Życie religijno-społeczne diaspory

Gmina

Podstawową jednostką organizacyjną diaspory żydowskiej, tak pod względem społecznym jak i religijnym, była gmina. Tej funkcjonującej już od starożytności komórce społecznej Żydzi zawdzięczali utrzymanie więzi religijnych i etnicznych. Tradycja prawna, na której opierały się kahały, wywodziła się z Talmudu. „Zgodnie z nią gmina nie może istnieć bez własnego sądu, synagogi, cmentarza, łaźni, szkoły, szpitala-przytułku i instytucji dobroczynnych”. 

Już od czasów antycznych wewnętrzną autonomię gmin gwarantowali władcy. Ta niezależność kahałów stała się z czasem powodem wielu konfliktów, głównie z magistratami miast, stojącymi na straży interesów swych chrześcijańskich mieszkańców. Znacznie lepiej natomiast układały się stosunki między Żydami i szlachtą, która z kontaktów z nimi odnosiła często korzyści materialne.

Gminy żydowskie planowano zlikwidować podczas Sejmu Czteroletniego (1788-1792), co miało przyśpieszyć integrację ludności wyznania mojżeszowego z resztą społeczeństwa oraz poddać ją „jurysdykcji administracyjnej i sądowniczej miejskiej”, ale do realizacji tego projektu nie doszło ze względu na upadek państwa polskiego. W roku 1821 zlikwidowano kahały, a na ich miejsce „wprowadzono dozory bóżnicze, o kompetencjach ograniczonych wyłącznie do spraw religijnych”. Natomiast w 1830 r. „Rada Administracyjna Królestwa Kongresowego wydała ostateczne rozporządzenie o podziale kraju na okręgi bóżnicze”. Na czele każdego z nich stał rabin, wybierany przez najzamożniejszych członków społeczności, płacących najwyższe składki, czyli podatki gminne. 

Pieczęcie i nagłówki pism dozoru bóżniczego okręgu łukowskiego z poł. XIX w. (w języku polskim) oraz początku XX w. (w języku rosyjskim)
(Archiwum Państwowe w Lublinie /5/)

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości przywrócono kahały, jednak zakres ich uprawnień nie wykraczał „poza ramy ustalone kiedyś dla dozorów”. Przynależność do gminy była przymusowa. Wyjść z niej można było jedynie zmieniając wyznanie lub deklarując ateizm.

Kres istnieniu gmin żydowskich na terenie Polski położył wybuch II wojny światowej. Okupant niemiecki zastąpił je Judenratami (Radami Żydowskimi), które „w niczym nie przypominały przedwojennych zarządów gminnych”. Generalny gubernator Hans Frank oświadczył, że Rada Żydowska „obowiązana jest do przyjmowania rozkazów władz niemieckich przez przewodniczącego lub jego zastępcę. Odpowiada ona za sumienne przeprowadzanie tychże w pełnym zakresie. Żydzi i Żydówki winni być posłuszni poleceniom wydanym przez nią celem wykonania niemieckich zarządzeń”. Judenraty zachowały pewną autonomię, „w ich gestii znalazły się też obowiązki, które przed wojną wypełniały gminy wyznaniowe – organizacja życia religijnego, oświaty, kontrola organizacji charytatywnych”. Później musiały także zajmować się dostarczaniem ludzi do obozów pracy oraz organizowaniem deportacji do obozów zagłady. Do tego celu wykorzystywały częściowo im podległe jednostki policyjne wewnątrz getta. Judenraty starały się lawirować między żądaniami Niemców a obroną Żydów, jednak było to z góry skazane na niepowodzenie.

Po wojnie władze Polski Ludowej nie odbudowały struktury żydowskich gmin wyznaniowych. „Ocalałych było zbyt mało i zbyt byli rozproszeni, poza tym nie bardzo wiedziano, co zrobić z majątkiem gminnym. Większość przejęto na rzecz skarbu państwa jako tzw. mienie opuszczone”. W roku 1945 powołano do życia Żydowskie Zrzeszenia Religijne, przemianowane rok później na kongregacje, którym powierzono „opiekę nad synagogami i cmentarzami (a także ekshumację zamordowanych Żydów)”. W 1949 r. kongregacje zostały zrzeszone w Związek Religijny Wyznania Mojżeszowego w Polsce. Funkcjonował on do roku 1997, kiedy to ponownie ustanowiono żydowskie gminy wyznaniowe. 

*** 

Nie wiadomo, kiedy łukowscy Żydzi otrzymali pierwszy przywilej królewski, nadający im organizację gminną, jednak z pewnością musiało to nastąpić już w XV w. Znany jest natomiast przywilej wydany 10 maja 1659 r. przez króla Jana Kazimierza Wazę. W dokumencie tym monarcha potwierdził wcześniejsze prawa przyznane Żydom z Łukowa, w tym m.in. wolność handlu, prawo posiadania w mieście domów, „warzenia i sprzedaży piwa, palenia gorzałki, w czym nie miał im przeszkadzać ani urząd grodzki, ani magistrat miejski”.

Przywilej ten był później kilka razy odnawiany, m.in. przez króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego w dn. 17 maja 1671 r., Jana III Sobieskiego w dn. 4 lipca 1680 r., Augusta II Mocnego w dn. 10 sierpnia 1699 r. (dozwalał „na wystawienie browaru, jednak bez szkody dla prowentów starościńskich i obywateli miasta”), Augusta III Sasa w dn. 26 września 1750 r. i 20 maja 1751 r. (zachowywał prawo wolnej propinacji piwa), wreszcie Stanisława Augusta Poniatowskiego w dn. 27 lutego 1792 r. (potwierdzał wszystkie poprzednie przywileje). Ostatni przywilej dla łukowskich starozakonnych oblatowany był w aktach ziemskich w Lublinie w 1796 r. i w aktach ziemskich łukowskich w 1803 r. 

W XVIII w. łukowska gmina żydowska prowadziła spór z sąsiednim kahałem w Międzyrzecu. Chodziło o ustalenie, komu powinni podlegać starozakonni mieszkający w kilku wsiach, m.in. Kąkolewnicy, Brzozowicy, Żakowoli i Polskowoli (noszącej wówczas nazwę Ruskowola). W 1759 r. gminy osiągnęły wreszcie porozumienie, dzieląc się zarówno przywilejami jak i obowiązkami wynikającymi z nadzoru nad wspomnianymi miejscowościami. 

Spór o kilka wsi może dziwić, zważywszy na fakt, iż kahał łukowski był najpotężniejszy w całym województwie lubelskim. W 1778 r. obejmował aż 163 miejscowości. Druga pod tym względem gmina lubelska sytuowała się za nim daleko w tyle ze swymi 50 osadami. Kolejne miejsca zajmowały Kock (44) i Radzyń (38). Średnia dla całego województwa nie przekraczała 27 miejscowości, a były i takie kahały, które składały się tylko z trzech (Zbuczyn), dwóch (Biskupice), a nawet jednej osady (Kalinowszczyzna, Piaski, Wieniawa). 

Wielkość kahału miała bezpośrednie przełożenie na jego zamożność, a co za tym idzie również na wysokość płaconych podatków. W 1778 r. gmina łukowska odprowadziła od swych członków pogłówne w łącznej wysokości 4071 zł. Większość pieniędzy pochodziła od mieszkańców wsi. Zbliżone kwoty do skarbu państwa oddawała jedynie stolica województwa (niecałe 3 tys. zł), pozostałe zaś rozleglejsze kahały nie uiszczały nawet 1,5 tys. zł. 

W 1765 r. Żydzi łukowscy posiadali 76 domów. Pozostałych 61 rodzin mieszkało na komornym. Natomiast w roku 1789, z którego to pochodzi pierwszy spis powszechny, starozakonni dysponowali już 119 domami (na 202 ogółem). 

Rok 1792 przynosi rewizję Łukowa, która pozwala poznać nie tylko stan posiadania gminy żydowskiej, ale i rozkład osadnictwa w obrębie miasta. Znajdowały się w nim „222 domy (w tym 6 murowanych), drewniany ratusz i 22 niezabudowane place. W rynku, poza ratuszem, było 14 domów chrześcijańskich i 15 żydowskich. Przy ulicy Koziej starozakonni mieli 8 domów, a pozostałych 16 domów stanowiło własność mieszczan i szlachty. Przy ulicach Brzeskiej i Kościelnej starozakonni posiadali po 15 drewnianych domów. Nie było tu domów chrześcijańskich. Żydzi byli też jedynymi mieszkańcami przy ul. Trzebieskiej, ciągnącej się do łaźni żydowskiej. Znajdowała się tu bóżnica, szkoła, łaźnia, dom murowany, 11 domów drewnianych oraz 7 placów po pogorzałych domach. Przy ulicy Browarnej było tylko 6 drewnianych domów żydowskich. Wreszcie w jurydyce Cieszkowizna były 4 drewniane domy chrześcijan i 3 dworskie karczmy, arendowane przez starozakonnych”.

Żydzi, jako „naród Księgi”, wyróżniali się na tle społeczeństwa bardziej powszechną umiejętnością czytania i pisania. Gdy w 1796 r. austriaccy zaborcy nakazali starozakonnym wnieść opłatę za posiadane książki, w Łukowie zgłosiło się 444 członków miejscowego kahału i dostarczyło do ostemplowania 1587 tomów – ilość jak na ówczesne standardy imponującą. Świadczy to o tym, że praktycznie w każdym żydowskim domu były jakieś książki, oczywiście religijne. 

W połowie XIX w. ogół starozakonnych w Łukowie posiadał, oprócz bóżnicy, szkołę murowaną oraz „przyszkoliki”, czyli należące do niej budynki, ubezpieczone w towarzystwie ogniowym na kwotę 2440 rubli srebrem. Dysponował również dwuizbowym drewnianym szpitalem (150 rs) i starą drewnianą mykwą, czyli łaźnią rytualną (250 rs). Był to budynek kryty gontem, długi na 45, szeroki na 17 i wysoki na 6 łokci. Wewnątrz znajdowała się podłoga z bali, duży ceglany piec do nagrzewania kamieni, na które wylewana była woda w celu wytworzenia pary, oraz kotły do gotowania wody. 

Żydowskie budynki, zarówno gminne jak i prywatne, stały na gruntach, które formalnie nie należały do starozakonnych, jako że nie wolno im było nabywać ziemi na własność, a jedynie ją dzierżawić. Dopiero w 1866 r., na mocy ukazu carskiego, Żydzi łukowscy zostali uwłaszczeni na zajmowanych dotąd placach. Ze strony zaborcy był to nie tyle gest dobrej woli, co cios wymierzony m.in. w duchowieństwo katolickie, bowiem znaczną część gruntów starozakonni dzierżawili od łukowskich proboszczów. 

Dzięki korespondencji łukowskiego kahału z urzędami reprezentującymi władze lokalne i centralne wiemy, jak w tamtym okresie kształtowały się finanse łukowskiego kahału – przychody (pochodzące z opłat od obrzędów religijnych, pogrzebów, składek członków gminy, dzierżaw i zezwoleń wydawanych przyjezdnym Żydom na handel w mieście) oraz rozchody (pensje rabina i urzędników kahalnych, koszty opału i światła, utrzymania bóżnicy i pozostałych budynków gminnych, pomoc dla biednych i chorych, różne podatki i daniny):

Tabela 1: Założenia budżetowe kahału łukowskiego w pierwszej połowie XIX w.

Kwoty powyższe, zbilansowane co do kopiejki, były tylko założeniami, w dodatku dość ostrożnymi, bowiem realne dochody i wydatki okazywały się zazwyczaj większe:

Tabela 2: Budżet dozoru bóżniczego w Łukowie w połowie XIX w. 

Jak widać, budżet łukowskiego samorządu żydowskiego systematycznie się zwiększał i zawsze zostawały pewne nadwyżki, jednak w roku 1863 koniunktura ta gwałtownie się załamała. Miało to z pewnością związek z wybuchem Powstania Styczniowego. Zamożność gminy odzwierciedlała zasobność jej członków, a ci w tym niespokojnym czasie zapewne nie mogli swobodnie prowadzić działalności gospodarczej, przynajmniej w części nastawionej na wymianę handlową z chrześcijańskimi sąsiadami.

Pół wieku później dochody łukowskiego dozoru były już kilkakrotnie wyższe, co wynikało zarówno z poprawy koniunktury gospodarczej jak i dynamicznego rozwoju demograficznego gminy: 

Tabela 3: Dochody dozoru bóżniczego w Łukowie na początku XX w. 

