], ale byłem dosłownie oczarowany tym latynoskim ekspresyjnym jazgotem, który przeciskał się gdzieś pomiędzy jednym a drugim zdaniem polskiego lektora i bombardował mój wrażliwy natenczas słuch, bądź co bądź spragniony chyba nowych wyrażeń, a przede wszystkim słów spoza kanonu języka ojczystego. Było to – uwaga – jeszcze w podstawówce! Przyszło mi wówczas uczyć się rosyjskiego, co szło mi podobno całkiem nieźle, ale zdecydowanie nie dawało pełnej satysfakcji: rosyjski bowiem był względnie oklepany, mało oryginalny i równie chyba znienawidzony co po dwudziestym czwartym lutego roku, w którym mnie tutaj przesłuchujecie [śmiech]. Ale do czego zmierzam? A no do tego, że po obejrzeniu kilku odcinków „Różowej damy” i zakochaniu się w czołówce z tego serialu (polecam piosenkę „Solo impotras tú”, obecnie w wykonaniu świetnego boys bandu CNCO) postanowiłem nauczyć się hiszpańskiego, i to sam, bez pomocy nauczyciela. Tak, tak – bez pomocy belfra. Nauczycieli hiszpańskiego było wówczas tyle, co kot napłakał, ale – o zgrozo! – umówmy się, że było to całkiem niedawno, bo…

Tak, tak, wiemy. Bo czas w teorii Einsteina jest względny.

Otóż to! Wyjęłyście mi to z ust.

Czyli stąd takie zamiłowanie do hiszpańskiego? Z powodu „Różowej damy”?

A jakże! [Śmiech] Mówiąc jednak zupełnie poważnie albo na poły poważnie: różowa czy czarna, dama czy wieśniaczka – ten serial faktycznie rozpoczął moją przygodę z językiem hiszpańskim i na poważnie zacząłem się go uczyć. Jednak to „zamiłowanie”, jak to ujęłyście, wzięło się chyba w dużej mierze z tego, że hiszpańskie dźwięki (a w zasadzie: hiszpańska wymowa) od razu wpadły mi w ucho. Łatwo przychodziło mi bowiem naśladować akcent i melodykę kastylijskiego, o wiele łatwiej niż angielskiego, którego w owym czasie próbowała mnie bezskutecznie nauczyć jedna z moich ciotek. No i hiszpański był oryginalny. Nikt go wówczas nie znał. Znaczy – nikt z moich znajomych.

Czyli akcent i oryginalność?

Tak: akcent, oryginalność, a później miłość do całej hiszpańskiej kultury i do samej Hiszpanii. Ale to dopiero później. Najpierw prym wiodły względy czysto językowe, no i to moje zacięcie filologiczne. Nie dziwota, że zainteresowałem się hiszpańskim, skoro nic poza językiem, czytaniem i pisaniem mnie nie interesowało. No…. może prawie nic [śmiech].

A gdyby nie hiszpański, to co by Pan robił w życiu?

Powiadasz: gdyby nie hiszpański…? Cóż, od razu muszę zaznaczyć, że zawodowo zajmuję się nie tylko językiem hiszpańskim, ale również polskim.

Uczy Pan również języka polskiego?

Nigdy w życiu! [Śmiech] Wykończyłbym się zapewne, gdybym miał za ten symboliczny nauczycielski „żołd” sprawdzać dziesiątki kilkustronicowych wypracowań i złorzeczyć na wszystko i wszystkich, widząc każdy błąd w pracach. Poza tym, poloniści mają nie lada orzech do zgryzienia, gdy przychodzi im wybierać pomiędzy życiem rodzinnym a siedzeniem po nocach nad ekwilibrystyką młodych, mniej lub bardziej płodnych talentów. Ich praca wymaga zapewne wielu wyrzeczeń, a ja najzwyczajniej w świecie muszę z czegoś żyć, bo w przeciwieństwie do waszych cudownych pań polonistek nie mam męża, który opłaciłby wszystkie rachunki [śmiech]. Ale do rzeczy: nie uczę polskiego i nie sprawdzam setek wypracowań, co nie zmienia faktu, że faktycznie sprawdzam cudze błędy i redaguję cudze teksty. Pracuję również jako redaktor i korektor książek.

