Trudne emocje a trudne zachowania
„To z czym przyjdzie dziecko, to rodzic udźwignie” M. Stańczyk
Dzieci dobrze się zachowują, jeśli potrafią. Ale również wtedy, kiedy dobrze się czują. Dość kuszące jest stwierdzenie, że dziecko źle się sprawuje, bo chce zrobić dorosłym na złość. Dziecięce postępowanie to wierzchołek góry lodowej i to, co ma na nie wpływ, znajduje się pod powierzchnią. A są to: potrzeby, emocje, motywacja.
Dlaczego warto zaglądać pod powierzchnię?
Kiedy nie wiemy, co przeżywa dziecko, trudno będzie o adekwatne wsparcie. Jeśli nie zaopiekujemy się emocjami, to one i tak wybrzmią za jakiś czas, ale już ze zdwojoną siłą.
Kiedy skupiamy się jedynie na zachowaniu i je nawet wyeliminujemy, to napięcie, które przeżywa dziecko nadal w nim będzie. Dziecko będzie więc szukało innej strategii, innego zachowania, które pozwoli mu na choć chwilowe poradzenie sobie z nim. Często te nowe strategie czy zachowania są jeszcze trudniejsze dla rodziców.
Kiedy skupiamy się na zachowaniu, to jako rodzice możemy podejmować takie działania w stosunku do dziecka, które będą dla niego dość naruszające. Będzie to paradoksalnie skutkowało jeszcze gorszym zachowaniem.
Kiedy zaglądamy pod powierzchnię i sprawdzamy, jakie emocje przeżywa dziecko, to możemy je nazwać, przyjąć i dać im przestrzeń do wybrzmienia.
Zachowanie jest więc zewnętrzną warstwą. W zaglądaniu pod powierzchnię pomaga obserwacja, w której bez ocen przyglądamy się dziecku. Co ono przeżywa i czego potrzebuje? Aby to zrobić, rodzic musi najpierw oddzielić swoje emocje i odkleić błędne przekonania, że dziecko robi coś na złość lub specjalnie, że gdyby tylko chciało, to by się postarało zachowywać lepiej.
Trudne emocje to trudne zachowania
Emocje są bezpośrednim motorem do działania i zawsze za trudnymi zachowaniami stoją trudne emocje. W porozumieniu bez przemocy mówi się, że emocje są reakcją na sytuację, w której jakieś ważne potrzeby dziecka domagają się zaspokojenia. Dla przykładu złość może wynikać z niezaspokojonej potrzeby autonomii i niezależności. Kiedy dzieci przeżywają trudne emocje, potrzebują, żeby rodzic swoją obecnością i wyregulowaniem (zielona strefa) pomógł im je przeżyć. Dopiero wytrwanie rodzica przy dziecku i pozwolenie na przeżywanie emocji do końca (dopełnienie), powoduje spadek jej intensywności. Zdarza się, że rodzice chcą zbyt szybko reagować i np. pocieszają, zawstydzają. To może utrudnić dziecku powrót do równowagi. Właśnie dlatego, że doszło do wyciszenia emocji a nie do ich wybrzmienia, przeżycia.
Rozumienie emocji, umiejętne ich nazywanie, a także wiedza o tym, jaką pełnią rolę w zachowaniu dziecka, do czego są mu potrzebne, może pomóc rodzicom we właściwym wspieraniu dziecka.
Smutek
Okazuje, że coś było ważne dla dziecka.
Pomaga mu poradzić sobie ze stratą małą czy dużą.
Płacz, który towarzyszy smutkowi, pomaga rozładować napięcie.
Rodzicom często trudno jest towarzyszyć dziecku w smutku. Kiedy widzimy zapłakaną twarz dziecka i trwa to dla nas dość długo, zdarza się, że mówimy „no już rozchmurz się”, „nie ma co płakać, no otrzyj już łezki” lub „bądź dzielnym chłopcem”. Jako dorośli mamy dobre intencje. Wydaje się nam, że takie słowa spowodują, że dziecko poczuje się lepiej. Tak jednak nie jest. Taki sposób reagowania sprawia, że dziecko może poczuć się osamotnione, a nie wsparte.
Funkcją smutku jest oswajanie się ze stratą i z tym, co się wydarzyło oraz przygotowanie się na nowe. Dziecko potrzebuje, aby rodzic swoją postawą pokazywał mu, że nie ma nic złego w smuceniu się, że jest przy nim tak długo, jak będzie go potrzebowało.