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości i przywróceniu do życia Żydowskiej Gminy Wyznaniowej w Łukowie władzę w niej objęli religijni ortodoksi, skupieni w partii Agudat Israel. Stracili ją w 1931 r. w atmosferze skandalu. W jednej z kolportowanych wówczas ulotek (odezwie skierowanej do rzemieślników i drobnych handlowców, wzywającej do głosowania w wyborach do kahału na listę nr 3) można było przeczytać ostrą krytykę działalności zarządu gminy i jego agudowskiej większości. Miał on przekształcić gminę w „miejsce zarobku” i nie troszczyć się o losy biedoty miejskiej. Członkowie zarządu byli oskarżani „o nadużycia finansowe, o czerpanie osobistych korzyści z gminnego budżetu, o nakładanie wysokich podatków gminnych (etatów) na mieszkańców Łukowa”.

Ortodoksi nie pozostawali dłużni i również atakowali swych przeciwników przy pomocy ulotek. W odezwie wzywającej do głosowania na listę nr 7 Zjednoczonego Bloku Religijnego przy partii Agudat Israel nazywali adwersarzy „ludźmi o ciemnej przeszłości”, „tymi, którzy splamili się profanacją Tory”, „złodziejami, którzy nie liczą się z potrzebami Żydów”. Własnych zaś kandydatów określali mianem „ludzi oddanych obronie wszystkiego co święte”, „ludzi o czystej przeszłości” i „ludzi sprawdzonej uczciwości”. 

Pieczęcie Zarządu Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Łukowie z lat 1925-1932
(Archiwum Państwowe w Lublinie /4/)

Dodać jeszcze trzeba, iż na przełomie XIX i XX w. zostało w Łukowie wzniesionych od podstaw lub przebudowanych kilka budynków stanowiących własność społeczną członków gminy żydowskiej. Przetrwały one na ogół w dobrym stanie do końca II wojny światowej i zostały częściowo lub zupełnie zniszczone dopiero w dniach 23-24 lipca 1944 r., kiedy to wycofujący się Niemcy kilkakrotnie zbombardowali miasto, burząc je w ok. 85 procentach. 

Wśród budynków, które się zachowały, znalazła się murowana mykwa przy ul. Staropijarskiej 2. Jeszcze kilka lat po wojnie służyła mieszkańcom miasta, później zaś przeszła w ręce prywatne i została przebudowana na gmach piętrowy, w którym obecnie mieści się kilka sklepów. W 2002 r. Gmina Wyznaniowa Żydowska w Warszawie, będąca prawnym spadkobiercą pożydowskiego mienia publicznego na tym terenie, wystąpiła do Komisji Regulacyjnej do Spraw Gmin Wyznaniowych Żydowskich, działającej przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, z wnioskiem o przeniesienie na nią własności tegoż obiektu wraz z nieruchomością o powierzchni 679 m2. Miasto zażądało jednak oddalenia roszczenia, jako że nie jest właścicielem budynku, którego ono dotyczy. 

Łaźnia żydowska (mykwa) w Łukowie w latach 20. XX w.
(na schodach stoją, od lewej: stary wytwórca całunów, Mordchele - pracownik łaźni oraz miejski „śmieciarz”)
(Fot. Menachem Kipnis, YIVO Institute for Jewish Research)

W miejscu, w którym stała łaźnia żydowska, wznoszą się obecnie prywatne budynki (stan z 2007 r.)
(Fot. Krzysztof Czubaszek)

Kolejny budynek należący dawniej, jak twierdzi łukowski regionalista Tadeusz Milewski, do społeczności żydowskiej (murowany, jednopiętrowy) usytuowany jest u zbiegu ul. Piłsudskiego i Stodolnej. W czasie okupacji został przez Niemców przebudowany. Po wojnie służył przez kilkanaście lat jako biuro Łukowskiej Spółdzielni Mleczarskiej, obecnie zaś mieści się w nim Przedsiębiorstwo Komunikacji Samochodowej.

 Pożydowski budynek przebudowany przez Niemców (stan z 2007 r.)
(Fot. Krzysztof Czubaszek)

Być może jeszcze inne obiekty należące do gminy żydowskiej (oprócz domów modlitwy, o których niżej) przetrwały wojnę, czy to w całości, czy szczątkowo, jednak ich lokalizacja nie jest obecnie znana. Władze miasta twierdzą, że nie dysponują na ten temat żadnymi informacjami. 

*** 

Mówiąc o gminie łukowskiej, należy wspomnieć, iż w pewnym okresie (przełom XIX i XX w.) niektóre lokalne społeczności żydowskie z okolic Łukowa, zamieszkujące w takich miejscowościach jak Adamów, Stanin i Stok, uzyskały pewną samodzielność i niemal pretendowały do miana samoistnych gmin. O ich odrębności świadczyło wiele elementów. I tak np. nazwy tych miejscowości wyryte są, obok Łukowa, Międzyrzeca, Radzynia i Kocka, na murze upamiętniającym wszystkie zgładzone skupiska żydowskie, znajdującym się w Instytucie Jad wa-Szem w Jerozolimie. Można by uznać, że wyróżniono je tylko ze względu na fakt, iż znajdowały się tam duże zbiorowiska Żydów, tak samo jak w Serokomli (140 osób – dane z 1921 r.), czy Okrzei (133 osoby – dane z 1921 r.), które również tam figurują. To samo zapewne mogło kierować autorami The Encyclopedia of Jewish Life..., którzy poświęcili tym miejscowościom odrębne noty. Jednakże istnieją jeszcze inne, bardziej wymowne przesłanki.

Z relacji Piniego Fuksmana wynika, iż w Staninie Niemcy powołali Judenrat, co mogłoby sugerować, iż także przed wojną istniała w tej wsi żydowska organizacja gminna (choć jej samodzielność musiałaby być wysoce wątpliwa, zważywszy, iż według danych z 1921 r., wśród 643 mieszkańców było tylko 131 Żydów).

Z kolei Stok, w którym wśród 705 mieszkańców było 167 Żydów (dane z 1921 r.; po wybuchu wojny większość tych ostatnich przeniosła się do sąsiednich wsi), mógł mieć swój kierkut (lokalna nazwa kirkutu), który, o czym była już mowa, stanowił jeden z warunków istnienia kahału. Przy granicy tej wsi (na terenie sąsiedniego Skrzyszewa) znajduje się nieużywana przez nikogo działka, na której kiedyś wybierano piasek, a później wysypywano śmieci i zakopywano zdechłe zwierzęta, nazywana przez miejscowych właśnie kierkutem. Owa potoczna nazwa może się odnosić do wcześniejszego przeznaczenia tego terenu. Pozostaje tylko pytanie, z jakich przyczyn i w jakich okolicznościach cmentarz żydowski mógłby się zamienić w tak mało godne miejsce. Nie mogło to nastąpić z powodu likwidacji społeczności żydowskiej w czasie okupacji niemieckiej, bowiem już przed wojną działka owa służyła mieszkańcom wsi we wspomniany wyżej sposób. Być może więc nie był to nigdy żaden cmentarz, a swą potoczną nazwę miejsce to zyskało dlatego, iż pochowana została na nim zamordowana przez Niemców rodzina żydowska z Paskud (po wojnie szczątki ekshumowano). Nie jest to oczywiście satysfakcjonujące wyjaśnienie, bowiem można się z drugiej strony zastanawiać, czy wybór miejsca pochówku był przypadkowy, czy też może podyktowany dawnym przeznaczeniem owego terenu.

Łuków i okoliczne miejscowości, w których przed wojną znajdowały się duże skupiska Żydów, upamiętnione w Instytucie Jad wa-Szem w Jerozolimie
(Fot. Instytut Jad wa-Szem)

Dwa warunki istnienia kahału spełniał natomiast Adamów. Była tam zarówno synagoga (przy ul. Dąbrowskiego) jak i zachowany do dziś cmentarz żydowski. W tym niegdysiejszym miasteczku, w odróżnieniu od Stanina czy Stoku, organizacja gminna miała duże szanse na samodzielność. Już w 1897 r. mieszkało tam 494 Żydów, a do 1921 r. liczba ta wzrosła do 664 (wszystkich mieszkańców było 1934). W okresie międzywojennym rozwinął się w Adamowie ruch syjonistyczny. Po wkroczeniu Niemców 20 września 1939 r. powołano Judenrat oraz utworzono getto, w którym zamknięto nie tylko ludność miejscową, ale i Żydów z sąsiednich wsi oraz deportowanych z Nasielska. W lipcu 1942 r. mieszkały w nim 1724 osoby. Większość z nich została trzy miesiące później wywieziona przez Łuków do Treblinki, zaś ok. 300 osób rozstrzelano na miejscu.

Cmentarz żydowski w Adamowie
(Fot. Andrzej Bednaruk)

Po adamowskiej synagodze nie ma dziś już śladu, zachował się natomiast cmentarz. Jest to plac w kształcie trójkąta prostokątnego. W 2001 r. został uporządkowany, ogrodzony betonowym płotem i obsadzony topolami. Ustawiony na nim został pomnik poświęcony adamowskim Żydom pomordowanym w czasie hitlerowskiej okupacji. Prace renowacyjne sfinansował Rubin Rosenberg (ur. w 1929 r.), Żyd z Adamowa, który przeżył Holokaust, wyjechał do USA i zamieszkał w Chicago. Uroczystość odsłonięcia obelisku odbyła się w 2002 r. Wziął w niej udział ówczesny rabin Warszawy i Łodzi Michael Schudrich, miejscowy proboszcz ks. Stanisław Dzyr, władze gminne oraz wspomniany Rosenberg. Trzy lata później fundator zmarł, a jego potomkowie (miał trzech synów) ustawili obok obelisku poświęconą mu macewę. 

Uroczystość odsłonięcia pomnika na kirkucie w Adamowie
(Fot. Edward Czyżo)

Synagoga

Centrum, wokół którego skupiało się życie religijne i społeczne każdej gminy żydowskiej, była synagoga, zwana też po polsku bóżnicą. Pełniła ona funkcję domu spotkań (stąd jej grecka nazwa synagoge, będąca odpowiednikiem hebrajskiego bejt kneset), domu modlitwy (bejt tefila) oraz domu nauki (bejt midrasz). Było to miejsce ważnych dla każdego pobożnego Żyda obrzędów, obszar przenikania sacrum i profanum. 

Pierwsza synagoga łukowska zbudowana została zapewne w ślad za królewskim przywilejem. Drewniany budynek spłonął w XVI w. podczas jednego z licznych wówczas pożarów. Rabin Lublina Meir ben Gedalia (1558-1616) wspomina, że Żydzi chcieli go odbudować, ale że plac znajdował się blisko kościoła, chrześcijanie nie zgodzili się na to. Sprawa trafiła do sądu królewskiego, jednak nie została rozstrzygnięta na korzyść starozakonnych. Musieli więc wybudować nową synagogę w innym miejscu, w pewnym oddaleniu od świątyni. 

Na początku XVII w. prawo gminy łukowskiej do posiadania synagogi zostało naruszone przez niejakiego Pawła Studzińskiego, który wystarał się o bliżej nieznane przywileje zezwalające mu na przejęcie łukowskiej bóżnicy. Żydzi udali się po sprawiedliwość do króla, który 8 lutego 1638 r. wydał dekret sądu relacyjnego kasujący przywileje na rzecz Studzińskiego i zachowujący starozakonnych z Łukowa przy ogólnym przywileju dla Żydów polskich z 16 marca 1633 r. 

Powstanie na Ukrainie, które wybuchło w 1648 r., okazało się dla Żydów łukowskich opłakane w skutkach. W wyniku najazdu wojsk kozackich, a także wielokrotnych przemarszów i postojów wojsk koronnych i litewskich, miasto zostało obrócone wniwecz. Spłonęła wówczas w Łukowie nowa, drewniana synagoga oraz zniszczonych zostało wiele żydowskich domów. Kolejna tragedia, o czym była już mowa, rozegrała się w 1657 r. To pasmo nieszczęść miał choć trochę złagodzić wspomniany wcześniej przywilej z 10 maja 1659 r. Tak jak i poprzednie, zezwalał on m.in. na wznoszenie drewnianych i murowanych budynków, w tym synagogi.

Powtarzające się często pożary miasta skłoniły społeczność żydowską do zbudowania w drugiej połowie XVIII w. murowanego, piętrowego domu modlitwy przy ul. Bóżnicznej (obecnej ul. Zdanowskiego), pod numerem 15, a następnie również murowanej synagogi, która stanęła przy ul. Bóżnicznej 17, u zbiegu z ul. Staropijarską. Z czasem dom modlitwy zaczęto nazywać ‘starym bejt midraszem’, jako że w jego pobliżu (przy ul. Bóżnicznej 17a), między synagogą i tzw. rynkiem zbożowym, zwanym też targiem końskim lub zwierzęcym, zbudowano pod koniec XVIII w. drugi dom modlitwy (murowany, parterowy), noszący miano ‘nowego bejt midraszu’. Wszystkie te trzy budynki istniały już w 1792 r., gdyż, o czym była już mowa wcześniej, wymienione zostały w sporządzonej wówczas rewizji Łukowa. Natomiast w drugiej połowie XIX w. stanął w Łukowie trzeci dom modlitwy (również murowany i parterowy), przy ul. Browarnej (w dokumentach zapisany jest pod adresem sąsiedniej ulicy, Poprzecznej, pod numerem 3). Na okres jego powstania wskazuje fakt, iż nie ma o nim mowy we wzmiankowanych wcześniej dokumentach z lat 60. XIX w.

