Quel foco ch’io pensai che fosse spento
Dal freddo tempo, e da l’età men fresca,
Fiamma, e martir nell’anima rinfresca.
Non fur mai tutte spente, a quel ch’i’ veggio;
Ma ricoperte alquanto le faville:
e temo, no ’l secondo error sia peggio.
per lagrime ch’io spargo a mille a mille,
conven che ’l duol per gli occhi si distille
dal cor, ch’ha seco le faville, e l’esca,
non pur qual fu, ma pare a me che cresca.
Qual foco non avrian già spento, e morto
L’onde che gli occhi tristi versan sempre?
Amor (avegna mi sia tardi accorto)
Vuol che tra duo contrari mi distempre:
E tende lacci in sì diverse tempre,
Che quand’ho più speranza che ’l cor n’esca,
Allor più nel bel viso mi rinvesca.
Płomień, com mniemał że go już stłumiły
Chłodniejsze tchnienia i lat rwista fala,
Znów srogą mękę w duszy mej rozpala.
Nie całkiem, widzę, zbył pożerczej siły,
I pod popiołem iskra gdzieś tlejąca
Znów klęski wznieca, które bodaj były
Coraz choć lżejsze! Toż od łez tysiąca
Które przez oczy serce z siebie strąca,
Tym ogniom co mię trawią nie od wczora
Do samej rdzeni zgasnąć by już pora!
Wiecież, o drodzy moi! czem się stawa
Że mi z własnemi skłócić się oczyma?
(Spóźnionych pociech oto korzyść łzawa!)
Tak jest — Amora sprawka to ojczyma —
On tak zdradziecko w swych mię siatkach trzyma.
Że gdy już uciec zbieram kroki rącze.
Znów mię widokiem Laury mej oplącze. —
(tłum. Felicjan Faleński)