Strach
Informuje nas o zagrożeniu.
Pozwala zadbać o potrzebę bliskości i bezpieczeństwa (szczególnie u młodszych dzieci).
Zdarza się, że maskuje inne emocje i trudności, np. nadmierny stres, napięcie, smutek.
Służy przetrwaniu.
Warto sprawdzić, czy w sytuacji gdy dziecko mówi o lęku, strachu to tak naprawdę mówi nam nie wprost „potrzebuję być z Tobą, potrzebuję czasu z Tobą, potrzebuję Twojej bliskości”.
Złość
Informuje o tym, że granica dziecka została naruszona i przekroczona.
Pozwala zadbać o potrzebę autonomii i niezależności.
Zdarza się, że jest reakcją na zagrożenie.
Mobilizuje do działania, do ochrony i daje dużo energii.
Zdarza się, że pomaga radzić sobie ze stratą, nawet taką, która się nie wydarzyła, ale dziecko czegoś bardzo chciało i oczekiwało, np. wyjazd na obóz. Wtedy złość daje dziecku energię, żeby nie zatopić się w smutku.
Zdarza się, że w złości dzieci nie chcą być blisko, nie chcą się przytulać. Czasem jedyna pomocna strategia to po prostu być i wytrwać.
Wstyd
Pozwala zadbać o poczucie bezpieczeństwa. To dlatego dzieci wstydzą się obcych i mało znanych ludzi.
Pozwala na pokazywanie dystansu, aby czuć się bezpiecznie.
Chroni.
Wstydu nie należy utożsamiać z nieśmiałością i nakłaniać dziecko, aby go przezwyciężało, szczególnie w relacjach z obcymi.
Zanim zaczniemy rozmawiać z dzieckiem o emocjach, najpierw pozwólmy, by one wybrzmiały. W pierwszej kolejności chodzi o towarzyszenie, a dopiero potem o nazywanie. Warto jednak pamiętać, że są dzieci, które nie lubią nazywać emocji. To im nie pomaga, kiedy rodzic mówi „widzę, że się złościsz”. Zdarza się, że to je jeszcze bardziej rozregulowuje. One nie chcą, żeby rodzic mówił do nich takim językiem. Z drugiej strony są takie dzieci, które komunikat „wydajesz się smutny” przyjmą z wdzięcznością i otwartością, jako zaproszenie do dialogu.
Zdarza się, że rodzicom trudno jest zaglądać pod powierzchnię i mamy wówczas takie życzeniowe strategie, że dziecko ma po prostu przestać i tyle. Często są to strategie oparte na karaniu, wyciąganiu konsekwencji, nagradzaniu. Zwykle działa to tylko na kilka dni czy tygodni. Po czym kłopot z zachowaniem wraca. Tak więc zaglądajmy pod powierzchnię. Zaciekawiajmy się światem przeżyć dziecka i starajmy się mu w nim towarzyszyć z ciekawością i czułością. Emocje, które przeżywają dzieci, mają ogromny wpływ na ich zachowanie. Pamiętajmy o tym, jaką rolę pełnią poszczególne emocje, bo to pomoże nam rozszyfrować, co stoi za zachowaniem dziecka.
Literatura:
Marzena Jasińska: Trener, dyplomowany coach, doradca rodzinny. Od lat wspiera rodziców w konsultacjach indywidualnych oraz warsztatach psychoedukacyjnych. Swoją pracę opiera na filozofii Jespera Juula, założeniach Rodzicielstwa Bliskości oraz Porozumienia Bez Przemocy. Specjalizuje się w zakresie neurodydaktyki oraz uczenia się uczniów. Ekspert rozwoju osobistego, komunikacji, negocjacji. W swojej pracy zajmuje się także tematyką mediacji szkolnych, procesów grupowych, zarządzania zmianą w organizacji i zarządzania zespołem. Prywatnie mama dwóch dorosłych synów.
Gniew, złość i wściekłość – jak wspierać dziecko?
Czy złość, gniew i wściekłość są tym samym uczuciem? Co to znaczy, że nasze dziecko się złości? Czy jak się złości, to może również przeżywać gniew? Jak skutecznie pomóc dziecku w wyrażaniu tych emocji?
Złość to jedna z podstawowych emocji każdego człowieka, obok szczęścia, wstydu, smutku, pogardy, zdziwienia i strachu. Emocje informują nas o tym, czy nasze potrzeby są zaspokojone, a nasze granice osobiste uszanowane. Kiedy nasze dziecko przeżywa złość, to znaczy, że dzieje się coś w jego życiu psychicznym, co wymaga naszej rodzicielskiej uwagi.