Synagoga łukowska na początku oraz w latach 20. XX w., od strony ul. Bóżnicznej (na pierwszym planie przedsionek z zegarem słonecznym oraz parterowy babiniec; na zdjęciu u dołu, po lewej stronie, fragment pierwszego, murowanego domu modlitwy)
(Fot. Muzeum Regionalne w Łukowie /2/)

Łuków przed 1939 r., widziany z wieży kościoła pw. Przemienienia Pańskiego (na pierwszym planie, po lewej stronie, ul. Staropijarska; dalej targ koński; za nim nowy bejt midrasz oraz synagoga)
(Fot. Muzeum Regionalne w Łukowie)

Dom modlitwy przy ul. Browarnej (tuż po zakończeniu wojny i w 2006 r.),
rozebrany w styczniu 2016 r.
(Fot. Sefer Lukow..., Krzysztof Czubaszek)

Z zachowanego opisu głównej synagogi, sporządzonego w połowie XIX w., wiemy, iż był to budynek wyceniony na 1100 rs, murowany, otynkowany, przykryty dachówką, tzw. holenderką. Jego rozmiary przedstawiały się następująco: długość i szerokość – 30 łokci, wysokość od ziemi po dach – 14 łokci. 

Jak wspomina Jechiel Rozenblum, na froncie bóżnicy (patrząc od ul. Bóżnicznej) znajdował się zegar słoneczny, dzięki któremu Żydzi wiedzieli, kiedy zaczyna się szabat. Do środka wchodziło się przez podwórze, ogrodzone płotem z dużą bramą, oraz dwoje drzwi, które prawie zawsze były otwarte. Wnętrze było przestronne i wysokie. Ściany pokrywały teksty błogosławieństw i wersety Tory. W dni powszednie bóżnica stała prawie pusta, gdyż każdy miał u siebie małą salkę modlitewną. Wypełniała się jednak po brzegi w wielkie święta, nie tylko żydowskie, ale i państwowe, np. 3 Maja. 

Synagoga posiadała chór, długi na 12 i szeroki na 4 łokcie, usytuowany po lewej stronie, patrząc od drzwi wejściowych. Wchodziło się nań z przedsionka po prostych schodach szerokości 1,5 łokcia. W głównej sali bóżnicy znajdowało się 176 ławek, w tym 116 dla mężczyzn i 60 dla kobiet. Gmina mogła na nich zarabiać, pobierając specjalną opłatę od korzystających z nich osób, jednak tego nie czyniła. W dokumentach zanotowano wyjaśnienie tej sytuacji: „Opłat żadnych za ławki nikt nie uiszcza, bo takowe są każdego od dawna własnością”.

Jan Stanisław Majewski pod koniec lat 20. XX w. tak scharakteryzował łukowską synagogę: „Sam gmach jest dość okazały, jednak zarówno zewnątrz jak i wewnątrz jest urządzony bardzo skromnie, nawet ubogo, nie przypominając w niczem przepychu świątyń wschodnich, lub choćby zamożności i oryginalności urządzeń wewnętrznych wielu synagog w Polsce. Również artystyczno-zabytkowych sprzętów religijnych, ksiąg, świeczników, malowideł lub t. p. nie ma tu wcale.” 

Jeśli chodzi o wspomniane malowidła, to zasłużony łukowski dziejopis prawdopodobnie ich nie zauważył, a przynajmniej nie docenił, bowiem, jak zapamiętał Szlomo Rubinsztejn, łukowską bóżnicę zdobiły prace wykonane przez najlepszych malarzy w mieście – Hirsza Libera i Chaima Motla Mendelbojma. Umieszczone były na suficie i przedstawiały poświęcenie Izaaka, patriarchów oraz aniołów. 

Do synagogi od frontu przytknięty był babiniec (pomieszczenie dla kobiet). Zbudowany był z cegły (później otynkowanej), posiadał sześć okien, dach z gontu i następujące wymiary: długość – 30 łokci, szerokość – 9,5 łokcia i wysokość – 4 łokcie. Wchodziło się doń tak jak do bóżnicy, wprost z ulicy, jednak oddzielnymi drzwiami. Z główną salą babiniec łączył się przez małe okienka. 

Z drugiej strony synagogi, czyli od ul. Staropijarskiej, również przylegała do niej mała murowana przybudówka, z siedmioma oknami i o wymiarach takich samych jak babiniec. Wchodziło się do niej zarówno z zewnątrz jak i od środka. 

O ile duża synagoga służyła wszystkim starozakonnym, o tyle poszczególne domy modlitwy miały określone grupy użytkowników. W starym bejt midraszu, składającym się z dwóch sal modlitewnych, pięciu izb szkolnych, trzech korytarzy i jednego mieszkania z kuchnią, modlili się głównie dorożkarze, nosiwody, rzeźnicy i rzemieślnicy. Budynek był też wykorzystywany na różne cele społeczne. Urządzano w nim zebrania przedwyborcze, działacze wygłaszali przemówienia, ubodzy znajdowali nocleg. Mieściła się tam szkoła średnia dla chłopców zwana Talmud Torą oraz szkoła dla dziewcząt Bejt Jakow, a także Stowarzyszenie Pomocy Chorym Ezrat Hacholim i Stowarzyszenie Agudat Israel. W czasie okupacji instytucje te zostały zlikwidowane, a w budynku zamieszkali deportowani do Łukowa Żydzi (podobnie jak w czasie I wojny światowej, kiedy to zakwaterowani zostali tam uchodźcy). Funkcjonował też w nim Judenrat oraz szpital zakaźny.

Nowy bejt midrasz (murowany, kryty gontem, o wymiarach 40 na 22 łokcie i wysokości 6 łokci) składał się z dwóch sal modlitwy, pięciu pokoi i dwóch korytarzy. Nosił imię bogobojnej Chai Sary i służył zamożnym Żydom, którzy go utrzymywali. Mieściła się w nim również jesziwa, którą finansowali pospołu gmina i rodzice bogatszych uczniów. Biedni chłopcy pobierali w niej naukę za darmo.

Główna synagoga oraz nowy bejt midrasz zostały zburzone podczas bombardowania miasta przez Niemców w ostatnich dniach lipca 1944 r. Ocalał natomiast dom modlitwy przy ul. Bóżnicznej 15. Po wojnie został przebudowany i służył za siedzibę m.in. Przedsiębiorstwu Usług i Inżynierii Komunalnej, które w 2005 r. przeniosło się do nowo wybudowanej siedziby przy ul. Partyzantów. Obecnie zajmuje go Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. W 2002 r. warszawska Gmina Wyznaniowa Żydowska wystąpiła o jego zwrot wraz z nieruchomością o powierzchni 5888 m2. Dwa lata później postępowanie w tej sprawie wszczęła Komisja Regulacyjna. Od jej decyzji odwołały się władze miasta, które twierdzą, że gmina żydowska nie dysponuje wymaganym prawem tytułem własności do owej nieruchomości na dzień 1 września 1939 r. Sprawa jest w toku. 

Pierwszy murowany dom modlitwy, przy dawnej ul. Bóżnicznej 15
(stan z 2007 r.)
(Fot. Krzysztof Czubaszek)

Mapa centrum Łukowa, wykonana tuż po zakończeniu II wojny światowej, z zaznaczonymi obiektami należącymi do społeczności żydowskiej, m.in. łaźnią oraz ruinami (fundamentami) synagogi
(Urząd Miasta Łuków)

Kolejny dom modlitwy, usytuowany przy ul. Browarnej, został wprawdzie w czasie wojny doszczętnie spalony, jednak później odbudowano go i umieszczono w nim siedzibę Powszechnej Spółdzielni Spożywców. Na przełomie XX i XXI w. przez wiele lat był nieużytkowany. W 2000 r. z roszczeniem w stosunku do tego budynku oraz przynależnej doń nieruchomości o powierzchni 477 m2 zwróciła się warszawska Gmina Wyznaniowa Żydowska. Jeszcze w tym samym roku zostało ono rozpatrzone przez Komisję Regulacyjną, która przyznała gminie żydowskiej odszkodowanie w wysokości 23000 zł, będące wartością gruntu na dzień 1 września 1939 r. Władze miasta odwołały się od tej decyzji. Niestety, w styczniu 2016 r. obiekt ten został przez miasto Łuków rozebrany, a na jego miejscu postanowiono urządzić parking dla pobliskiego domu kultury.


Cmentarz

Żydzi, którzy osiedlili się w średniowieczu w Łukowie, musieli posiadać własny cmentarz, bez niego bowiem, tak jak i bez synagogi, kahał nie mógł funkcjonować. Prawo do jego założenia i utrzymywania zagwarantowały im wspomniane wyżej królewskie przywileje. Nie wiemy, gdzie dokładnie zlokalizowane były pierwsze łukowskie kirkuty. Musiało ich być z pewnością kilka, bowiem tradycja żydowska zabrania chowania zmarłych w miejscu pochówku innych osób. Dawne ziemne groby mogły być jedynie przysypywane warstwą gruntu, w którym składano nowe szczątki, jednak takie zabiegi ograniczały pole manewru i nie pozwalały na wielokrotne wykorzystywanie tych samych miejsc po upływie pewnego czasu.

Pierwszy żydowski cmentarz w Łukowie, o którym wiadomo, gdzie był usytuowany, założony został w drugiej połowie XVIII w. Teren, na którym go zlokalizowano, położony był za rzeką Krzną, tam gdzie obecnie znajduje się szpital i częściowo park. Zakupiony został od starosty łukowskiego i stał się wieczystą własnością całego miasta, zaś 27 lutego 1792 r. miejscowy kahał otrzymał od króla Stanisława Augusta Poniatowskiego przywilej na jego użytkowanie. 

Pół wieku później, w związku z rozporządzeniem Rządu Gubernialnego Lubelskiego z 18/30 sierpnia 1843 r. i reskryptem naczelnika powiatu łukowskiego z 7/19 września 1843 r., kirkut został powiększony i otoczony parkanem, co kosztowało gminę żydowską ponad 400 rs. Pięć lat potem te same władze nakazały zamknięcie cmentarza ze względu na położenie miasta, które „jako niskie i bagniste już samo z siebie dla zdrowia mieszkańców jest szkodliwe, najprzystępniejsze dla chorób epidemicznych”. Miejscowy dozór bóżniczy, na spotkaniu z władzami miasta, które odbyło się 8/20 marca 1848 r., zwrócił uwagę, że mieszkańcy Łukowa i okręgu doń należącego „znajdują się teraz w nader smutnym położeniu, szczególnie [z powodu] rok rocznie doznawanej drożyzny, nie są nawet w możności wyżywienia licznych familii, nie dopiero pomyślenia o zakupieniu gruntu i następnie oparkanieniu nowego kierkutu grzebalnego, na którym, według zasad religijnych, powinien być i dom pobudowany dla dziadów, którzy pogrzebaniem ciał zatrudniają się”. Dozór poprosił więc, by dotychczasowy cmentarz mógł dalej służyć starozakonnym.

Sprawa została odłożona jedynie na cztery lata. W dn. 22 sierpnia / 3 września 1852 r. naczelnik powiatu łukowskiego wydał rozporządzenie nakazujące natychmiastowe ustalenie nowego miejsca pod cmentarz żydowski. Dozór bóżniczy próbował przekonać władze, że zmiana lokalizacji kirkutu nie jest ani konieczna, ani możliwa. Argumentował, że cmentarz „jest oddalony dość znacznie od miasta i przedzielony rzeką Krzną zwaną, znajduje się w miejscu ze wszech miar dostępnym, drzewami i krzewami zarosłym tak dalece, że miejsce to więcej do lasku niż do kierkuta ma podobieństwo. Zatem w żaden sposób na stan zdrowia mieszkańców wpływu mieć nie może”. Z tych to powodów oraz „zupełnej nędzy ludzi wyznania mojżeszowego przeniesienie kierkutu w inne miejsce nie tylko nie jest niesposobnym, ale nadto miasto nie ma żadnego sposobu na obmyślenie placu nowego na kierkut”. Starozakonni powołali się też na rozporządzenie Rządu Gubernialnego Lubelskiego z 18/30 sierpnia 1843 r., w którym zezwolił on na pozostawienie cmentarza w dotychczasowym miejscu pod warunkiem jego powiększenia i ogrodzenia parkanem, co też zostało uczynione. Stwierdzili na koniec, że cmentarz może „kilkadziesiąt lat, dopóki zupełnie trupami założony nie zostanie, egzystować bez żadnego wpływu na zdrowie mieszkańców miasta Łukowa i przejeżdżających ludzi”. Dodali też, że „i na grzebanie cholerycznych, gdyby to nastąpiło, jest miejsce”. W związku z tym poprosili o pozwolenie na dalsze funkcjonowanie kirkutu.

