♦ Antares ma psa:
Po wydarzeniach mających miejsce w grobowcu Błogosławionej Antares spacerując po stolicy, spotkał głodnego bezpańskiego psa. Bez chwili namysłu kupił mu coś do jedzenia i dał mu wody. Niestety od tamtego czasu zwierzak chodził za nim krok w krok. Tamtej nocy kimnął się pod mostem, a gdy się obudził, pies spał nieopodal. To młody, stojąc na czterech łapach sięgający chłopakowi do pasa kundel, lecz już nie szczeniak, więc raczej większy nie urośnie. Jego futro jest śnieżnobiałe, a oczy niebieskie. Ma wiele cech wyglądu wspólnych z białym owczarkiem szwajcarskim, więc prawdopodobnie może być krzyżówką tej rasy z jakimś kundelkiem. Gryzie. Pokazuje zęby każdemu, kto podchodzi zbyt blisko. Nie pozwala się dotykać nawet herosowi, za którym nieustannie podąża. Najpewniej to brak zaufania, lecz istnieje szansa, że jest po prostu szorstki z charakteru. Antares spytał wielu okolicznych mieszkańców, jak zwierzę się wabi. Jednak okazuje się, że Chińczycy, którzy widywali białego psa na swojej drodze, bali się go i chcieli mieć z nim jak najmniej wspólnego. Nikt z nich nie wiedział. Dlatego blondyn kwestię tego, jak ma go wołać, postanowił pozostawić intuicji. Nazwał go Seigen. Seigen wcina pół kilo mięsa dziennie, więc portfel Antaresa chudnie w zatrważającym tempie.
♦ Nie bierze jedzenia od nieznajomych.
♦ Codziennie poświęca przynajmniej godzinę na trening.
♦ Przez amnezję nie zna zasad większości popularnych gier i zabaw, takich jak shogi, szachy, warcaby, czy chowanego. Zna grę w wojnę i pokera, bo nauczył się w Avarii.
♦ Nie przepada za słodkimi rzeczami. Wyjątkiem są lody.
♦ Jego ulubionym jedzeniem są wszelkiego rodzaju makarony.
♦ Nie lubi koloru zielonego. Jego ulubione to biały, czarny, złoty i niebieski.
♦ Ma obsesje na punkcie sprzątania. Gdyby miał gdzie mieszkać, codziennie sprzątałby wszystko na błysk.
♦ Lubi zwierzęta, lecz nie umie się nimi zajmować.
♦ Czasem dla zabawy wkurza ludzi, których uważa za silnych.
♦ Zazwyczaj sypia na dachu.
♦ Nie może zasnąć po usłyszeniu strasznych historii, szczególnie o duchach.
♦ Boi się śmierci, duchów, kanibali, demonów, głębokich wód, Lucyfera... długo by wymieniać.
♦ Nienawidzi oszustów.
♦ Nie lubi jak jest za gorąco.
♦ Ma nawyk rzucania rękawicą w nieprzyjaznych herosów.
♦ Nie atakuje kobiet i dzieci, nawet jeśli to wrogowie.
♦ Zawsze chodzi wyprostowany, prawie tak, jakby miał kij w kręgosłupie.
♦ Relacje (najlepiej przeglądać na komputerze):
Relacje Antaresa z napotkanymi przez niego w Avarii istotami zostały określone za pomocą wykresu. Im blondyn ma z kimś lepszą relację, im bardziej ufa takiemu komuś, tym numer na wykresie przy danej osobie jest bliższy stu. Sto oznacza, że chłopak komuś ufa bezgranicznie i niezmiernie kogoś lubi. Zero to punkt, w którym nastawiony jest neutralnie i nie odczuwa wobec danej osoby konkretnych emocji. Za to miejsca ujemne na skali znaczą, że komuś nie ufa i nie żywi względem takiej istoty sympatii. Ujemna setka oznacza, że kogoś nienawidzi, ma za najgorszego wroga i kompletnie nie ufa.
+ 100
+ 90
+ 80
Yasuho - Uratowała mu życie podczas wyprawy do grobowca Błogosławionej. Jest jej za to niezmiernie wdzięczny. Darzy ją ogromnym zaufaniem, lecz nie zawsze to ukazuje.