Dziecko złości się, kiedy….
coś poszło nie tak – inaczej niż się tego spodziewało, jak oczekiwało lub jak myślało, że będzie,
jego potrzeba lub potrzeby nie zostały dostrzeżone, uszanowane, a następnie zaspokojone,
doświadcza raniących zachowań lub komunikatów ze strony innych – uruchomiona wówczas złość służy przetrwaniu i zaopiekowaniu się sobą,
inni naruszają jego poczucie własnej wartości,
inni naruszają jego granice osobiste.
Złości nie jesteśmy w stanie kontrolować, dziecko również. To reakcja organizmu, która wyraża się wzmożonym wydzielaniem adrenaliny, szybkim biciem serca, krew napływa wówczas do rąk i nóg, ciało przygotowuje się do ucieczki lub do obrony. To dlatego dzieci w złości biją, kopią, gryzą itp.
Gniew to reakcja emocjonalna na niepowodzenie lub wzburzenie emocjonalne. Ma trzy elementy:
To dlatego wybuch gniewu, który może przerodzić się we wściekłość, zależy od naszej woli. Ponieważ mamy wpływ na to, co sobie pomyślimy o danym zdarzeniu i jak je zinterpretujemy. Dziecko jednak potrzebuje się tego nauczyć od dorosłego. Wymaga to też czasu, aby dojrzały jego płaty czołowe w mózgu.
Dziecko, które się złości, komunikuje rodzicowi coś bardzo ważnego. To są komunikaty o dziecku, a nie o rodzicu. To oznacza, że jest mu trudno, a nie że rodzic źle je wychowuje. Jeśli nie pozwolimy się dziecku złościć i nie zaopiekujemy się emocjami, które przeżywa, to jest duże prawdopodobieństwo, że gniew, wściekłość stanie się wyrazem złości.
Dlaczego rodzicom trudno zaopiekować się złością dziecka i co może im w tym pomóc
1. Złość odczytujemy i interpretujemy jako manipulację, próbę wymuszenia czy rządzenia nami. To skutkuje wchodzeniem w próbę sił i w walkę z dzieckiem. Jeśli do tego dojdzie, to w rodzicu zaczyna się pojawiać złość, co uniemożliwia opiekowanie się rozzłoszczonym dzieckiem. Pomaga zmiana perspektywy – to, co mówi i co robi dziecko, jest informacją o nim i o jego trudności, a nie o rodzicu. Takie patrzenie pozwala nam być dłużej w roli wspieracza, czyli kogoś, kto widzi dziecko.
2. W naszym społeczeństwie – wprawdzie coraz rzadziej, ale jednak – nadal jest obecne przekonanie, że złość piękności szkodzi, czyli nie wolno się złościć. Jeśli nam, jako dorosłym, nie wolno było się złościć, to trudno nam będzie wspierać w złości nasze dziecko. Wówczas złość, którą wyraża dziecko kontaktuje się z naszą niewyrażoną, nie ujawnioną i nie zaopiekowaną złością z dzieciństwa. Dlatego kiedy złość naszego dziecka doprowadza nas do białej gorączki, mocno wkurza, to może warto zrobić sobie stop-klatkę i zastanowić się, co mnie tak naprawdę porusza i czy przypadkiem nie stoi za tym moja historia, która wymaga zaopiekowania.
3. Rodzice boją się złości, bo ona kojarzy nam się z agresją, od której tylko krok do przemocy. To dlatego złości przypisujemy raczej negatywne oceny moralne. Jeśli dziecko się złości, to znaczy, że przeżywa bardzo duże napięcia i bardzo duży stres. Potrzebuje wówczas pomocy, aby sobie z tym poradzić, bo właśnie złość mówi, że jego możliwości poradzenia sobie z określoną sytuacją zostały wyczerpane. Dziecko wówczas nie potrzebuje dyscyplinowania, zawstydzania, izolowania, ośmieszania, karania, ale rodzicielskiego spokojnego towarzyszenia, żeby mogło od nas dostać trochę tej równowagi i spokoju.