Naczelnik powiatu widocznie już nie pamiętał o decyzji rządu gubernialnego, bowiem stwierdził: „Jeżeli istotnie jest wydana w r. 1843 decyzja rządu co do przeniesienia kierkutu, zarządzenie z dnia 3 września rb. wstrzymać do dalszego czasu”. W sukurs Żydom przyszedł magistrat miejski, który przedstawił naczelnikowi powiatu dokładne informacje o pracach, jakie zostały poczynione w 1843 r. Cmentarz został wówczas opasany naokoło szerokim i głębokim rowem. Posiadał początkowo szerokość 58 sążni, czyli 174 łokcie, po czym został poszerzony od rowu do parkanu od południa o 6 sążni wszerz i 23 sążnie wzdłuż, co dało 138 sążni kwadratowych. Poza tym na południe od rowu powiększono go o 7 sążni, zaś na szerokość od rowu do parkanu o 57 sążni, co dało 399 sążni kwadratowych. Na zachód od okopu do parkanu powiększono go o 3,5 sążnia wszerz i 46 wzdłuż, czyli o 161 sążni kwadratowych. Magistrat donosił, że kirkut może być użytkowany jeszcze kilkanaście lat, tym bardziej że w starej części cmentarza znajduje się „ziemia nietknięta, a tym samym gotowa jest przyjąć w łono swoje zwłoki starozakonnych, a po oczyszczeniu z drzew i krzaków na kierkucie, a nawet i za rowem znajdujących się, na podobny użytek bardzo długo wystarczyć może”. Z kolei inżynier miasta Łukowa przekazał naczelnikowi powiatu dane dotyczące położenia cmentarza. Usytuowany on był 100 sążni rosyjskich od domu folwarcznego starostwa łukowskiego, 105 sążni od domów mieszkalnych ulicy Browarnej i 175 sążni od środka rynku miejskiego. 

Być może naczelnik powiatu przychyliłby się do stanowiska starozakonnych, jednak do sprawy włączył się znów rząd gubernialny. W piśmie z 25 listopada / 7 grudnia 1855 r., wystosowanym przez Wydział Policji tegoż rządu do naczelnika powiatu, polecił on powiadomić dozór bóżniczy i starszych gminy żydowskiej, że według przepisów o grzebaniu ciał zmarłych odległość cmentarza od miasta i w ogóle od miejsc zamieszkałych winna wynosić przynajmniej 1000 kroków. „Przeto, działając w duchu postanowienia Rady Administracyjnej z r. 1846, kierkut dotąd istniejący należało zamknąć i nowy, w terminie art. 17 oznaczonym, urządzić. Że zaś to dotąd nie nastąpiło z winy władz miejscowych, a zarazem mając na względzie obecną porę czasu i położenie mieszkańców przez naczelnika powiatu przedstawione, rząd gubernialny dozwala użycia dotychczasowego kierkutu do ostatniego dnia r. 1856, a na naczelnika i władze miejscowe nakłada obowiązek dopilnowania, aby nowy kierkut założony i z dniem 1 lipca 1856 r. do użytku grzebania już był otwarty”. Termin ten nie został dochowany, gdyż dozór bóżniczy złożył odwołanie od decyzji rządu gubernialnego do Komisji Rządowej Spraw Wewnętrznych i Duchownych. Zostało ono przyjęte, ale rząd utrzymał swoje postanowienie w mocy i w 1857 r. po raz kolejny nakazał naczelnikowi powiatu natychmiast zamknąć stary cmentarz. 

Starozakonni ugięli się wreszcie pod żądaniami władz i w 1858 r. podjęli starania w celu urządzenia nowego cmentarza. Poinformowali o tym naczelnika powiatu: „Gdy władze rządowe uznały potrzebę urządzenia kierkutu innego w odleglejszym miejscu od miasta i do tego nagliły gminę starozakonnych okręgu łukowskiego, dozór przeto bóżniczy, zgodnie z wolą ogółu starozakonnych, stargował na tenże kierkut dostateczny plac niedaleko traktu idącego do Żelechowa”. Dozór poprosił władze powiatu, by obejrzały plac, czy nadaje się na cmentarz, zanim zostanie on zakupiony przez gminę żydowską. Nowa lokalizacja została zaakceptowana, w związku z czym 18/30 listopada 1858 r. podpisano akt notarialny z właścicielami gruntu – Antonim i Józefatem Gołaszewskimi. Magistrat ogłosił licytację na roboty przy urządzaniu kirkutu. Należało go ogrodzić, na co potrzeba było ok. 690 rs, oraz wystawić domek grabarza, co pochłonąć miało kolejnych 54 rs. Wreszcie w 1864 r. wydana została zgoda na użytkowanie cmentarza. 

Wcześniej jednak, by sfinalizować sprawę, należało spłacić ów plac, tymczasem dozór bóżniczy informował naczelnika powiatu: „Fundusz pieniężny na zapłacenie pomienionego majdanu nie jest kompletny”. Żydzi nie dysponowali wystarczającymi środkami i dopiero na naradzie, która odbyła się 5/17 grudnia 1859 r., 53 najznakomitszych członków gminy podpisało akt, w którym ustalono, że na fundusz zakupu gruntu pod nowy cmentarz starozakonni wydzierżawią monopol na sprzedaż drożdży, z której mieli osiągać 450 rs dochodu rocznie. Decyzja ta została następnie zaakceptowana przez wszystkich Żydów okręgu łukowskiego opłacających składkę klasyfikacyjną, czyli należących do gminy i legalnie zajmujących się handlem. 

Nowy kirkut usytuowany został przy trakcie prowadzącym do Żelechowa, tzn. przy obecnej ul. Warszawskiej. Służył łukowskiej gminie do II wojny światowej. Później, w wyniku jej całkowitej zagłady, przestał wypełniać swoje funkcje. Po wojnie nieliczni Żydzi łukowscy, którzy przeżyli, pochowali na nim w zbiorowej mogile szczątki pomordowanych, ekshumowane z grobów rozsianych w okolicach Łukowa. Odbyło się to 19 czerwca 1949 r. Rok później wznieśli na kirkucie (między mogiłą a ul. Warszawską) przypominający smukłą piramidę schodkową pomnik, zbudowany z ocalałych macew. Upamiętnia on pomordowanych w czasie II wojny światowej żydowskich mieszkańców miasta oraz rekrutujących się z nich partyzantów. 

Zawiadomienie o ekshumacji i pogrzebie łukowskich Żydów
(Żydowski Instytut Historyczny)

Ekshumacja pomordowanych Żydów na polach pod Malcanowem
(Fot. Sefer Lukow... /2/)

Ocalali Żydzi na kirkucie pod Malcanowem oraz przy mogile przy ul. Warszawskiej
(Fot. Sefer Lukow... /2/; Archiwum prywatne Chai Czeszynsky i Malki Mintz /2/)

Uroczystość odsłonięcia pomnika przy ul. Warszawskiej upamiętniającego Żydów łukowskich (kondukt, złożenie kwiatów, akademia ku czci pomordowanych)
(Fot. Sefer Lukow... /6/; Archiwum prywatne Chai Czeszynsky i Malki Mintz /4/; Instytut Jad wa-Szem /1/)

Pomnik przy ul. Warszawskiej oraz umieszczona na nim tablica (2006 r.)
(Fot. Krzysztof Czubaszek /2/)

Drugi cmentarz żydowski w Łukowie znajduje się przy ul. Domaszewskiej, pomiędzy ul. Radzyńską i Świderską (w pobliżu Malcanowa). Nie jest to typowy kirkut, lecz dawne żwirowisko (obecnie rośnie tam las), na którym w czasie ostatniej wojny Niemcy nakazali Żydom chować swych zmarłych, chcąc ich zapewne w ten sposób upokorzyć, a następnie przeprowadzali egzekucje ludności żydowskiej. Grzebano tam też w masowych grobach Żydów rozstrzelanych w mieście. Ziemia ta kryje szczątki ok. 2000 ofiar. Część z nich, jak już wspomniano, po wojnie ocalali Żydzi ekshumowali i złożyli przy ul. Warszawskiej. W 1989 r. władze Łukowa, w porozumieniu ze środowiskiem żydowskim, ogrodziły fragment tego miejsca i ustawiły na nim głaz z metalową tablicą pamiątkową, która została później skradziona lub zniszczona, w każdym razie zmieniona. Obecna tablica została wykonana z kamienia i posadowiona na nieco innej podstawie. Znajduje się na niej napis: „Na wieczną pamięć Żydów Łukowa i okolicy zamordowanych przez zbrodniarzy hitlerowskich 1940-1944”.

Pierwotna forma pomnika na kirkucie pod Malcanowem (początek lat 90.)
(Fot. Archiwum prywatne Havy Dolev)

Obok głazu umieszczono jedenaście macew, które w pierwszych latach okupacji rodziny zmarłych oraz pomordowanych ustawiły na ich grobach. W pewnej odległości od pomnika można się natknąć na jeszcze kilka podobnych, bardzo zniszczonych tablic. W Lesie Malcanowskim znajduje się też grób rodziny Keselbrener.

Miejsce pamięci oraz głaz z tablicą na kirkucie pod Malcanowem (2006 r.)
(Fot. Krzysztof Czubaszek /3/)

Macewy w Lesie Malcanowskim, w pobliżu miejsca pamięci (2006 r.)
(Fot. Maciej Oleszkiewicz /3/)

Rabini

Duchowym przywódcą każdej gminy żydowskiej i najważniejszą w niej osobą był rabin. Pełnił on nie tylko funkcje religijne (np. udzielał ślubów), ale też w ogromnej mierze społeczne (zatwierdzał ustawy gminne, często prowadził szkołę). Decydował o większości spraw dotyczących zarówno całej wspólnoty jak i poszczególnych jej członków. Był zarazem uczonym w Piśmie, nauczycielem (stąd jego nazwa – rabi lub rabbi to po hebrajsku ‘mój mistrz’), sędzią i urzędnikiem. 

Informacje na temat osób sprawujących opiekę duchową nad członkami łukowskiej społeczności żydowskiej są dość skąpe i fragmentaryczne. Wiadomo, że w drugiej połowie XVI w. (najprawdopodobniej w latach 1585-1587) rabinem w Łukowie był Joel Sirkes (1561-1640), syn Szmuela Jaffy (nazwisko wziął po matce), jeden z największych uczonych talmudycznych w Polsce, noszący przydomek BaCh (od inicjałów jego najważniejszego dzieła pt. Bejt Chadasz, czyli Nowy Dom). Urodził się w Lublinie, był rabinem m.in. w Bełżcu, Brześciu Litewskim i Krakowie, gdzie też zmarł i został pochowany na cmentarzu Remu w żydowskiej dzielnicy Kazimierz. 

Nagrobek rabina Joela Sirkesa na cmentarzu Remu w Krakowie (2015 r.)
(Fot. Moshe Livneh /2/)

Rabin Sirkes był przeciwnikiem filozofii, którą kojarzył z wolnomyślicielstwem (nieortodoksyjnym myśleniem, cynizmem) i zdecydowanym wyznawcą kabały oraz mistycyzmu. Propagował wychowanie dzieci oparte na nauce historii, hebrajskiego, gramatyki i rachunków. Słynął z mądrych rad i rozwiązywania zawiłych spraw, dlatego też z prośbą o pomoc zwracali się do niego także inni rabini. Jego refleksje, zebrane w dwóch tomach pt. Pytania i odpowiedzi, są skarbnicą wiadomości o życiu Żydów w Polsce. Zawierają m.in. jego stanowiska w sporach mieszkańców Łukowa dotyczących wyroków sądów rabinackich. 

Kolejnym rabinem gminy łukowskiej został Abraham Lissa, po nim zaś nastał Jakow, szwagier Joela Sirkesa. Wiemy o nim tylko tyle, że umarł w Łukowie w 1609 r. Jego następcą został Cwi Hirsz, syn Fiszela, rabina z Brześcia. Gdy zmarł w 1626 r., godność rabina otrzymał Efraim Fiszel (zm. w 1653 r.), szwagier znanego krakowskiego rabina Lejba Fiszela. Następnie na czele łukowskiego kahału stanął Szlomo Zalman (zm. w 1660 r.), wielki znawca Tory, syn lwowskiego rabina Awrahama Katzenellenbogena, który z kolei był synem słynnego Saula Wahla (1541-1617), rabina, talmudysty, wielkiego przedsiębiorcy (dzierżawcy m.in. kopalni soli w Wieliczce) i bankiera króla Stefana Batorego, filantropa i budowniczego synagog (m.in. w Brześciu Litewskim i Lublinie), o którym legenda głosi, że po śmierci Batorego w 1587 r. został przez szlachtę w Lublinie okrzyknięty królem Polski (stąd jego przydomek ‘Wahl’, co po niemiecku znaczy ‘wybór’). Panować miał ponoć tylko jedną noc. 

