Opowieść o tym, jak Żwirek i Muchomorek
chcieli zrobić coś dobrego.
Czyli o tym, jak wiosną 2004 roku powstało przedszkole „ Z mchu i paproci”
„Na łące stała obrośnięta mchem i paprocią chałupka z pnia. W chałupce była izdebka i w tej izdebce spały dwa skrzaty. Jeden nazywał się Żwirek, a drugi Muchomorek. Można było ich odróżnić jak kto chce, ale nigdy tak samo. W izdebce tykał zegar, miał tylko jedną wskazówkę, a na tarczy było napisane dookoła WIOSNA-LATO-JESIEŃ-ZIMA. Kiedy wskazówka dotarła prawie do WIOSNY, Żwirek usiadł na łóżku i powiada:
- Wstawaj, Muchomorku
- Jeszcze mi się nie chce - Muchomorek ziewnął. Żwirek zerwał się do okna i pootwierał okiennice.
- Na dworze już WIOSNA – powiada”*
- I co z tego – odburknął niegrzecznie Muchomorek.
- To z tego, że czas już żeby zrobić coś dobrego. Wiesz Muchomorku, śniło mi się dzisiaj, że w tym pniu, który stoi obok nas opuszczony zrobiliśmy wielkie porządki, a potem, zaprosiliśmy tam dzieci i wspólnie rozśmieszaliśmy czas.
- Dzieci! Wykrzyknął Muchomorek,
- Jak dobrze, że to był tylko sen – wymamrotał znudzony i odwrócił się na drugi bok, ale Żwirek nie dał sobie w kaszę dmuchać, więc dalejże Muchomorka szturchać.
- Słuchaj tylko, starzy już jesteśmy, robimy w kółko to samo, w lesie coraz smutniej a dzieci zazwyczaj są wesołe. Może by ten skrawek ziemi ożywiły śmiechem i radością?
- No pewnie – odburknął Muchomorek zaprosimy dzieci, a na pniu napiszemy: ”Domek z mchu i paproci dobrze tu u nas jak u cioci”. Myślisz, że posprzątanie wystarczy dzieciom! Słyszałem kiedyś, że dzieci ciągle zadają pytania, nie chcą wtedy, kiedy my chcemy, albo mówią „nie, bo nie”. A w ogóle, żeby cię chciały słuchać, to musisz mieć dobrze rozkrzesane w głowie!
Muchomorek był zaskoczony pomysłem Żwirka i trochę zły, że ten znów coś wymyśla, położył się więc na poduszeczce z macierzanki i usnął. A sny miał piękne i kolorowe. Przyśniły mu się pytania, na które znał odpowiedzi, drewniany koń w ogrodzie, który udawał, że galopuje a dzieci mu uwierzyły, a jak znalazły powyginany korzeń to mówiły, że to pojazd kosmiczny a nie kawałek drewna. A przede wszystkim te dzieci mówiły językiem najprawdziwszej prawdy i zawsze znalazły taki czas, że skakały na jednej nodze i było im dobrze. Rano nie mówiąc nic Żwirkowi wstał jeszcze zanim słoneczko dotknęło ciepłym promieniem jego ramienia i zabrał się do pracy. W starym pniu sprawdził czy korzenie są zdrowe i mocne, pomalował izdebki na słoneczny kolor z odrobiną nieba i lasu, zawiesił firanki i zaprosił rusałki do pomocy.
Kiedy wieczór nadszedł, Muchomorek zmęczony usiadł na zydlu i tęsknił za Żwirkiem. Kiedy w końcu Żwirek wrócił do chałupki Muchomorek wszystko mu opowiedział. Rano, zanim rosa na dobre usiadła na łące, wstali, szybciutko poszli do starego, ale mocnego pnia, położyli poduszeczki z dziewanny w oknie i czekali na dzieci. A dzieci…? Dzieci przyszły i spodobało im się.
I odtąd żyli razem od ranka do popołudnia i mieli dużo pomysłów!
A o tym jak statut i regulaminy wymyślali to już zupełnie inna historia.
Elżbieta Heckert
*Fragment opowiadania z książki „Bajki z mchu i paproci”.
*Wszelkie skojarzenia osób występujących w opowiadaniu są jak najbardziej prawdziwe