4. Ponieważ boimy się złości, to myślimy, że jak damy dzieciom przestrzeń do jej wyrażania, to ona będzie przybierała na sile i że właśnie taki sposób reakcji utrwali się dziecku już na zawsze. Tymczasem jest zupełnie na odwrót. Kiedy pokazujemy dziecku, że nie boimy się jego złości, to ono też przestaje się jej bać. Kiedy zaś nie damy przestrzeni na jej wyrażanie, to dziecko ma dwa wyjścia:
a. Z
aopiekowanie się sobą i wejście w tryb zamrożenia i przetrwania,
b. Z
większenie wściekłości, mocniejsze podkręcenie swojego gniewu z nieuświadomioną myślą, że może w końcu ktoś to zauważy.
5. Kolejny powód to brak społecznej akceptacji złości, czego dowodem są różne przysłowia:
a. Złość piękności szkodzi.
b.
Grzeczne dziewczynki się nie złoszczą.
Mamy takie przekonanie, że jeśli pozwolę dziecku przeżywać złość, to znaczy, że jestem złym, niewydolnym i nieradzącym sobie rodzicem. Nie pomagają nam w tym słowa – często słyszane od członków rodziny – w stylu „jak tak dalej będzie to wejdzie Wam na głowę”. To co może nam pomóc, to poszerzanie wiedzy o emocjach, konsultacje z różnymi specjalistami itp.
6. Złością bardzo łatwo się zarazić. To czy rodzic się nią zarazi, zależy do tego, co sobie pomyśli o dziecku i o jego reakcjach. Jeśli pojawi się myśl: on mnie nie szanuje, to – jak mówi Małgorzata Stańczyk – „mamy pozamiatane”. Dlatego bardzo może pomóc wiedza, że dziecko krzycząc „jesteś głupia”, tak naprawdę krzyczy o sobie, o swojej trudnej sytuacji, rozczarowaniu – o tym, że nie ma na coś wpływu, a bardzo by chciało.
Dlaczego izolacja nie pomaga
Jakiś czas temu, kiedy oglądaliśmy polską wersję „Super niani”. W programie prezentowana była jedna z metod wychowawczych, tzw. „karny jeżyk”, czyli izolowanie rozzłoszczonego dziecka na tyle minut, ile ma lat. Osobiście uważam ją za złą metodę wychowawczą. Warto wiedzieć, że izolowane dziecko pozbawiamy naszej pomocy w najbardziej dla niego trudnym momencie. Jest to też akceptacja warunkowa i tak to dzieci odczytują, że mama czy tata kocha mnie tylko wtedy, gdy jestem „grzeczny”, co z kolei obniża poczucie własnej wartości. Dziecko – choć nie wprost – dostaje komunikat, że samo musi sobie poradzić ze swoimi problemami. Dziś już wiemy, że nawet z biologicznego punktu widzenia (niedojrzałe płaty czołowe) jest to niemożliwe. Odsyłane dziecko myśli sobie, że nie zasługuje na pomoc i wsparcie, kiedy dzieje się coś złego. Potem w życiu dorosłym też ma kłopot, żeby poprosić o pomoc, kiedy dzieje się coś trudnego i przyjąć wsparcie.
„Przeciwieństwem złości nie jest spokój, a depresja” (M. Stańczyk). Kiedy więc odsyłasz dziecko do drugiego pokoju po to, żeby się tam uspokoiło, zastanów się, czym to może skutkować w przyszłości.
Kiedy nie utulimy i nie wspieramy dziecka przeżywającego złość, to dojdzie do skumulowania napięcia. Jeśli będzie ono w tym stanie przez dłuższy czas, to poziom mózgowych procesów pobudzania będzie znacznie przeważał nad hamowaniem. Rodzice nazywają to histerią lub wściekłością. Oznacza to, że możliwości układu nerwowego naszego dziecka zostały znacznie i wielokrotnie przekroczone, a silnie przeżywana frustracja utrudnia dziecku powrót do równowagi, nawet jeśli proponujemy mu wówczas nasze wsparcie. Dlatego warto reagować wcześniej, jeszcze na etapie złości. Dawać dziecku komunikat „widzę, że jesteś chłopcem, któremu teraz jest bardzo trudno / widzę, że jesteś dziewczynką, której teraz jest bardzo trudno, a ja jestem dorosła, jestem Twoim rodzicem, który to dla Ciebie wytrzyma”.
Isabelle Filliozat. W sercu emocji dziecka. Wydawnictwo Esprit S.C. Kraków 2009.
Isabelle Filliozat. Moje dziecko doprowadza mnie do szału. Wydawnictwo Esprit S.C. Kraków 2015.