A jaką książkę Pan ostatnio redagował?

Ach… Ostatnio to jakieś nudziarstwo z pogranicza fantastyki. O postaci przeistaczającej się w węża [śmiech]. Ale spieszę z wyjaśnieniem, że zazwyczaj pracuję z beletrystyką dla kobiet oraz z książkami popularno-naukowymi. Nie zawsze można wybierać.

A własne książki też Pan pisze?

Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie piszę. Zdradzę może, że popełniam między innymi poezję, z którą po części gro z was miało okazję się zapoznać; a skoro już mowa o poezji, to chciałbym w tym miejscu serdecznie was zaprosić do lektury mojego najnowszego tomiku pt. „Pan Od Języka Obcego – testy na inteligencję”. Pani profesor Smykała obiecała mi opublikować kilka utworów w naszym „Głosie Tischnera”, więc po cichu liczę na to, że będziecie mieli okazję je przeczytać (po więcej możecie sięgnąć tutaj: www.darmowy-hiszpanski.manifo.com).

Zdradzi Pan, co go inspiruje do pisania poezji?

Zawsze mówię, że to nie ja piszę, ale to „mną pisze”. Pisze mną siła wyższa, dobry Bóg, byt transcendentny – jakkolwiek to nazwiemy. Ja jestem jedynie transmiterem, wykonawcą, a może wręcz podwykonawcą myśli i refleksji, które tylko przeze mnie przechodzą. Nie ja sobie to wybrałem.

Na koniec, czy mógłby nam Pan coś powiedzieć o swoim pobycie w Hiszpanii i o rzeczach, które tam Pana zaskoczyły?

Cóż, mój pobyt w Hiszpanii to stypendium z Erasmusa, prywatne i zawodowe wyjazdy, i chyba – uwaga – brak zaskoczenia [śmiech]. Jeszcze na długo przed wyjazdem na Erasmusa, a było to pod koniec pierwszego roku na studiach w Polsce (iberystyka), zrobiłem szeroki rekonesans Hiszpanii i mniej więcej wiedziałem, z czym przyjdzie mi się tam zmierzyć. Oczywiście mniej więcej. Wiedziałem na przykład, że mimo iż przylecę do Granady, czyli ostatniego bastionu muzułmanów na Półwyspie Iberyjskim, położonego niedaleko Afryki, będę musiał zaopatrzyć się w ciepłą odzież, bowiem zimą w przeciwnym razie mogę tam nie przeżyć nocy. Tak, tak, dobrze słyszycie! Cokolwiek Polacy myślą o Hiszpanii, nie wiedzą, że zima w górzystej Granadzie albo innym mieście słonecznej Andaluzji nocą potrafi przywiać nawet ujemną temperaturę, zaś mieszkania w tym rejonie rzadko kiedy wyposażone są w jakiekolwiek ogrzewanie (z wyjątkiem hoteli). Wyobraźcie sobie spanie w pomieszczeniu, w którym jest jak w piwnicy – zapalenie gardła gwarantowane. No ale Senejko ocalał, bo zabrał ze sobą swoją farelkę, i jako jedyny ze wszystkich lokatorów nie był na antybiotyku, niedługo po tym jak po raz pierwszy wylądował jako student w upalnej zimnej Andaluzji [śmiech]. A tak zupełnie serio: Hiszpania od Polski różni się bardzo; zwyczaje ludzkie, sposoby na życie i mentalność – też są różne. Mógłbym w zasadzie wymieniać wiele rzeczy, począwszy od braku parapetów w hiszpańskich domach, a skończywszy na tym, że maturzyści mówią do swoich belfrów po imieniu, jednak nigdy żadna z tych różnic nie była dla mnie zaskoczeniem. Kto wie, może dlatego, że mało co jest mnie w stanie zaskoczyć, a może dlatego, że nad tym ewentualnym zaskoczeniem brała górę zwykła irytacja: bo jak na przykład przejść do porządku dziennego nad faktem, że w Hiszpanii pralka stoi często na „balkonie”, a gdy chcesz zrobić pranie, musisz taszczyć ze sobą farelkę...

