Z wielu pieców się jadło chleb C G C
Bo od lat przyglądam się światu d G
Nieraz rano zabolał łeb C G C
I mówili: zmiana klimatu d G
Czasem trafił się wielki raut e d
Albo feta proletariatu F G
Czasem podróż w najlepszym z aut e d
Częściej szare drogi powiatu F G
ref. Ale to już było i nie wróci więcej F G C
I choć tyle się zdarzyło e F
To do przodu wciąż wyrywa głupie serce C
Ale to już było, znikło gdzieś za nami F G C
Choć w papierach lat przybyło e F
To naprawdę wciąż jesteśmy tacy sami C
Na regale kolekcja płyt C G C
I wywiadów pełne gazety d G
Za oknami kolejny świt C G C
I w sypialni dzieci oddechy d G
One lecą drogą do gwiazd e d
Przez niebieski ocean nieba F G
Ale przecież za jakiś czas e d
Będą mogły same zaśpiewać: F G
ref. Ale to już było i nie wróci więcej F G C
I choć tyle się zdarzyło e F
To do przodu wciąż wyrywa głupie serce C
Ale to już było, znikło gdzieś za nami F G
Choć w papierach lat przybyło e F
To naprawdę wciąż jesteśmy tacy sami C
Miałem dziesięć lat e
Gdy usłyszał o nim świat
W mej piwnicy był nasz klub a7 D
Kumpel radio zniósł e
Usłyszałem Blue Suede Shoes
I nie mogłem w nocy spać a7 D
Wiatr odnowy wiał e
Darowano reszty kar
Znów się można było śmiać a7 D
W kawiarniany gwar e
Jak tornado jazz się wdarł
I ja też chciałem grać a e
Ojciec, Bóg wie gdzie e
Martenowski stawiał piec
Mnie paznokieć z palca zszedł a7 D
Z gryfu został wiór e
Grałem milion różnych bzdur
I poznałem co to seks a7 D
Pocztówkowy szał e
Każdy z nas ich pięćset miał
Zamiast nowej pary jeans a7 D
A w sobotnią noc e
Był Luksemburg, chata, szkło
Jakże się chciało żyć!
Było nas trzech C
W każdym z nas inna krew D
Ale jeden przyświecał nam cel G C
Za kilka lat a
Mieć u stóp cały świat F
Wszystkiego w bród C
Alpagi łyk C
I dyskusje po świt D
Niecierpliwy w nas ciskał się duch G C
Ktoś dostał w nos a
To popłakał się ktoś F
Coś działo się C
Poróżniła nas e
Za jej Poli Raksy twarz
Każdy by się zabić dał a7 D
W pewną letnią noc e
Gdzieś na dach wyniosłem koc
I dostałem to, com chciał a7 D
Powiedziała mi e
Że kłopoty mogą być
Ja jej, że egzamin mam a7 D
Odkręciła gaz e
Nie zapukał nikt na czas
Znów jak pies, byłem sam a e
Stu różnych ról C
Czym ugasić mój ból D
Nauczyło mnie życie jak nikt G C
W wyrku na wznak a
Przechrapałem swój czas F
Najlepszy czas C
W knajpie dla braw C
Klezmer kazał mi grać D
Takie rzeczy, że jeszcze mi wstyd G C
Pewnego dnia a
Zrozumiałem, że ja F
Nie umiem nic C
Słuchaj mnie tam! C
Pokonałem się sam D
Oto wyśnił się wielki mój sen G C
Tysięczny tłum a
Spija słowa z mych ust F
Kochają mnie C
W hotelu fan C
Mówi: "na taśmie mam D
To jak w gardłach im rodzi się śpiew" G C
Otwieram drzwi a
I nie mówię już nic F
Do czterech ścian C
Chociaż puste mam kieszenie, C
No i wódy czasem brak C
Ja już nigdy się nie zmienię, G
Zawsze będę żył już tak C
Nie słuchałem nigdy ojca,
Choć przestrzegał: "Zgnoją Cię!"
Z naiwności w oczach chłopca
Dziś już wielu śmieje się.
Ale jedno wiem po latach F
Prawdę musisz znać i ty: F
Zawsze warto być człowiekiem, D
Choć tak łatwo zejść na psy! G
Kumpel zdradził mnie nie jeden
I nie jeden przegnał, lecz (nie)
Nie szukałem zemsty w niebie.
Co kto robi jego rzecz.
Ta dziewczyna, którą miałem,
Chciała w życiu tylko mnie. (teraz)
Teraz z innym jest na stałe,
Każdy Kocha tak jak chce.
Ale jedno wiem po latach,
Prawdę musisz znać i ty:
Zawsze warto być człowiekiem,
Choć tak łatwo zejść...
Zejść na psy!
Chociaż puste mam kieszenie,
No i wódy czasem brak.
Ja już nigdy się nie zmienię,
Zawsze będę żył już tak!
Zawsze będę żył już tak!
Bo już nigdy się nie zmienię,
No bo puste mam kieszenie,
No i wódy wódy brak.
Babę zesłał Bóg a
Raz mu wyszedł taki cud a
Babę zesłał Bóg d
Coś innego przecież mógł a
Żeby dobrze zrobić wam F E
Żeby dobrze zrobić wam F E
Babę zesłał Pan a
Bóg też chłopem jest a
Świadczy o tym jego gest a
Bóg też chłopem jest d
Tak jak swing i blues i jazz a
Żeby z baby ciągle drwić F E
Żeby z baby ciągle drwić F E
Trzeba chłopem być a
Bóg ci zesłał mnie a
Byś miał kogoś w noc i dzień a
Bóg ci zesłał mnie d
I się z tego tylko ciesz a
Z woli nieba jestem tu F E
Z woli nieba jestem tu F E
Więc się do mnie módl a
Ach ci ludzie, to brudne swinie, A
Co napletli o mojej dziewczynie, d
Jakies bzdury o jej nalogach, A
To po prostu litosc i trwoga. d
Tak to bywa gdy ktos zazdrosci, D
Kiedy brak mu wlasnej milosci, g
Plotki plodzi, mnie nie zaszkodzi zadne obce zlo A d
Na moj sposob widziec ja... A d
Na glowie kwietny ma wianek, A d
W reku zielony badylek, A d
A przed nia biezy baranek, g d
A nad nia lata motylek A d
A przed nia biezy baranek, g d
A nad nia lata motylek A d
Krzywde robie mojej panience, A
Opluc chca ja, podli zboczency. d
Utopic chca ja w morzu zawisci, A
Paranoicy, podli sadysci, d
Utaplani w brudnej rozpuscie, D
A na gebach falszywy usmiech,g
Byle zagnac do swego bagna, ale wara wam! A d
Ja ja przeciez lepiej znam... A d
Na glowie kwietny ma wianek, A d
W reku zielony badylek, A d
A przed nia biezy baranek, g d
A nad nia lata motylek A d
A przed nia biezy baranek, g d
A nad nia lata motylek A d
Znow widzieli ja z jakims chlopem, A
Znow wyjechala do Saint Tropez, d
Znow meczyla sie, Boze drogi, A
Znow na jachtach myla podlogi. d
Tylko czemu rece ma biale? D
Chcialem zapytac - zapomnialem,g
Cialo kloniac skinela dlonia, wsparla skron o skron A d
Znow zapadlem w nia jak w ton... A d
Na glowie kwietny ma wianek, A d
W reku zielony badylek, A d
A przed nia biezy baranek, g d
A nad nia lata motylek A d
A przed nia biezy baranek, g d
A nad nia lata motylek A d
Ech, dziewczyna pieknie sie stara, A
Kosi pieniadz, ma Jaguara, d
Trudno prace z miloscia zgodzic, A
Rzadziej moze do mnie przychodzic, d
Tylko pyta kryjac rumieniec, D
Czemu patrze jak potepieniec?g
Czemu zgrzytam, kiedy sie pyta - czy ma ladny biust? A d
Czemu tocze piane z ust?... A d
Na glowie kwietny ma wianek, A d
W reku zielony badylek, A d
A przed nia biezy baranek, g d
A nad nia lata motylek A d
A przed nia biezy baranek, g d
A nad nia lata motylek A d
Chodzą ulicami ludzie G D
Maj przechodzą, lipiec, grudzień e h
Zagubieni wśród ulic, bram C G D
Przemarznięte grzeją dłonie G D
Dokądś pędzą, za czymś gonią e h
I budują wciąż domki z kart C G D
ref. A tam w mech odziany kamień C G
Tam zaduma w wiatru graniu C G
Tam powietrze ma inny smak C G D
Porzuć kroków rytm na bruku C G
Spróbuj, znajdziesz jeśli szukać C G
Zechcesz - nowy świat, własny świat C G D
Płyną ludzie miastem szarzy
Pozbawieni złudzeń, marzeń
Omijają wciąż główny nurt
Kryją się w swych norach krecich
I śnić nawet o karecie
Co lśni złotem - nie potrafią już
ref. A tam w mech...
Żyją ludzie, asfalt depczą
Nikt nie krzyknie, każdy szepce
Drzwi zamknięte, zaklepany krąg
Tylko czasem kropla z oczu
Po policzku w dół się stoczy
I to dziwne drżenie rąk...
ref. Bo tam w mech...