Materiały własne z webinarium Małgorzaty Stańczyk pt. Moje dziecko się złości - jak towarzyszyć dziecku w silnych emocjach.
Marzena Jasińska Trener, dyplomowany coach, doradca rodzinny. Od lat wspiera rodziców w konsultacjach indywidualnych oraz warsztatach psychoedukacyjnych. Swoją pracę opiera na filozofii Jespera Juula, założeniach Rodzicielstwa Bliskości oraz Porozumienia Bez Przemocy. Specjalizuje się w zakresie neurodydaktyki oraz uczenia się uczniów. Ekspert rozwoju osobistego, komunikacji, negocjacji. W swojej pracy zajmuje się także tematyką mediacji szkolnych, procesów grupowych, zarządzania zmianą w organizacji i zarządzania zespołem. Prywatnie mama dwóch dorosłych synów.
Ogłoszenia
Jak zorganizować dzieciom warunki do nauki w domu ?
Drodzy Rodzice w obecnej sytuacji, gdzie króluje chaos i przesyt informacji warto przede wszystkim zadbać o poczucie bezpieczeństwa u dzieci.
To co ma ogromne znaczenie w budowaniu bezpieczeństwa i minimalizowaniu stresu to schematy, rutyna dnia i wzmacnianie poczucia kontroli.
Te zasady mają również zastosowanie w organizacji nauki w domu:
1. Ustalmy wspólnie z dzieckiem ogólny plan dnia, w którym zawieramy czas na naukę, zabawę i regenerację.
Pamiętajmy, że nasz mózg jest przyzwyczajony do wysiłku w porannych godzinach dlatego warto ustalić czas na naukę rano, od razu po wstaniu i po śniadaniu. Warto ustalić z dzieckiem godzinę wstawania.
Dobrze jeśli dziecko od razu wykona jakąś czynność, która daje widoczny efekt i jest zależna od niego: np. pościeli łózko, przygotuje sobie ubranie, śniadanie itp.
Przed nauką najlepiej nie rozpraszać się grą na komputerze, oglądaniem seriali, itp. - najlepiej zacząć od razu od nauki.
2. Wyznaczamy miejsce do nauki.
Dziecko powinno mieć swoje stałe miejsce, w którym się uczy, w którym ma dostęp do pomocy.
Przed rozpoczęciem nauki dziecko powinno zadbać o porządek na biurku i w miejscu wokół siebie. Utrzymywanie porządku nie tylko pomoże w skupieniu, ale sprzątanie samo w sobie redukuje stres, daje poczucie sprawczości i działania (tak jest ! nikt nie lubi sprzątać, ale jak juz się posprząta to czuć dumę i samozadowolenie ;) )
3. Ustalamy przerwy i sposoby ich wykorzystania.
Pomiędzy zadaniami warto zrobić przerwę na ruch, posiłek albo zabawę
Dzieci w zależności od wieku w ciągu dnia mogą poświęcić czas na intensywną naukę od 2 do 4 godzin dziennie. Jednorazowy czas koncentracji dla dzieci na zadaniu to od 20 do 30 minut.
Dobrze jest pozwolić dziecku na korzystanie z przerw wtedy kiedy tego potrzebuje.
W domu typowy szkolny rozkład po prostu nie zda egzaminu ;)
Pozwólmy dziecku na odrobine rozproszenia. Nie wymagajmy całkowitego skupienia w danym czasie. Dzieci w szkole mają możliwość korzystania z dobrych „rozpraszaczy” - czyli, takich które nie dekoncentrują całkowicie np: odwracanie się, patrzenie w okno, rozmowy z kolegami, rysowanie po zeszycie. Złe rozpraszacze to gry i seriale.
Przerwy można wykorzystać na posiłki, ruch czy czynności domowe, które nie wymagają dużo czasu, np. wyrzucenie śmieci, wyjście z psem, nawet odniesienie kubka.
Listę zadań można wykonać wspólnie z dzieckiem, tak żeby miała ciekawą formę graficzną i była jasna i przejrzysta.
Lista zadań na dany dzień może trochę spełniać rolę planu lekcji. Uporządkuje ona działania dziecka w wyznaczonym na naukę czasie. Dziecko będzie wiedziało co ma zrobić w danym dniu, jeśli czegoś nie zrobi będzie wiedziało co mu zostało na następny dzień.
Nauka w domu jest wyzwaniem zarówno dla Państwa jak i Waszych dzieci - we wszystkim najważniejszy jest umiar i wzajemne wsparcie.