Czy na Pan jakieś przesłanie dla młodych ludzi?

Tak. Nigdy nie wstydźcie się tego, kim jesteście, oczywiście pod warunkiem, że nikogo przy tym nie krzywdzicie. Nie bójcie się też myśleć po swojemu, jeśli swoim myśleniem nie wyrządzacie nikomu krzywdy. Zawsze bądźcie sobą, szanując przy tym innych, i nie odkładajcie niczego na później. Kochajcie, byście byli kochani, i idźcie za głosem serca w każdej życiowej sprawie. I nie bójcie się – bo tylko WY możecie zmienić ten świat na lepsze!

Wywiad przeprowadziły:
Natalia Brzozowska
Gabriela Stępień
Zuzanna Towarek


Wywiad z Panią Ewą Olejniczak

06.06.2022

Dlaczego zdecydowała się Pani na pracę w bibliotece?
Szczerze mówiąc, był to czysty przypadek. Wszyscy uczniowie, którzy mają ze mną zajęcia z doradztwa zawodowego o tym wiedzą. Zamierzałam studiować ekonomię, zdawałam na maturze geografię i matematykę. Na ekonomię zabrakło mi dwóch punktów, no i nie dostałam się! Później przez przypadek, usłyszałam w autobusie rozmowę dziewczyn, które mówiły: ,,A dawaj, idziemy na bibliotekoznawstwo, bo tam jest konkurs świadectw i pewnie się dostaniemy”. Miałam fajne oceny, więc po prostu pomyślałam, że spróbuję. Nie było wcale się tam tak łatwo dostać, było 11 osób na jedno miejsce. Jednak ten los, ten przypadek, że usłyszałam o tym kierunku w autobusie, sprawił, że się tam dostałam. Ja nawet nie wiedziałam, że istnieją takie studia, ale coś ,,na górze” zadziałało i teraz powiem wam, że kocham swoją pracę i jestem szczęśliwa, że nie dostałam się na tę ekonomię. Mam to, co chciałam, mam kontakt z młodymi ludźmi, na dodatek pracuje w liceum a nie w podstawówce, co mi bardziej odpowiada.

Jakie książki lubi Pani czytać?
Powinnam powiedzieć że wszystkie, ale nie. Lubię powieści psychologiczne i kryminały, które nie są oczywiste, lubię na przykład Agathy Christie. Moją ulubioną książką jest ,,Ósme życie".

Ile książek w sumie zawiera szkolna biblioteka?
Około 1000.

Czy na przestrzeni ostatnich lat, zauważyła Pani spadek zainteresowania literaturą wśród młodzieży?
Ogólnie patrząc tak, jest spadek, ale są jednostki i tak zawsze było, które czytają. Przykładowo 5 książek na 2 tygodnie. Są osoby, które przychodzą i lubią wypożyczać, mają to we krwi, po prostu lubią czytać. Istnieją tacy nałogowcy, którzy czytają w nocy i po prostu nie potrafią się oderwać od książki. To już troszeczkę przesada, ale czasami mama ich goni, że czytają z latarką po ciemku. Są również tacy, co nie przychodzą wcale. Ja tu pracuję 20 lat i widzę, że jakaś specjalna zmiana nie zaistniała. Tym bardziej teraz mamy różne projekty i programy. Na przykład Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa.

Ile osób dziennie odwiedza bibliotekę?
To zależy od tego, po co przychodzą i od tego, czy akurat nauczyciel zadał lekturę.

Jakie książki oprócz lektur szkolnych są wypożyczane przez uczniów?
No właśnie chyba te kryminały, powieści, a potem fantasy. Kiedyś bardzo modne, dziś ta moda już trochę ucichła w porównaniu do momentu, kiedy na przykład wszedł ,,Wiedźmin''. Łączy się to również często z projekcją jakiegoś filmu w kinach. Niedługo wszyscy będziecie mieli okazję wypełnić ankietę o tym, jakie książki powinny trafić do biblioteki. Popularne są również romansidła, taka młodzieżówka, nie typu Harlequin, ale książki związane z miłością.

Jeśli miałaby pani szansę dokonać zmiany w kanonie lektur szkolnych, wykorzystałaby ją Pani ?
Tak.