Anioły są takie ciche a
Zwłaszcza te w Bieszczadach G
Gdy spotkasz takiego w górach a
Wiele z nim nie pogadasz e
Najwyżej na ucho ci powie C G
Gdy będzie w dobrym humorze C F
Że skrzydła nosi w plecaku C G
Nawet przy dobrej pogodzie a e a
Anioły są całe zielone
Zwłaszcza te w Bieszczadach
Łatwo w trawie się kryją
I w opuszczonych sadach
W zielone grają ukradkiem
Nawet karty mają zielone
Zielone mają pojęcie
A nawet zielony kielonek
Anioły bieszczadzkie, bieszczadzkie anioły C G a
Dużo w Was radości i dobrej pogody C G a
Bieszczadzkie anioły, anioły bieszczadzkie C G a
Gdy skrzydłem Cię dotkną już jesteś ich bratem C G a
Anioły są całkiem samotne
Zwłaszcza te w Bieszczadach
W kapliczkach zimą drzemią
Choć może im nie wypada
Czasem taki anioł samotny
Zapomni dokąd ma lecieć
I wtedy całe Bieszczady
Mają szaloną uciechę
Anioły bieszczadzkie, bieszczadzkie anioły
Dużo w Was radości i dobrej pogody
Bieszczadzkie anioły, anioły bieszczadzkie
Gdy skrzydłem Cię trącą już jesteś ich bratem
Anioły są wiecznie ulotne
Zwłaszcza te w Bieszczadach
Nas też czasami nosi
Po ich anielskich śladach
One nam przyzwalają
I skrzydłem wskazują drogę
I wtedy w nas się zapala
Wieczny bieszczadzki ogień
Anioły bieszczadzkie, bieszczadzkie anioły
Dużo w Was radości i dobrej pogody
Bieszczadzkie anioły, anioły bieszczadzkie
Gdy skrzydłem Cię musną już jesteś ich bratem
Wystukaj po torach do mnie list C G
Wtedy naprawdę nie wyjedziesz cała a G
Niech będzie w nim lokomotywy gwizd F C
Tylko to zrób jeszcze dla mnie - Mała Bm7b5 E a
Wystukaj po torach do mnie list
Choćby w alfabecie Morse'a
Moja ulica jeszcze twardo śpi
Jeśli tak chcesz w liście zostań
A mogliśmy - Mała - razem łąką iść Bm7b5
Świt witać po kolana w rosie a
A mogliśmy - Mała - razem piwo pić G
Dom nasz zamienić na sto pociech E
A mogliśmy - Mała - konie kraść F
Z niebieskiego boskiego pastwiska C
A mogliśmy - Mała - w środku lata Bm7b5
Zbudować słoneczną przystań E a
Napisz od serca do mnie list
I zamieszkaj w tym liście cała
Niech śmiechu dużo będzie w nim
Obiecaj mi to dzisiaj - Mała
Napisz od serca do mnie list
Lecz - proszę - nie wysyłaj go nigdy
W szufladzie zamknij go na klucz
Niech czeka wciąż lepszych dni
A mogliśmy - Mała - razem łąką iść
Świt witać po kolana w rosie
A mogliśmy - Mała - razem piwo pić
Dom nasz zamienić na sto pociech
A mogliśmy - Mała - konie kraść
Z niebieskiego boskiego pastwiska
A mogliśmy - Mała - w środku lata
Zbudować słoneczną przystań
Dawno już w mieście drwił z niego każdy D A e h
Pośmiewiskiem był ludziom na co dzień D A e h
Ot, wariat chory na wyobraźnię G D G D
Wiecznie w drodze, spóźniony przechodzień e fis
Dokąd idziesz pytali go bliscy D A e h
Z tego bracie to trzeba się leczyć D A e h
A on brał tektur ową walizkę G D G D
I wychodził swym obrazom naprzeciw, mówiąc: e fis
Ref. Idę tam, gdzie bezmiar błękitu D A e h
Światłocienie cyprysów przy drodze D A e h
Feerią barw każdy ranek rozkwita G D G D
Chociaż wiem, że do celu nie dojdę e fis (h)
Gdy malował, świat milkł jak zaklęty
Kurczył się w skrawek płótna na ramach
A on pieścił je jak pierś kobiety
W siedmiobarwnych tęcz kreskach i plamach
Kiedy skończył, wpatrywał się w ciszę
By natchnieniem nasycić znów duszę
A gdy już dał się marszandom wykpić
Pił noc całą, by z brzaskiem wyruszyć, mówiąc:
Czwarta nad ranem A E
Może sen przyjdzie cis fis
Może mnie odwiedzisz D E A
Czwarta nad ranem
Może sen przyjdzie
Może mnie odwiedzisz
Czemu cię nie ma na odległość ręki? A E
Czemu mówimy do siebie listami? fis cis
Gdy ci to śpiewam, u mnie pełnia lata D A
Gdy to usłyszysz, będzie środek zimy D E
Czemu się budzę o czwartej nad ranem A E
I włosy twoje próbuję ugłaskać? fis cis
Lecz nigdzie nie ma twoich włosów D A
Jest tylko blada nocna lampka D E
Łysa śpiewaczka fis
Śpiewamy bluesa, bo czwarta nad ranem A E
Tak cicho, żeby nie zbudzić sąsiadów fis cis
Czajnik z gwizdkiem świruje na gazie D A
Myślałby kto, że rodem z Manhattanu D E
Czwarta nad ranem A E
Może sen przyjdzie cis fis
Może mnie odwiedzisz D E A
Czwarta nad ranem
Może sen przyjdzie
Może mnie odwiedzisz
Herbata czarna myśli rozjaśnia
A list twój sam się czyta
Że można go śpiewać
Za oknem mruczą bluesa
Topole z Krupniczej
I jeszcze strażak wszedł na solo
Ten z Mariackiej Wieży
Jego trąbka jak księżyc
Biegnie nad topolą
Nigdzie się jej nie spieszy
Już piąta
Może sen przyjdzie
Może mnie odwiedzisz
Już piąta
Może sen przyjdzie
Może mnie odwiedzisz
Posłuchaj, porzucony przez nią, e G
Nieznany mój przyjacielu: D D7
W rozpaczy swojej C
Nie wychodź na balkon, nie wychodź, G D D7
Do bruku z góry nie przychodź, nie przychodź, nie przychodź, C G D D7
Na smugę cienia nie wbiegaj, e G
Zaczekaj, trochę zaczekaj! C G D G
Posłuchaj, porzucona przezeń,
Nieznana mi przyjaciółko:
W rozpaczy swojej
Nie wychodź na balkon, nie wychodź,
Do bruku z góry nie przychodź, nie przychodź, nie przychodź,
Na smugę cienia nie wbiegaj,
Zaczekaj, trochę zaczekaj!
Przysięgam wam, że płynie czas! e G
Że płynie czas i zabija rany! C G
Przysięgam wam, przysięgam wam, e D
Przysięgam wam, że płynie czas! e G
Że zabija rany - przysięgam wam! C G D
Tylko dajcie mu czas, e
Dajcie czasowi czas. D e
Zwólcie czarnym potoczyć się chmurom C G D
Po was, przez was i między ustami, C G
I oto dzień przychodzi, nowy dzień, C G D
One już daleko, daleko za górami! C G D
Tylko dajcie mu czas, e
Dajcie czasowi czas, D e
Bo bardzo, bardzo,
Bardzo szkoda
Byłoby nas!
Bo bardzo, bardzo, C
Bardzo szkoda G
Byłoby nas! D
Bo bardzo, bardzo,
Bardzo szkoda
Byłoby nas!
Tylko dajcie mu czas. e
Chciałbym być sobą e7
Chciałbym być sobą wreszcie h7 a7
Chciałbym być sobą
Chciałbym być sobą jeszcze (x2)
Jak co dzień rano, bułkę maślaną G D
Popijam kawą, nad gazety plamą C a
Nikt mi nie powie, wiem co mam robić G D
Szklanką o ścianę rzucam, chcę wychodzić C a
Na klatce stoi cieć, co się boi G D
Nawet odkłonić, miotłę ściska w dłoni C a
Ortalion szary chwytam za bary G D
I przerażonej twarzy krzyczę prosto w nos! C
Chciałbym być sobą e7
Chciałbym być sobą wreszcie h7 a7
Chciałbym być sobą
Chciałbym być sobą jeszcze (x2)
Trzymam się ściany, niczym pijany G D
Tłum wkoło tańczy tangiem opętany C a
Stopy zmęczone depczą koronę G D
Król balu zwleka, oczy ma szalone C a
Magda w podzięce, chwyta me ręce G D
I nie ma sprawy, ślicznie jej w sukience C a
Po co się spieszysz, po co się spieszysz G D
Przecież do końca życia mamy na to czas! C a
Aby być sobą e7
Aby być sobą jeszcze h7 a7
Aby być sobą
Aby być sobą wreszcie
Chciałbym być sobą
Chciałbym być sobą wreszcie
Chciałbym być sobą
Chciałbym być sobą jeszcze
Na na na na , na na na na a d a
Na na na na , na na na na a d a
Piszesz mi w liście, że kiedy pada, a d
kiedy nasturcje na deszczu mokną, G a
Siadasz przy stole, wyjmujesz farby C G
i kolorowe otwierasz okno. d E a
Trawy i drzewa są takie szare, a d
barwę popiołu przybrały nieba. G a
W ciszy tak smutno, szepce zegarek C G
o czasie, co mi go nie potrzeba. d E a
Więc chodź, pomaluj mój świat C d
na żółto i na niebiesko, F C
Niech na niebie stanie tęcza d
malowana twoją kredką. F G
Więc chodź, pomaluj mi życie, C d
niech świat mój się zarumieni, F C
Niech mi zalśni w pełnym słońcu, d
kolorami całej ziemi. F G
Za siódmą górą, za siódmą rzeką, a d
twoje sny zamieniasz na pejzaże. G a
Niebem się wlecze wyblakłe słońce, C G
oświetla ludzkie wyblakłe twarze. d E a
Więc chodź, pomaluj mój świat
na żółto i na niebiesko,
Niech na niebie stanie tęcza
malowana twoją kredką.
Więc chodź, pomaluj mi życie,
niech świat mój się zarumieni,
Niech mi zalśni w pełnym słońcu,
kolorami całej ziemi.
intro: a E a E a E
A gdy się zejdą, raz i drugi, d a
kobieta z przeszłością, mężczyzna po przejściach, E a
bardzo się męczą, męczą przez czas długi, d a
co zrobić, co zrobić z tą miłością?
On już je zna, już zna te dziewczyny, d a
z poszarpanymi nerwami, d a
co wracają nad ranem nie same, d
on już słyszał o życiu złamanym. E a
Ona już wie, już zna tę historię, d a
że żona go nie rozumie, d
że wcale ze sobą nie śpią, d
ona na pamięć to umie. E a
A gdy przyjdzie zapomnieć i w pamięci to zatrzeć d a
Lepiej milczeć przytomnie i patrzeć. E a
Czy te oczy mogą kłamać? Chyba nie! d
Czy ja mógłbym serce złamać? Itp... a
Kiedyś to zrozumiesz sama, to był błąd E
Czy te oczy mogą kłamać? Ależ skąd! a
Czy te oczy mogą kłamać? Chyba nie! d
Czy ja mógłbym serce złamać? Itp... a
Gdy się farsa zmienia w dramat E
Czy te oczy mogą kłamać? Ależ skąd. a
A gdy się czasem w życiu uda d a
kobiecie z przeszłością, mężczyźnie po przejściach, E a
kąt wynajmują gdzieś u ludzi d a
i łapią, i łapią trochę szczęścia. E a
On zapomina na rok te dziewczyny d a
z bardzo długimi nogami, d a
co wracają nad ranem nie same. d
Woli ciszę z radzieckim szampanem. E a
Ona już ma, już ma taką pewność, d a
o którą wszystkim wam chodzi. d
Zasypia bez żadnych proszków, d
wino w lodówce się chłodzi. E a
A gdy przyjdzie zapomnieć i w pamięci to zatrzeć? d a
Lepiej milczeć przytomnie i patrzeć. E a
Czy te oczy mogą kłamać? Chyba nie! d
Czy ja mógłbym serce złamać? Itp... a
Kiedyś to zrozumiesz sama, to był błąd. E
Czy te oczy mogą kłamać? Ależ skąd! a
Czy te oczy mogą kłamać? Chyba nie! d
Czy ja mógłbym serce złamać? Itp... a
Kiedyś to zrozumiesz sama, to był błąd. E
Czy te oczy mogą kłamać? Ależ skąd! a
Jak po nocnym niebie sunące białe obłoki nad lasem D A G D
Jak na szyi wędrowca apaszka szamotana wiatrem e G D
Jak wyciągnięte tam powyżej gwieździste ramiona wasze
A tu są nasze, a tu są nasze.
