O mnie

A więc (mój nauczyciel od polskiego przeklnie mnie za takie rozpoczęcie zdania) zacznijmy od początku...

Przyszedłem na świat pięknego poranka 30 kwietnia, o 7:45 jako drugi syn Józefa i Grażyny Bejgrowicz, (pierwszy jest Tomasz) nadając mi imię - Krzysztof. Pierwszych trzech lat swojego życia nie pamiętam, więc ten okres jest mi znany jedynie z opowieści rodziców i osób trzecich, stąd pominę te lata.

Dzieciństwo miałem szczególnie udane, gdyż mieszkałem na osiedlu Malinowo pięknie otoczonym sadami z mnóstwem różnych owoców. Mama pracowała w przedszkolu (do pracy miała przez ulicę i miała nas praktycznie cały czas na oku) a tata w Malinowie (dla niewtajemniczonych jeden z największych PGR - ów szklarniowych w Polsce) więc warzyw i owoców mieliśmy pod dostatkiem. Do dzisiaj pamiętam świeże ogórki, pomidory i grę arbuzami w piłkę nożną.

Moją przygodę ze szkołą rozpocząłem w Szkole Sportowej nr 2, gdzie nauczono mnie jak się pływa (posiadam odznakę "Już pływam") i trenowałem pływanie do 7 klasy by porzucić sporty wodne na rzecz piłki ręcznej (ta przygoda trwała tylko rok). Jeszcze w 8 klasie zrobiłem kurs ratownika wodnego co do dnia dzisiejszego wykorzystuję.

Potem było Liceum Ogólnokształcące im. Marii Curie - Skłodowskiej w Tczewie. W tym czasie trenowałem równolegle piłkę nożną w Unii Tczew oraz trójbój siłowy w siłowni u taty (dla informacji podam, że tata jestem najbardziej utytułowanym zawodnikiem trójboju siłowego na świecie). Piłkę nożną kopałem do 2 roku studiów z niewielkimi sukcesami, a w sportach siłowych zająłem II miejsce na mistrzostwach polski w Zakopanem w wyciskaniu sztangi leżąc (tata i brat zajęli I miejsce). Po tym sukcesie dostałem nawet powołanie do kadry narodowej na Mistrzostwa Świata, lecz z braku funduszy w miejskiej kasie na wyjazd wystarczyło jedynie dla taty.

Następnie rozpocząłem studia na Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku, podczas których nabyłem wiele uprawnień dotyczących sportu i rekreacji, turystyki i innych dziedzin życia jak, np. kurs pilotów wycieczek, kurs masażu, patent żeglarski. Mogę się również pochwalić przynależnością do IBA (International Bartentder Assosiacion) kończąc kurs barmański I stopnia (wykorzystałem to wielokrotnie w pracy w barach za granicą jak i tczewskiej restauracji Hacjenda).

Jeszcze w trakcie studiowania ciągnęło mnie w świat i korzystając z urlopu dziekańskiego wyjechałem pierwszy raz do pracy za granicę do Scourie w Szkocji, gdzie podjąłem pracę w hotelu jako kucharz...Co prawda wiele pojęcia na ten temat nie miałem, ale byłem na tyle pojętnym uczniem, że już w trzecim miesiącu mojej pracy zostałem awansowany na szefa kuchni gotując dla 50 hotelowych gości. Moją specjalnością była zupa z pora oraz narodowa potrawa Szkotów - Haggis.

Następnie wyjechałem do pracy do hotelu sieci De Vere Hotels w Slaley Hall, w okolicach Newcastle, w charakterze ratownika. Z tego względu, że Polskie uprawnienia nie są akceptowane w Wielkiej Brytanii musiałem ukończyć kurs RLSS (Royal Life Saving Society) otrzymując brytyjskie uprawnienia. Oprócz pracy na basenie pracowałem w tym hotelu w barze i na sali restauracyjnej jako wine waiter. Mogę śmiało powiedzieć, że był to bardzo rozwijający okres w moim życiu, nabyłem wtedy wiele przydatnych umiejętności a przede wszystkim pewność w komunikacji w języku angielskim. Jednak zbliżał się koniec dziekanki i musiałem wracać po magistra..

Po ukończeniu studiów podjąłem pracę w Tczewskim Centrum Sportu i Rekreacji na stanowisku ratownika jednak dalej ciągnęło mnie na wyspy... i wyjechałem do pracy do Newcastle, gdzie znalazłem zatrudnienie w fabryce herbaty Twinings. Do dzisiaj mam wiele znajomości z krainy Geordie, słynącej z najmniej zrozumiałej odmiany dialektu Wielkiej Brytanii.

Następnie, za namową mojęj koleżanki Kamili, wyjechałem z Newcastle do Edynburga, stolicy Szkocji. Tutaj miałem tyle zajęć, że nie sposób ich opisać, w każdym bądź razie przepiękne miasto o ogromnych możliwościach.

Powrót do kraju był nieunikniony, bowiem wszędzie dobrze ale w domu najlepiej, więc wróciłem. Najpierw na basen, co kocham robić, następnie otrzymałem propozycję poprowadzenia gimnastyki korekcyjnej...i tak oto jestem...

Jednak życie nie znosi próżni więc postanowiłem kandydować na stanowisko radnego do Rady Miasta Tczewa z okręgu 11, Osiedla Bajkowego. Oprócz działań na rozwój całego miasta, które są określone w programie Porozumienia na Plus, mam wiele pomysłów, aby mieszkańcom naszego Osiedla lepiej się w nim żyło. Chciałbym być prawdziwym przedstawicielem "bajkowej" społeczności w Radzie Miasta Tczewa tym bardziej, że mieszkając na Osiedlu Bajkowym już 15 lat (od 1999 r.) uważam, że znam wszystkie, a co najmniej większość problemów dotyczących naszej "małej ojczyzny". Chciałbym być Waszym "człowiekiem" z Waszej ulicy, a tegoroczne wybory z jednomandatowymi okręgami wyborczymi dają właśnie tą szansę, aby wybrać kandydata przypisanego do danego okręgu, a nie przypadkowego, zesłanego z innej części miasta, jak najczęściej do tej pory bywało. Mam nadzieję, że kolejny wpis po 16 listopada będzie pozytywny dla mnie i będę mógł działać dla Was równie ciężko i skutecznie jak w tych miejscach, w których miałem zaszczyt pracować do tej pory.