+ 70
+ 60
+ 50
Alette - Wyleczyła go po tym, jak Perses rozwalił mu głowę. Jest jej wdzięczny i darzy ją zaufaniem.
+ 40
+ 30
Shath - Wspaniale wspomina ich wspólny trening. Zlecenie, którego się wspólnie podjęli nie mogło zostać wypełnione, więc nie miał okazji go bliżej poznać.
Percy - Nie zna go dobrze, ale nawet ufa mu, bo próbował mu pomóc. Lubi go, bo pożyczył na chwilę bardzo fajny miecz.
+ 20
Teron - Walczył wraz z nim przeciwko kultystom. Widzi w nim towarzysza broni, jednak podczas misji w grobowcu nie miał okazji dłużej z nim porozmawiać.
Fospadi - Spotkał ją w lesie przy wiosce Sionnach. Pomogła mu przetrwać spotkanie z dziesięciometrowym lisim strażnikiem.
+ 10
Azu - Kojarzy go z wydarzeń w wiosce Sionnach. Dobrze mu się z nim współpracowało.
Luminea - Spotkał ją podczas Festiwalu Kwitnących Drzew. Nie zna jej na tyle, aby mógł wyrobić sobie zdanie. Jest względem niej nastawiony przyjazno-neutralnie.
Cyrene - Spotkał ją podczas Festiwalu Kwitnących Drzew. Nie zna jej na tyle, aby mógł wyrobić sobie zdanie. Jest względem niej nastawiony przyjazno-neutralnie.
0
Shimodoru - ???
-10
Perses - Ma mieszane odczucia względem niego. Wspólnie walczyli przeciwko kultystom, lecz współpraca z nim coś mu nie wychodzi. Nieumyślnie zamiast sobie pomagać, wchodzą krzyżują sobie nawzajem plany. Ponadto podczas spotkania kilka dni po przygodzie w grobowcu, ten niechcący znokautował go uderzeniem w tył głowy. Mimo wszystko wciąż darzy go szacunkiem jako wojownika silniejszego od siebie. Trochę się go obawia.
-20
La Plume - Była pierwszym herosem, którego spotkał po ucieczce ze zniszczonego Sylvaris. Zaszła między nimi intensywna wymiana zdań na temat tragicznych wydarzeń przedwcześnie kończących Festiwal Kwitnących Drzew, która przerodziła się w kłótnie. Nie zgadza się z nią i nie jest w stanie zrozumieć jej toku myślenia, ale darzy ją szacunkiem.
-30
Vaal - Bardzo dobrze rozumie jego żądzę walki i podziwia jego siłę, lecz trochę się go obawia. Uważa go za niezbyt mądrego.
-40
Athorus II - Nie przepada za nim. Nie potrafi zrozumieć, czemu molestował swojego chowańca. W ogóle mu nie ufa, bo ten rzucił nim, kiedy był nieprzytomny. Dziwnie go nazywa.
-50
-60
-70
-80
-90
-100
Antares od przybycia do Avarii, a konkretniej od momentu wzięcia miecza w dłoń i odkrycia swej magii, wyrobił sobie pewien nawyk. Niezależnie od warunków pogodowych i samopoczucia, poświęca przynajmniej godzinę dziennie na trening. Nie istotne, że nowych technik to już raczej nie przyswoi. Musi pozostać w formie. Ćwiczenie szermierki przychodziło mu dość łatwo. Na placach treningowych i w podobnych miejscach nierzadko zbierali się herosi, którzy tak jak on, spędzali czas na wprawianiu się w dzierżeniu broni. Nie trudno było o postęp, sparując z takimi, albo oglądając ich ruchy z daleka. Jeśli nie było nikogo, zawsze mógł też powtarzać wybrane techniki i formy tysiące razy i wykonywać ćwiczenia wzmacniające partie mięśni odpowiedzialne za ich egzekucję.
Inaczej było z magią. Chłopak nie miał bladego pojęcia, jak zabrać się za szlifowanie zdolności magicznych. Wszystkie metody, na jakie jego nie najbystrzejszy rozum mógł wpaść, okazywały się całkowicie nieskuteczne.