Jak suchy szloch w tę dżdżystą noc
Jak winny - li - niewinny sumienia wyrzut,
Że się żyje, gdy umarło tylu, tylu, tylu.
Jak suchy szloch w tę dżdżystą noc
Jak lizać rany celnie zadane
Jak lepić serce w proch potrzaskane
Jak suchy szloch w tę dżdżystą noc
Pudowy kamień, pudowy kamień
Jak na nim stanę, on na mnie stanie
On na mnie stanie, spod niego wstanę
Jak suchy szloch w tę dżdżystą noc
Jak złota kula nad wodami
Jak świt pod spuchniętymi powiekami
Jak zorze miłe, śliczne polany
Jak słońca pierś, jak garb swój nieść
Jak do was, siostry mgławcowe, ten zawodzący śpiew
Jak biec do końca, potem odpoczniesz, potem odpoczniesz
Cudne manowce, cudne manowca, cudne, cudne manowce
Jesteś bitwą moją nieskończoną G a
W której ciągle o przyczółek walczę C D G
Jesteś drzwiami które otworzyłem
A potem przycięły mi palce
ref. Jesteś kartką z kalendarza
Zagubiona gdzieś pomiędzy szufladami
I ulicą na której co dzień
Uciekałem między latarniami
Jesteś mgłą ogromną niezmierzoną
Ciszą w huku i łoskotem w ciszy
Jesteś piórem i wyblakłą kartką
Którym i na której dzisiaj piszę, że...
ref. Jesteś kartką z kalendarza
Zagubiona gdzieś pomiędzy szufladami
I ulicą na której co dzień
Uciekałem między latarniami
Przyszłaś do mnie a ja nie spostrzegłem
Dzisiaj tylko mogę mówić byłaś
Nie wiem czy na jawie wzięłaś mnie z rękę
Czy jak wszystko ty się tylko śniłaś
ref. Że jesteś kartką z kalendarza
Zagubiona gdzieś pomiędzy szufladami
I ulicą na której co dzień
Uciekałem między latarniami
Raz staruszek, spacerując w lesie, e A7 e A7
Ujrzał listek przywiędły i blady e A7 H7
I pomyślał: - Znowu idzie jesień, e A7 e A7
Jesień idzie, nie ma na to rady! C H7
I podreptał do chaty po dróżce, C D G e
I oznajmił, stanąwszy przed chatą, C D G e
Swojej żonie, tak samo staruszce: C D G e
- Jesień idzie, nie ma rady na to! C H7
A staruszka zmartwiła się szczerze,
Zamachnęła rękami obiema:
- Musisz zacząć chodzić w pulowerze.
Jesień idzie, rady na to nie ma!
Może zrobić się chłodno już jutro
Lub pojutrze, a może za tydzień
Trzeba będzie wyjąć z kufra futro,
Nie ma rady. Jesień, jesień idzie!
A był sierpień. Pogoda prześliczna.
Wszystko w złocie trwało i w zieleni,
Prócz staruszków nikt chyba nie myślał
O mającej nastąpić jesieni.
Ale cóż, oni żyli najdłużej.
Mieli swoje staruszkowie zasady
I wiedzieli, że prędzej czy później
Jesień przyjdzie. Nie ma na to rady.
Jolka, Jolka, pamiętasz lato ze snu C G a
Gdy pisałaś: "Tak mi źle C G a
Urwij się choćby zaraz, coś ze mną zrób C G d a
Nie zostawiaj tu samej, o nie" C G F
Żebrząc wciąż o benzynę, gnałem przez noc C G a
Silnik rzęził ostatkiem sił C G a
Aby być znowu w Tobie, śmiać się i kląć C G d a
Wszystko było tak proste w te dni C G F
Dziecko spało za ścianą czujne jak ptak C G a
Niechaj Bóg wyprostuje mu sny! C G a
Powiedziałaś, że nigdy, że nigdy aż tak C G d a
Słodkie były jak krew Twoje łzy C G F
ref. Emigrowałem z objęć d F C
Twych nad ranem d F C
Dzień mnie wyganiał - d F C
nocą znów wracałem d F G
Dane nam było d F C
słońca zaćmienie d F C
Następne będzie d F C
może za sto lat d F G
Plażą szły zakonnice, a słońce w dół C G a
Wciąż spadało, nie mogąc spaść C G a
Mąż tam w świecie za funtem, odkładał funt C G d a
Na Toyotę przepiękną, aż strach C G F
Mąż Twój wielbił porządek i pełne szkło C G a
Narzeczoną miał kiedyś jak sen C G a
Z autobusem arabów zdradziła go C G d a
Nigdy nie był już sobą, o nie C G F
ref. Emigrowałem z objęć d F C
Twych nad ranem d F C
Dzień mnie wyganiał - d F C
nocą znów wracałem d F G
Dane nam było d F C
słońca zaćmienie d F C
Następne będzie d F C
może za sto lat d F G
W wielkiej żyliśmy wannie i rzadko tak C G a
Wypełzaliśmy na suchy ląd C G a
Czarodziejka gorzałka tańczyła w nas C G d a
Meta była o dwa kroki stąd C G F
Nie wiem ciągle dlaczego zaczęło się tak C G a
Czemu zgasło, też nie wie nikt C G a
Są wciąż różne koło mnie, nie budzę się sam C G d a
Ale nic nie jest proste w te dni C G F
Mówiono o nim King e
W mieście świętej Wieży e
Pamiętam z podstawówki G
Jak całował się z papieżem G
Przejeżdżał też sekretarz e
Gdy przecinano wstęgę e
Kingi poszedł na wagary G
Pomarzyć o czymś innym G
Był zawsze trochę z boku a e
Na bakier trochę był a e
W szkole nikt nie wiedział a e
Czym King naprawdę żył h7
To było trochę później
Już miał przyjaciółkę Ewę
Mieszkali więc bez ślubu
I klepali słodką biedę
Dawali czasem czadu
Bo lubili lekkie dragi
Znajomych było wielu
Wieczory i poranki
Uważaj na sąsiadów swych,
Bo lubią dawać cynk
Ty wiesz, kto rządzi w mieście
Tu biskup z komisarzem - king!
Tak mówił mu przyjaciel
Długi, chudy Lolo
Kiedy wyszli na ulicę
Zapalić spliffa z colą
Mam dosyć tego miasta
Czerwono-czarnej maffi
Czy mnie rozumiesz Lolo?
Czy wiesz, co mnie trapi?
Tymczasem blada Ewa
Wytłumaczyć pragnie wszystko,
Bo komisarz wszedł przez okno
A spod łóżka wylazł biskup
Co masz w kieszeni King?
Komisarz spytał w drzwiach
Wy palicie wciąż to świństwo
Mieliśmy wiele skarg
A biskup łypie z boku
To na Kinga, to na Ewę
Wy żyjecie tu bezbożnie
Myślicie, że nic nie wiem
Za posiadanie zielska
Ty dostaniesz dziesięć latek
Za nielegalny związek z nią
Następnych parę kratek
Dziś Kingi siedzi w celi
I wspomina dobre dni
Napisał do papieża
Bardzo długi list
Świąteczną wysłał kartkę
Do samego prezydenta
Lecz nikt o nim już nie mówi
Nikt o nim nie pamięta
Był zawsze trochę z boku
Na bakier trochę był
Właściwie nikt nie wiedział
Czym King naprawdę żył
Kochać to nie znaczy zawsze to samo a D a
Można kochać tak lekko, można kochać bez granic a D a
Kochać , żeby zawsze i wszędzie być razem a D a
Wierzyć, że jest dobrze, gdy jesteśmy sami. a D a
Kochać to nie znaczy zawsze to samo a D a
Kiedy jesteś daleko, kochasz przecież inaczej a D a
A kiedy pragniesz tak mocno, żebyś nie żałował a D a
Kiedy jesteś daleko, możesz wszystko stracić. a D a
Ref :
A kiedy przyjdzie na Ciebie czas C G F
A przyjdzie czas na Ciebie, F
Porwie Cię wtedy wysoko tak C G F
Do góry Cię uniesie, F
A kiedy przyjdzie na Ciebie czas C G F
A przyjdzie czas na Ciebie, F
Porwie Cię wtedy do góry tak C G F
Wysoko Cię uniesie F
Lecz nagle możesz zacząć spadać w dół F
To już nie to samo... a
Kochać to nie znaczy zawsze to samo a D a
Trzeba stale uważać, żeby kogoś nie zranić a D a
Nie tak łatwo jest kochać, nie tak łatwo być razem a D a
Kiedy wszystko najlepsze,dawno już za nami. a D a
Ref :
A kiedy przyjdzie na Ciebie czas C G F
A przyjdzie czas na Ciebie, F
Porwie Cię wtedy wysoko tak C G F
Do góry Cię uniesie, F
A kiedy przyjdzie na Ciebie czas C G F
A przyjdzie czas na Ciebie, F
Porwie Cię wtedy do góry tak C G F
Wysoko Cię uniesie F
Lecz nagle możesz zacząć spadać w dół F
To już nie to samo... a
Dawnych mistyków ludzkiej duszy pieśń G D C
Księżyca ciemna strona D
Słońce zabija na raty nas w nadfiolecie G D C H7
Schodami do nieba zacząłem się piąć G D C
Tam nie ma autostrady D
Myślę o tobie, a ptakiem jest myśl, zbytek słów G D C G
Me światy są obce bez nocy i dnia e H7
Tam wiersze z obłędu powstają F C
Lecz póki tu jestem, proszę G D
Kochaj mnie, dotykaj mnie C G
Dotykaj delikatnie, bezszelestnie ciepłem palców C a F G
Dotykaj aksamitnie, rzęs pokłonem, nie przestawaj C a F E
Dotykaj całowaniem i oddechem tak, jak lubisz C a F G
Dotykaj smugą włosów niby muślin, bólowi zadaj ból C a F H7
