Coroczne, zimowe wyłączenie wody planowane jest na 12 listopada br., jeśli warunki pogodowe gwałtownie się nie pogorszą!
Na terenie ogrodów działkowych, w niewielkim stosunkowo obszarze skupionych jest zwykle od kilkudziesięciu do kilkuset działek. Nasz ogród - ROD HERMES liczy sobie ok. 150 parcel, o małej powierzchni, stykających się zwykle ogrodzeniem z niewysokiej, ażurowej siatki. Współżycie użytkowników działek na ogół przebiega bezproblemowo, rodzą się często znajomości a nawet przyjaźnie owocujące wzajemną pomocą a także wspólnym spędzaniem czasu.
Poza ogółem takiej sielanki bywają również sytuacje, w których sprzeczne zainteresowania, pasje, temperamenty, przyzwyczajenia a także oczekiwania wobec sąsiadów i dla sposobu spędzania czasu na działce prowadzą do konfliktów i zadrażnień.
Na ogół powodowane są one przez typowe przyczyny:
nadmierny hałas
hodowane zwierzęta
samochody
oczekiwania określonego sposobu gospodarowania
Odnośnie pierwszej z przyczyn powstawania konfliktów, zwykle powodem są huczne zabawy, głośna gra czy to na instrumentach, jak gitara czy też na radioodtwarzaczach. Z reguły powodem skarg są ciągłe imprezy urządzane przez działkowca z udziałem wielu gości, muzyki i alkoholu, nierzadko związane z grillem lub ogniskiem.
Gdy wszelkie normy związane z takim spędzaniem czasu zostaną przekroczone, gdy ryki pijanych gości, wywrzaskiwane przekleństwa a także dudnienie z głośników i smród palonego mięsa nie daje żyć a wszelkie próby zwrócenia uwagi na uciążliwość dla innych takiego zachowania nie dają rezultatu i są wyśmiewane - należy użyć skuteczniejszych instrumentów.
Całkowitym remedium na nie dające się wytrzymać i lekceważące zachowania stanowi odebranie działki i wyrugowanie antyspołecznego sąsiedztwa. Jest to z oczywistych względów bardzo skuteczny sposób ale nie błyskawiczny, co jednak nie zwalnia od sięgnięcia po to rozwiązanie. Powołanie się na Regulamin ROD, zabraniający opisanego wyżej zachowania w skargach, jakie powinny lawinowo spływać do Zarządu ROD a także do PZD (w odpisie do ROD) uruchomia procedurę pozbawienia działki. W międzyczasie nie należy zaniedbywać wzywania Policji w czasie imprezy pijackiej połączonej z przekleństwami i publicznym spożywaniem alkoholu, zwłaszcza, gdy w pobliżu są dzieci. Płonące ogniska, które zakazane są nie tylko w Regulaminie PZD ale także w zarządzeniach wielu gmin i miast a także kopcące grille będą powodem mandatów, które Policja obligowana jest wystawić za takie zachowanie oraz wniosków do sądu o ukaranie grzywną. To powinno stłumić nieco nastrój zabawowy, a wezwanie do sądu celem osądzenia za popełnione wykroczenia lub nawet przestępstwa ochłodzi z pewnością zapał do przyszłych imprez.
Hodowane zwierzęta nie są utrapieniem dla sąsiedztwa, o ile ich utrzymywanie nie naraża ogółu na różne dolegliwości i niebezpieczeństwa, jak na przykład pogryzienie.