Pewnego dnia niebieskooki po skończeniu treningu szermierki, lekko uśmiechnął się z satysfakcją. W końcu jego technika była taka, jakiej od siebie wymagał. Jednak uśmiech szybko zszedł z twarzy zastąpiony przez ponury grymas. Jego magia stanowiła słabe ogniwo. Był mierny w tym aspekcie. Nie wiedząc, jak szkolić się pod względem magicznym i podejrzewając, że nie może nauczyć się już prawie niczego więcej, jeśli chodzi o miecz, stanął przez ogromną ścianą.
Próbował przez dwa lub trzy dni rozgryźć trening magiczny na własną rękę, lecz dopadła go stagnacja. Nie zauważał żadnego postępu, nie ważne, co czynił.
Głośno wzdychając, postanowił odstawić myśli o samorozwoju na dalszy plan i zająć się czymś ciekawszym. Miał przecież też życie towarzyskie.
Spotykając się z różnymi herosami w mieście, w tym z Yasuho, na którą natknął się przypadkiem, w pewnym momencie ujrzał piękną, zielonowłosą kobietę. Nie wiedział czemu, czuł względem niej strach, gdy pomyślał o podejściu do niej. Po wyprawie do Grobowca Błogosławionej wiedział, że nie czuje się niewyjaśnionych rzeczy bez powodu. Szybko uznał nieznajomą za chodzące kłopoty.
Jego postawa względem kłopotów była jasna i niektórym dobrze znana. Jeśli były w jego zasięgu, musiał tam iść. Tak też zrobił, podchodząc do majinki.
Blondynowi naprawdę fajnie się z nią rozmawiało i po kilku chwilach temat zszedł na magię. Nie minęło wiele czasu, zanim opowiedział jej o swoim niedawnym problemie.
Z aż nazbyt dużym entuzjazmem przyjął pomocną dłoń, gdy okazało się, że ta wie jak na to zaradzić.
Na początku niestety nic mu nie wychodziło. Envy musiała przyznać, że był dość trudnym uczniem, nawet mając tak utalentowaną nauczycielkę. Trudnym, lecz na pewno nieleniwym i rekompensującym braki w talencie zapałem do nauki. Odpowiadał na surowe podejście kobiety po każdym niepowodzeniu uprzejmością i prośbą o pokazanie czegoś raz jeszcze, albo danie mu kolejnej szansy na zrozumienie. Zazwyczaj pod koniec lekcji ciążyło na nim przeczucie, że zabrał mądrej pani więcej czasu, niż powinien. Bez przerwy zadawał jej masę pytań. Jakimś cudem udało się omijać temat tożsamości zielonowłosej. W tamtym momencie interesowała go bardziej wiedza na temat magii, jaką ta posiadała, więc na szczęście pytania padały głównie na ten temat.
Trening u zielonowłosej Antares wspomina jako niezmiernie ciężki, najpewniej nawet trudniejszy od samodzielnego osiągania mistrzostwa w walce mieczem. Jednak na tym nie zaprzestał.
Kilka dni później wracając ze spotkania z Envy, ujrzał znajomą sylwetkę. Stanął naprzeciw oszusta, który upokorzył go podczas Festiwalu kwitnących drzew.
– Przygotuj się. Tym razem cię pokonam!
Antares przecenił uwagę swych oczu nad umiejętność kontroli nad talią karciarza. Miał świadomość, że ten oszukuje i chciał to odkryć, tym samym go pokonując. Mimo to nie miał absolutnie żadnych szans na wygraną. Znów dał się pogromić i znowu skończył w stroju pokojówki do końca dnia.
Po raz drugi stał się obiektem wielu spojrzeń. Niektórych obrzydzonych, innych zainteresowanych. W taki właśnie sposób blondyn niechcący przyciągnął uwagę kolejnej mistrzyni magii. W rozmowie z niebywale piękną kobietą wyjaśnił jej, dlaczego właśnie tak skończył. Po kilku minutach rozmawiał z nią o tym, że aktualnie jego życie obraca się wokół nauki magii. Nie mógł uwierzyć w swoje szczęście, gdy okazało się, że Tepesh też może mu pomóc. W taki właśnie sposób na czas tego arcu treningowego miał dwie mistrzynie.