Kochaniem, samotność można wypić do dna choć to trudne G D C D
Miłość prawdziwą daje tylko Bóg i zrozumienie G D C H7
Wszędzie Go szukam, dla Niego chcę żyć G D C
Wbrew potępieniom D
Tęsknię za ciszą bezludnych wysp, dzikich plaż G D C G
Me światy są obce bez nocy i dnia e H7
Tam wiersze z obłędu powstają F C
Lecz póki tu jestem, proszę G D
Kochaj mnie, dotykaj mnie C G
Dotykaj delikatnie, bezszelestnie ciepłem palców C a F G
Dotykaj aksamitnie, rzęs pokłonem, nie przestawaj C a F E
Dotykaj całowaniem i oddechem tak, jak lubisz C a F G
Dotykaj smugą włosów niby muślin, bólowi zadaj ból C a F H7
Wiem, że chcesz wspólnych snów dam Ci je A D
Nie bój się, nie bój się H7 e A
Dziwne jest piękne wciąż twierdzę tak gorsząc dewotów G D C D
Na urodziny sam sobie dziś dam znak pokoju G D C H7
Kochaniem, samotność mnożna wypić do dna choć to trudne G D C D
Więcej nic nie mów, tylko przytul się, dotykaj mnie G D C G
Dotykaj delikatnie, bezszelestnie ciepłem palców C a F G
Dotykaj aksamitnie, rzęs pokłonem, nie przestawaj C a F E
Dotykaj całowaniem i oddechem tak, jak lubisz C a F G
Dotykaj smugą włosów niby muślin, bólowi zadaj ból C a F H7
Dotykaj delikatnie, bezszelestnie ciepłem palców C a F G
Dotykaj aksamitnie, rzęs pokłonem, nie przestawaj C a F E
Dotykaj całowaniem i oddechem tak, jak lubisz C a F G
Dotykaj smugą włosów niby muślin, bólowi zadaj ból C a F H7
I więcej nie mów nic, kochaj mnie G D C
Jestem twój G
W tym pokoju bardzo cicho dziś C F
Po trzech dniach nareszcie śpisz C F
Gdzieś za drzwiami został ból d F C
Całych siebie chcemy dać
Kilku ludzi dobrze nas zna
Tylko czasem słabnie nam puls
Już dobrze, dobrze już d F C
Już dobrze, już dobrze, już d F C
Może trzeba upaść na twarz
Swoje rzeczy ubogiemu dać
I zacząć malować bez farb
Przeklinany dzień za dniem
Śpisz, bo życie nie jest snem
Taki ciężar tylko zgina Ci kark
Już dobrze, już dobrze, już
Już dobrze, dobrze już
W kącie siedzi Anioł Stróż
Strzeże naszych ciał i dusz
Za godzinę muszę wyjść
Przyjdź po bliskość moich ust
Chcę Ci dać trochę wiary w cud
Póki możesz moje wino pij
Już dobrze, dobrze już
Już dobrze, dobrze już
Gdy nie bawi cię już C a
Świat zabawek mechanicznych F
Kiedy dręczy cię ból C a
Niefizyczny F
Zamiast słuchać bzdur C
Głupich telefonicznych wróżek a e
zza siedmiu mórz F
Spytaj siebie czego pragniesz F G a
Dlaczego kłamiesz, że miałaś wszystko F G
Gdy udając że śpisz C a
W głowie tropisz bajki z gazet F
Kiedy nie chcesz już śnić C a
Cudzych marzeń F
Bosa do mnie przyjdź C
I od progu bezwstydnie powiedz mi a e
Czego chcesz F
Słuchaj jak dwa serca biją F G a
Co ludzie myślą - to nieistotne F G
Kochaj mnie, C G
kochaj mnie C G
Kochaj mnie nieprzytomnie C G a
Jak zapalniczka płomień e
Jak sucha studnia wodę F G
Kochaj mnie namiętnie tak C G a
Jakby świat się skończyć miał G
(C a F)
Swoje miejsce znajdź C
I nie pytaj czy taki układ ma jakiś sens a e F
Słuchaj co twe ciało mówi F G a
W miłosnej studni już nie utoniesz F G
Kochaj mnie, C G
kochaj mnie C G
Kochaj mnie nieprzytomnie C G a
Jak zapalniczka płomień e
Jak sucha studnia wodę F G
Kochaj mnie, C G
kochaj mnie C G
Kochaj mnie nieprzytomnie C G a
Jak księżyc w oknie śmiej się i płacz e F
Na linie nad przepaścią tańcz G a F
Aż w jedną krótką chwilę G a
Pojmiesz po co żyjesz F G
(C a F)
Pamiętam tylko tabun chmur się rozwinął C G a e
I cichy wiatr wiejący ku połoninom F C G C G
I twardy jak kamień plecak pod moją głową
I czyjaś postać, co okazała się tobą
ref. Idę dołem, a ty górą C G
Jestem słońcem, ty wichurą a e
Ogniem ja, wodą ty F C
Śmiechem ja, ty ronisz łzy // x2 G F G
Byłaś jak wielkie światło w tę smutną noc
Jak wielkie szczęście, co zesłał mi los
Lecz nie na długo było cieszyć się nam
Te kłótnie bez sensu, skąd ja to znam
Idę dołem...
I tłumaczyłem jej, jak naprawdę to jest
Że mam swój świat, a w nim setki tych swoich spraw
A moje gwiazdy to z daleka do mnie lśnią
I śmiechem i łzami witają mój bukowy dom
Idę dołem...
I czas zakończyć rozmyślania te
Przy wodospadzie, tam gdzie słychać śpiew
W przejrzystej wodzie zanurzyć dłoń
Tak żegnam was i odchodzę stąd
Idę dołem...
Gdy jestem sam, myślami biegnę G e
Do mej najdroższej, jak rzeka wiernej C D
Ref.
oo Majka, nie jestem Ciebie wart
Majka, zmieniłbym dla Ciebie cały świat
Choć dni mijają i czas ucieka
Ty jesteś wierna, wierna jak rzeka
Ref.
Majka, nie jestem Ciebie wart...
Byłaś mą gwiazdą, byłaś mą wiosną
Sennym marzeniem, myślą radosną
Ref.
Majka, nie jestem Ciebie wart...
Oddałbym wszystko, bo jesteś inna
Za jeden uśmiech, jedno spojrzenie
Ref.
Majka, nie jestem Ciebie wart...
Miłość tak wierna już się skończyła
Bo przecież Majka mnie zostawiła
Ref.
Majka, nie jestem Ciebie wart...
intro: D G fis e A D
Skąd przychodził, kto go znał D G
Kto mu rękę podał kiedy D G A
Nad rowem siadał, wyjmował chleb D A
Serem przekładał i dzielił się z psem fis h
Tyle wszystkiego, co z sobą miał A G
Majster Bieda A (D G fis e A D)
Czapkę z głowy ściągał, gdy
Wiatr gałęzie chylił drzewom
Śmiał się do słońca i śpiewał do gwiazd
Drogę bez końca co przed nim szła
Znał jak pięć palców, jak szeląg zły
Majster Bieda D G fis e A D
Nikt nie pytał skąd się wziął
Gdy do ognia się przysiadał
Wtulał się w krąg ciepła jak w kożuch
Znużony drogą wędrowiec boży
Zasypiał długo gapiąc się w noc
Majster Bieda D G fis e A D
Aż nastąpił taki rok D G
Smutny rok, tak widać trzeba D G A
Nie przyszedł Bieda zieloną wiosną D G
Miejsce, gdzie siadał, zielskiem zarosło fis h
I choć niejeden wytężał wzrok A G
Choć lato pustym gościńcem przeszło A G
Z rudymi liśćmi jesieni schedą A G
Wiatrem niesiony popłynął w przeszłość /x3 A G (A)
Majster Bieda D G fis e A D
To był maj, d
pachniała Saska Kępa
szalonym, zielonym bzem.
To był maj, B
gotowa była ta sukienka
i noc się stawała dniem. d
Już zapisani byliśmy w urzędzie, A7
białe koszule na sznurze schły. d
Nie wiedziałam, B
co ze mną będzie, d
gdy tamtą dziewczynę G
pod rękę ujrzałam z nim. C G C a7
ref. Małgośka – mówią mi – F
on niewart jednej łzy, d
on nie jest wart jednej łzy. F C
Małgośka, wróżą z kart, d
on nie jest grosza wart, B
a weź go czart, weź go czart! d G
Małgośka, tańcz i pij, F
a z niego sobie kpij, d
a z niego kpij sobie, kpij! F C
Jak wróci, powiedz: nie. d
Niech zginie gdzieś na dnie. B
Hej, głupia ty, głupia ty, głupia ty. d G d
Jesień już, d
już palą chwasty w sadach
i pachnie zielony dym.
Jesień już, B
gdy zajrzę do sąsiada,
pytają mnie, czy jestem z kim d
Widziałam biały ślub, idą święta, A7
nie słyszałam z daleka słów. d
Może rosną B
im już pisklęta, d
a suknia tej młodej G
uszyta jest z moich snów. C
ref. Małgośka – mówią mi – F
on niewart jednej łzy, d
on nie jest wart jednej łzy. F C
Małgośka – kochaj nas, d
Na smutki przyjdzie czas, B
Zaśpiewaj raz, zatańcz raz! d G
Małgośka, tańcz i pij, F
a z niego sobie kpij, d
a z niego kpij sobie, kpij! F C
Jak wróci, powiedz: nie. d
Niech idzie tam gdzie chce. B
Hej, głupia ty, głupia ty, głupia ty. d G d
Strach przed lataniem i głód doświadczeń e C G e
Wstyd przed mówieniem sobie "nie wiem" C G D
Ogromna siła wyobrażeń e C G e
To nie przypadek, że jesteśmy razem C G D
Już teraz wiem a C
Wszystko trwa, dopóki sam tego chcesz G D a C
Wszystko trwa, sam dobrze wiesz G D
Że upadamy wtedy, gdy a C
Nasze życie przestaje być G D
codziennym zdumieniem a C e
Kolejna strona "Mieć czy być?"
