Mamy już pracę, stałe obowiązki, harmonogram dnia i jakoś funkcjonujemy w tej codzienności bez „zbędnego” zastanawiania się jak to działa. Wróćmy do kluczowego pytania: a jak czuje się moje kochane ciało po takim dniu/tygodniu/miesiącu/latach działania? Naturalny rytm to przypływ i odpływ energii. Problem pojawia się, gdy jest jej ciągle za mało (przebity balonik) lub coraz trudniej ją produkować. Może, zatem warto pomyśleć o zmianie? Zmianie na lepsze:)
Na co zatem zwrócić uwagę?
1. Styl działania – czy jestem introwertykiem (działa powoli, z rozwagą, raczej na niskiej energii, potrzebuje przerw na regeneracje), czy ekstrawertykiem (działa szybko, intensywnie, na dużej energii, pędzi do kolejnego wyzwania z uśmiechem)
2. Rytm dnia i największa efektywność – czy jestem bardziej sową (optymalny czas koncentracji i działania wieczorem, a nawet nocą), czy bardziej skowronkiem (wczesne wstawanie, najlepsza pora na naukę, koncentrację i pracę to pierwsza część dnia)
3. Styl wypoczywania - relaks poprzez aktywność ruchową, umysłową, spotkania z innymi, czerpanie energii z zewnątrz, czy relaks poprzez bycie w ciszy z własnymi myślami i emocjami, skupienie na sobie, „nic nie robienie”, by wyprodukować energię
4. Ilość snu - okazuje się, że kluczowym czynnikiem jest tu genetyka, która wskazuje indywidualne zapotrzebowanie na sen, i nie warto próbować jej oszukać, poprzez okradanie się ze snu. Przyjmuje się, że optymalny czas na sen w ciągu doby to 7-8 godzin. Dodatkowo w ciągu dnia można zastosować tzw. drzemkę, czyli dać sobie czas na 15 - 30 minutowy wypoczynek w pozycji leżącej.
Tyle teorii, a jak przejść do praktyki? Pierwszy krok to zaobserwowanie stanu obecnego, drugi to znalezienie kamieni blokujących naturalny przepływ energii, trzeci to eksperymentowanie z nowym by sprawdzić, co dobrze działa, a czwarty to wprowadzenie zmiany na stałe.
Istotnym źródłem energii dla ciała jest pożywienie i ruch. Bycie bio i fit, czyli zdrowe odżywianie, uprawienie sportu, jest teraz bardzo modne i nagłaśniane. To dobrze!
Jest wiele stron o tej tematyce, dlatego każdy może sobie znaleźć taką dietę i rodzaj aktywności ruchowej, które będą dostosowane do jego organizmu. A co jeśli nie mam zacięcia sportowego? Zmora dzisiejszych czasów to siedzący tryb życia. Długotrwałe siedzenie, nawet na najwygodniejszym fotelu, obciąża kości i stawy, mięśnie, układ krążenia oraz wytwarza ucisk na organy wewnętrzne. To gorsze niż ciężka praca fizyczna! Dlatego należy wykorzystywać każdą okazję by się poruszać np. codzienny krótki spacer, proste ćwiczenia wykonywane nawet w pracy, zaparkowanie samochodem dalej zamiast pod samymi drzwiami, czy taniec podczas sprzątania. Brzmi banalnie, ale najważniejsze, że się ruszamy:)
Od czasu do czasu trzeba mocniej doładować akumulatory i zafundować sobie intensywna aktywność fizyczną np. całodzienna wycieczkę na świeżym powietrzu, przekopanie ogródka, czy „wycisk” na siłowni. Chodzi o to by wypocić toksyny, pomóc ciału uwolnić długotrwałe napięcie i rozluźnić mięśnie.
Na co dzień pomagają pozostałe źródła energii jak np. chwila na książkę lub dobry film, ciekawe spotkanie ze znajomymi, czas na hobby lub naukę czegoś nowego. Rutyna i stres są jak odkurzacz – wysysają naszą energię i dlatego warto znaleźć zewnętrzne źródła, które pozwolą się szybko doładować. Dla mnie takim źródłem jest odpowiednia muzyka. Rutynę rozpraszam żywiołową i podrywająca do tańca muzyką, a stres poskramiam muzyką relaksacyjną o odpowiedniej częstotliwości.
A jak Wy ładujecie swoje akumulatory?
Życzę, by Wasze źródła energii były niewyczerpane i zachęcam do eksperymentowania z nowymi!