Nie znamy imion kolejnych rabinów łukowskich, ale wiemy, że pochodzili oni ze wspomnianego rodu Wahlów, który obsadzał swymi synami, wnukami i zięciami stanowiska rabinackie w całej okolicy, m.in. w Międzyrzecu, Kocku, Siemiatyczach i Brześciu. 

W drugiej połowie XVIII w. funkcję rabinów łukowskich pełnili Szymszon Zelig ben Jakub, autor książek na temat halachy (po opuszczeniu Łukowa został rabinem w Radzyniu), Józef ha-Lewi (zasłynął jako autor dzieła Teszu’ot Hen, wydanego w 1797 r. w Dubnie) oraz niejaki Meir z Krakowa. 

Rosyjskie władze zaborcze, które ograniczyły uprawnienia samorządu żydowskiego, wydawały także nominacje na duchownych. W 1851 r. zatwierdziły na stanowisku łukowskiego rabina Szlomę Lejba Morgenszterna, lat 45, który jednak już dwa lata później przeprowadził się do Łęczycy. W związku z powyższym, po kilkuletniej przerwie, podczas której jednak ktoś musiał pełnić w miejscowym kahale duchową posługę, w 1858 r. rabinem Łukowa został Dawid Szloma Margulis, który przybył z guberni płockiej. 

W dokumencie pochodzącym z 1865 r. występują kolejni trzej łukowscy rabini: Chaim Mejer Hejblum i Elo Fiszman (nominacja Rządu Gubernialnego Lubelskiego z 3/15 grudnia 1851 r.) oraz Mordko Szpira (decyzja Rządu Gubernialnego Warszawskiego z 11/23 lipca 1861 r.). Funkcję zastępcy rabina pełnił Rafał Borensztejn (patent RzGL z 25 maja / 6 czerwca 1865 r.). Dozorcami bóżniczymi byli natomiast Boruch Finkelsztejn, Naftul Mendelcwejg i Judko Garbownik. 

Wspomniany Rafał Borensztejn został później rabinem. Zmarł w 1884 r. Po nim nastąpił Jezajasz Mincberg oraz niejaki rabin z Woli, zwany Wolierem lub Wolińskim. 

Co najmniej od 1910 r. funkcję rabina pełnił w Łukowie Szmul Szlojma Braun, wspaniały mówca, posługujący wcześniej w Bełchatowie. Przyszło mu działać w trudnym dla Żydów okresie I wojny światowej, a następnie wojny polsko-bolszewickiej. Podczas zajść antyżydowskich, wywołanych przez wojsko polskie w sierpniu 1920 r., omal nie stracił życia. W wyniku pobicia został sparaliżowany, jednak nadal prowadził swoją działalność (do drugiej połowy lat 20.) przy pomocy rabina Izraela Finkelsztejna, a następnie Pesacha Rozena, swego zięcia. Zmarł w 1934 r. 

Pieczęć i autograf rabina Szmula Szlojmy Brauna na dokumencie z 1910 r.
(Archiwum Państwowe w Lublinie)

W 1931 r., równolegle z głosowaniem na członków zarządu kahału, odbyły się w Łukowie wybory rabina. Startowało w nich kilku kandydatów. Zwolennicy poszczególnych pretendentów zachwalali ich w kolportowanych wśród Żydów ulotkach.

Jednym z kandydatów był Menachem Zembo, rabin z warszawskiej Pragi, gdzie założył i prowadził znaną jesziwę Jesodej ha-Tora, wybitny autorytet w sprawach religijnych i działacz społeczny. Autorzy odezwy obiecywali: „Menachem Zembo, jeśli zostanie wybrany, będzie kontynuował tradycję wielkich rabinów, którzy sprawowali ten urząd w Łukowie. Żydzi łukowscy mają jedyną okazję w życiu głosować na tak wybitną osobistość”.

Ortodoksi popierali natomiast Altera Azriela Meira Eigera z Lublina. Pisali: „Jest on wnukiem świętego rabina Lejbele Eigera, wnuka największego gaona Akiwy Eigera. Jego kandydatura poparta jest przez 6 wielkich rabinów. Wybór Eigera doda «złote ogniwo» do «złotego łańcucha» słynnych rabinów łukowskich. Zakończy to również spory, które te wybory wywołały w mieście. Poza tym nie będzie on wymagał wysokiego wynagrodzenia, posiada bowiem wystarczający majątek osobisty”.

Ten ostatni argument zbijali członkowie Zjednoczonego Bloku Wyborczego do Wyborów Rabina w Łukowie, którzy grzmieli: „Eiger jest obarczony dużą rodziną (dzieci, wnuki i prawnuki). Koszty utrzymania obciążą Gminę. Ma on 70 lat i jego stan zdrowia zmusi go do częstych pobytów w Otwocku. Podczas nieobecności urząd rabina będzie sprawował jeden z jego zastępców, co zwiększy koszty”. Podobne zarzuty stawiało mu jeszcze inne ugrupowanie, które z kolei proponowało niejakiego Icchaka Josefa Zylberberga. 

Ogłoszenie Komisji Wyborczej dla wyboru rabina w Łukowie (z 19 sierpnia 1931 r.)
(Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie)

Ostatecznie wygrał (w drugich wyborach, gdyż pierwsze zostały unieważnione przez starostę) dotychczasowy rabin (wcześniej posługujący w Baranowie) Aron Note Frajberg, kandydat Zjednoczonego Bloku Wyborczego do Wyborów Rabina w Łukowie. Był on ostatnim łukowskim rabinem. Zginął wraz z innymi Żydami w komorze gazowej w Treblince w październiku 1942 r. 

Pieczęć i autograf rabina Arona Note Frajberga na dokumencie z 1932 r.
(Archiwum Państwowe w Lublinie)

Pismo rabina Arona Note Frajberga z 1932 r. do starosty łukowskiego w sprawie problemów z wynagrodzeniem
(Archiwum Państwowe w Lublinie)

Wszystkie wymienione wyżej osoby piastowały urząd głównego, oficjalnego rabina gminy łukowskiej lub jego pomocnika czy zastępcy. W mieście żyło jednak jeszcze więcej mistrzów duchowych, którzy opiekowali się poszczególnymi domami modlitw, czy też stali na czele różnych żydowskich grup wyznaniowych. Najważniejszą z nich tworzyli chasydzi.


Chasydzi

W XVIII w. na Podolu narodził się żydowski ruch religijny zwany chasydyzmem (od hebrajskiego chasid – pobożny), którego celem była odnowa duchowa wyznawców judaizmu. Zawierał on w sobie elementy mistycyzmu, ludowej tradycji i folkloru. Charakteryzował się spontanicznością i ekstatycznymi praktykami, łączącymi w sobie modlitwę, śpiew i taniec. Nurt ten był bliższy codziennemu życiu niż ortodoksyjny judaizm, traktował sferę materialną na równi z duchową. Chasydzi uważali, że Bogu powinno się służyć z radością, również poprzez czynności przyziemne – pracę, jedzenie itp. Skupiali się wokół cadyków (hebrajskie cadik – pobożny, sprawiedliwy), czyli charyzmatycznych przywódców duchowych, cieszących się dużym poważaniem, uważanych za pośredników między Bogiem i ludźmi, stojących na czele odrębnych, często różniących się między sobą wspólnot, otaczających się dworami, czyli grupami uczniów, oraz tworzących dynastie (godność cadyka przechodziła często z ojca na syna lub na zięcia). 

Wśród Żydów łukowskich chasydyzm znalazł bardzo szybko wielu zwolenników. Przez cały XIX w. skupieni oni byli w kilku grupach podporządkowanych cadykom z Radzynia, Kocka, Aleksandrowa Łódzkiego i Góry Kalwarii. W roku 1906 powstał w Łukowie samodzielny dwór. Założył go, osiedliwszy się w tym mieście, Herszełe Morgensztern, prawnuk Menachema Mendla (1787-1859), założyciela wspólnoty w Kocku (1829). Cadyk Morgensztern był bogatym człowiekiem. Miał destylarnię alkoholu i wytwórnię świec. Gdy zmarł w 1920 r., na czele łukowskiego dworu stanął jego syn Baruch Mosze, który był rabinem w Grabowie. Wkrótce przeprowadził się do Włodawy (zginął później w Sobiborze) i w ten sposób, krótko przed Zagładą, wspólnota ta przestała istnieć. 

Drugi dwór, skupiający Żydów cieszących się poważaniem (właścicieli nieruchomości i rzemieślników), prowadził rabi Akiwa Meir (1842-1918), syn sławnego rabiego Isachara Berysza Tornhajma ha-Kohena (czyli z rodu kapłańskiego) z Wolborza niedaleko Piotrkowa Trybunalskiego. Był on rabinem w Miechowie (i dlatego zwano go Miechowerem), skąd po pożarze domu przeprowadził się do Łukowa. Uważany był za cadyka. Wśród polskich rabinów, a nawet dostojników kościelnych, cieszył się dużym poważaniem. Był człowiekiem nikłej postury i chudym. Dzień i noc studiował Talmud, a do tego prawie nic nie jadł. Nigdy nie pobierał więcej niż 18 groszy za poradę. Pieniądze, które otrzymywał, wysyłał do Palestyny dla mieszkających tam biednych.

Przywództwo dworu po rabim Akiwie Meirze objął na krótko jego syn Jair Elimelech, zaś po jego śmierci syn tegoż Cwi. Przeżył on Holokaust i wyjechał do Rio de Janeiro w Brazylii. W 1985 r., po przeprowadzce do Izraela, założył w mieście Bnei Brak synagogę, którą nazwał „Wolbórz-Łuków”, istniejącą do dnia dzisiejszego. Na jej czele stoi syn Cwiego, rabi Shmuel Torenheim (współczesna hebrajska transkrypcja tego nazwiska).

Grupa łukowskich chasydów dyskutuje przed domem modlitwy
(zdjęcie opublikowane w nowojorskim czasopiśmie „Forward” w dn. 11 lipca 1926 r. /u góry/ i 8 sierpnia 1926 r. /u dołu/)
(Fot. Alter Kacyzne, YIVO Institute for Jewish Research /2/)

Zapewne istniały w Łukowie jeszcze inne grupy chasydzkie. Na czele jednej z nich mógł stać rabi Ber Erlich Słuszny. Być może to jego śmierć opisał Stanisław Żemis, autor bezcennego dziennika dokumentującego zagładę łukowskich Żydów:


Przed pierwszą łapanką miejscowy rabin Łukowa zebrał Żydów, wygłosił do nich przemówienie w tym duchu: „Za chwilę Bóg nas powoła do siebie, bądźcie przygotowani na to”, i pobłogosławił ich. Na drugi dzień była łapanka, rabin ubrał się w szatę śmiertelną, pożegnał rodzinę i modlił się. Gdy przyszli żandarmi, wyszedł z nimi przed dom i powiedział, że dalej nie pójdzie, i nie poszedł. Trupa jego znaleziono obok domu.


Po śmierci rabina na czele wspólnoty stanął jego wnuk, Abraham Kutner, który również został wraz ze swymi chasydami zamordowany przez nazistów. 

Chasydyzm, który wyrósł na polskim gruncie i bujnie się na nim rozwinął, przestał z czasem być uważany za jeden z nurtów judaizmu i w świadomości społecznej zaczął być utożsamiany z kulturą i religią żydowską w ogóle. Chasyd z pejsami i w swym tradycyjnym stroju (czarnym, długim chałacie i jarmułce lub futrzanej czapie) stał się najbardziej typowym wizerunkiem Żyda. Jego odrębność kulturowa przeniknęła do potocznego języka okolic Łukowa, w którym ‘chusyt’ (inna forma słowa ‘chasyd’), wymawiany często jako ‘kusyt’, to ktoś dziwny, obcy, inny, odmieniec.

Bardzo istotnym elementem tradycji chasydzkiej są przypowieści, w których cadykowie zawierali i upowszechniali nauki oraz najważniejsze życiowe prawdy. Krążyły one wśród ich uczniów oraz członków poszczególnych wspólnot i w ten sposób szeroko się rozprzestrzeniały. Niektóre z nich zostały spisane, dzięki czemu możemy dziś poznać ich przesłanie oraz piękno formy, są to bowiem najczęściej teksty o dużych walorach literackich. Wprawdzie językiem opowieści chasydzkich jest głównie hebrajski lub jidysz, co poważnie ogranicza ich dostępność, jednak na szczęście ich pokaźny zbiór, ułożony przez rabiego Shlomo Yosefa Zevina (1890-1978), wybitny autorytet w tej dziedzinie, przełożony został na angielski. 

