Tighnari jak można się domyślić urodził się w samym centrum Sumeru, w jednym z sumerowskich szpitali. Dorastał w rodzinie szanowej i noszącej owianą dobrą sławą nazwisko, jako że z dziada pradziada zarówno mężczyźni, jak i kobiety zajmowali się botaniką. Każdy w rodzinie Muri stawiał na wykształcenie i ciężką pracę, a to z kolei owocowało świetnymi wynikami i tylko pogłębieniem swojego zainteresowania nauką. Ponadto wieści szybko się roznosiły, a co za tym idzie w niedługim czasie nie było żądną tajemnicą to, że pradziadek, dziadek, matka i ojciec Tighnariego to wspaniali, wykształceni ludzie. Jak się później okazało i sam Nari odziedziczył po członkach swojego rodu zdolności botaniczne, które najbliżsi do pewnego momentu, bardzo skrupulatnie pielęgnowali za niego.
Mały czarnowłosy od dziecka był otoczony dzienikami, raportami, encyklopediami i co najważniejsze roślinami. To one najbardziej zachwyciły Muriego i to w nich chłopiec zakochał się najbardziej. Dorastał w ich otoczeniu i nie wyobrażał sobie życia bez nich, dlatego towarzyszyły mu na każdym etapie jego życia. Już nawet jako pięciolatek chętnie się nimi zajmował, choć na te czasy bardzo nieumiejętnie. Wtedy jednak pomagali mu rodzice, a gdy chłopiec już wystarczająco podrósł, zajmował się swoimi okazami samodzielnie. Później poszedł do szkoły i zmaiast tam z lekka się wyciszyć i odłożyć pasję na bok, aby zająć się nauką szkolnych przedmiotów, on tylko poszerzał horyzonty botaniczne. Opowiadał wszystkim o nowinkach, anegdotkach ze świata roślin i o innych niesamowitych faktach. Później nawet znalazł sobie "ofiarę", która jako jedyna z mniejszym bądź większym, ale dalej zaintereswowaniem, słuchała o tych wszystkich bzdurach. Reszta widowni bowiem tak szybko jak się pojawiła, tak też się wykruszyła i w szeregach Tighnariego pozostał jedynie Cyno.
Kim był Cyno? Otóż dzieckiem, które niegdyś spróbowało sił opowiedzeniu małemu Nariemu żartu i tak już przy nim ostał. Chłopcy byli wręcz nierozłączni i przez lata dotrzymywali sobie towarzystwa. Byli razem w przedskzolu, później w szkole podstawowej, a następnie poszli do szkoły średniej. W ostatniej klasie jednak ich drogi pod jakimś kątem się rozeszły, jako że jasnowłosy zapragnął związać swoją przyszłość z prawem, a Muri naturalanie z przyrodą.
Tak jak bliscy wybrał dla siebie botanikę i choć było ciężko, to z uśmiechem na ustach ukończył studia z niemałym wyróżnieniem, które mogło mu otworzyć naprawdę wiele drzwi, gdyby tylko czarnowłosy został w centrum. Od zawsze był on jednak indywidualistą i nie chcąc dłużej żyć w mieście, którego zamęt i chaos z wiekiem zaczął przyprawiać go o ból głowy, postanowił się wynieść i osiąść na obrzeżach wielkiej metropolii, gdzie mógł być nie tylko bliżej spokoju i naturlnej harmonii, ale także ukochanej natury. Co prawda ze względu na miejsce zamieszkania na górolotne, prestiżowe stanowisko nie mógł liczyć, ale czy w istocie młody Muri go potrzebował? Otóż nie, wolał coś prostrzego, bardziej banalnego i interesującego, stąd też w jego głowie zaistniał pomysł o podjęciu się pracy leśniczego, którego obowiązki dumnie wykonuje już od kilku lat.