Co by Pani zmieniła?
To znaczy są takie książki, które na pewno męczą młodzież, które są pisane takim dawnym językiem, na przykład ,,Odprawa posłów greckich". Wiem, że jest pewien kanon, który musiałby zostać, w tym Kochanowski czy na przykład Mickiewicz i tak dalej. Ale wiem, że ,,Chłopi" was męczą. Mam tego świadomość, że ,,Lalka'' również, ale akurat ona według mnie jest świetna. Wprowadzono z powrotem ,,Potop", co jest po prostu moim zdaniem do ominięcia. Ale teraz będziecie mieli książki, których wcześniej nie było, na przykład taka opasła książka ,,Madame" Libery, która jest dobra, ale nie wiem, czy czasowo będziecie w stanie te wszystkie bardziej opasłe książki przejść. Ja wiem, że młodzież czyta teraz raczej streszczenia, co na pewno szkodzi interpretacji tego tekstu, ale wynika to z powodu braku czasu.

Zapytałyśmy Panią Ewę, o przykładowe dane statystyczne z naszej szkolnej biblioteki, a ona podała nam zestaw danych, z którego wynika, że średnia wypożyczeń czytelnika wynosi 0,68 książki, z czego najwięcej wypożyczanych jest lektur.

Dziękujemy!


Wywiad przeprowadziły:
Marta Sobik
Małgorzata Tatarczyk


Wywiad z Przewodniczącym Szkoły Tymoteuszem Chłopeckim

06.06.2022

Dzień dobry, witam wszystkich! Dzisiejszym rozmówcą jest Tymoteusz Chłopecki, uczeń klasy 3D, Przewodniczący Zespołu Szkół Ponadpodstawowych w Wodzisławiu Śląskim. Cześć!

Witaj Dominiko, witam również wszystkich czytelników ,,Głosu Tischnera''.

Jakie cechy powinien mieć przewodniczący szkoły?
Myślę, że przewodniczący szkoły powinien przede wszystkim lubić to co robi, chcieć to robić, być spokojnym. Myślę, że to bardzo ważna cecha: być cierpliwym, bo bez cierpliwości to bardzo mało się osiągnie. Przewodniczący musi być również odpowiedzialny, aktywny, skory do pomocy.

Skoro uważasz, że takie cechy powinien mieć właśnie przewodniczący szkoły, to dlaczego zdecydowałeś się nim być?
Chciałem się jakoś bardziej zaangażować, bo miałem też już epizod z samorządem uczniowskim w drugiej klasie, rok temu, więc nie było do dla mnie środowisko obce i wiedziałem mniej więcej, jak to wszystko funkcjonuje. Wiedziałem, że się do tego w jakimś stopniu nadaje. Na pewno nie jestem idealny, ale to taka jedyna, ostatnia okazja, żeby zostać przewodniczącym szkoły w swoim życiu, bo nie pełniłem nigdy aż tak wysokiej funkcji. Chciałem też zrealizować takie małe marzenie, które pojawiło się już w podstawówce.

Czy jest coś, czego nie lubisz w byciu przewodniczącym szkoły?
Myślę, że jakby poszukać to znajdzie się bardzo dużo przypadków, wypadków, jakieś przeciwności losu, to utrudnia pracę. Człowiek próbuje się też zaangażować i czasami są momenty, w których jest to męczące, jednak daje to satysfakcję, więc jeżeli czerpie się z tego satysfakcję, to jest to najważniejsze.

Z jakiego rodzaju odpowiedzialnością wiąże się funkcja przewodniczącego szkoły?
Teoretycznie przewodniczący odpowiada przed wszystkimi, przed całą społecznością uczniowską, która w naszej szkole liczy ponad 600 osób, więc teoretycznie odpowiadam przed każdą osobą. Myślę, że taka odpowiedzialność może troszkę przerażać i na pewno sprawia, że jak już chcemy coś zrobić, to chcemy zrobić to tak, żeby to było dobrze, żeby nikt nie powiedział, że można było zrobić więcej, lepiej. Każdy ma inne wymagania, ale staram się mieć też własną satysfakcję z tego i mieć czyste
sumienie, by móc powiedzieć: „Dobra, nie udało się, ale zrobiliśmy wszystko, zrobiłem wszystko, żeby było jak najlepiej, żeby się udało.”.