Czy Erich Fromm, wiedział jak żyć? C G D
W rzeczywistości ciągłej sprzedaży
Gdzie "być" przestaje cokolwiek znaczyć C G D
O-o-o-o D e
O-o-o-o
O-o-o-o
O-o-o-o
Myślisz może, że więcej coś znaczysz e D
Bo masz rozum, dwie ręce i chęć e D
Twoje miejsce na Ziemi tłumaczy e D
Zaliczona matura na pięć e D
Są tacy – to nie żart C D
Dla których jesteś wart C D
Mniej niż zero e D
Mniej niż zero e D
Mniej niż zero e D
Mniej niż zero e D
O-o-o-o D e
Zawodowi macherzy od losu e D
Specjaliści od śpiewu i mas e D
Choćbyś nie chciał i tak znajdą sposób e D
Na swej wadze położą nie raz e D
Choć to fizyce wbrew C D
Wskazówka cofa się C D
Mniej niż zero e D
Mniej niż zero e D
Mniej niż zero e D
Mniej niż zero e D
O-o-o-o D e
Myślisz może, że więcej coś znaczysz e D
Bo masz rozum, dwie ręce i chęć e D
Twoje miejsce na Ziemi tłumaczy e D
Zaliczona matura na pięć e D
Są tacy – to nie żart C D
Dla których jesteś wart C D
Mniej niż zero e D
Mniej niż zero e D
Mniej niż zero e D
Mniej niż zero e D
O-o-o-o D e
O-o-o-o
O-o-o-o
O-o-o-o
Znowu ktoś mnie podgląda, a F G
Lekko skrobie do drzwi. a F G
Strasznym okiem cyklopa, a F G
Radzi, gromi i drwi! a F G
Mój jest ten kawałek podłogi, C G a F
Nie mówcie mi więc, co mam robić! C G a F G
Mój jest ten kawałek podłogi, C G a F
Nie mówcie mi więc, co mam robić! C G a F G
Meble już połamałem, a F G
Nowy ład zrobić chcę. a F G
Tynk ze ścian już zdrapałem, a F G
Zamurować czas drzwi! a F G
Mój jest ten kawałek podłogi, C G a F
Nie mówcie mi więc, co mam robić! C G a F
Mój jest ten kawałek podłogi, C G a F
Nie mówcie mi więc, co mam robić! C G a F
Wielkie dzieło skończyłem, a F G
Głód do wyjścia mnie pcha. a F G
Prężę się i napinam, a F G
Lecz mur stoi jak stał. a F G
Mój jest ten kawałek podłogi, C G a F
Nie mówcie mi więc, co mam robić! C G a F
Mój jest ten kawałek podłogi, C G a F
Nie mówcie mi więc, co mam robić! C G a F
Ty, który śmieszne kawki e
nauczyłeś latać D
Ty, który jesteś z tego C
i nie z tego świata h
Uchowaj dzisiaj od nienawiści C h G D
Moje serce, moje oczy, moje myśli e D e
Ty, który stworzyłeś
jaśminu gałązkę
Ty, który orzech włoski
zawiązujesz w piąstkę
Zachowaj dzisiaj od nienawiści
Moje serce, moje oczy, moje myśli
Ty, który ciepłym słońcem
napełniasz mieszkania
Ty, który dałeś nam
trudne przykazania
Uratuj dzisiaj od nienawiści
Moje serce, moje oczy, moje myśli
Ty, który kaczeńce
wymyśliłeś dla nas
A żaby nauczyłeś
nocnego kumkania
Odwróć dziś - proszę - od nienawiści
Moje serce, moje oczy, moje myśli
Ty, który do morza
prowadzisz swe rzeki
Ty, który zmęczonym
zamykasz powieki
Nachyl dziś - proszę - w stronę miłości
Moje serce, moje myśli, moje oczy
Spróbuj powiedzieć to a G d
Nim uwierzysz że
Nie warto mówić kocham
Spróbuj uczynić gest
Nim uwierzysz, że
Nic nie warto robić
Nic, naprawdę nic nie pomoże
Jeśli Ty nie pomożesz dziś miłości
Nic, naprawdę nic nie pomoże
Jeśli Ty nie pomożesz dziś miłości
Musisz odnaleźć nadzieję
I nie ważne, że nazwą Ciebie głupcem
Musisz pozwolić, by sny
Sprawiły byś pamiętał, że
Nic, naprawdę nic nie pomoże
Jeśli Ty nie pomożesz dziś miłości
Nic, naprawdę nic nie pomoże
Jeśli Ty nie pomożesz dziś miłości
Moja i Twoja nadzieja
Uczyni realnym krok w chmurach
Moja i Twoja nadzieja
Pozwoli uczynić dziś cuda
Nic, naprawdę nic nie pomoże
Jeśli Ty nie pomożesz dziś miłości (x2)
Samochód w deszczu stał C a
Radio przestało grać C a
Dotknąłem kolan Twych C a
Nie liczyliśmy gwiazd. C a
Lubiła tańczyć pełna radości tak F G
ciągle goniła wiatr e a
Spragniona życia wciąż zawsze gubiła coś F G
nie chciała nic e a
Nie rozumiałem kiedy mówiła mi: F G
"Dzisiaj ostatni raz e a
Zatańczmy proszę tak jak gdyby umarł czas" F G
Mówiła mi... A a
Mieliśmy wiecznie trwać C a
Na jednej z dzikich plaż C a
Chciałem ze wszystkich sił C a
Pozostać z Tobą tam... C a
Lubiła tańczyć pełna radości tak F G
ciągle goniła wiatr e a
Spragniona życia wciąż zawsze gubiła coś F G
nie chciała nic e a
Nie rozumiałem kiedy mówiła mi: F G
"Dzisiaj ostatni raz e a
Zatańczmy proszę tak jak gdyby umarł czas" F G
Mówiła mi... A a
Co się stało z naszą klasą, pyta Adam w Telawiwie d A
Ciężko sprostać takim czasom, ciężko w ogóle żyć uczciwie d A
Co się stało z naszą klasą, Wojtek w Szwecji w porno klubie C F
Pisze dobrze mi tu płacą, za to co i tak wszak lubię d A g A d
Kaśka z Piotrkiem są w Kanadzie, bo tam mają perspektywy
Staszek w Stanach sobie radzi, Paweł do Paryża przywykł
Gośka z Przemkiem ledwie przędą, w maju będzie trzeci bachor
Próżno skarżą się urzędom, że też chcieliby na Zachód
Za to Magda jest w Madrycie i wychodzi za Hiszpana
Maciek w grudniu stracił życie, gdy chodzili po mieszkaniach
Janusz, ten co zawiść budził, że go każda fala niesie
Jest chirurgiem, leczy ludzi, ale brat mu się powiesił
Marek siedzi za odmowę, bo nie strzelał do Michała
A ja piszę ich historię - i to już jest klasa cała
Jeszcze Filip, fizyk w Moskwie, dziś nagrody różne zbiera
Jeździ kiedy chce do Polski, był przyjęty przez premiera
Odnalazłem klasę całą, na wygnaniu, w kraju, w grobie
Ale coś się pozmieniało, każdy sobie żywot skrobie
Odnalazłem całą klasę, wyrośniętą i dojrzałą
Rozdrapałem młodość naszą, lecz za bardzo nie bolało
Już nie chłopcy lecz mężczyźni, już kobiety nie dziewczyny
Młodość szybko się zabliźni, nie ma w tym niczyjej winy
Wszyscy są odpowiedzialni, wszyscy mają w życiu cele
Wszyscy w miarę są normalni, ale przecież to nie wiele
Nie wiem sam co mi się marzy, jaka z gwiazd nade mną świeci
Gdy wśród tych nieobcych twarzy, szukam ciągle twarzy dzieci
Czemu wciąż przez ramię zerkam, choć nie woła nikt kolego
Że ktoś ze mną zagra w berka, lub przynajmniej w chowanego
Własne pędy własne liście, zapuszczamy każdy sobie
I korzenie oczywiście, na wygnaniu, w kraju, w grobie
W dół, na boki, wzwyż ku słońcu, na stracenie w prawo w lewo
Kto pamięta, że to w końcu, jedno I to samo drzewo
Na tablicy ogłoszeń, pod hasłem "Lokale" a
Przeczytałem przedwczoraj ogłoszenie ciekawe a
Na tablicy ogłoszeń fioletowym flamastrem d
Ktoś nabazgrał słów kilka, dziwna była ich treść a
Niebo do wynajęcia G
Niebo z widokiem na raj D
Tam gdzie spokój jest święty, no bo... a
Święci są pańscy D
Szklanką ciepłej herbaty D
Poczęstuje Cię Pan a
Pomyślałem "to świetnie, takie niebo na ziemi
Grzechów nikt nie przelicza, nikt nie szpera w szufladzie"
Pomyślałem "to świetnie" i spojrzałem na adres
Lecz deszcz rozmył litery i już nie wiem gdzie jest
Niebo do wynajęcia
Niebo z widokiem na raj
Tam gdzie spokój jest święty, no bo...
Święci są pańscy
Szklanką ciepłej herbaty
Poczęstuje Cię Pan
Gdy wróciłem do domu, gdzie się błękit z betonem
Splata w Babel wysoki, sięgający do chmur
Zaparzyłem herbatę w swym pokoju nad światem
Myśląc "nic nie straciłem, pewnie tak jest i tam w niebie"
W niebie do wynajęcia
Niebo z widokiem na raj
Tam gdzie spokój jest święty, no bo...
Święci są pańscy
Szklanką ciepłej herbaty
Poczęstuje Cię Pan
Niebo do wynajęcia
Niebo z widokiem na raj
Niebo do wynajęcia
Niebo z widokiem na...
Rozdzierający d
Jak tygrysa pazur C
Antylopy plecy d
Jest smutek człowieczy C d
Nie brookliński most C d
Ale przemienić C d
W jasny, nowy dzień C d
Najsmutniejszą noc- C d
To jest dopiero coś! C d
Przerażający
Jak ozdoba świata
Co w malignie bredzi
Jest obłęd człowieczy
Nie brookliński most
Lecz na drugą stronę
Głową przebić się
Przez obłędu los-
To jest dopiero coś!
Będziemy smucić się starannie !
Będziemy szaleć nienagannie !
Będziemy naprzód niesłychanie !
Ku polanie !
