To jest niesamowite, ale kiedy miałem GOTOWY opis całej sytuacji w notatniku,
komputer się zwiesił do imentu, więc muszę całą rzecz napisać raz jeszcze....
Żałuję, bo naprawdę rozpisałem się jak nie wiem..
Wszystko gotowe, a chwilę później - wszystko stracone!!
Ech..
No nic... Zaczynamy..
Poprzedni licznik, wersja 1.0, był ideałem - niezniszczalny, zawsze sprawiedliwy...
Jedyną wadą były, niedoceniane przez nikogo, naklejone cyfry/liczby, gdyż były zbyt małe -dla większości halowych wojowników nie do ogarnięcia w trakcie walki...
Wiedziałem, że najbardziej odpowiadałaby maszyna, którą serwuje Fabian, gdy gra z nami - sponsorem siatkarki...
Nie podobało mi się jednakże wykończenie tego licznika, oraz fakt, że takowy na Allegro to wydatek 150-200zł...
Postanowiłem zrobić licznik podobny, wykorzystując maksymalnie 'środowisko zewnętrzne' :
Pierwszy problem stanowiły nity same w sobie- 20 dziurkowanych nitów kosztowało 12.5PLN a do tego potrzebna była maszynka...
Szczęśliwym trafem nadziałem się w jakimś obi/leroy merlin na ZACISKARKĘ NITÓW + 100SZT NITÓW za 25PLN, którą to zakupiłem.
Pierwsze testy z nówką-szmatą Pani sprzątającej przyniosły następujące wnioski:
- mikrofibra się mechaci, po rozcięciu- trzeba przypalać końce, by je 'uplastyfikować'
- mikrofibra jest miękka, więc wisząc na tabeli wyników się odgina..
SUMMA SUMMARUM: kiepski materiał!
Wiedziałem, że najlepszy byłby plastik, nie laminaty- najlepiej BIAŁY, by można nanieść cyfry/liczby...
Kolejne szczęście - znalazłem w robocie teczki wykonane z jakiegoś białego plastiku z materiałami po szkoleniu, na którym byli koledzy...
3 teczki zostały pocięte, podziurkowane, onitowanie i nałożone na segregator...
Musiałem też dobrać 'segregatorowe koluszko' - nie każde pasowało.
Czerwony segregator okazał się jak znalazł:
... oraz wydrukowanie/naklejenie liczb...
Niestety- klej biurowy po wyschnięciu okazał się słabym spoiwem,... A że było już późno i godzina piłki zbliżała się nieubłaganie - zaprzęgłem kolegę z pracy do podklejenia każdego kartonika taśmą klejącą po obu bokach...
Udało się!
Jedyne, co pozostało, to tymczasowe załatwienie problemu, by karty przerzucane, nie tworzyły 'ogona pawia', czy też 'tasowały' się wzajemnie - wklejenie tymczasowe tektury - prowadnicy...
Po rozegraniu dziewiczego - testowego meczu, okazało się , że po pierwszym golu, drużyna Mańka była skonfundowana, bo nie miała co przerzucać, gdyż licznik zaczynał się od "1".. oraz "pawia ogon", "kart przetasowanie" nastąpiło...
Ponieważ zmysł estetyki nie pozwalał mi zostawić tego na tym etapie, szczęśliwie natrafiłem w pawlaczu na pudełko drewniane po "old spice"... nadało się idealnie. Z pokrywki powstał 'rozdzielnik wyniku'...
Urządzenie przetestowane 11 Sierpnia spełniło swoje zadanie...