Co w takim razie stresuje Cię w tej funkcji?
Myślę, że najbardziej stresujące jest właśnie to, jak coś nie idzie zgodnie z planem. Na początku stresowałem się też przemawianiem przed ludźmi. Jak ktoś kiedykolwiek próbował mówić przez radiowęzeł do ludzi, których nie widzi i musi sobie wyobrazić, że nagle wszyscy patrzą na głośnik w klasie i słuchają co mówisz… to jest mocno stresujące, ale człowiek się na stres uodparnia i myślę, że teraz najbardziej stresujące są po prostu jakieś przeciwności losu, albo jakieś terminy, myśl, że trzeba zrobić coś na czas.

Wymieniliśmy wady, to teraz na sam koniec może powiedz, co najbardziej lubisz w byciu przewodniczącym szkoły?Cieszę się, że mogę coś robić. To daje mi pewną satysfakcję. Ja też lubię poczucie, że gdzieś coś się robi, że nie jest się tym szarym człowiekiem. To jest w porządku, można być szarym człowiekiem, bo doceniam też wielu ludzi, którzy potrafią, gdzieś żyć w swoim świecie, bo czują się tam bezpiecznie, ale ja się cieszę, że mogę coś robić, poznaję tym samym wielu nowych ludzi. Muszę się z nimi dogadywać, uczę się też komunikacji z ludźmi, próbuję rozwiązywać problemy. To jakieś wyzwanie, a stawianie czoła wyzwaniom to jest coś, co lubię.


Wywiad przeprowadziły:
Dominika Komajda
Żaneta Matera



Wywiad z Panem Michałem Smudą

11.05.2022

Jakie jest Pana hobby poza szkołą?
Moje zainteresowania poza pracą skupiają się przede wszystkim na fotografii, bo oprócz tego, że pracuję tutaj w szkole, to zajmuję się fotografią. Jest to moja pasja, ale nie tylko. Studiuję tę dziedzinę sztuki na Instytucie Twórczej Fotografii w Opavie, więc tak wygląda mój wolny czas. Bardzo się temu poświęcam. Osoby zainteresowane mogą zobaczyć moje prace na stronie internetowej pod pseudonimem ,,Michał Konrad''. Oprócz dziedziny sztuki, którą się pasjonuje, jest oczywiście sport, z racji tego, jaki wykonuję zawód. To również moja pasja, więc bardzo lubię aktywność fizyczną, którą na co dzień uprawiam. Staram się trzymać formę, ćwiczyć oraz uczestniczyć w różnorodnych aktywnościach fizycznych.

Czy lubi Pan oglądać filmy/seriale, jeśli tak, to jaki jest Pana ulubiony?
Bardzo lubię oglądać, głównie filmy. Przede wszystkim stare filmy kina niemego. Mój ulubiony aktor to Buster Keaton, który funkcjonował w latach 20. ubiegłego wieku. Najbardziej podobają mi się czarno-białe filmy, ale nie tylko. Jeżeli mam czas, poświęcam go na oglądanie dobrych filmów. Nie mam głowy do zapamiętywania tytułów, ale mogę polecić film ,,Nie patrz w górę”, który niedawno oglądałem.

Gdzie Pan uczęszczał do szkoły średniej i jak tam się Panu podobało?
Haha... to akurat zabawne pytanie, bo uczęszczałem do tej samej szkoły co wy. A jak mi się podobało? No nie spodziewałem się, że tak dużo czasu spędzę w tej szkole. Za moich czasów były profile ogólnokształcące. Aczkolwiek pisałem maturę z biologii, ponieważ było to wymagane na kierunku studiów na które chciałem się dostać, czyli na AWF. Jeżeli chodzi o moje wyniki w szkole, to szczerze... nie byłem prymusem. Nie miałem czerwonego paska, ale nie miałem większych problemów z nauką.

Jaki był Pana ulubiony i najmniej lubiany przedmiot w szkole?
Myślę, że moim ulubionym przedmiotem był wf. Jeżeli chodzi o najgorszy, to nie miałem żadnego.
Nawet matematyka, mimo że nigdy nie była moją mocną stroną. Z każdym sobie w jakiś sposób radziłem. Bardzo lubiłem nauczycieli, nikt mi życia nie uprzykrzał.