Nie płacz Ewka, bo tu miejsca brak A fis
na twe babskie łzy E
Po ulicy "Miłość" hula wiatr A fis
wśród rozbitych szyb E
Patrz poeci śliczni prawdy sens A fis
roztrwonili w grach E
W półlitrówkach pustych SOS A fis
wysyłają w świat E
ref. Żegnam was, już wiem h D
Nie załatwię wszystkich pilnych spraw A E fis
Idę sam właśnie tam, E D
gdzie czekają mnie A
Tam przyjaciół kilku mam od lat h D
Dla nich zawsze śpiewam, dla nich gram A E fis
Jeszcze raz żegnam was, E D
nie spotkamy się A fis E
Proza życia to przyjaźni kat, A fis
pęka cienka nić E
Telewizor, meble, mały fiat A fis
oto marzeń szczyt E
Hej prorocy moi z gniewnych lat A fis
obrastacie w tłuszcz E
Już was w swoje szpony dopadł szmal, A fis
zdrada płynie z ust E
ref. Żegnam was, już wiem h D
Nie załatwię wszystkich pilnych spraw A E fis
Idę sam właśnie tam, E D
gdzie czekają mnie A
Tam przyjaciół kilku mam od lat h D
Dla nich zawsze śpiewam, dla nich gram A E fis
Jeszcze raz żegnam was, E D
nie spotkamy się A fis E
Jeden dzień jedna noc a d E
A w życiu jakby piękniej
Byłem z nią parę chwil
Było tak namiętnie
A teraz jestem tu ludzi tłum
A myśli takie dziwne
Nie wiem czy sam tego chcę
Lecz nikt tu nie jest winny
Ref.:
Myślę że nie stało się nic (x2)
Już jakiś czas nie ma jej
Tańczę, wódkę piję
Może dziś to będziesz ty
Przecież mama cię nie zbije
Jesteśmy tu ludzi tłum
A myśli dookoła
Nie wiem czy sam tego chcę
Chyba jedź do domu
Ref.:
Myślę że nie stało się nic (x2)
Później gdzieś widziałem ją
Znowu była z innym
Krzyczał coś szarpał ją
Uciekła do windy
A teraz jestem tu ludzi tłum
I znowu myśli dziwne
Może bym mógł zostać z nią
I nikt tu nie jest winny
Ref.:
Myślę że nie stało się nic (x5)
Skulony w jakiejś ciemnej jamie smaczniem sobie spał a C G a
I spały małe wilczki dwa – zupełnie ślepe jeszcze F E
Wtem stary wilk przewodnik co życie dobrze znał a C G a
Łeb podniósł warknął groźnie aż mną szarpnęły dreszcze F E
Poczułem nagle wokół siebie nienawistną woń a F E a
Woń, która tłumi wszelki spokój zrywa wszystkie sny F E
Z daleka ktoś gdzieś krzyknął nagle krótki rozkaz: goń a F E a
I z czterech stron wypadły na nas cztery gończe psy! F E
Obława! Obława! Na młode wilki obława! a C G a
Te dzikie zapalczywe! W gęstym lesie wychowane! F E
Krąg śniegu wydeptany! W tym kręgu plama krwawa! a C G a
Ciała wilcze kłami gończych psów szarpane! F E a
Ten, który rzucił na mnie się niewiele szczęścia miał a C G a
Bo wypadł prosto mi na kły i krew trysnęła z rany F E
Gdym teraz – ile w łapach sił – przed siebie prosto rwał a C G a
Ujrzałem małe wilczki dwa na strzępy rozszarpane! F E
Zginęły ślepe, ufne tak puszyste kłębki dwa a F E a
Bezradne na tym świecie złym, nie wiedząc kto je zdławił F E
I zginie także stary wilk, choć życie dobrze zna a F E a
Bo z trzema naraz walczy psami i z ran trzech naraz krwawi! F E
Obława! Obława! Na młode wilki obława! a C G a
Te dzikie zapalczywe! W gęstym lesie wychowane! F E
Krąg śniegu wydeptany! W tym kręgu plama krwawa! a C G a
Ciała wilcze kłami gończych psów szarpane! F E a
Wypadłem na otwartą przestrzeń pianę z pyska tocząc a C G a
Lecz tutaj też ze wszystkich stron – zła mnie otacza woń! F E
A myśliwemu co mnie dojrzał już się śmieją oczy a C G a
I ręka pewna, niezawodna podnosi w górę broń! F E
Rzucam się w bok, na oślep gnam aż ziemia spod łap tryska a F E a
I wtedy pada pierwszy strzał co kark mi rozszarpuje F E
Pędzę, słyszę, jak on klnie! Krew mi płynie z pyska a F E a
On strzela po raz drugi! Lecz teraz już pudłuje! F E
Obława! Obława! Na młode wilki obława! a C G a
Te dzikie zapalczywe! W gęstym lesie wychowane! F E
Krąg śniegu wydeptany! W tym kręgu plama krwawa! a C G a
Ciała wilcze kłami gończych psów szarpane! F E a
Wyrwałem się z obławy tej, schowałem w obcy las a C G a
Lecz ile szczęścia miałem w tym to każdy chyba przyzna F E
Leżałem w śniegu jak nieżywy długi, długi czas a C G a
Po strzale zaś na zawsze mi została krwawa blizna! F E
Lecz nie skończyła się obława i nie śpią gończe psy a F E a
I giną ciągle wilki młode na całym wielkim świecie F E
Nie dajcie z siebie zedrzeć skór! Brońcie się i wy! a F E a
O, bracia wilcy! Brońcie się, nim wszyscy wyginiecie! F E
Obława! Obława! Na młode wilki obława! a C G a
Te dzikie zapalczywe! W gęstym lesie wychowane! F E
Krąg śniegu wydeptany! W tym kręgu plama krwawa! a C G a
Ciała wilcze kłami gończych psów szarpane! F E a
Opadły mgły i miasto ze snu się budzi, C F
Górą czmycha już noc, C G
Ktoś tam cicho czeka, by ktoś powrócił; C F
Do gwiazd jest bliżej niż krok! C G
Pies się włóczy popod murami - bezdomny; C F
Niesie się tęsknota czyjaś na świata cztery strony C G C
A ziemia toczy, toczy swój garb uroczy;
Toczy, toczy się los!
Ty co płaczesz, ażeby śmiać mógł się ktoś
- Już dość! Już dość! Już dość!
Odpędź czarne myśli!
Dość już twoich łez!
Niech to wszystko przepadnie we mgle!
Bo nowy dzień wstaje,
Bo nowy dzień wstaje,
Nowy dzień!
Z dusznego snu już miasto się wynurza,
Słońce wschodzi gdzieś tam,
Tramwaj na przystanku zakwitł jak róża;
Uchodzą cienie do bram!
Ciągną swoje wózki - dwukółki mleczarze;
Nad dachami snują się sny podlotków pełne marzeń!
A ziemia toczy, toczy swój garb uroczy;
Toczy, toczy się los!
Ty co płaczesz, ażeby śmiać mógł się ktoś
- Już dość! Już dość! Już dość!
Odpędź czarne myśli!
Porzuć błędny wzrok!
Niech to wszystko zabierze już noc!
Bo nowy dzień wstaje,
Bo nowy dzień wstaje,
Nowy dzień!
Kiedy wstałem w przedświcie a Synaj G D
Prawdę głosił przez trąby wiatru C e
Zasmreczyły się chmury igliwiem G D
Bure świerki o góry wsparte e C D
I na niebie byłem ja jeden G D
Plotąc pieśni w warkocze bukowe C e
I schodziłem na ziemię za kwestą G D
Przez skrzydlącą się bramę lackowej e C D
Ref.:
I był Beskid i były słowa G C G
Zanurzone po pępki w cerkwi G C
Baniach rozłożyście złotych D
Smagających się wiatrem do krwi C D G
Moje myśli biegały końmi G D
Po niebieskich i mokrych połoninach C e G
I modliłem się złożywszy dłonie D
Do gór do madonny Brunatnolicej e C D
A gdy serce kroplami tęsknoty G D
Jęło spadać na góry sine C e
Czarodziejskim kwiatem paproci G D
Rozgwieździła się bukowina e C D
Powiedz, dokąd znów wędrujesz? D G D
Czy daleko jest twój sad? D G D
Hen, w krainy buczynowe C G D
Ze mną tam układa pieśni wiatr C G D
Hen, w krainy buczynowe e G D
Ze mną tam nikogo tylko wiatr e G D
Zmierzchy grają, a przestrzenie
Własny mi podają dźwięk
Takie śpiewy z nimi lub milczenie
W którym znika każdy dawny lęk
W takich śpiewach i milczeniu
W szumie świętych buków zginął lęk
Zaszumiały cię powietrza
I ruszyłeś sam na szlak
Ten ostatni, ten najlepszy
Przyszedł czas, Pan dał ci znak
Ten ostatni, ten najlepszy
Przyszedł czas, Pan dał ci znak
Dom mój ostatnio G C
Ledwo stał na nogach D e
Stół nawet przechylał się F C
Kiedy jadłem obiad G D
Podłoga grzbiet prężyła
Klepki aż trzeszczały
Jakoś tak nie mogłem
Złapać równowagi
Przechylił się mrocznie
Mój dom na chwilę
I mieszkałem kątem
Na równi pochyłej
Dobrze że wróciłaś
Kwiaty w wazonie
Znów oswojone
Cicho piją wodę
Kto kocha naprawdę D B
Będzie kochać zawsze A D
Gniew zamieni w kochanie D B
A zdradę w niepamięć A D
Nie oceniaj mnie e D A
Ani dobrze ani źle e D A
Po prostu bądź, po prostu bądź i patrz G h A
Po prostu bądź, po prostu bądź i patrz G h A
Jak dziecko unieś mnie wysoko D B A D
Jak dziecko mnie do łóżka kładź D B A D
Rano zjedz ze mną śniadanie e D A
Rano zjedz ze mną śniadanie e D A
Po prostu bądź, po prostu bądź i patrz G h A
Po prostu bądź, po prostu bądź i patrz G h A
W zuchwałej chwili pożądania G D A D
Nadałam tobie takie imię D G D A
Że znajdę cię na końcu świata G D A D
I już się z tobą nie rozminę h A
Po prostu bądź, po prostu bądź G h A
Po prostu bądź, po prostu bądź G h A
Kto kocha naprawdę D B
Będzie kochać zawsze A D
Gniew zamieni w kochanie D B
A zdradę w niepamięć A D
Po prostu bądź, po prostu bądź i patrz G h A
Po prostu bądź, po prostu bądź i patrz G h A
Myślę o nas a dusza ma bredzi DA
Dlaczego nie można się od niej dowiedzieć D G D
Dialog był trudny, trzeba już dwóch
A życia bacik nie daje nam tchu
Podobno ptaki upadły jak ludzie C G
A jednak bliżej są nieba
Siedzę na tyłku z rękami w kieszeniach
A duszy nie tego trzeba A
Dumam o nas a głowa ma bredzi
Na myśl o wieczorze nie mogę usiedzieć
I będzie pięknie i miło ogromnie
Niezbyt cnotliwie i niezbyt skromnie
Na życie patrzysz bez emocji, C e a
Na przekór czasom i ludziom wbrew. d G
Gdziekolwiek jesteś w dzień, czy w nocy,
Oczyma widza oglądasz grę.
Ktoś inny zmienia świat za Ciebie,
Nadstawia głowę, podnosi krzyk.
A Ty z daleka, bo tak lepiej
I w razie czego nie tracisz nic.
Ref.:
Przeżyj to sam! C e a
Przeżyj to sam! d G
Nie zamieniaj serca w twardy głaz,
Póki jeszcze serce masz.
Widziałeś wczoraj znów w Dzienniku
Zmęczonych ludzi, wzburzony tłum.
I jeden szczegół wzrok Twój przykuł -
Ogromne morze ludzkich głów.
A spiker cedził ostre słowa,
Od których nagła zbielała krew.
I począł w Tobie gniew kiełkować
Aż pomyślałeś - milczenia dość!
Ref.: (x3)
Przeżyj to sam!
Przeżyj to sam!
Nie zamieniaj serca w twardy głaz,
Póki jeszcze serce masz.
Póki serce masz!