Z Envy pracował nad wykorzystaniem swojej mocy pasywnie, a z Tepes próbował stworzyć nowe zaklęcie (za PU).
Odbiło się to na nim strasznie mocno. Przez cały ten czas chodził wykończony i dwie panie były jedynymi istotami oprócz Seigena, które Antares w tamtym okresie spotykał. Nie licząc szybkiego wypadu do gildii po książkę. Pod koniec dwunastego tygodnia, co prawda nadal były dla niego nieznajomymi, lecz wydawało mu się, jakby uczył się u nich od bardzo dawna. Niestety wszystko, co dobre kiedyś się kończy. Gdy szermierz opanował dwie umiejętności, ich drogi musiały się rozejść. Ze względu na specyfikę umiejętności pasywnej, błękitnooki nie mógł już przebywać z Envy i Tepesh zbyt długo. Blondyn miał kilka spraw do załatwienia. Envy i Tepesh bez dwóch zdań miały jeszcze więcej na głowie. Kto wie? Może kiedyś los znów skrzyżuje ich drogi.
Mało kto spośród osób odwiedzających arenę treningową podczas tych paru tygodni urlopu, zdecydował się podejść do Envy tak otwarcie, jak uczynił to Anatares. Kobieta powoli zbierała się już do odejścia, lecz wyjątkowe podejście oraz uroda chłopca sprawiły, że zatrzymała się w miejscu jeszcze na parę minut, przyglądając się uważnie jego bladej twarzy. Ten dość bezprecedensowowo zaczął z nią rozmowę od pogody i ulubionych słodyczy, chwilę później przechodząc jednak na temat magii. Zielonowłosa zdawała się jedynie na to czekać, podchodząc wówczas do herosa jeszcze bliżej niż wcześniej, by następnie ująć jego drobną twarz pomiędzy swoje dłoni i spojrzeć mu głęboko w oczy, które rozświetliły się czerwienią. — Awatar Przeklętej Wiewiórki? — Envy zadała pytanie bardziej samej sobie, aniżeli kierując je w stronę Antaresa, po paru sekundach wnikliwej, lecz zarazem delikatnej analizy kręcąc głową. — Nie, to nie to… Tak czy siak, interesujący z Ciebie chłopiec. Gust [...] dotyczący wyboru jego ofiar zawsze mnie zaskakiwał, ale w Twoim przypadku chyba go rozumiem… — Muskając delikatnie bladą, porcelanową skórę młodzieńca, heroska odstąpiła wreszcie od niego na parę kroków, wysłuchując dokładnie tego, co ten miał do powiedzenia i zdając się już nie reagować inaczej, niż tylko wywróceniem oczu na to, że jedno z wypowiedzianych przez nią słów rozpłynęło się bezdzwięcznie w powietrzu. Więc chciał rozwinąć swoją magię, tak? Przyszła nauczycielka blondyna dopytać go o parę szczegółów, sprawdzając jednocześnie ogólny poziom wiedzy, który w najlepszym razie można było określić mianem niezadowalającego. Nie była jednak tym zawiedziona, a wręcz przeciwnie, notując coś na dziwnym, przypominającym kawałek szkła urządzeniu, Envy zdawała się ustalać cały plan treningowy dla herosa, co jakiś czas zarzucając go naukowym bełkotem, z którego nastolatek najprawdopodobniej nie rozumiał nawet pojedynczego słowa. — Tak, kompilacja uwstecznionych wiązań powinna przynieść pożądany efekt… Przeanalizuje wytyczne Kronik i wprowadzę zmienne do wariantu Epsilon… Być może Avalońskie jądro chaosu mogłoby przynieść efekt? Kontakt z fragmentem ciała Wyższego Wampira mógłby go jednak zabić… Zasoby Odprysków są skończone, a ta laleczka nie przyjęłaby do siebie mocy Durandala, gdyby pochodziła od jednej z jego kopii… Refleksja Pierwszej Pieśni to też zbyt wiele… — Po każdej wymianie zdań przychodził moment naukowej analizy, z której prawdę mówiąc heros ani nie zrozumiał, ani nawet nie zapamiętał nawet większej części, na szczęście dla niego jednak, pod koniec dnia Envy zaprezentowała mu pierwsze zajęcia praktyczne.