Co dla nas najciekawsze, ów zbiór zawiera jedną przypowieść dotyczącą Łukowa, a dokładnie rzecz biorąc niejakiego reb Kopla z Likovej (czyli Łukowa). Żył on na przełomie XVII i XVIII w. i był dziadkiem ze strony matki rabiego Jakuba Icchaka Horowica (1745-1815), zwanego „Widzącym z Lublina” – jednej z najważniejszych postaci w historii chasydyzmu, wielkiego cadyka, nauczyciela wielu chasydzkich mistrzów.

Oto co przydarzyło się owemu pobożnemu łukowskiemu Żydowi: 


Reb Kopel trudnił się handlem alkoholem. Kupował wódkę i piwo w gorzelniach i browarach, a następnie sprzedawał je karczmarzom w Łukowie, gdzie mieszkał, i okolicznych wsiach. Ze względu na wysokie podatki oraz wrogie nastawienie otoczenia nie było to łatwe zajęcie. Kopel jednak nie zrażał się i nigdy nie tracił wiary i optymizmu.

Każdego roku rankiem poprzedzającym Paschę reb Kopel sprzedawał jednemu ze swych szlacheckich sąsiadów cały posiadany chamec, czyli produkty zawierające zakwas, przede wszystkim chleb, ale także inne artykuły żywnościowe przygotowane na bazie sfermentowanego zboża. Postępował tak, bowiem Tora nakazuje Żydom, by w czasie Paschy nie posiadali żadnego zakwasu, na pamiątkę ucieczki z Egiptu, kiedy to jedli tylko przaśne placki. Na wiele dni przed tym świętem usuwają oni z domów wszelki chamec. Nie może pozostać ani okruszynka. Wydrapują je nawet spomiędzy szpar w podłodze. Wszelki zakwas musi być zjedzony, spalony lub usunięty w jakikolwiek inny sposób.

Ale cóż miał począć ktoś taki jak reb Kopel, który handlował produktami na bazie zakwasu i miał pełny skład chamecu? Otóż przed nadejściem Paschy zwykł on sprzedawać całe swe zapasy komuś spoza żydowskiego kręgu. Sąsiedzi Kopla znali ten doroczny zwyczaj. Żydowski sprzedawca alkoholu zawierał z jednym z nich legalny kontrakt. Przekazywał mu swój towar i otrzymywał należność w gotówce, a po ośmiu dniach następowała transakcja odwrotna. Tymczasowy właściciel za przysługę otrzymywał drobne wynagrodzenie, najczęściej w postaci pewnej części towaru, który był przedmiotem handlowego układu.

Pewnego razu jeden z mieszkańców Łukowa wpadł na pomysł – a gdyby tak wszyscy nie-Żydzi odmówili starozakonnym kupienia ich wódki? W takim wypadku musieliby oni po prostu pozbyć się jej. Po co zadowalać się butelką lub dwiema w zamian za przysługę, skoro można mieć całe zapasy?

Gdy rano w wigilię Paschy Kopel zapukał do drzwi jednego ze swych sąsiadów, odmówił on grzecznie przeprowadzenia znanej mu transakcji. Zmieszany rabi spróbował w kolejnym domu, ale sytuacja powtórzyła się. Po pewnym czasie zorientował się, że okoliczna szlachta zmówiła się przeciwko niemu. Tymczasem zbliżała się pora określona przez Torę. Kopel powinien się pozbyć chamecu najpóźniej godzinę przed południem. Nie było już czasu szukać nabywców wódki w innych miejscowościach.

Reb Kopel nie wahał się ani minutę. Wszystkie beczki, które trzymał w drewnianym składziku za domem, załadował na wóz i zawiózł nad rzekę. Tam, ku uciesze przyglądających się z pewnej odległości sąsiadów, ustawił je na nabrzeżu i głośno zawołał:

– Ogłaszam wszem i wobec, że pozbywam się tych beczek. Od tej chwili nie są one już moją własnością. Może je zabrać każdy, kto chce.

Następnie wrócił do domu, by przygotować się do święta.

Tego wieczoru Kopel zasiadł do sederu, czyli świątecznej kolacji, z sercem przepełnionym radością. Delektował się każdym słowem, gdy czytał fragment „Hagady”: „Dlaczego jemy przaśny chleb? Dlatego, że ciasto naszych ojców nie zdążyło się zakwasić, zanim Bóg objawił się im i ich uratował”. W owe beczki z wódką i piwem zainwestował cały swój majątek. Mało tego – większość z nich kupił na kredyt. Był więc teraz bez grosza, a w przyszłości czekała go spłata ogromnych długów. A mimo to jego dusza była lekka i radosna jak pieśń skowronka. Nie posiadał ani kropli chamecu! Choć raz w życiu mógł pokazać swą miłość i przywiązanie do Boga. Pozbył się całego zakwasu, tak jak kazał mu Najwyższy. Oczywiście w swym życiu wypełnił już wiele bożych nakazów, ale nigdy aż tyle go to nie kosztowało i nigdy też nie spełnił micwy aż tak gorliwie!

Osiem dni Paschy minęło Koplowi w niczym niezmąconej radości. Święto jednak się skończyło i nadszedł czas wrócić do normalnych zajęć. Rabi udał się do swego magazynu przejrzeć papiery i zastanowić się, jak rozpocząć interes od nowa. Pod drzwiami spotkał grupę bardzo niezadowolonych gojów.

– Hej, Kopel – zawołał jeden. – Myślałem, że chciałeś się pozbyć swej wódki. Skoro ogłosiłeś, że każdy ją może zabrać, to po co postawiłeś przy niej te psy, żeby jej strzegły?

Po nim zaczęli wyrażać swe niezadowolenie pozostali. Reb Kopel tymczasem spostrzegł, że przez cały czas trwania święta, dzień i noc, beczek pozostawionych na nabrzeżu pilnowała gromada srogich psów, które nie pozwalały nikomu się do nich zbliżyć. Stały nietknięte w tym samym miejscu, w którym je pozostawił.

Kopel nie zabrał jednak swych beczek. „Jeżeli je zawiozę z powrotem do magazynu – pomyślał – skąd będę miał pewność, że rzeczywiście dokładnie i szczerze wyzbyłem się ich na czas Paschy, że zastosowałem się do nakazu usunięcia chamecu? Nie! Nie będę tak ryzykował i nie pozwolę, by nawet najmniejszy cień wątpliwości padł na to, w jaki sposób wypełniłem micwę!”

Jedną po drugiej reb Kopel stoczył beczki nad samą wodę, odszpuntował je i poczekał, aż ostatnie krople wódki i piwa zniknęły w nurcie rzeki. Dopiero wówczas powrócił do domu.


Trzeba w tym miejscu dodać, że opowieść ta, zapisana w hebrajskim zbiorze Sippurei Chassidim, ma właściwie dwa zakończenia. Powyższe podał w swym angielskim tłumaczeniu Yanki Tauber. Natomiast Uri Kaploun, również w angielskiej edycji wspomnianego zbioru, przedstawił nieco inną wersję. Otóż według niego wódki należącej do Kopla strzegły nie psy, a stróż z mieczem, czyli anioł. Gdy łukowski rabi dowiedział się, że jego beczek nikt nie zabrał, załadował je po prostu na wóz i zabrał z powrotem do domu. Nie miał przy tym żadnych wątpliwości, skoro bowiem na skutek jego oświadczenia były one bezpańskie, mógł po zakończeniu Paschy wejść w ich posiadanie równie dobrze, jak każdy inny. Czemu więc miałby tego nie zrobić? 

Jak widać, druga wersja, nie licząc udziału anioła, jest bardziej realistyczna.


Międzywojenne ożywienie

Na początku XX w. nastąpił dynamiczny rozwój społecznego, politycznego i kulturalnego życia gminy żydowskiej w Łukowie. Wpływ na to miał głównie czynnik ekonomiczny. W latach 1906-1907 przeniesiona została z Warszawy do Łukowa fabryka obuwia Dawida Gastmana. Zatrudnienie w niej znalazło kilkaset osób. W tym samym czasie drugą, mniejszą fabrykę obuwia uruchomił w mieście Josef Mendel Hochman. Ruszył też zakład Meira Libermana produkujący albumy. Ludność żydowska, do tej pory zajmująca się drobnym rzemiosłem, w ogólnej masie dość biedna, otrzymała nowe możliwości zarobkowania. 

Rozwój przemysłu w Łukowie przypadł na okres niepokojów rewolucyjnych w Rosji i Królestwie Polskim. Wśród pracowników fabryk zaczął się formować ruch proletariacki. Przez miasto przeszła też fala strajków, organizowana przez działający w konspiracji Bund. Jednocześnie wśród coraz bardziej modernizującej się społeczności żydowskiej prowadziły działalność inne ruchy społeczno-polityczne, m.in. syjoniści, którym przewodził Herszel Ajzenberg. Ci ostatni uruchomili przy ul. Warszawskiej nielegalną bibliotekę, szkołę dla ubogich (niedługo potem zamkniętą przez władze carskie) oraz, w 1908 r., kasę pożyczkową, z której korzystali drobni kupcy, rzemieślnicy i biedne rodziny. 

Gdy wybuchła I wojna światowa, do Łukowa dotarli Żydzi wysiedleni przez Niemców z Brześcia i okolic. W mieście zapanowała wielka ciasnota. Zaczęła się rozprzestrzeniać epidemia tyfusu. Okupanci pozwolili urządzić w synagodze szpital pod nadzorem niemieckiego lekarza Bidermana. Pomoc chorym niosło w nim wielu ochotników, m.in. Lea Feldman (lat 18), aktorka pierwszego kółka dramatycznego w Łukowie, oraz Herszel Zylbersztajn (22 lata), pisarz. Oboje zmarli w wyniku zarażenia się tyfusem. 

Po pewnym czasie sytuacja w mieście ustabilizowała się. Odżyła też działalność społeczna. Otwarta została biblioteka, przedszkole oraz szkoła powszechna. W 1916 r. wznowiły też swą działalność organizacje społeczne i partie polityczne – Ha-Szomer ha-Cair, Bund, Cukunft, Ogólni Syjoniści, Żydowska Partia Ludowa, Poalej Syjon, Mizrachi oraz Aguda. To ostatnie ugrupowanie oraz Poalej Syjon Prawica należały do najbardziej prężnych. Robotnicy Syjonu mieli nawet swój klub sportowy „Hapoel” oraz kółko literackie i dramatyczne. Z kolei Bund otworzył w 1919 r. spółdzielczy sklep spożywczy, który działał do 1923 r. 

W latach 20. życie polityczne społeczności żydowskiej w Łukowie i okolicach osiągnęło pełnię rozkwitu. Przytoczmy tu jego charakterystykę opracowaną przez Krystynę Jastrzębską: „Największe wpływy miał Oddział Centralnej Organizacji Ortodoksów «Pokój wiernym Izraelitom» («Szlojme Emunel Isroel»). Jakkolwiek stowarzyszenie miało na celu obronę praw religijnych Żydów, było organizacją polityczną. W 1921 roku liczyło 300, a w 1924 roku – 500 członków. Wśród ortodoksów najwybitniejszą rolę odgrywał Moszek Wajntraub, ławnik magistratu łukowskiego. (...) Inni znani ortodoksi to Jojne Naj, pełnomocnik gminy żydowskiej, oraz Aron Lustman. W latach 1926-1927 oddziały organizacji Ortodoksów liczyły: w Łukowie – 400 zrzeszonych (...). Z Centralnej Organizacji Ortodoksów wyłoniła się nowa sekcja pn. «Agudas Israel». 30 sierpnia 1933 roku oddział Agudy w Łukowie został zarejestrowany w miejsce zlikwidowanego oddziału «Szlojme Emunel Isroel». Liczył 180 członków. Organizacja Ortodoksów skupiała głównie bogatych Żydów: kupców i przemysłowców. Była lojalna wobec władz. W wyborach w 1928 roku część ortodoksów głosowała na listę BBWR, a w 1935 roku na kandydatów popieranych przez blok. Program Obozu Zjednoczenia Narodowego nie zezwalał na wstępowanie do niego Żydów.

Łukowski komitet Poalej Syjon
(Fot. Sefer Lukow...)

Łukowska młodzież z Mizrachi
(Fot. Sefer Lukow...)

