kameleon

Ten Breitling nie przestaje mnie zaskakiwać

27.03.23

Ubiegły (2022) rok miałem, co najmniej dla mnie zegarkowo niesamowity. Ale zdecydowanie największym zaskoczeniem tego niesamowitego roku był i jest Bretling Colt GMT (41mm), którego dodałem do kolekcji nieco tak kierowany odruchem serca. 

Bardzo długo w mojej zegarkowej podróży nie było mi niejako po drodze z Breitlingiem. Za bardzo mi się kojarzył z takim swoistym przekombinowaniem, nadmiarem wszystkiego. Trochę takie "wszystko, wszędzie na raz". I tak jak nie jestem na razie jakimś wielkim fanem filmu o tym samym tytule, tak nie byłem fanem Breitlingowego designu. Za to przemawiała do mnie historia marki i jej lotnicze konotacje. 

A potem jakoś tak znienacka, w sumie ku mojemu własnemu zaskoczeniu, mi się odmieniło. Odmieniło właśnie gdy wpadłem na jednego Colta, którego kupił mój zegarkowy przyjaciel Jurek. 

Nagle okazało się, że ta mnogość wszystkiego, która nie powinna działać, jakoś jednak to robi. I to z świetnym efektem. Ten zegarek to, mogę teraz napisać - "dużo wszystkiego dobrze". A do wspomnianego wcześniej filmu może się jeszcze przekonam, po drugim seansie. 

Ale ma ten zegarek jeszcze coś na kształt specjalnej umiejętności. 

Polega ona na tym, że jego fantastyczny antyrefleks, sprawia że szkło abo zupełnie wizualnie znika, albo znienacka nadaje tarczy niebieski odcień. Ale to nie wszystko. Polerowane indeksy godzinowe i wskazówki fantastycznie igrają ze światłem i potrafią łapać jego kolor. Suma tego sprawia, że ten Colt o nominalnie czarnej tarczy i srebrnym okuciu, w zależności od światła potrafi mieć właściwie różne kolory. A przez to jakoś pasujem mi do zaskakująco wielu anturaży. 

Dzisiaj naszło mnie, będąc nieco zainspirowany korespondencją mailową z widzem kanału Dawidem, na jakieś przymiarki do pasków NATO. Bo te wróciły ostatnio u mnie do "głównego obiegu" od czasu wprowadzenia sposobu swip-swap. Jednak po drodze w paskowym pudle trafiłem na tego ni to nato, ni to canvas'a, który jak mniemałem nie ma szans pasować. A tu psikus i pasuje według mnie super, nadając przy tym zegarkowi zupełnie dla mnie nowego sznytu. 

Nieco piaskowo-beżowego paska, i ciepłego światła i nabrał  takiego jakiegoś pustynnego sznytu. Przypomina mi w tym anturażu nieco Boldr'a Dune jakiego miałem jakiś czas temu. Tamten się nie ostał w kolekcji, ale z perspektywy czasu mogę napisać, że Colt potrafi wzniecić nieco tamten klimat (nie dosłownie wygląd).

Ot tak, na zawołanie :)