Postawiony w obliczu nacierających ze wszystkich stron różnorakich żywiołów, Anatares musiał dać z siebie wszystko, kończąc pojedynek na skraju wytrzymałości, a mimo to zadowolony z jego przebiegu i tego, jak jego szczupłe ciało reagowało na znaczny wysiłek. — Już rozumiem. Jesteś za słaby nawet do tego, by zostać Kontraktorem dla jednej z Konstelacji, a co dopiero Prawdziwych Zodiaków, ale to nic. Wzmocnimy poprzez trening Twoje połączenie z gwiazdami w inny sposób… Na razie jednak wracaj do domu o porządnie odpocznij. Trening zacznie się jutro o świcie. — Zielonooka poleciła mu surowo, jej oczy jednak błyszczały z pasją, gdy kobieta zaczęła odchodzić. Tym “innym sposobem” o którym mówiła okazał się trening wyczerpujący bardziej niż cokolwiek, czego Anatares doświadczył po przeniesieniu do Avarii. Czternaście godzin każdego dnia zostało mu wytyczonych na iście mordercze zajęcia, z których najprawdopodobniej najgorsze były żmudne zajęcia teorii. Envy próbowała wpoić herosowi podstawowe zasady magii, pojęcia takie jak magikuły czy Wir, oraz skłonić go do zgłębiania natury swojej mocy. Chłopak pomimo, mówiąc delikatnie, braku talentu do nauki, nie zraził jej do siebie dzięki ogromnym pokładom zaangażowania i chęci do rozwoju, wspólny czas mijał im więc w bardzo intensywnej, ale w zasadzie dość miłej atmosferze. Envy nie przeszkadzał fakt, że blondyn postanowił zasięgnąć treningu u jeszcze jednej obdarzonej magią kobiety, a wręcz przeciwnie, wyraziła pochwałę wobec jego determinacji by stać się lepszym, oddając mu trochę więcej wolnego czasu tak, by mógł poświęcić go Tepesh. Wreszcie, gdy jego połączenie z gwiazdami się zwiększyło… Anatares mógł poczuć, że chyba jednak wolałby, by tak nie było. Obie kobiety z jego perspektywy wydawały się niesamowicie potężne, obecność tej z heterochromią wywoływała w nim namacalny, fizyczny wręcz ból, lecz gdy nieświadomie podszedł o krok bliżej do Envy, poczuł śmierć. Być może po to, by pokazać mu przepaść jaką dalej musi pokonać, zielonowłosa na moment opuściła barierę wokół swojej duszy, a umysł nastolatka zalał potok mocy tak silnej, że w ułamku sekundy pozbawił go świadomości, doprowadzając do krwotoku z każdego otworu w ciele. Gdy obudził się w szpitalnym łóżku, został poinformowany że ktoś zapłacił za najwyższy standard opieki i zajęcie się nim w jak najlepszy sposób, a także zostawił mu wiadomość. List ten, napisany starannym, odręcznym pismem nie zawierał w sobie zbyt wiele treści, a zaledwie jedną, mocno enigmatyczną wiadomość…
𝐽𝑒𝑠𝑙𝑖 𝑘𝑖𝑒𝑑𝑦𝑘𝑜𝑙𝑤𝑖𝑒𝑘 𝑧𝑜𝑏𝑎𝑐𝑧𝑦𝑠𝑧 𝑤 𝑠𝑤𝑜𝑖𝑚 𝑠𝑛𝑖𝑒 𝑖𝑑𝑒𝑎𝑙𝑛𝑒 𝑜𝑑𝑏𝑖𝑐𝑖𝑒 𝑠𝑤𝑜𝑗𝑒𝑗 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑦 — 𝑜𝑏𝑢𝑑𝑧 𝑠𝑖𝑒. 𝐽𝑒𝑠𝑙𝑖 𝐶𝑖 𝑠𝑖𝑒 𝑡𝑜 𝑛𝑖𝑒 𝑢𝑑𝑎, 𝑢𝑐𝑖𝑒𝑘𝑎𝑗 𝑗𝑎𝑘 𝑛𝑎𝑗𝑑𝑎𝑙𝑒𝑗…
𝐸