Ruch narodowy reprezentowała Żydowska Partia Ludowa, tzw. folkiści. W Łukowie miała kilku sympatyków w Stowarzyszeniu Kultur-Liga. Ważną rolę w żydowskim życiu politycznym odgrywał ruch nacjonalistyczny. Cechą wspólną różnych partii syjonistycznych był pozytywny stosunek do emigracji do Palestyny. Najbardziej prawicowy odłam wśród nich stanowiła syjonistyczno-ortodoksyjna grupa «Mizrachi». W 1921 roku liczyła 140 członków. Wśród kierownictwa wyróżniali się nauczyciel Abram Żyto, Jankiel Sylman, Wolf Goldberg. Miała swe komórki w Łukowie i Adamowie. W latach trzydziestych stopniowo traciła wpływy. Obok «Mizrachi» do Kongresu Syjonistycznego wchodzili przedstawiciele Organizacji Syjonistycznej, która posiadała oddziały w Łukowie, Stoczku, Kocku, Adamowie liczące po siedemdziesięciu, osiemdziesięciu członków. Przywódcą łukowskich syjonistów ogólnych był właściciel młyna Berensztajn, a w latach trzydziestych Kielman Puterman. W maju 1933 r. powstał w Łukowie Oddział Organizacji Syjonistów Rewizjonistów, na jego czele stał Lust Izaak. Wraz z dwoma pododdziałami zrzeszał 160 osób (początkowo 80). Przyciągał głównie młodzież i jednostki inteligentniejsze z innych partii, m.in. z Organizacji Syjonistów i «Mizrachi». Syjonistyczna Partia Pracy «Hitachdut» miała nielicznych zwolenników, skupionych głównie w Kocku i Stoczku. Hasła nacjonalistyczne z socjalistycznymi próbowała łączyć Żydowska Socjalno-Demokratyczna Partia Robotnicza Robotnicy Syjonu-Poalej Syjon.

W 1920 roku doszło do rozłamu na Poalej Syjon-Lewicę i PS-Prawicę. Żadna z nich poważniejszej działalności nie rozwijała. PS-Prawica po roku 1926 nieomal całkowicie zamarła. W Łukowie miała wpływ w Bibliotece Ludowej, w oddziale Związku Zawodowego Robotników Naftowych i w Towarzystwie Kulturalno-Oświatowym «Freiheit». Jej zwolennikami było ogółem 150-200 Żydów. Największym jej osiągnięciem stało się wprowadzenie do rady miejskiej jako radnego Lichtensztajna, prezesa Biblioteki Ludowej. Poalej Syjon-Lewica znajdowała oparcie w Towarzystwie Kursów Wieczornych w Łukowie, którego prezesem był krawiec Abram Grynberg. Ogólnożydowski Związek Robotniczy Bund zajmował najbardziej lewicową pozycję w żydowskim życiu politycznym. Ze względu na proradziecką postawę w czasie wojny 1920 r., udział w Międzynarodówce Komunistycznej oraz działalność «wywrotową» bywał poddawany represjom władz. Po aresztowaniach w lipcu 1920 roku, a potem po ucieczce części działaczy z wycofującą się Armią Czerwoną odrodził się i brał czynny udział w życiu politycznym.

Jednostki organizacyjne Bundu w powiecie nie istniały, ale kilku działaczy należało bezpośrednio do centrali w Warszawie. Na czele łukowskich bundystów stał w 1921 roku Huberman Moszko. Do czynniejszych działaczy można zaliczyć także Moszka Artmana i Chaima Mejera Hejbluma. Bund znajdował oparcie w następujących instytucjach: Bibliotece Żydowskiej w Łukowie, Stowarzyszeniu Kultur-Liga w Łukowie i Kocku, Zjednoczeniu Szkół Żydowskich w Łukowie oraz mniejsze w kilku innych. Starosta łukowski szacował liczbę członków i sympatyków Bundu w 1930 roku na około 350. 

Moszko Huberman
(Fot. Sefer Lukow...)

W latach trzydziestych działalność partii w powiecie łukowskim zamarła”. 

Zanim żydowskie życie polityczne osłabło i zanikło, partie reprezentujące starozakonnych uzyskiwały w Łukowie dobre wyniki w kolejnych wyborach do Sejmu, zbierając niewiele mniej głosów niż wszystkie pozostałe ugrupowania razem wzięte: 

Tabela 4: Wyniki wyborów do Sejmu w Łukowie w latach 1919, 1922, 1928, 1930 

Społeczność żydowska, stanowiąca mniej więcej połowę ludności miasta, jeszcze przed zakończeniem I wojny światowej otrzymała swoją reprezentację we władzach lokalnych. W sierpniu 1915 r., gdy z Łukowa wyparci zostali Rosjanie, a na ich miejsce weszli Austriacy, powołany został dwunastoosobowy Komitet Obywatelski, w skład którego weszło trzech Żydów – Uszer Rozen, Motek Ajzenberg i Mendel Tykulski (dwaj ostatni byli wcześniej miejskimi ławnikami, czyli członkami zarządu miasta, zwanego magistratem, na czele którego stał burmistrz). Niedługo potem miasto zajęli Niemcy, którzy 18 grudnia 1915 r. powiększyli Komitet Obywatelski do 24 osób i przemianowali go na radę miejską. Wśród nowo powołanych rajców znalazło się kolejnych sześciu Żydów: Abram Icek Rozenbaum, Mozes Klejman, Lejba Zalcman, Srul Jungsztejn, Josef Lubiński i Rubin Rozenbaum. Jakiś czas później jednego z polskich radnych, który został ławnikiem, zastąpił Moszko Mendelson. 11 sierpnia 1916 r. doszło do kolejnego uzupełnienia składu rady, w wyniku którego reprezentantami społeczności żydowskiej zostali Froim Goldman i Srul Goldwaser. 

Wybory do nowej rady miejskiej, ciągle pod okupacją niemiecką, odbyły się w styczniu 1917 r. Jej skład nie różnił się zasadniczo od starej. Wśród reprezentantów łukowskiego kahału, którzy zostali rajcami po raz pierwszy, znaleźli się L. Szulmajster, F. Goldman, D. Białykamień, N. Żyto i M. Cukierman. Z kolei Uszer Rozen został 18 kwietnia 1918 r. ławnikiem miejskim. 

31 sierpnia 1919 r. odbyły się w Łukowie pierwsze wybory samorządowe po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Wzięło w nich udział „56% upoważnionych Polaków i 40% Żydów”. Z 24 mandatów do rady miejskiej Żydzi otrzymali 10. Najwięcej głosów i 5 miejsc w radzie zdobył Bund, jednak później odstąpił je Agudzie. Ostatecznie podział mandatów był następujący: ortodoksi – 7, syjoniści – 1, Żydowskie Stronnictwo Ludowe – 1, bezpartyjni – 1. Reprezentantami społeczności żydowskiej zostali: Dawid Białykamień, Mosze Flichtenrajch, Mejer Gincberg, Naftul Gutmacher, Izaak Königsberg, Chaim Mandelbaum, Icek Wizenfeld, Sucher Zonszajn, Jojne Naj i Abram Żyto. Na jednego z trzech ławników wybrano Mosze Aharona Wajntrauba. Kadencja tej rady trwała bardzo długo, bo aż osiem lat. W związku z tym jej skład ulegał kilkakrotnie zmianie, m.in. pojawili się w niej jeszcze dwaj przedstawiciele gminy żydowskiej: L. Horowicz i M. Rajzilber. 

W 1926 r. łukowskiej radzie miejskiej przyjrzał się wojewódzki inspektor starostw. Stwierdził, że polscy radni to „ludzie ciemni, bierni i ulegający dobrze zorganizowanym radnym-Żydom”. Nienajlepiej ocenił ówczesnego burmistrza Antoniego Stilkra, natomiast wyjątkowo dobrą notę wystawił przywódcy ortodoksów – Mosze Wajntraubowi.

Kolejne wybory do łukowskiej rady miejskiej zorganizowane zostały 3 lipca 1927 r. Żydzi, którzy wystawili aż jedenaście list (Polacy tylko dwie) i tym razem otrzymali 10 z 24 mandatów. „Tradycyjnie najwięcej miejsc w radzie zapewnili sobie ortodoksi – 6, Poalej Syjon-Prawica, Mizrachi i folkiści po 1. Jeden radny był bezpartyjny”. W łukowskiej radzie miejskiej zasiedli: Szmul Arje, Srul Dębowicz, Josef Estrajch, Mosze Flichtenrajch, Szlama Kajt, Uszer Lewinson, Chaim Mandelbaum, Jojne Naj, Symcha [Szlomo] Zakalik i Jakub Lichtensztajn. Ławnikiem po raz kolejny został Mosze Wajntraub. 

Silna reprezentacja we władzach miejskich pozwalała Żydom istotnie wpływać na kształt życia społeczno-kulturalnego swej społeczności. Jego istotnym elementem była oświata, opierająca się na publicznej szkole podstawowej. O jej rozwoju tak pisał Jan Stanisław Majewski: „Szkoła Powszechna Nr. 4 w Łukowie dla dzieci żydowskich początkiem swym sięga r. 1917, kiedy organizacja żydowska Mizrachi założyła prywatną szkołę w zakresie 4 klas szkoły początkowej dla dzieci żydowskich. Liczba dzieci dochodziła do 200 przy 4 nauczycielach. Uczono przez 6 dni w tygodniu, prócz soboty. Wykładano po żydowsku. Mieściła się wówczas w budynku przy ul. Chącińskiego. W r. 1920, wskutek przejść wojennych i rekwizycji lokalu, przez kilka miesięcy była nieczynna. W r. 1921 zorganizowano ją na nowo, dodając 2 oddziały żeńskie (II i III) – przez co liczba dzieci wzrosła do 280. Nauka odbywała się na dwie zmiany. W r. 1923 przeniesiono ją do nowego budynku przy ul. Nowopijarskiej, gdzie się dotąd mieści. Liczbę oddziałów podniesiono do 6 przy 300 dzieciach i 6 siłach nauczycielskich. Nadto prowadzono przy niej kursy dla dorosłych. Prócz innych przedmiotów, uczono języka polskiego i hebrajskiego, oraz historji polskiej i geografji. W tymże roku, we wrześniu, szkoła ta – egzystująca do tego czasu jako prywatna szkoła żydowska – została przekształcona na publiczną szkołę państwową. Prowadzona początkowo, jako równorzędne oddziały Szkoły Powsz. Nr. 1., została następnie wyłączona i zorganizowana samodzielnie, jako 4 kl. Szkoła Powszechna Nr. 4 dla dzieci świętujących sobotę. Organizatorem i pierwszym kierownikiem jej był Ferdynand Widziszewski, ówczesny kierownik Szkoły Powsz. Nr. 1. Z chwilą zupełnego wyodrębnienia jej z tej szkoły, nadania nazwy: Publiczna Szkoła Powszechna Nr. 4 w Łukowie i zamianowania w styczniu 1924 r. nowego kierownika, Józefa Cetnarskiego, datuje się faktyczny rozwój i historja tej szkoły. Uczęszczało wtedy 297 dzieci, w tem tylko 96 chłopców, przy 6 nauczycielach, z których połowa była narodowości żydowskiej. W r. 1925 uczęszczało dzieci 439; w 1926 – 447; w 1927 – 419; 1928 – 411; 1929 – 451; 1930/31 – 518. Całkowity stopień organizacyjny (7 klas) osiągnęła w r. 1927. Pierwszy zastęp dzieci, w liczbie 23, z pełnem wykształceniem 7 kl. opuściło szkołę w 1928 r. Opieka Szkolna od paru lat czyni starania o budowę gmachu szkolnego; narazie jednak szkoła ta lokuje się w jednym budynku drewnianym, wynajętym, o 7 salach”.

Uczniowie łukowskiej szkoły „Mizrachi”
(Fot. Sefer Lukow... /2/)

Uczniowie żydowskiej szkoły powszechnej im. Włodzimierza Medema w Łukowie
(Fot. Sefer Lukow...)

Podpisanie aktu erekcyjnego żydowskiej szkoły powszechnej w Łukowie
(Fot. Muzeum Regionalne w Łukowie)

Uczniowie żydowskiej szkoły powszechnej w Łukowie
(Fot. Sefer Lukow...)

W 1928 r. powstała w Łukowie jeszcze jedna żydowska szkoła podstawowa, pod patronatem warszawskiej organizacji CISZO. Mieściła się przy ul. Ogrodowej, posiadała 4 klasy i czterech nauczycieli (dwaj z nich to Mosze Wygodzki i Henech Burak). Działało przy niej koło dramatyczne pod kierunkiem Lejba Kramarza oraz organizacja SKIF pod kierunkiem Lejba Gliksberga z Bundu. Placówka otrzymała jednorazowe subsydium od magistratu w wysokości 150 zł. W jej utrzymaniu pomagali także Żydzi łukowscy mieszkający w Ameryce, którzy wysyłali co roku po 300 dolarów. Fundusze te były jednak niewystarczające i w połowie lat 30. szkoła musiała zamknąć podwoje. 

Uczniowie łukowskiej szkoły CISZO
(Fot. Sefer Lukow...)

Najbardziej prężną i powszechną instytucją kulturalną była wspomniana już Żydowska Biblioteka Ludowa. Nieoceniony łukowski historyk zanotował, że posiadała ona „niespełna 3.000 dzieł, w tem 1296 polskich, 1286 w języku żydowskim i 200 w hebrajskim. Książki o charakterze beletrystycznym i naukowym. Czytelników około 200, w tem dużo Polaków. Przy bibljotece jest także czytelnia pism”.

