Dziecko wśród zabójców
Anszel Katz miał 9 lat, gdy zaczęła się wojna. Rodziców stracił w 1942 r.
W pamięci Anszla zachowały się obrazki z pierwszej „akcji” likwidacji łukowskiego getta – rodzice ukrywający się na strychu, ludzie na świńskim targu, Lender niszczący pieniądze, które kazali mu zebrać Niemcy, za co został zastrzelony, rzucający się na Niemców zięć Lendera, również rozstrzelany.
Anszel trafił do wagonu. Zaraz po tym, gdy pociąg ruszył, ludzie zaczęli umierać.
Jedni myśleli, jak się stamtąd wydostać, inni zabraniali im tego w obawie represji. Odważni mówili, że i tak wszyscy zostaną zabici.
Wreszcie zrobiono otwór. Anszel bał się wyskoczyć, ale został wypchnięty. Wokół pełno było zabitych i rannych.
Uciekał wraz z innymi przez pola. Gonili ich Polacy z kijami w rękach. Po pięciu dniach błąkania się po okolicy wrócił do Łukowa. Odnalazł swych rodziców. Ludzie w mieście nie wierzyli w opowieści o Treblince i o tym, co działo się w wagonach.
Po jakimś czasie do ich domu przyszło dwóch SS-manów. Zastrzelili brata Anszla, tak samo jak dziesiątki innych Żydów tego dnia.
Ojciec był krawcem. Szył mundury dla Niemców. Drugi brat Anszla pracował na dworcu.
Podczas drugiej obławy Anszel wraz z bratem został załadowany do wagonu. I tym razem uciekli w drodze. Brat został postrzelony w szyję. Anszel po raz drugi wrócił do Łukowa, do ojca.
Niedługo potem Anszel trafił wraz z grupą 600 osób na dziedziniec magistratu. W nocy przyjechał Bürger, szef gestapo, i kazał wystąpić wszystkim dzieciom do pięciu lat. Zebrało się ich dwieście. Następnie jakiś żołnierz, wyposażony w karabin maszynowy, rozstrzelał je. W grupie dzieci był młodszy brat Anszla, ale został przywalony trupami i nie dosięgły go kule. W ciemności doczołgał się do wrót, gdzie znalazł rodziców. Gdy szukali miejsca, w którym mogliby przedrzeć się przez ogrodzenie, znaleźli jeszcze jednego chłopca rannego w głowę. Przy pomocy ich pasków od spodni chłopcom udało się przejść przez siatkę i uciec.
Anszel wraz z ojcem zostali na dziedzińcu magistratu. Następnego dnia naziści pognali ich pod Malcanów. W drodze ojciec powiedział do Anszla: „Ratuj się, moje dziecko!”. Byli dobrze strzeżeni, ale, gdy zbliżali się do cmentarza, Anszel rzucił się do ucieczki. Strzelano za nim, jednak nie trafiono.
Błądził po okolicy, bez jedzenia, ponad tydzień. Od chrześcijan dowiedział się, że w Łukowie znowu utworzono getto. Gdy tam wrócił, zastał jedynie żydowską policję. Nocował w pustych domach i wychodził tylko w poszukiwaniu żywności.
Wraz z pewnym dzieckiem z Suwałk poszedł do swego domu i tam zobaczył płaszcz swego młodszego brata. Po chwili usłyszał jego głos i zobaczył, jak wychodzi wraz z innym dzieckiem w jego wieku z kryjówki. Obaj byli umazani we krwi. To właśnie brat Anszla opowiedział im, co działo się na dziedzińcu magistratu.
Gdy Anszel poszedł szukać jedzenia, jego braciszek natknął się na strażnika i został zastrzelony.
Anszel, w wieku dwunastu lat, został zupełnie sam na świecie. Uciekł z miasta i wałęsał się w jego pobliżu.
Spotkał chłopaka w podobnym wieku (15-letniego) i razem z nim poszedł do lasu, gdzie trafił na ludzi z Łukowa. Zebrała się grupa 16 osób. Przebywali w lesie koło Gołąbek.
Po jakimś czasie Anszel wrócił na chwilę do getta po ubrania i różne inne rzeczy.
Pewnego razu, gdy znowu był w lesie, poszedł na stronę za potrzebą. Usłyszał ludzi rozmawiających po polsku. Przeszli tuż obok niego, ale go nie zobaczyli. Znaleźli ich kryjówkę i wrzucili do niej dwa granaty. Anszel uciekł z lasu i ukrył się w zbożu. Widział stamtąd, jak z kryjówki wyszli jego koledzy i jak do nich strzelano.
Anszla znalazł w zbożu chłop, do którego należało pole. Nakrzyczał na niego za to, że mu niszczy plony, i go stamtąd wyrzucił. Ale później ulitował się nad nim i kazał mu iść do siebie po chleb. Anszel bał się jednak z nim iść, wrócił więc do lasu, do kryjówki, która stała się grobem piętnastu osób.
Znowu był sam. Przemierzając lasy, wiele razy spotykał ludzi z Łukowa. Jeden z nich był uzbrojony. Zdobywał dla wszystkich pożywienie. Zginął później w zasadzce przygotowanej przez Niemców.
Gdy zaczęła się zima, Anszel spotkał dwóch chłopców – 15-letniego z Łukowa i 13-letniego z Warszawy. Zrobiło się bardzo zimno. Skryli się w stodole, w której spędzili kilka miesięcy. Wychodzili tylko w nocy prosić chłopów o jedzenie.
Pewnego razu zobaczył ich właściciel stodoły. Powiedział o tym swej żonie, która przyszła i kazała im się zabierać. Gdy jednak dowiedziała się, że nie mają gdzie się podziać, pozwoliła im zostać, a nawet nakarmiła ich. Opatrzyła też warszawiakowi rany.
Kilka tygodni później syn gospodarzy sprowadził partyzantów, którzy kazali im wyjść ze stodoły i pytali, gdzie ukrywają się uzbrojeni Żydzi. Anszel nic nie powiedział i za to został pobity do nieprzytomności. Otrzeźwili go wodą i powlekli do pobliskiego lasu. Jego dwaj koledzy zostali zastrzeleni na miejscu. Anszlowi udało się uciec.
Spotkał grupę dobrze uzbrojonych łukowian i się do niej przyłączył. Przy pomocy broni zmuszali chłopów do dawania im jedzenia. Razem z Anszlem byli w grupie Fryda Flug i Nisan Herszberg. W ich kryjówce Anszel dotrwał do wyzwolenia.
Źródło: Le Livre de Lukow..., s. 105-109