Jaki jest Pana ulubiony wykonawca lub zespół?
Bardzo lubię słuchać muzyki, towarzyszy mi codziennie. Moim ulubionym gatunkiem jest jazz, rock. Teraz generalnie bardziej się skupiam się na jazzie. Najbardziej lubię brazylijską odmianę jazzu lata 60. i 70. A jeżeli chodzi o wykonawcę to Antonio Carlos Jobim.

Jaki kraj chciałby Pan odwiedzić?
Zawsze pasjonowała mnie Rosja, ale teraz przez tą całą sytuację chyba będę musiał zmienić to marzenie. Moim marzeniem było przejechać się koleją transsyberyjską, którą jedzie się ponad 9000 km. Przez zaistniałą sytuację będę musiał zmienić swoje plany na Amerykę Południową - Amazonia lub coś w tym stylu.

Jaka była Pana najzabawniejsza sytuacja w szkole, która zapadła Panu w pamięć?
Generalnie było wiele zabawnych sytuacji. Dzisiaj do waszej klasy wszedłem, do sali 1.33 i usiadłem przy biurku. Patrzę, że to nie ta klasa, nie te twarze. Ktoś inny tam siedział, więc trochę mi to zajęło, żeby się zorientować że to nie wy :)

Co chciałby Pan przekazać uczniom, którzy mają zamiar rozpocząć naukę w naszej szkole?
Myślę, że szkoła jest bardzo interesująca dla młodych ludzi ze względu na atmosferę, która tutaj panuje. Można w niej nawiązać miłe relacje z nauczycielami. Jest przyjemnie, sympatycznie, często śmiesznie. Ja jako nauczyciel, który pracuje tutaj wiele lat, bo ponad siedemnaście, zachęcam Was, abyście stali się częścią tischnerowskiej społeczności. Na pewno nie będziecie zawiedzeni!


Wywiad przeprowadziły:
Natalia Białończyk
Julia K
ulik



Wywiad z Panem Wojciechem Nierodą

05.04.2022

Od zaangażowania oraz umiejętności nauczycieli zależy skuteczna i dobra praca szkoły. Dobry nauczyciel to taki, którego wyróżniają m.in. wiedza, pomysłowość, energia, sprawiedliwość, zaradność, a także troska. Nasz dzisiejszy gość posiada wszystkie wymienione wcześniej cechy. Pan Wojciech Nieroda jest nauczycielem wychowania fizycznego, a zarazem opiekunem Samorządu Uczniowskiego.

Jakie ma Pan zainteresowania?
Oczywiście sport. No to jest sprawa, która wychodzi z racji pełnionej funkcji czy też wykonywanego zawodu. Nie mogę tutaj zapomnieć o muzyce – towarzyszy mi od młodzieńczych lat: słuchanie, wyjazdy na koncerty, festiwale. Tak więc to bardzo lubię robić. Dobrze wtedy spędzam czas, czuję się sobą. Dodatkowo lubię gdzieś tam pobawić się muzyką. Żeby to nie zabrzmiało, że jestem DJ-em, bo nie jestem. Lubię się pobawić syntezą dźwięku, próbować tworzyć dźwięki: potem je łączyć, gdzieś rozwijać to muzycznie. Poza tym mam dużą kolekcję płyt CD i winylowych, więc wieczorami lubię sobie słuchać. I kupować. Mam taką misję: jak gdzieś jadę lub jestem w jakimś nowym mieście, czy też w mieście, w którym dawno nie byłem, to lubię sobie wyszukać jakiegoś winyl shopu. Moją misją jest wtedy znaleźć te miejsce i kupić sobie tam jakiś winyl, który mi będzie przypominał o tym, że tam byłem i mogę go sobie z tym miejscem kojarzyć.

Gdyby miał Pan opisać naszą szkołę jednym słowem, to jakim?

O jejku, jednym słowem…. Dużo mi się tego nasuwa, teraz tylko, które tu wybrać, te cenzuralne czy te niecenzuralne... DOBRA ENERGIA. Tak, dwa słowa.