Sara Goldman, bibliotekarka
(Fot. Sefer Lukow...)

Grupa czytelników Żydowskiej Biblioteki Ludowej
(Fot. Sefer Lukow...)

Lejb Kramarz, reżyser koła dramatycznego
(Fot. Sefer Lukow...)

Aktorzy koła dramatycznego w Łukowie
(Fot. Sefer Lukow...)

Przedstawienie w wykonaniu aktorów łukowskiego koła dramatycznego (1922 r.)
(Fot. Muzeum Regionalne w Łukowie / Archiwum prywatne Amira Pomerantza)

Frajda Pomeranc (nosząca jeszcze wówczas panieńskie nazwisko Woland),  aktorka łukowskiego koła dramatycznego (1920 r.)
(Fot. Muzeum Regionalne w Łukowie / Archiwum prywatne Amira Pomerantza)

W okresie międzywojennym kwitło też w Łukowie żydowskie życie gospodarcze. Wśród 558 rzemieślników było 385 starozakonnych, na 530 firm przemysłowo-handlowych tylko 15% prowadzonych było przez Polaków. Kupcy chrześcijańscy skupieni byli „w Stowarzyszeniu Kupców Polskich, nieprzejawiającem żadnej działalności”, zaś żydowscy należeli do Oddziału Związku Kupców, Oddziału Centrali Drobnych Kupców i Handlarzy, Oddziału Centrali Związku Rzemieślników Żydowskich, Stowarzyszenia Rzemiosła Żydowskiego i Oddziału Związku Zawodowego Rzemieślników Rzeczpospolitej Polskiej. Jan Stanisław Majewski zaobserwował, że „Rzemieślnicy Polacy, idąc dawnym zwyczajem, łączą się w grupy o pokrewnych zawodach i organizują się w cechy; natomiast rzemieślnicy Żydzi – w związki zawodowe. Ostatnio i Żydzi dążą do założenia cechów”. Efektem tych starań było powołanie do życia następujących żydowskich cechów: „krawców, kuśnierzy i czapników; szewców, cholewkarzy i rymarzy; piekarzy i cukierników; ślusarzy, blacharzy i kowali; stolarzy, cieśli i tokarzy”.

Łukowski garbarz przygotowuje skórę zwierzęcą, z której wykonany będzie pergamin na Torę (zdjęcie opublikowane w nowojorskim czasopiśmie „Forward” w dn. 8 sierpnia 1926 r.)
(Fot. Alter Kacyzne, YIVO Institute for Jewish Research)

Mojsze Jankiel, najstarszy skryba (sofer) w Łukowie (zdjęcie opublikowane w nowojorskim czasopiśmie „Forward” w dn. 11 lipca 1926 r.)
(Fot. Alter Kacyzne, YIVO Institute for Jewish Research)

Łukowski skryba (sofer) i jego pomocnik sprawdzający zwoje Tory (zdjęcie opublikowane w nowojorskim czasopiśmie „Forward” w dn. 27 marca 1927 r.)
(Fot. Alter Kacyzne, YIVO Institute for Jewish Research)

Oprócz organizacji zawodowych i gospodarczych, których było w Łukowie około 40, działało ponad 60 stowarzyszeń, w tym około 50% żydowskich. Zasłużony regionalista nie miał jednak o ich aktywności najlepszego zdania: „Większość ich (…) egzystuje raczej na papierze, niż w rzeczywistości. Dotyczy to w szczególności towarzystw żydowskich, wśród których niemal dla tego samego celu istnieje po kilka identycznych organizacyj, zrzeszających minimalne ilości członków”. 

Pieczęcie żydowskich organizacji społecznych, politycznych i gospodarczych w Łukowie z 1934 r.
(Archiwum Państwowe w Lublinie /9/)

W 1937 r. powstała w Łukowie żydowska kasa zapomogowo-pożyczkowa, prowadzona przez Stowarzyszenie Dobroczynne „Gemiłus Chesed:”. Kapitał na jej założenie przekazali amerykańscy Żydzi, którzy poprzez organizację charytatywną American Jewish Joint Distribution Committee, zwaną potocznie Jointem, wysłali do Łukowa 500 dol. i obiecali drugie tyle w formie kredytu. Kasa miała pomagać Żydom zubożałym na skutek światowego kryzysu oraz działań antysemickich. Na zebraniu założycielskim w Łukowie stawili się głównie rzemieślnicy i robotnicy oraz kilku działaczy społecznych. Podjęto decyzje o dobrowolnym opodatkowaniu się mieszkańców miasta na rzecz kasy, która już po dwóch tygodniach zaczęła udzielać pierwszych pożyczek. Pół roku później kasa dysponowała budżetem w wysokości 2500 dol. Tak dobre wyniki sprawiły, że Joint przyznał kasie większy kredyt. Otrzymała ona również subsydia od magistratu łukowskiego oraz sejmiku. W 1939 r. do kasy należało ok. 1000 członków, którzy mogli otrzymać jednorazową pożyczkę w wysokości do 300 zł. Kasa wydała trzy numery gazetki „Łukowska Kasa Zapomogowo-Pożyczkowa”, w nakładzie tysiąca egzemplarzy, w której publikowane były sprawozdania z działalności oraz różnego rodzaju materiały propagandowe. 

Pismo Stowarzyszenia Dobroczynnego „Gemiłus Chesed” z 1939 r.
(Sefer Lukow...)

Wyrazem dynamicznego rozwoju żydowskiej społeczności i jej wysokich aspiracji było powołanie do życia własnego czasopisma. Tygodnik „Dos Łukower Wort”, redagowany przez wzmiankowanego wcześniej bundowca Chaima Mejera Hejbluma, z siedzibą przy ul. Siedleckiej 9, ukazywał się jednak tylko kilka miesięcy – od 18 września do 16 grudnia 1927 r. Łącznie wyszło 11 numerów. 

„Dos Łukower Wort”, nr 1, 18 września 1927 r.
(Biblioteka Narodowa)

W numerze 1 redaktorzy tygodnika określili cele, jakie przed nim stawiali: „Wydajemy naszą gazetę w trudnych warunkach (…) w celu podniesienia poziomu kulturalnego i nastrojów społecznych ludności Łukowa”. I. Fremder w artykule „Prowincjonalna prasa żydowska jako czynnik kulturowy” podkreślał, że czasopisma takie walczą z coraz bardziej powszechną wśród Żydów asymilacją. Kolejne numery przynosiły szereg materiałów okolicznościowych (np. o smutnym powitaniu żydowskiego Nowego Roku, pióra J. Hirsza – nr 2), bądź poświęconych codziennym bolączkom (felieton „Łukowscy przestępcy” – nr 3). W numerze 4 zajmowano się żywo obchodzącą żydowską społeczność kwestią reformy ortografii, zwracano się do władz miejskich o polepszenie warunków, w których uczą się żydowskie dzieci w szkole powszechnej, oraz apelowano o niesienie pomocy mieszkańcom Kocka i Domaszewnicy, w których doszło do groźnych pożarów. Autor artykułu Błoto (nr 5) donosił natomiast, że postanowiono wysuszyć błota Polesia i wyrażał nadzieję, że może, z Bożą pomocą, zabiorą się kiedyś także za rozlewiska Łukowa. 

Nietypowy, bo jedyny w języku polskim, artykuł ukazał się w numerze 8. Był to apel do Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego „Ogniwo”, w którym padło wiele gorzkich słów na temat braku polsko-żydowskiej współpracy na niwie kultury. Poza tym można było przeczytać o inwentaryzacji przeprowadzonej w bibliotece, która wykazała następujący zasób książek: ogółem 2062, w tym 1023 polskie, 899 w jidysz, 140 hebrajskich. Zbiór ten stale się powiększał, gdyż w ostatnim czasie zakupiono woluminy za 300 zł. Redaktorzy pisali także o powołaniu do życia wspomnianego wcześniej stowarzyszenia Liga Kulturalna (Kultur-Liga), które zainaugurowało swą działalność 25 listopada 1927 r. w lokalu przy ul. Ogrodowej 12, o inicjatywie organizacji skautowskiej Ha-Szomer ha-Cair mającej na celu otwarcie w Łukowie oddziału „Tarbutu” oraz o wynikach rozgrywek sportowych. Utyskiwano ponadto na magistrat, który zakupił dwie tony węgla dla najuboższych mieszkańców miasta, jednak jego rozdzielanie nie przebiegało „w sposób demokratyczny” i owa szczególna zapomoga nie docierała do tych, którzy potrzebowali jej najbardziej. 

Program wieczoru szkolnego przygotowanego przez „Kulturę”
(Sefer Lukow...)

Numer 10 zawierał odezwę organizacji CISZO w sprawie akcji na rzecz żydowskiej szkoły oraz odnotował jubileusz żydowskiej biblioteki. Redaktorzy pisali: „w tym miesiącu mija dwadzieścia lat od powstania podwalin żydowskiej książki w naszym mieście. Kiedy panowała u nas ciemność, znalazło się kilku pionierów, którzy zbudowali fundamenty tej wielkiej budowli. Bardzo trudne były początki naszej pracy, naszej drogi do rozwoju kultury. I wreszcie pojawiły się pierwsze promienie, które oświetliły ciemną drogę ówczesnej młodzieży żydowskiej – otwarcie kursu żydowskiego! Jak grzyby po deszczu powstają różne organizacje kulturalne i społeczne, ale okazuje się po to, by wykorzystać do swoich celów zapisującą się do nich młodzież. Nikt jednak nie dba o to, co jest najważniejsze dla naszej młodzieży i dorosłych robotników – o właściwy stosunek i rozwój języka jidysz.” 

Rozważania na temat poziomu życia kulturalnego zawierał także ostatni (11) numer tygodnika. W artykule „O poziomie naszego kulturalnego i duchowego życia” można było przeczytać: „Dużo już pisano o duchowym ubóstwie życia w naszym mieście. Krytyka tego stanu rzeczy zaczyna się od bibliotek, ważnego czynnika rozwoju kultury. W Łukowie jest 9000 mieszkańców, z czego do bibliotek należy 300. Uczęszcza do nich 3% żydowskiej ludności i jest to głównie młodzież. Czy trzeba lepszej odpowiedzi, dlaczego nasze miasto jest takie zacofane?”. Owemu umysłowemu zapóźnieniu miała przeciwdziałać freblówka (przedszkole) „Tarbutu”, na rzecz której prowadzona była w Łukowie akcja. Placówkę planowano otworzyć od nowego roku. Dzieci z ubogich rodzin miały z niej korzystać za minimalną opłatą. 

Żydowskie przedszkole w Łukowie, prowadzone przez Rachelę Rozenberg
(Fot. Sefer Lukow...)

W późniejszych latach jeszcze trzykrotnie próbowano wydawać w Łukowie żydowską gazetę, ale żywot każdej z nich był jeszcze krótszy niż „Słowa Łukowskiego”. Od 3 do 27 marca 1931 r. ukazały się 4 numery tygodnika „Łukower Najes” (w którym opublikowano m.in. apel komitetu rodzicielskiego szkoły CISZO do ludności Łukowa o pomoc dla tej placówki, której, z braku środków, groziło zamknięcie), zaś 1 kwietnia tegoż roku wyszedł jeden numer gazety „Łukower Cajtung”. Oba czasopisma redagował wzmiankowany wcześniej syjonista-rewizjonista Izaak Lust. Również tylko raz ukazało się pismo „Łukower Zełbsthylf”, które wyszło w 1939 r. 

„Łukower Najes”, nr 1, 3 marca 1931 r.
(Muzeum Regionalne w Łukowie)

Krótki żywot żydowskich gazet oraz publicznej, niereligijnej szkoły w Łukowie wynikał z faktu, iż oświecona warstwa tej społeczności nie była na tyle liczna, a co za tym idzie silna ekonomicznie, by udźwignąć ich finansowanie. Poza tym w latach 30. szalał na świecie wielki kryzys gospodarczy. Nie ominął też Polski oraz Łukowa. Największy żydowski pracodawca w mieście, Dawid Gastman, zamknął fabrykę obuwia, co spowodowało ogromne bezrobocie. Sytuację pogarszały jeszcze działania antysemickich bojówek, mające na celu antagonizowanie chrześcijan i starozakonnych, takie jak bojkot żydowskich sklepów i zakładów rzemieślniczych, a nawet ich demolowanie. 

„Gazeta Powiatu Łukowskiego”, nr 3, 1 lutego 1932 r.
(Bialska Biblioteka Cyfrowa)

Dla żydowskiej społeczności w Łukowie, po społeczno-kulturalnym i ekonomiczno-politycznym ożywieniu, jakie miało miejsce po zakończeniu I wojny światowej, nadszedł zmierzch, zwiastujący całkowite jej unicestwienie.