Regulamin ROD zakazuje m. in. hodowli kotów na działkach, co bywa często lekceważone przez różnego rodzaju obrońców i czcicieli tych zwierząt, którzy kierując się wielką miłością do bezpańskich kotów karmią je i stwarzają dogodne warunki do rozmnażania, ale jakoś nie u siebie w domu, tylko na terenie dzierżawionej działki. W efekcie praktycznie wszystkie pozostałe działki są "zakocone", wszędzie są ich legowiska i wszędzie pałętają się żebrające koty, przed którymi trzeba chronić dzieci - bo są z reguły zarobaczone i pełne kleszczy - a także żywność i altany, bo lubią się wślizgnąć do środka z zamiarem pobuszowania. Tu pole do działania daje ustawa o ochronie zwierząt i wzywanie miejscowego Towarzystwa Ochrony Zwierząt celem odłowienia wpółdzikich kotów. Oczywiście obowiązkowo należy się skarżyć na takie zachowanie pisemnie do Zarządu ROD wskazując na uporczywe łamanie regulaminu PZD i Regulaminu ROD.
Poważniejszą sprawą są psy sprowadzane na działki. Niestety, rzadko kiedy pies jest na tyle dobrze wytresowany, aby nie próbował uciec poza działkę i szaleńczo nie szczekał na wszystko i wszystkich. Zwykle psy gonią po alejkach przy pełnej aprobacie ich właścicieli, skacząc i obszczekując każdego napotkanego.
Reakcją na to zwykle bywa głupi śmiech i puste zapewnienia, że piesek nie ugryzie, tylko chce się przywitać albo bawić. Po pierwsze, póki co, to jeszcze od ludzi zależy, czy chcą się bawić albo witać z psem, a nie od tego ostatniego. Po wtóre nie każdy ma ochotę, aby pies skakał na niego brudnymi łapami i nikt nie ma gwarancji, że nie zostanie wtedy ugryziony, a to budzi zrozumiały lęk i frustrację.
Ale jest na to sposób.
W chwili, gdy zostaliśmy napadnięci przez psa, który zniszczył nam ubranie, przysługuje nam roszczenie odszkodowawcze. Gdy jednak zostaniemy ugryzieni, o!, to dla właściciela psa oznacza spory problem i wydatki, a jak się postaramy, obciążające go do końca naszego życia.
Jest szereg kancelarii prawnych oferujących swoje usługi właśnie w takich przypadkach - w Internecie, po wyguglowaniu "pogryzienie" i "pies" wyskoczy nam ich cała lista wraz z poradnikami, jak się zachować, gdy takie zdarzenie będzie miało miejsce, wraz z zaproszeniem do skorzystania z pomocy adwokackiej. Warto dodać, że są to usługi dla zgłaszającego bezpłatne, bowiem adwokat zwykle proponuje opłacenie swojego honorarium z odszkodowania, które w oczywisty sposób, po odpowiednim zgłoszeniu i udokumentowaniu zdarzenia będzie uzyskane. A nie są to kwoty błahe - pojedyncze, niegroźnie pokąsanie jest wyceniane na 25 tys. zł i więcej samej kwoty odszkodowania, bez wliczenia kosztów strat, leczenia, rehabilitacji i innych. I nie ma tu żadnego znaczenia wielkość psa, jego dotychczasowe zachowanie czy rasa - pod warunkiem, że nie została uznana za niebezpieczną, bo wtedy właściciel pozna naprawdę, czym są problemy.
Jeśli w dodatku pogryzienie będzie dotkliwe i wyłączające okresowo np. z pracy, straty z tego powodu powstałe będzie pokrywał właściciel psa, włącznie z rachunkami np. za taksówki, którymi będzie poruszał się poszkodowany z, dajmy na to, nogą w bandażach.
Może się zdarzyć, że traumatyczne przeżycie podczas ataku psa zostawi istotny uszczerbek na psychice - opinia lekarza psychiatry da powód do ubiegania się o rentę inwalidzką, którą ZUS chętnie przyzna i wypłaci wiedząc, że środki na nią będą regresem szły wprost z kieszeni właściciela psa. Jak dolegliwości będą trwałe, a mogą to być lęki, zaburzenia snu, bóle głowy i inne objawy, których ujawnienie zależy wyłącznie od naszej relacji, bo w inny sposób nie da się ich zdiagnozować - to wypłata świadczenia będzie trwała do naszego odejścia w lepsze światy z gorszym skutkiem dla posiadacza psa.