Dlaczego postanowił Pan prowadzić zajęcia wychowania fizycznego?

Od najmłodszych lat interesował mnie sport oraz chęci do ruchu przejawiające się pod każdą postacią: skakanie po drzewach czy tam też skakanie z czegoś, jeździe na rowerze, na nartach. Rodzice byli zresztą zawsze bardzo aktywni. Dzięki temu też wiele takich pasji sportowych mogłem posiąść. Poza tym w dzieciństwie, gdy jeździłem do babci, to wiązało się to z aktywnością fizyczną. Tam były rzeka, góry, lasy. Tam było wszystko, co człowiek młody może robić z radością. Poza tym lubię taką sportową rywalizację, adrenalinę, emocje, kiedy coś się dzieje, mogę z kimś w coś pograć, z czymś się zmierzyć: przejść górę, coś przepłynąć i tak dalej i tak dalej…


Myślał Pan kiedyś o zmianie zawodu?

Codziennie. Codziennie, jedynie nie przez wakacje. Życie jest różne. Ja kiedyś nawet nie myślałem, że będę nauczycielem wychowania fizycznego, więc to od tego trzeba zacząć. Czy myślałem o zmianie zawodu? Dni w pracy są różne, raz jest lepiej, raz gorzej. Mam różne pomysły na życie, zobaczymy, co się pokaże na horyzoncie. Pracuję już 20 lat - ciężko jest po takim czasie zmieniać profesje, ale zobaczymy. Nie chcę tu też nic przesądzać, aczkolwiek dobrze jest pracować z młodymi ludźmi, bo młodzi mają dużo dobrej energii.


Gdyby miał Pan teraz zmienić zawód, to na jaki by się Pan zdecydował?

EMERYT. Wtedy miałbym czas na wszystko, co lubię robić i nic bym nie musiał. Generalnie mówi się, że człowiek ani dnia nie przepracuje wtedy, kiedy robi coś, co kocha. Nie idziesz wtedy do pracy, bo idziesz tylko, idziesz, bo lubisz to robić. Robisz to z pasją. Sporo rzeczy rozbija się też o finanse: można robić coś z pasją, ale nie mieć z tego pieniędzy. Na pewno myślałem kiedyś o tym, aby być jakimś sławnym muzykiem, choć nigdy nawet nie próbowałem. Nie miałem cierpliwości do gry na instrumentach. To właśnie mnie trochę hamowało, że nie miałem takiego samozaparcia, bo muzyk to jednak musi mieć tą dyscyplinę, żeby grać. Fajnie by było tak śpiewać do ludzi ze sceny, żeby oni się bujali, machali i bili brawo.


Czy jest coś, czego Pan nie lubi w naszej szkole?
Nie lubię to jest za mocno powiedziane. Staram się zawsze szukać pozytywnych emocji i pozytywów we wszystkim, bo zawsze można coś znaleźć, co się komuś nie podoba albo coś, czego się nie lubi. Jak człowiek będzie myślał o takich rzeczach, to coś znajdzie. Dużo pewnie jest w szkole do poprawienia. Aha, wiem już co mnie denerwuje. Uczniowie nie potrafią się przywitać, w sensie powiedzieć ,,dzień dobry”, ,,do widzenia”. Wszyscy tutaj jesteśmy jedną wielką rodziną, jesteśmy tu razem i codziennie się spotykamy, więc taką podstawą dobrej relacji z kimś jest umiejętność przywitania się. Powiedzieć ,,dzień dobry” Paniom sprzątaczkom, Panu woźnemu, nauczycielom, a koleżance, koledze: ,,Cześć, co tam u ciebie?”. Właśnie to powoduje, że ta atmosfera jest lepsza, a może tego gdzieś tam brakuje. To jedynie. A i mogę jeszcze coś dodać? Nie lubię, jak ktoś nie ćwiczy na wf-ie.


Teraz przenieśmy się do czasów młodzieńczych i stąd pytanie: kim chciał Pan zostać w dzieciństwie?