Na smyczy trzymam filozofów Europy G D G
Podparłam armią marmurowe Piotra stropy G D e
Mam psy, sokoły, konie – kocham łów szalenie C D e
A wokół same zające i jelenie C D G
Pałace stawiam, głowy ścinam Fis h
Kiedy mi przyjdzie na to chęć Fis D G
Mam biografów, portrecistów C D e
I jeszcze jedno pragnę mieć C D G
Stój Katarzyno! e a
Koronę Carów e a
Sen taki jak ten e a
może Ci z głowy zdjąć! C D G
Kobietą jestem ponad miarę swoich czasów G D G
Nie bawią mnie umizgi bladych lowelasów G D e
Ich miękkich palców dotyk budzi obrzydzenie C D e
Już wolę łowić zające i jelenie C D G
Ze wstydu potem ten i ów Fis h
Rzekł o mnie – Niewyżyta Niemra! Fis D G
I pod batogiem nago biegł C D e
Po śniegu dookoła Kremla! C D G
Stój Katarzyno! e a
Koronę Carów e a
Sen taki jak ten e a
może Ci z głowy zdjąć! C D G
Kochanka trzeba mi takiego jak imperium G D G
Co by mnie brał, tak jak ja daję – całą pełnią G D e
Co by i władcy i poddańca był wcieleniem C D e
I mi zastąpił zające i jelenie C D G
Co by rozumiał tak jak ja Fis h
Ten głupi dwór rozdanych ról Fis D G
I pośród pochylonych głów C D e
Dawał mi rozkosz albo ból! C D G
Stój Katarzyno! e a
Koronę Carów e a
Sen taki jak ten e a
może Ci z głowy zdjąć! C D G
Gdyby się taki e a
kochanek kiedyś znalazł e a
Wiem! Sama wiem! e a
Kazałabym go ściąć! C D G
1. A jeśli dom będę miał, A h7 cis7
To będzie bukowy koniecznie, D E7 A
Pachnący i słoneczny. h7 E7 cis7 A7
Wieczorem usiądę - wiatr gra, D E
A zegar na ścianie gwarzy. A D E
Dobrze się idzie panie zegarze, A h7 cis7
Tik tak, tik tak, tik tak. h7 E7 cis7
Świeca skwierczy i mruga przewrotnie, D E7
Więc puszczam oko do niej, A h7 cis7
Dobry humor dziś pani ma, / x2 h7 E7 cis7 (A)
ref. Szukam, szukania mi trzeba, A E
Domu - gitarą i piórem, G D A
A góry nade mną jak niebo, A E
A niebo nade mną jak góry. G D A
2. Gdy głosy usłyszę u drzwi A h7 cis7
Czyjekolwiek, wejdźcie, poproszę D E7 A
Jestem zbieraczem głosów, h7 E7 cis7 A7
A dom mój bardzo lubi, gdy D E
Śmiech ściany mu rozjaśnia A D E
I gędźby lubi pieśni, A h7 cis7
Wpadnijcie na parę chwil h7 E7 cis7
Kiedy los was zawiedzie w te strony, D E7
Bo dom mój otworem stoi A h7 cis7
Dla takich jak wy, /x2 h7 E7 cis7 (A)
ref. Szukam, szukania mi trzeba, A E
Domu - gitarą i piórem, G D A
A góry nade mną jak niebo, A E
A niebo nade mną jak góry. G D A
3. Zaproszę dzień i noc, A h7 cis7
Zaproszę cztery wiatry. D E7 A
Dla wszystkich drzwi otwarte, h7 E7 cis7 A7
Ktoś poda pierwszy ton, D E
Zagramy na góry koncert. A D E
Buków porą pachnącą A h7 cis7
Nasiąkną ściany grą, h7 E7 A
A zmęczonym wędrownikom D E7
Odpocząć pozwolą muzyką, A h7 cis7
Bo taki będzie mój dom,/x3 h7 E7 cis7 (A)
ref. Szukam, szukania mi trzeba, A E
Domu - gitarą i piórem, G D A
A góry nade mną jak niebo, A E
A niebo nade mną jak góry. G D A
Intro:
C e F C e F G
C e F C e F G C
Coś srebrnego dzieje się w chmur dali. C e F C
Wicher do drzwi puka, jakby przyniósł list. e F G
Myśmy długo na siebie czekali.
Jaki ruch w niebiosach! Słyszysz burzy świst?
Ty masz duszę gwiezdną i rozrzutną.
Czy pamiętasz pośpiech pomieszanych tchnień?
Szczęście przyszło. Czemuż nam tak smutno,
Że przed jego blaskiem uchodzimy w cień? ...
Czemuż ono w mroku szuka treści
I rozgrzesza nicość i zatraca kres?
Jego bezmiar wszystko w sobie zmieści,
Oprócz mego lęku, oprócz twoich łez ...
I taką wodą być G e C D G
Co otuli ciebie całą
Ogrzeje ciało, zmyje resztki parszywego dnia
I uspokoi każdy nerw
Zabawnie pomarszczy dłonie
A kiedy zaśniesz wiernie będzie przy twym łóżku stać
I taką wodą być e C D G
A nie tą, co żałośnie całą noc tłucze się po oknie
Wczoraj... Wczoraj... a h7 e
I taką wodą być G e C D G
Co nawilży twoje wargi
Uwolni kąciki ust, gdy przyłożysz je do szklanki
I czarną kawę zmieni w płyn
Kiedy dni skute lodem
A kiedy z nieba poleje się żar, poczęstuje chłodem
I taką wodą być e C D G
A nie tą, co żałośnie całą noc w gardle pali ogniem
Wczoraj... Wczoraj... a h7 e
Nie liczy się
Bo wczoraj...
Bo wczoraj...
I taką wodą być
A nie tą co żałośnie całą noc w gardle pali ogniem
Wczoraj... Wczoraj...
Nie liczy się
Wczoraj... Wczoraj...
Nie liczy się
Bo wczoraj...
Bo wczoraj nie było, nie
Herbata stygnie, zapada zmrok, D G A
a pod piorem ciagle nic
Obowiazek obowiazkiem jest,
piosenka musi posiadac tekst
Gdyby chociaz mucha zjawila sie,
moglabym ja zabic
A pozniej to opisac...
W moich slowach sloma czai sie, G A D
nie znacza nic
Jesli szukasz sensu, prawdy w nich -
zawiedziesz sie G A D G A
A moze zmienic zasady gry?
Chcesz uslyszec slowa,
to sam je sobie wymysl
Nabij diabla, chmure smierci wez -
pomoze Ci Wnet twe mysli w slowa zmienia sie,
wyspiewasz je sam.
Czy widziałeś starca na zamkniętym siedział targu C G a e
Starymi buciorami kopał gazet stos, F C d G
A jego oczy nie prosiły już o nic
Sprzedawał Times wczorajszymi nowościami.
ref. Więc jak możesz mówić, że jesteś szmat F C G a
Źe dla ciebie słońce nie świeci już, F G
Daj mi swą dłoń, a pokażę ci Londyn, C G a e
I może wtedy zmienisz swoje zdanie. F C d G
Czy widziałeś tę kobietę, która włóczy się po mieście,
Na jej pięknej niegdyś sukni nie zliczysz dziś łat,
Już nic nie mówi, wzrok ją niesie przed siebie,
W dwóch zniszczonych torbach cały dom swój ma.
W całorocznej knajpie ten sam facet od lat,
Z nad filiżanki ogląda świat,
Samotnych kilka kaw odmierzyło czas dziś
I poszedłby w samotnym domu, samotnie żyć.
Przed przytułkiem dla weteranów stary człowiek siadł,
Blask jego medali czas już dawno skradł.
I tylko o litość prosi w swej pieśni zimowy wiatr,
Dla weteranów, o których zapomniał świat.
Czy pamiętasz starego pijaka z dzielnicy slumsów,
Jest panem swego losu, ulica to jest jego dom.
Ciepłem darmowej zupy ogrzał dłonie swe,
Pomyśl jeśli umrze dziś, czy ktoś uroni łze.
Obudziłam się później niż zwykle e G
wstałam z łóżka, w radiu była muzyka a e C D
najpierw zdjęłam koszule potem trochę tańczyłam e G h
i przez chwile się czułam jak dziewczyny w "świerszczykach" e G
W domach z betonu C G h
nie ma wolnej miłości A e
są stosunki małżeńskie oraz akty nierządne C G h
Casanova tu u nas nie gości A
Ten z przeciwka co ma kota i rower e G
stał przy oknie nieruchomo jak skała a e C D
pomyślałam "to dla ciebie ta rewia e G h
rusz się, przecież nie będę tak stała" a e C D
W domach z betonu C G h
nie ma wolnej miłości A e
są stosunki małżeńskie oraz akty nierządne C G h
Casanova tu u nas nie gości A
Po południu zobaczyłam go w sklepie e G
patrzył we mnie jak w jakiś obrazek a e C D
ruchem głowy pokazał mi okno e G h
wiec ten wieczór spędzimy znów razem a e C D
W domach z betonu C G h
nie ma wolnej miłości A e
są stosunki małżeńskie oraz akty nierządne C G h
Casanova tu u nas nie gości A
Złotym kobiercem wymoszczone góry, C F C
jesień w doliny przyszła dziś nad ranem. e F d G
Buki czerwienią zabarwiły chmury, C F E a
z latem się złotym właśnie pożegnałem. F G C/G
We wtorek w schronisku po sezonie C F G C
w doliny wczoraj zszedł ostatni gość. a D G
Za oknem plucha, kubek parzy dłonie C F E a
i tej herbaty i tych gór mam dość. F G C/G
Szaruga niebo powoli zasnuwa C F C
Wiatr już gałęzie pootrząsał z liści. e F d G
Pod wiatr pod górę znowu sam zasuwam, C F E a
może w schronisku spotkam kogoś z bliskich. F G C/G
We wtorek w schronisku...
Ludzie tak wiele spraw muszą załatwić, C F C
a czas sobie płynie wolno panta rhei. e F d G
Do siebie tylko już nie umiem trafić, C F E a
kochać, to więcej siebie dać, czy mniej. F G C/G
We wtorek w schronisku...
Pamiętam dobrze ideał swój A E fis D
Marzeniami żyłem jak król A E D A
Siódma rano to dla mnie noc A E fis D
Pracować nie chciałem, włóczyłem się A E D A
Za to do puszki zamykano mnie
Za to zwykle zamykano mnie
Po knajpach grywałem za piwko i chleb
Na szyciu bluesa tak mijał mi dzień
Tylko nocą do klubu "Puls" E fis D A
Jam-session do rana, tam królował blues E fis D A
To już minęło, ten klimat, ten luz E fis D A
Wspaniali ludzie nie powrócą E fis D
Nie powrócą już! D
Lecz we mnie zostało coś z tamtych lat
Mój mały, intymny, muzyczny świat
Gdy tak wspominam ten miniony czas
Wiem jedno, że to nie poszło w las
Dużo bym dał, by przeżyć to znów
Wehikuł czasu to byłby cud!
Mam jeszcze wiarę, odmieni się los
Znów kwiatek do lufy wetknie im ktoś
Tylko nocą do klubu "Puls"
Jam-session do rana, tam królował blues
To już minęło, te czasy, ten luz
Wspaniali ludzie nie powrócą
Nie powrócą już! Nie!
Wędrówką jedną życie jest człowieka; e G
Idzie wciąż, D
Dalej wciąż, e
Dokąd? Skąd? G
Dokąd? Skąd? D
Dokąd? Skąd? e
Jak zjawa senna życie jest człowieka; e G
Zjawia się, D
dotknąć chcesz, e
Lecz ucieka! G
Lecz ucieka! D
Lecz ucieka! e
To nic! To nic! To nic! C G D
Dopóki sił, C
Jednak iść! Przecież iść! G D
Będę iść! e
To nic! To nic! To nic! C G D
Dopóki sił, C
Będę szedł! Będę biegł! G D
Nie dam się! e
Wędrówką jedną życie jest człowieka;
Idzie tam,
Idzie tu,
Brak mu tchu,
Brak mu tchu!
Brak mu tchu!
Jak chmura zwiewna życie jest człowieka
Płynie wzwyż,
Płynie w niż!
Śmierć go czeka!
Śmierć go czeka!
Śmierć go czeka!
Mówią o mnie w mieście: "Co z niego za typ? G C
Wciąż chodzi pijany, pewno nie wie co to wstyd. G C
Brudny, niedomytek, w stajni ciągle śpi! D
Czego szuka w naszym mieście? C e a
Idź do diabła" - mówią ludzie pełni cnót. C e a D G C
Chciałem kiedyś zmądrzeć, po ich stronie być,
Spać w czystej pościeli, świeże mleko pić.