Osobiście zachęcam do takiego postępowania, bo nie może być tak, aby ktoś spełniając swoje zachcianki terroryzował otoczenie.
Samochody bywają problemem wtedy, gdy ich parkowanie na działkach stanowi również problem dla sąsiadów. Tu trzeba jasno stwierdzić, że z reguły tym, którzy nie posiadają samochodu niezwykle przeszkadzają pojazdy tych, którzy się nimi wożą. Oczywiście, Regulamin ROD zasadniczo zabrania wjeżdżania autem pod działkę i parkowania na drogach, ale zależy to też od uchwały Walnego Zgromadzenia.
Tu zalecam raczej postawę koncyliacyjną - zaproponowanie podwiezienia wrogowi motoryzacji po gorącym i pełnym wysiłku dniu spędzonym na działce może z niego uczynić moto-entuzjastę i zakończyć konflikt. Można też pozostawiać samochód na parkingu wspólnym - zwykle w godzinach porannych i wieczornych jest w ustalonych godzinach możliwy podjazd pod działkę celem zabrania (lub dowiezienia) ciężkich rzeczy.
Nie piszę tu o sprawach jeszcze niedawno obecnych a teraz chyba tylko czynionych przez szaleńca. Chodzi o mycie i naprawianie pojazdu. Są to teraz przestępstwa ścigane z urzędu - jeśli trafiłby się taki kierowca z Marsa, który zabrałby się za mycie i wymianę oleju w swoim aucie - wezwanie Policji załatwi sprawę bardzo szybko, bardzo drogo i bardzo dotkliwie dla takiego gagatka. Tutaj nawet nie ma sensu zawracac głowy Zarządowi.
Sprawa zagospodarowania działki przy sprzeciwie sąsiadów.
Tak można by najkrócej ująć problem, który jednak coraz rzadziej występuje. Wraz ze zluzowaniem wymogów dotyczących sposobu korzystania z przyznanej nam działki coraz więcej osób rezygnuje z upraw na rzecz trawnika oraz kilku drzewek. Dawniej, gdy na każdej działce znajdowały się zagony z pietruszką, pomidorami, selerem, koprem i innymi warzywami do wściekłości doprowadzało działkowców utrzymywanie na sąsiedniej działce ugoru pełnego chwastów wraz z wysokim, pylącym trawnikiem. Wszystko to przechodziło na ich stronę niemiłosiernie zachwaszczając troskliwie pielone grządki. Wysokie drzewa z kolei ograniczały dostęp słońca, co przejawiało się słabymi zbiorami porzeczek, truskawek, malin i jabłek. Bez przerwy do Zarządu płynęły skargi na cień, przerośnięte drzewa i zaniedbane ugory.
Obecnie 99% działkowców traktuje swe działki jako tereny czysto rekreacyjne.
Rodzi to jednak czasem spory o innym charakterze. Oto sąsiad buduje domek narzędziowy, zresztą niedopuszczalny wedle Regulaminu PZD, gdzie bez opamiętania wypróbowuje różnego rodzaju szlifierki, piły, wiertarki i młoty. Gdy zwracamy uwagę, że nie da się wytrzymać tych odgłosów, ciągle od rana do wieczora płynących z jego działki, na ogół robi zdziwione miny i tłumaczy, że robi domek dla ptaków albo balustradę naprawia - jakby to nam miało całkowicie wystarczyć i spowodować, że rzężące piłowania i wściekłe szlifowania a także smrody różnych lakierów i bejc od tej chwili przestaną nam w ogóle przeszkadzać, a może nawet będą mile widziane.
Tu znowu trzeba zasypać skargami Zarząd ROD, a jak to nie będzie dawało szybkich rezultatów, także PZD pismami, w których będziemy domagać się przestrzegania regulaminu i wydania nakazu rozebrania domku narzędziowego, co już wytrąci majsterkowicza z równowagi oraz zarządzenia poniechania działalności zakłócającej w oczywisty sposób nasze bytowanie.