Chyba chciałem zostać piłkarzem. Kiedyś tak. Aczkolwiek… NIE, jednak nie chciałem być piłkarzem, tak teraz myślę. Kim ja chciałem być? Nie miałem jakiś marzeń zawodowych, ja sobie tam szczęśliwie żyłem każdym dniem. Nie, nie myślałem nigdy o tym. Może czas zacząć o tym myśleć?


Ma Pan swój ulubiony sport?

Na pewno to zależy od pory roku, bo teraz się zima kończy, więc w tym roku bardzo dużo jeździłem na łyżwach. Aktywność fizyczna ma przede wszystkim sprawiać przyjemność. Jeżeli ja mam coś robić na siłę tylko z tego powodu, żeby mieć lepszą kondycję albo lepszą sylwetkę, no to nie do końca o to chodzi. Trzeba znaleźć coś dla siebie. Oczywiście lubię też dużo grać w badminton. To z racji tego, że latem, zaczyna się sezon tenisowy i jestem zakochany w tenisie, gram w ligach amatorskich,. Jeżdżę na turnieje, nie zawsze wygrywam, przeważnie nie wygrywam… turnieju, bo mecze wygrywam. Tych sportów już w życiu trochę przeszedłem. Nic nie trwa też wiecznie. W siatkówkę amatorsko grywałem, na nartach dużo jeżdżę, biorę udział w turniejach w darta, brałem udział w mistrzostwach w kręgle i w badmintona. Na rowerze też bardzo dużo jeździłem, teraz akurat mniej.


Co Pan ceni w naszej szkole?
Cenię sobie to, że przychodzi tutaj dużo ludzi młodych. Mogę tutaj przebywać z młodymi ludźmi, bo młodość to jest zawsze taka beztroskość. Nie mają takich problemów jak ludzie starsi. Wieczne narzekania, u młodych tego nie ma. Można sobie porozmawiać, odskoczyć sobie od takich codziennych problemów, więc tutaj cenię sobie tę energię. Poza tym co roku przychodzą tutaj nowe osoby, więc poznaję nowych ludzi, a każdy ma coś wartościowego w sobie, od każdego można się czegoś nauczyć, każdy może cię dobrze nakręcić na życie.


Co chciałby Pan powiedzieć uczniom naszej szkoły?

Jesteście młodzi, więc róbcie dużo rzeczy, rozwijajcie się na różnych płaszczyznach, poznawajcie siebie poprzez różne działania, spróbujcie zagrać na jakimś instrumencie, spróbujcie wdrożyć sobie jakąś aktywność fizyczną, podróżujcie autobusami, pociągami, odwiedzajcie znajomych i nieznajomych, poznawajcie nowe miejsca, rozwijajcie siebie. Im więcej rzeczy teraz poznacie, tym łatwiej wam będzie później w życiu. Człowiek świadomy to jest ten, który też ma pewną wiedzę. Nie możecie zapominać o tym że wiedza i nauka jest ważna i pozwala człowiekowi potem dostrzec więcej w życiu i więcej z życia czerpać.


Teraz już ostatnie pytanie na rozluźnienie. Ile wynosi log ₃ 9?

No wydaje mi się, że no, że .... właśnie tyle. A ile wynosi?


3.

Tak, właśnie to chciałem powiedzieć!


A nie, jednak 2.
O jejku, to jeszcze byś mnie wkręciła, mogę coś jeszcze powiedzieć?


Jasne. Może Pan powiedzieć słowo motywujące naszych przyszłych uczniów, którzy będą rekrutować się do naszej szkoły.

Niech każdy sobie idzie własną ścieżką w życiu - jesteśmy kowalami swojego losu. Wszędzie jest dobrze, jeśli człowiek wysyła dobrą energię. Znajdziecie tu ludzi, którzy mają dobrą energię, więc można ją od kogoś czerpać. Ta dobra energia to podstawa, bo ta energia jest taka pozytywna. Jeśli człowiek myśli pozytywnie, to lepiej i dłużej mu się żyje.



Wywiad przeprowadziły:
Daniela Foterek
Anna Rek







Jeśli masz ochotę podjąć wyzwanie i zostać reporterem, który przeprowadzi wywiad, skontaktuj się ze swoją polonistką lub nauczycielkami podstaw warsztatu dziennikarskiego.

Zapraszamy do współpracy!


SM