Naprawdę chciałem zmądrzeć i po ich stronie być.
Pomyślałem więc o żonie, aby stać się jednym z nich,
Stać się jednym z nich, stać się jednym z nich...
Już miałem na oku hacjendę, wspaniałą, mówię wam,
Lecz nie chciała tam zamieszkać żadna z pięknych dam.
Wszystkie śmiały się, wołając, wołając za mną wciąż:
"Bardzo ładny Frak masz, Billy,
Ale kiepski byłby z Ciebie mąż, kiepski byłby z Ciebie mąż".
Whisky, moja żono, jednak Tyś najlepszą z dam.
Już mnie nie opuścisz, nie, nie będę sam.
Mówią: whisky to nie wszystko, można bez niej żyć,
Lecz nie wiedzą o tym,
Że najgorzej w życiu to,
To samotnym być, to samotnym być
O nie!
Lecz nie wiedzą o tym, że
Najgorzej w życiu to,
To samotnym być.
Nie, o nie!
Nie chcę już samotnym być, nie!
O nie!
Nie chcę już, nie chcę już samotnym być, nie!
Nie chcę już, nie chcę już samotnym być, nie!
Nie!
Kiedy jesteś piękny i młody a G F E
Nie, nie, nie, nie zapuszczaj wąsów, ani brody
Tylko noś, noś, noś długie włosy jak my!
Kiedy jesteś stary i brzydki
Nie, nie, nie, nie zużywaj maszynki, ani brzytwy
Tylko noś, noś, noś długie włosy jak my!
Bo najlepszy sposób na dziewczynę
Zrobić sobie z włosów pelerynę
A więc noś, noś bracie długie włosy jak my!
Już cię rodzina z domu wygania
Już cię fryzjer z nożycami gania
A Ty noś, noś, bracie, długie włosy jak my! (Hej, och!)
Idzie hipis z długimi włosami
Skręcił z Kruczej, idzie Alejami
A Ty noś, noś, noś długie włosy jak my!
Idzie żołnierz z długimi włosami
WSW go goni Alejami
A Ty noś, noś, noś długie włosy jak my!
Bo najlepszy sposób na kobietę
Zrobić sobie z włosów bransoletę
A więc noś, noś, noś długie włosy jak my
Znów cię rodzina z domu wygania
Znowu cię fryzjer z nożycami gania
A Ty noś, noś, noś długie włosy jak my!
Przyszedł Wacek, co to teraz będzie?
Długie włosy ma normalnie wszędzie!
A Ty noś, noś, noś długie włosy jak my!
Przyszła Ziuta, chyba zaraz wyjdzie
Ona długich włosów nie ma nigdzie
A Ty noś, noś, noś długie włosy jak my!
Kiedy jesteś piękny i młody
Nie, nie, nie, nie zapuszczaj wąsów, ani brody
Tylko noś, noś, bracie długie włosy jak my!
I niech Cię rodzina z domu wygania
Niech Cię fryzjer z nożycami gania
A Ty noś, noś, noś, długie włosy jak my!
W wielkim mieście niebo jasne G
i wiadomo żyć nie łatwo C D
w wielkim mieście G
oto widać idą ludzie przy wystawach G C D
i o cudzie myślą i nareszcie G
nad głowami anioł leci C
od tej pory komuś w życiu będzie znacznie lepiej D G
kto nie poznał tych radości G
niech spróbuje C
znów pokochać kogoś jeszcze prościej D G
i ja C D
doczekam kiedyś takiej chwili G
i nie mogę się nadziwić
że ja C D
doczekam tego dnia G
by osłodzić sobie życie
mały złodziej tuż przed kasą
kradnie kokosowy baton
zanim zdążą go przyłapać zje go i
przestanie płakać bo już za plecami
to policjant jak sam anioł
w samą porę będzie mógł się teraz
wstawić za nim
i przebaczy to co może i zapomni
przecież inni robią jeszcze gorzej
i ja
doczekam kiedyś takiej chwili
i nie mogę się nadziwić
że ja
doczekam tego dnia
w wielkim mieście rośnie balon
wielkich marzeń które pracę znów
gwiazdorom dają
a gwiazdorzy te marzenia
noszą w workach po kieszeniach
czasem coś sprzedają
i tramwajem jadą w święta
aż do nieba
tylko po co tak daleko jechać
gdyby któryś ruszył głową
można by choinkę
nocą znowu ukraść z lasu
i ja
doczekam kiedyś takiej chwili
i nie mogę się nadziwić
że ja
doczekam tego dnia
w wielkim mieście gasną światła
i wiadomo żyć nie łatwo
w wielkim mieście
oto widać nikną ludzie
jeszcze ktoś przez
popołudnie przejdzie i nareszcie
nad głowami leci anioł
co szczęśliwsze dzieci z gwiazdorami rozmawiają
kto nie poznał tych radości
niech spróbuje
znów pokochać kogoś jeszcze prościej
i ja
doczekam kiedyś takiej chwili
i nie mogę się nadziwić
że ja
doczekam tego dnia
Ile jestem Ci winien?
Wszystkich kuszą dzikie strony D h
Wielkie góry, czyste rzeki. A G D
Życie wolne od pośpiechu D h
A z uporem w wielkich miastach duszą się. A G D
Ref.:
Zamknij dom z nami chodź D A
Chociaż ty wolnym bądź, h G
Cóż ci trzeba, buty masz D A
Zamknij dom, z nami chodź. G D
Pływać w zimnej, czystej wodzie D h
Potem w słońcu suszyć się. A G D
Patrzeć w gwiazdy leżąc w trawie D h
Wreszcie iść wszystko jedno gdzie. A G D
Ref.:
Zamknij dom...
A jeśli gdzieś po latach spotkasz kogoś kto D h
Jak ty słucha radia i to cały jego świat. G A
Spojrzysz w oczy mu, nie będziesz mógł zrozumieć, D h
Że się da wytrzymać tak. G A
Ref.:
Zamknij dom...
Ile jestem Ci winien? a d e
Ile policzyłaś mi za swą przyjaźń? a d e
Ale kiedy wszystko już oddam, czy? a d e
Będziesz szczęśliwa i wolna, czy? a d e
Będziesz szczęśliwa i wolna, czy? a d e
Ale zanim pójdę, a d e
Ale zanim pójdę. a d e
Ale zanim pójdę, a
Chciałbym powiedzieć Ci, d e
Że:
Ref.:
Miłość, to nie pluszowy miś ani kwiaty. a d e a
To też nie diabeł rogaty. d e
Ani miłość, kiedy jedno płacze, a d G
A drugie po nim skacze. C F
Miłość, to żaden film w żadnym kinie, a d e
Ani róże, ani całusy małe, duże. a d e
Ale miłość - kiedy jedno spada w dół, a d G
Drugie ciągnie je ku górze. C F
Ile jestem Ci winien? a d e
Ile policzyłaś mi za swą przyjaźń? a d e
Ile były warte nasze słowa, a d e
Kiedy próbowaliśmy wszystko od nowa? a d e
Kiedy próbowaliśmy wszystko od nowa? a d e
Ale zanim pójdę, a d e
Ale zanim pójdę. a d e
Ale zanim pójdę, a
Chciałbym powiedzieć Ci, d e
Że:
Ref.:
Miłość, to nie pluszowy miś ani kwiaty. a d e a
To też nie diabeł rogaty. d e
Ani miłość, kiedy jedno płacze, a d G
A drugie po nim skacze. C F
Miłość, to żaden film w żadnym kinie, a d e
Ani róże, ani całusy małe, duże. a d e
Ale miłość - kiedy jedno spada w dół, a d G
Drugie ciągnie je ku górze. C F
Zamienię każdy oddech w niespokojny wiatr C a G
By zabrał mnie z powrotem, tam gdzie masz swój świat C a G
Poskładam wszystkie szepty w jeden ciepły krzyk C a G
Żeby znalazł Cię aż tam, gdzie pochowałaś sny C a G
Już teraz wiem, że dni są tylko po to F G
By do Ciebie wracać każdą nocą złotą C a
Nie znam słów, co mają jakiś większy sens F G
Jeśli tylko jedno, jedno tylko wiem: C a
Być tam, zawsze tam, gdzie Ty F G
Nie pytaj mnie o jutro, to za tysiąc lat C a G
Płyniemy białą łódką w niezbadany czas C a G
Poskładam nasze szepty w jeden ciepły krzyk C a G
By już nie uciekły nam, by wysuszyły łzy C a G
Już teraz wiem, że dni są tylko po to F G
By do Ciebie wracać każdą nocą złotą C a
Nie znam słów, co mają jakiś większy sens F G
Jeśli tylko jedno, jedno tylko wiem: C a
Być tam, zawsze tam, gdzie Ty F G
Budzić się i chodzić spać we własnym niebieą C a
Być tam, zawsze tam, gdzie Ty F G
Żegnać się co świt i wracać znów do Ciebieą C a
Być tam, zawsze tam, gdzie Ty F G
Budzić się i chodzić spać we własnym niebie C a
Być tam, zawsze tam, gdzie Ty, jeeee F G
C a F
Zawsze tam gdzie Ty, jeeee G C
A kiedy przyjdzie także po mnie a G
Zegarmistrz światła purpurowy D a
By mi zabełtać błękit w głowie C G
To będę jasny i gotowy D a
Spłyną przeze mnie dni na przestrzał C G
Zgasną podłogi i powietrza D a
Na wszystko jeszcze raz popatrzę C G
I pójdę nie wiem gdzie - na zawsze. D a
Intro: C G a G C G H7
Zrozum to, co powiem e H7
Spróbuj to zrozumieć dobrze G D
Jak życzenia najlepsze, te urodzinowe C G
Albo noworoczne, jeszcze lepsze może a H7
O północy, gdy składane C G H7
Drżącym głosem, niekłamane C G H7
Z nim będziesz szczęśliwsza C G a H7
Dużo szczęśliwsza będziesz z nim a H7
Ja, cóż - włóczęga, niespokojny duch C G
Ze mną można tylko a
Pójść na wrzosowisko D7
I zapomnieć wszystko e
Jaka epoka, jaki wiek C G a
Jaki rok, jaki miesiąc, jaki dzień G a C G
I jaka godzina a
Kończy się C
A jaka zaczyna (x2) e
Nie myśl, że nie kocham e H7
Lub, że tylko trochę G D
Jak cię kocham, nie powiem, no bo nie wypowiem C G
Tak ogromnie, bardzo, jeszcze więcej może a H7
I dlatego właśnie - żegnaj C G H7
Zrozum dobrze - żegnaj C G H7
Z nim będziesz szczęśliwsza C G a H7
Dużo szczęśliwsza będziesz z nim a H7
Ja, cóż - włóczęga, niespokojny duch C G
Ze mną można tylko a
Pójść na wrzosowisko D7
I zapomnieć wszystko e
Jaka epoka, jaki wiek C G a
Jaki rok, jaki miesiąc, jaki dzień G a C G
I jaka godzina a
Kończy się C
A jaka zaczyna (x2) e
Ze mną można tylko a
W dali znikać cicho C e