Można też zastanowić się nad zgłoszeniem podczas zebrania działkowego wniosku o wyznaczenie godzin ciszy i godzin, w których dopuszczalne byłoby np. koszenie głośne, prace stolarskie, murarskie i inne. Jest to niegłupie rozwiązanie, stosowane powszechnie w Niemczech i Austrii, które zagwarantuje nam, że zaplanowany odpoczynek na działce będzie istotnie dla nas reklasujący bez odgłosów sąsiedzkich robót w tle.
Jak już napisałem, wygląd i zagospodarowanie działek zmienił się w ostatnich latach diametralnie.
Pojawiło się wyposażenie o jakim wcześniej mowy nie było.
Jednym z takich urządzeń są baseny.
Zdawałoby się, że basen, rzecz jasna wolno stojący, w którym na ogół pluskają się dzieci nie powinien sprawiać problemu. A jednak. Wątpliwości sąsiadów budzi na ogół woda a konkretnie, skąd jest pobierana i gdzie wylewana.
Od pewnego czasu obowiązuje prawo wodne, które generalnie zabrania marnotrawienia wody. Otwarte jest pytanie, czy napełnianie basenu jest owym "marnotrawieniem"? Tu sprawy są na ogół kierowane do sądu, który może, ale nie musi uznać racji skarżącego.
Pozostaje też sprawa wykorzystania hydroforu, który ma swój okres eksploatacyjny a przede wszystkim potrzebuje drogiej energii elektrycznej do działania. Ponieważ opłaty za zużywany prąd przez hydrofor są rozłożone równo na cały ogród działkowy, pokrzywdzeni będą ci, którzy nie mają basenu i korzystają w zwykły sposób z wody. Narażeni są wtedy na współuczestniczenie w kosztach rozrywki wymyślonej przez jednego (lub kilku) działkowców. Decyzja Zarządu w takich wypadkach powinna być jedna - naliczenie dodatkowej opłaty za prąd zużyty przez hydrofor przy napełnieniu basenu, co da się łatwo obliczyć na przykład dzieląc kwotę rachunku przez ilość działek a następnie przyjmując średnią zużycia wody w litrach.
Osobną kwestią jest wylewanie wody. W przeciętnym, małym basenie mieści się co najmniej 1000 litrów, więc spuszczanie jej na posesję sąsiada spowoduje straty w postaci dewastacji trawnika i możliwego podtopienia altany. Wtedy kierujemy sprawę do sądu a jeśli mamy ubezpieczoną altanę - do ubezpieczyciela, który wypłaci chętnie odszkodowanie, regresem żądając jego wyrównania od właściciela basenu. Wypuszczenie takiej ilości wody na drogi wewnątrz działkowe może je zniszczyć a wtedy z urzędu Zarząd ROD ma obowiązek zażądania wyrównania szkody na koszt dewastatora. Zawsze może to też być uznane ze działanie niszczące wspólną infrastrukturę i przy powtórnym takim zachowaniu może zostać sporządzony wniosek o pozbawienie praw do działki.
Jak już powiedziano na początku, duża liczba ludzi skupiona na małym obszarze zawsze powoduje problemy. Autor powyższego artykułu zaleca oczywiście zawsze polubowne dogadanie się ale też wzywa do nie ulegania terrorowi i do zerwania z potulnym podporządkowywaniem się praktykom i działaniom, które są i bezprawne i dla nas ciężkie lub wręcz niemożliwe do zniesienia.
Działka musi być oazą spokoju i relaksu a nie źródłem dodatkowych problemów. Zatem - jeśli się da, rozmawiajmy, przekonujmy i prośmy. Jeśli napotkamy na drwiny, śmiech i władcze "a co mi tam, robię co chcę, bo jestem u siebie" - działajmy, co zawsze przyniesie oczekiwany efekt i da niezbędną lekcję życiową tym, którzy uważają, że wszystko ma wokół nich się kręcić.
oprac. wł. P.K. 20/08/25